Niedziela Chrztu Pańskiego w kalendarzu liturgicznym kończy okres Bożego Narodzenia. Ten moment „przejścia” między latami „życia ukrytego” Jezusa, o których
tak niewiele wiemy, a latami kiedy wychodzi On na „scenę tego świata” i zaczyna publiczną działalność, w Ewangeliach ukazany jest w scenie chrztu
Jezusa nad Jordanem.
Nie miejsce tu, by wnikać w głębię przesłania tej sceny. Tego nie można uczynić w kilku pobieżnych zdaniach. Warto może jednak, pozostawiając innym możliwość wyjaśnienia myśli,
która kryje się w ewangelicznym opisie, postawić jeszcze jedno pytanie - trochę bardziej świeckie - i szukać nań odpowiedzi w tym świetle, które stamtąd płynie.
Zanim jednak będzie o pytaniu, trzeba wspomnieć trochę o kontekście, z którego wyrosło i który wskazuje na jego aktualność tak na forum europejskim, jak
i naszego najbliższego podwórka…
Otóż, byliśmy ostatnio świadkami sporu o miejsce chrześcijaństwa i w ogóle jakiejkolwiek religii w życiu publicznym. Szerokim echem odbiła się wypowiedź
francuskiego prezydenta J. Chiraca, w której stwierdził, iż należy zakazać używania symboli religijnych w szkole. Jego decyzja podyktowana była troską o to, by zachować
laicki charakter państwa, „który jest wielką zdobyczą republiki”. Nie jest to wcale głos odosobniony. Jeśli mieliśmy okazję posłuchać różnych opinii, także polskiej proweniencji, bardzo często
ton był podobny - a nierzadko z dodatkiem pretensji, że u nas faktycznie mamy do czynienia z państwem wyznaniowym.
Pytanie, jakie więc rodzi się w tym świetle: czy jest miejsce dla wyrażania wiary w życiu publicznym, państwowym i czy w ogóle powinno się dążyć do tego,
aby znajdowała ona wyraz na takim forum? Czy nie jest to przypadkiem przejaw „zuchwałości” ze strony wierzących, którzy chcą w ten sposób narzucić innym swój punkt widzenia,
miast pozwolić na to, by państwo zachowało swój świecki charakter?
A przecież papieskie nawoływanie do tego, by uznać wkład chrześcijaństwa w kulturę Europy, by znalazło to swe odbicie w najważniejszym dokumencie - Konstytucji europejskiej,
by wreszcie Państwo współpracowało z Kościołami, wspólnotami kościelnymi i innymi organizacjami religijnymi (por. Ecclesia in Europa) nie mieści się w logice zepchnięcia
religii do sfery wyłącznie prywatnej.
Za tymi postulatami Jana Pawła II wcale nie kryje się atak na właściwie pojętą „świeckość” państwa. Bo tzw. „świeckość”, o którą niektórzy upominają się np.
we Francji, wcale nie jest neutralna. W niej chodzi raczej o to, by zapewnić bezwyznaniowość, która przecież nie jest poglądem o charakterze „bezstronnym”,
lecz przekonaniem, w którym poglądy religijne są postrzegane jako ograniczenie dla wolności drugiego. A należałoby postawić pytanie, czy przypadkiem laicka koncepcja państwa również
nie zawiera w sobie ograniczenia wolności drugiej osoby? Czy nie jest preferowaniem tylko jednego z wyborów, do jakich człowiek ma prawo?
Może więc lepiej zdefiniować świecki charakter państwa jako taki, w którym wszystkie poglądy i wszystkie organizacje, mogące wnieść wkład na rzecz wspólnego dobra - niezależnie
od przywdziewanych szat - mają prawo do harmonijnego istnienia. Może lepiej byłoby zrozumieć, że świecki charakter państwa nie wyklucza tego, że ktoś ma prawo do noszenia swych religijnych symboli,
do wyrażania publicznie swej wiary, nie narzucając jej nikomu. Może chodzi o to, by państwo świeckie było po prostu państwem, które każdemu przyznaje równe prawa i tworzy płaszczyznę,
na której można rozwijać się dla dobra własnego i wspólnego.
Moment chrztu Jezusa w Jordanie był wydarzeniem publicznym. Zapoczątkował okres publicznej działalności Jezusa. To dzięki niej orędzie Ewangelii - choć niekiedy szokujące -
mogło zmienić tak wiele nie tylko w życiu jednostek, ale i całych społeczeństw.
Jest tu pewna analogia do dzisiejszej sytuacji. Wydaje mi się bowiem, że od tego, czy dzisiejsze społeczeństwa zrozumieją potrzebę otwarcia się na głos niosący inne wartości, niż tylko doczesne i związane
z interesem państwa; od tego czy politycy zrozumieją, że struktury państwa domagają się wartości, których same w sobie nie posiadają, zależy odpowiedź na pytanie o to,
czy jest i jakie jest miejsce dla religii w życiu publicznym. Tu ostatecznie rozgrywa się odpowiedź na postawione wyżej pytania - w odpowiedzi na alternatywę: czy
należy dać miejsce w życiu publicznym takim głosom, w których może kryć się prorockie przesłanie, czy też państwo zapewnia już wszystko, czego ludziom potrzeba do godnego i w pełni
ludzkiego życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu