Będąc tutaj, stąpamy po miejscach, po których chodzili święci, ludzie, którzy poświęcili swoje życie służbie Bogu i ludziom. Pośród tych świętych mamy franciszkanina, ojca Leopolda Moczygembę i franciszkankę,
matkę Mariannę Cope.
Cieszymy się, że możemy rozważać życie tych dwóch szczególnych osób, jako że 19 kwietnia br. Jan Paweł II podpisał list do procesu beatyfikacyjnego matki Marianny.
Duchowa działalność ks. Leopolda zbiega się z działalnością matki Marianny. W 1860 r. ks. Leopold był świadkiem jej ślubów zakonnych. Z wielką niecierpliwością i radością czekamy na potwierdzenie
cudu przypisanego matce Mariannie i następnego etapu na drodze do jej beatyfikacji. Dzisiaj chcielibyśmy, tak jak to mówią na Hawajach, ukochanej ziemi opowiedzieć historię matki Marianny. Chciałabym
nawiązać do jej „historyjek duchowych” - mówiących o podróży, które były kierowane i inspirowane przez Ducha Świętego, tak jak to dzieje się w życiu wielu ludzi.
Ks. Leopolda Moczygembę darzę ogromnym szacunkiem, podziwiam jego odwagę, jego zawierzenie Duchowi Świętemu. Opuścił swój dom w Polsce, podróżował przez Wielką Wodę, by dostać się do Ameryki, do Teksasu.
Zainspirował dużą grupę mężczyzn i kobiet z Polski, aby opuścili swoją ziemię i rozpoczęli nowe życie na obcej ziemi. Odpowiedzialny był za założenie pierwszej polskiej osady w Stanach Zjednoczonych.
Kiedy nadszedł czas i musiał opuścić Teksas, udał się na północ, docierając w końcu do Syracuse. Postępując w ten sposób, na zawsze zmienił historię Zakonu Braci Mniejszych i stał się kluczową postacią
w historii Zakonu Sióstr Franciszkanek. Sprowadził do Ameryki - do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Syracuse i św. Józefa w Utica, Zgromadzenie Braci Mniejszych, zachęcając do publicznego
życia pośród braci, co nie było praktykowane w tamtych czasach. Miał wizję Kościoła globalnego, społeczności i duszpasterstwa otwartego, pozostawił po sobie wspaniałą spuściznę - polsko-amerykańskie
parafie, a także założone przez siebie pierwsze polskie szkoły.
Zadziwiające jest to, jak jego historia odpowiada zbieżności wydarzeń, które prowadzą do Sióstr Franciszkanek i Zakonu Franciszkanów. To można tylko przypisać Opatrzności Bożej.
Ks. Leopold Moczygemba urodził się na Górnym Śląsku (Polska) w 1824 r. Święcenia kapłańskie przyjął w 1847 r. w Zakonie Braci Mniejszych. Z Polski udał się do Włoch, a następnie do niemieckiej
Bawarii, do regionu narodzin św. Jana Neumanna, biskupa Filadelfii i założyciela tamtejszej pierwszej społeczności. Bp Neuman pełnił już obowiązki biskupie, gdy ks. Leopold zwrócił się do niego z prośbą
o zakonnice, które mogłyby uczyć dzieci w Utica i Syracuse. Biskup spełnił prośbę kilka lat później (1855 r.).
W 1852 r. ks. Leopold przybył do Teksasu, a w ciągu 6 lat wybrany został na głównego przełożonego Franciszkanów w Ameryce. Biskup McClosky z Alabamy zwrócił się do niego z prośbą, aby wysłał
kilku braci do pracy wśród niemieckiej społeczności w Syracuse i Utica.
Po opuszczeniu Teksasu ks. Leopold dołączył do braci franciszkanów w stanie Nowy Jork, obejmując w 1859 r. kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Syracuse i św. Józefa w Utica. W ten
sposób Biskup powierzył na stałe opiekę nad tymi parafiami braciom franciszkanom.
Tego samego roku ks. Leopold otrzymał od bp. Neumanna pozwolenie, aby prosić matkę Mary Francis Machmann, przełożoną Sióstr Franciszkanek w Filadelfii, aby wysłała siostry do nauczania dzieci imigrantów
w Utica i Syracuse. Niestety, w 1860 r. zmarł bp Neumann, a nowo wybrany bp Wood nakazał oddzielić domy zakonne w Filadelfii i Syracuse.
Ks. Leopold czuł się odpowiedzialny za taki przebieg wydarzeń, za sprowadzenie sióstr do diecezji. Wysłał nawet do Asyżu list z prośbą o przesłanie reguł franciszkańskich dla sióstr, napisał również
dla nich ręcznie niemieckim gotykiem „duchową poradę” do rozważania. Pomagał w praktycznych aspektach życia.
Dane historyczne wskazują, że ks. Leopold prosił biznesmenów z okolicy, aby pomogli siostrom założyć korporację. Będąc błyskotliwym człowiekiem, doradzał zakonnicom w sprawach biznesowych, uczył,
jak kupować i sprzedawać ziemię oraz jak zapewnić stabilność nowej działalności duszpasterskiej.
W tym samym czasie w parafii św. Józefa w Utica pojawiła się młoda emigrantka z Niemiec Barbara Cope, która wkrótce wstąpiła do Zakonu Sióstr Franciszkanek. Miała wtedy 24 lata. Ks. Leopold Moczygemba
przyjął Barbarę Cope, którą obecnie znamy jako matkę Mariannę Cope, do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 19 listopada 1863 r. Siostra Marianna została nauczycielką w szkole parafialnej.
W 1864 r. s. Marianna Cope, po rozmowie i za radą ks. Leopolda, zdecydowała się zakupić ziemię, na której miało powstać Motherhouse.
Ks. Leopold był już znanym budowniczym, cały czas otwierał nowe misje, szkoły diecezjalne. W 1866 r. został proboszczem niemieckiej parafii w Oswego, w której dyrektorką szkoły została s. Marianna.
Gdy w dwa lata później ks. Leopold opuszczał parafię, matkę Marinnę poproszono, by została administratorem szpitala św. Józefa w Syracuse. W 1887 r. wybrano ją przełożoną miejscowej wspólnoty.
Funkcję tę pełniła aż przez dwie kadencje. Wtedy to zakupiła posiadłość w Utica, co pozwoliło na rozbudowę i rozwój szpitala św. Elżbiety w Utica. Wybudowała kaplicę, która stała do 1950 r., zanim
została przebudowana. W takim stanie istnieje do dzisiaj. Prowadząc szpital św. Józefa w Syracuse, była pierwszą osobą w mieście, która zaopiekowała się prostytutkami i alkoholikami, nalegając, by ludzie
ci byli leczeni i traktowani z takim samym szacunkiem jak inni chorzy. Prosiła inne siostry o pracę w szkołach i działalność charytatywną. Podczas drugiej kadencji otrzymała prośbę z Hawajów o pomoc w
opiece nad trędowatymi. List napisany był w imieniu króla Kalakaua i królowej Kapiolani, władców Hawajów. Podobne listy zostały wysłane do ok. 50 wspólnot religijnych w Stanach Zjednoczonych, ale tylko
matka Marianna i jej wspólnota odpowiedziały na prośbę. Matka Marianna wraz z 6 siostrami wyruszyła w długą podróż przez Pacyfik. Chciała ograniczyć swój pobyt do kilku miesięcy, a została tam do końca
życia.
Siostry pracowały w Kakaako, opiekując się 220 trędowatymi w budynku mogącym pomieścić 100 osób, w bardzo trudnych warunkach, wśród pluskiew, wszy, gnijących ciał. Zaraz po przyjeździe natychmiast
zaczęły czyścić szpitalik i wprowadziły porządek. Matka Marianna założyła następny szpital w Maui dla zwykłych pacjentów oraz dom dla dzieci, których rodzice byli trędowaci - Kapiolani Home w Oahu.
Latem 1886 r. siostry opiekowały się ks. Damien, dziś błogosławionym, który przyjechał do Honolulu chory na trąd, prosząc je o opiekę.
Matka Marianna wysłała też sióstry do Kalaupapa do opieki nad 1000 chorych. Zakonnicom, które bały się pracy przy trędowatych, obiecywała, że żadna nie zachoruje. Tak też się stało. Matka Marianna
pracowała i żyła między trędowatymi i ofiarami choroby Hansena przez 35 lat, bez lęku o siebie, choć w tamtych czasach choroby te były zaraźliwe i nieuleczalne. Zmarła w Kalaupapa 9 sierpnia 1918 r.
Pacjenci i mieszkańcy Kalaupapa wybudowali pomnik ku jej pamięci, chcąc, by na zawsze została pośród nich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu