Związek małżeński mężczyzny i kobiety, będący z natury instytucją nie tylko społeczną, ale i religijną, nabrał nowego znaczenia w chrześcijaństwie. Jezus Chrystus
jako Syn Boży „narodzony z niewiasty” (Ga 4, 4) uświęcił swoim życiem w Nazarecie ludzką rodzinę. Razem z Matką i uczniami brał również udział w uroczystościach
weselnych w Kanie Galilejskiej. Tam uczynił pierwszy cud objawiający Jego chwałę i potęgujący radość nowożeńców. W czasie działalności publicznej Jezus sam siebie nazywał
„Oblubieńcem”. Chrystus z wielkim szacunkiem uczył o małżeństwie, przywrócił mu pierwotną godność przyćmioną przez grzech człowieka, położył fundament pod wspólnotę dwojga
ludzi, podnosząc ich miłość na wyżyny sakramentu. W ten sposób naturalny związek mężczyzny i kobiety stał się jednym z siedmiu znaków specjalnej łaski Zbawiciela.
Równocześnie sakrament, który przyjmują nowożeńcy, konsekruje ich dusze i ciała do tego stopnia, że wszystkie uczucia i gesty, które sobie świadczą, nawet najbardziej intymne,
obok wartości czysto ludzkich i psychologicznych nabierają charakteru nadprzyrodzonego, stają się źródłem łaski, obecności Chrystusa, włączają zaślubionych w życie tajemnicy Trójcy
Świętej. Można powiedzieć, że przyzywanie Boga na świadka i prośba o udzielenie pomocy w godnym przeżywaniu małżeństwa chrześcijańskiego to pozwolenie Bogu na działanie
w ich życiu. Żaden inny sakrament nie wnika tak głęboko w życie dwojga ludzi, jak sakrament małżeństwa, który nie usuwając struktur naturalnych i psychofizycznych wynikających
z różnicy płci, przenika je aż do końca. Opromienia łaską cielesność i seksualność małżonków do tego stopnia, że nic tu nie pozostaje świeckiego ani nieczystego, jeżeli szanuje się
w tej dziedzinie stwórczą myśl Boga.
Małżonkowie, wypowiadając prośbę do Boga, potwierdzają, że do godności sakramentalnej została podniesiona ich obopólna zgoda. W ten właśnie sposób i poprzez wolę uświęcenia ich
związku Bóg pomnaża łaskę uświęcającą, ale również daje specjalne pomoce tj. otwiera skarbnicę darów, z której małżonkowie „czerpią siły nadprzyrodzone do wiernego, świętego oraz wytrwałego
wykonywania swych obowiązków i zadań aż do śmierci” (Pius XI, Encyklika o małżeństwie chrześcijańskim, s. 24).
W myśl powyższego słowa kończące przysięgę małżeńską: „Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci” - to nie zaklęcie, lecz gorąca
prośba skierowana do Boga, aby pomógł nam przezwyciężyć ułomność naszej ludzkiej natury, byśmy w miarę swoich możliwości mogli realizować jak najpełniej to nasze małe szczęście we dwoje.
Badania M. Braun-Gałkowskiej m.in. wskazały na ciekawą i pouczającą zależność, iż bardziej zadowoleni z małżeństwa są małżonkowie, którzy uważają swój związek za nierozerwalny.
Prawdopodobnie, gdy jesteśmy przekonani, że niezależnie od tego, co się wydarzy, będziemy razem do końca życia, czynimy wszystko, aby to nasze wspólne życie stało się, choćby drogą wielu ustępstw,
poświęceń i kompromisów, jak najbardziej satysfakcjonujące lub uszczęśliwiające. Brak takiego przeświadczenia stwarza pokusę zerwania związku, gdy pojawią się trudności i sytuacje
konfliktowe. Ucieczka taka jest złudna. Zmieniamy wprawdzie partnera, lecz pozostajemy ze starym problemem. Nie możemy uciec od tego, co tkwi w nas samych. Należałoby raczej zmienić
swoje wnętrze, rozwijać pozytywne cechy, uczyć się sztuki prawidłowego kontaktu, rozwiązywania sporów porozumiewania w sferze kontaktów intymnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu