Powojenne migracje Polaków, te poziome - polegające na zmianie miejsca zamieszkania, i pionowe - powodujące zmianę statusu społecznego, spowodowały zerwanie wielopokoleniowych więzi rodzinnych,
charakterystycznych dla społeczeństwa tradycyjnego. Kontakty z miejscem pochodzenia i rodziną ograniczają się często do odwiedzenia grobów naszych bliskich zmarłych w dniu Wszystkich Świętych. Na powroty
do miejsc dzieciństwa i młodości w tym jednodniowym wypadzie nie ma już czasu. To wykorzenienie najmocniej odczuwamy w czasie świąt: Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy. Gdy w rodzinach, gdzie nie było
migracji lub przybierała niewielkie rozmiary, do świątecznego stołu zasiada kilkanaście, a nieraz kilkadziesiąt osób, w rodzinach migrujących jest to najczęściej pokolenie rodziców i dzieci, rzadko dziadków.
A to przecież ci ostatni, a także wujowie, ciocie i dalsi krewni są skarbnicą przeszłości tej dużej i tej małej ojczyzny. Często ta rodzinna edukacja jest ważniejsza i efektywniejsza niż szkolna.
Mogła się o tym przekonać młoda studiująca osoba, która na zaliczenie przedmiotu otrzymała polecenie przygotowania projektu adaptacji zabytkowego zrujnowanego budynku. Studentka wśród wielu zrujnowanych
posesji Częstochowy wybrała jedną, która od dawna ją intrygowała - ziejący pustymi oczodołami okien kilkupiętrowy gmach, typowy przykład architektury przemysłowej XIX wieku, położony przy ul. Waszyngtona.
By zdobyć informacje o budowli i jej historii, wybrała się do Wydziału Kultury Urzędu Miasta, gdzie bardzo grzecznie poinformowano ją, że interesujący ją budynek nie znajduje się w rejestrze zabytków,
więc wydział nie ma na jego temat żadnych wiadomości. Na prośbę o skierowanie jej w miejsce, gdzie mogłaby je uzyskać, równie grzecznie skierowaną młodą osobę do Wydziału Urbanistyki. I tak rozpoczęła
się pielgrzymka studentki po wydziałach Urzędu Miasta, w których bardzo sympatyczne osoby na pytanie, co to za budowla, otwierały szeroko ze zdumienia oczy i kierowały do następnego wydziału.
Gdy już zabrakło jednostek administracyjnych miasta, które mogłyby pomóc młodej adeptce nauki, zaproponowano jej udanie się do rzecznika prasowego. Nieco zrezygnowana młoda osoba wyłuszczyła szczupłemu
panu z bródką swój problem i jakie było jej zaskoczenie, gdy rozmówca przerwał jej w pół zdania, a z jego ust popłynęła jak z rękawa rzeka informacji na temat zrujnowanej posesji przy ul. Waszyngtona.
Niestety, pan rzecznik po pięciu minutach został odciągnięty telefonem do własnych obowiązków, ale młoda osoba miała już podstawy do dalszych poszukiwań.
Dobrze, że są jeszcze osoby, które znają historię miasta i potrafią się tą swoją wiedzą dzielić z innymi. Wydaje się, że wiedza o tzw. małej ojczyźnie w sytuacji przerwanej ciągłości historycznej,
tak dotkliwie odczuwanej w każdej dziedzinie życia społecznego, powinna być przekazywana młodemu pokoleniu szczególnie w szkole w ramach edukacji lokalnej, gdyż wiedza ta jest ważnym składnikiem świadomości
społecznej także w wymiarze lokalnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu