"Nie powinniśmy się jednak czuć uprzywilejowani, że dane nam
jest być w Kościele założonym przez Jezusa, lecz bardziej odpowiedzialni.
Odpowiedzialność nasza wzrasta tym bardziej, im bliżej jesteśmy źródła
zbawienia" - powiedział bp Edward Dajczak podczas wykładu 20 marca
w Klubie Inteligencji Katolickiej w Zielonej Górze.
Biskup poświęcił swój wykład Deklaracji Dominus Iesus,
która skierowana została przeciw postmodernistycznemu relatywizmowi
kwestionującemu misję zbawczą Kościoła katolickiego. Tekst ten nie
wywołałby tak żywej reakcji, gdyby nie rozdział IV Jedyność i jedność
Kościoła. Poczuły się nim dotknięte Kościoły reformowane i Kościół
anglikański.
Deklaracja mówi, że w Jezusie Chrystusie Bóg dał ostateczne
objawienie i jeżeli zakwestionuje się uniwersalne wartości zbawienia
dane w Jezusie, Kościół traci swą tożsamość. Uniwersalizm zbawienia
wyznawali już pierwsi chrześcijanie. Wierzyli oni, że zbawieni mogą
być wszyscy, ale jedynie przez Jezusa Chrystusa. "Nie dano ludziom
pod słońcem innego zbawienia" - czytamy w Dziejach Apostolskich,
a św. Paweł napisze te znane słowa, że nie ma już Żyda, ani Greka,
niewolnika, czy wolnego, bo wszyscy mają jednakową szansę do zbawienia
daną przez Chrystusa. O tym właśnie, że nie ma zbawienia poza Jezusem
Chrystusem mówi punkt 14, rozdziału III Deklaracji.
Czym jest wiara? Jest osobowym przylgnięciem do Boga
i przyjęciem Prawdy objawionej. To drugie jest łatwiejsze. To jest
tak, jak relacje między ludźmi. Można z kimś dobrze współpracować,
lubić go, ale zawsze jest dystans do momentu, aż nie nastąpi więź
osobowa (miłość, przyjaźń). Więź taka jest ryzykiem i więź z Bogiem
też jest ryzykiem. Taka jest wiara w znaczeniu biblijnym i właśnie
deklaracja pokazuje nam taką wiarę w odróżnieniu od wierzeń w innych
religiach.
Wspomniany już rozdział IV Deklaracji rozpoczyna się
stwierdzeniem, że Jezus nie założył zwyczajnej wspólnoty, lecz Kościół.
Współczesny Kościół jednak nie jest przez wielu pojmowany jako wspólnota,
tylko jako organizacja lub partia. Wspólnota jest konieczna, bo koryguje
nasz egoizm. Im więcej jest w Kościele rzeczy ustanowionych przez
nas, tym jest "duszniej". Kościół powinien pozbywać się pewnych naleciałości
historycznych, choć historyczność jest w niego wpisana, bo i sam
Jezus przyszedł na świat w określonym czasie historycznym.
Bp E. Dajczak przytoczył słowa niemieckiego kardynała
Waltera Kaspera: "Należy wyznawać jedyność założonego przez Jezusa
Chrystusa Kościoła. Kościół ten ma ciągłość historyczną od Piotra
do Jana Pawła II, czyli tzw. sukcesję apostolską. Jest ona bardzo
ważną cechą. Pomimo podziałów Kościół trwa. Kościoły ewangelickie
nie powinny czuć się skrzywdzone tą deklaracją, bo same nie uważają
się za kościoły w rozumieniu Kościoła katolickiego (np. zrezygnowały
ze sprawowania Eucharystii)". Kard. Walter Kasper, który w swojej
pracy spotyka się z protestantami, ostrzega przed utopijnym entuzjazmem
ekumenicznym.
Zdaniem bp. Edwarda Dajczaka Deklaracja Dominus Iesus
jest w płaszczyźnie językowej zbyt kategoryczna i to jest jej błąd,
bo ten język razi. Nie jest on bliski współczesnemu człowiekowi.
Tym niemniej w kwestii Deklaracji zrobił się duży szum medialny.
Czytając wypowiedzi prasowe, można było zauważyć, że bardzo wielu
dziennikarzy nie przeczytało Deklaracji, lecz wyrywało zdania z kontekstu,
a ona pokazuje, że Kościół jest rzeczywistością dynamiczną, nieustannie
dorastającą do pełni Królestwa Bożego. Kościół jest ciągle tworzony
przez Ducha Świętego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu