Reklama

Nie tylko 40 synów

„40 synów i 30 wnuków jeżdżących na 70 oślętach” - to wrocławski zespół, który intryguje nie tylko swoją nazwą. Wyrósł z wrocławskiego Duszpasterstwa Akademickiego „Wawrzyny” i homilii ks. Stanisława Orzechowskiego, cenionego duszpasterza akademickiego. Od 5 lat koncertuje na największych i tych mniejszych scenach religijnych Polski. Grywa na Song of Songs w Toruniu, Festiwalu Muzyki Dobrej w Warszawie, Targach Muzyki Chrześcijańskiej w Krakowie, a także w akademikach, domach dziecka, ośrodkach dla narkomanów. Wydał dwie płyty: „Gdzie jesteś?” i „Jest takie miejsce”.
W muzyce łączy z sobą pop, reggae i folk, a inspiracją dla większości ich tekstów jest Pismo Święte.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Robertem Ruszczakiem, założycielem i wokalistą zespołu, rozmawia Maria Domrat

Maria Domrat: - W jednym z wywiadów powiedziałeś, że swoją muzyką chcecie „obalić stereotyp rozstrojonej gitary i nieznośnego brzmienia średniej klasy instrumentów klawiszowych, jaki panuje o zespołach grających muzykę poświęconą Bogu”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Robert Ruszczak: - Ta wypowiedź odnosiła się przede wszystkim do inicjatywy, jaką podjęliśmy pół roku temu. We współpracy z ODA „Firlej” we Wrocławiu organizujemy koncerty muzyki z przesłaniem (tzw. CUD - Czwartkowa Uczta Duchowa), prezentując różnych wykonawców sceny chrześcijańskiej. Chcemy w ten sposób zdementować przekonanie wielu ludzi o tym, że muzyka religijna jest bezwartościowa pod względem artystycznym. Prawda jest zupełnie inna - scenę polskich wykonawców chrześcijan tworzą ludzie, którzy są autorytetami muzycznymi. Przytoczę tylko kilka nazwisk: Mietek Szcześniak, Robert Amirian, bracia Pospieszalscy, Natalia Niemen, Mateusz Otremba, muzycy jazzowi: Joachim Mencel, Beata Bednarz, Robert Cudzich, Piotr Baron, Maciej Sikała czy rockowi: Robert Fridrich, Piotr Żyżelewicz, Tomek Budzyński, Darek Malejonek. Ci ostatni zainspirowali nas zresztą do założenia zespołu. Podczas czwartkowych spotkań chcemy prezentować jednak także młodych wykonawców, którzy mają dobry warsztat i jasne, czytelne przesłanie.

- Odkąd istniejecie, zagraliście ok. 180 koncertów w Polsce i za granicą. Czy przez to zmieniło się coś w Waszej muzyce?

- Gdy zaczynaliśmy, większość z nas zajmowała się nią amatorsko. Tylko ja i Marek - basista - mieliśmy wcześniej kontakt ze sceną. Z czasem, dzięki spotkaniom z innymi zespołami, zaczęło nam coraz bardziej zależeć, by nasze brzmienie było lepsze. Doszliśmy do wniosku, że pracując dla Pana Boga, nie możemy tego robić byle jak.

Reklama

- A jak zmienialiście się Wy?

- Przemiana jest ważniejsze niż warsztat muzyczny. Przez te lata stworzyliśmy swoistą wspólnotę - podczas wyjazdów modlimy się razem, żartujemy, spożywamy posiłki, czasem gramy w piłkę. Po prostu cieszymy się sobą. A moc naszej muzyki zależy od stanu serca - jeśli jesteśmy szczęśliwi, przeżywamy coś pięknego i potrafimy za to dziękować, nasza muzyka jest napełniona właśnie takimi uczuciami.

- Mówiąc o początkach „40 i 30 na 70”, wspominałeś już o Maleo, Tomaszu Budzyńskim. A „Chudoba” - zespół folkowy, w którym grałeś wcześniej?

- Spoglądając z perspektywy czasu, „Chudoba” to jakby pierwsze podejście do poszukiwania wspólnoty i wyższych spraw. Na początku było fantastycznie: byliśmy razem, ratowaliśmy kulturę ludową, robiliśmy coś oryginalnego (zespół powstał w 1993 r., na kilka lat przed „Brathankami” i „Golcami”) i dobre wrażenie na znajomych. W pewnym momencie okazało się, że to dla mnie zbyt mało. Chciałem śpiewać o czymś ważniejszym, odszedłem nawet na półtora roku z „Chudoby”. Dziś obydwa zespoły żyją w przyjaźni - często się spotykamy. A dzięki „Chudobie” i instrumentom, które w niej zgromadziłem, mamy z „40 i 30 na 70” dość charakterystyczne brzmienie.

- Wasze koncerty sprawiają wrażenie spontanicznych. Podczas ostatniego występu w Klubie „Firlej” we Wrocławiu tańczyli nie tylko młodzi. Czy w Waszej pracy nad aranżacją tekstów także jest tyle spontaniczności?

- Staramy się być spontaniczni, bo w spontaniczności jest siła. Muzyka chrześcijańska powinna być właśnie taka. Sztampa i szablon duszą jej przesłanie. Tworzenie piosenek jest natomiast sprawą dość zagadkową - czasem powstają spontanicznie, a czasem rodzą się w wielkich bólach. W obydwu przypadkach staramy się (oprócz mnie piosenki piszą: Marcin Oleksy i mój brat Andrzej) odnajdywać Boże błogosławieństwo i łaskę, które pozwalają wypowiedzieć w nich to, co czujemy.

- W piosence „Jest Ktoś” sprzeciwiasz się iście darwinowskiej koncepcji świata, w którym o wartości człowieka stanowi bycie najlepszym w każdej dziedzinie, dążenie do szczęścia kosztem innych. Czym zatem dla Was jest świat?

- Natchnieniem do napisania tej piosenki były kazania ks. Stanisława Orzechowskiego, który pomagał wzmacniać wiarę większości członków zespołu. To dzięki niemu doszedłem do wniosku, że świat jest miejscem i czasem na dokonywanie wyborów. To taka ścieżka do nieba, z drogowskazami, dawanymi nam przez Biblię i świętych. Orzech ukierunkowywał nas na szukanie prawdy i dobre, pokorne odczytywanie tych znaków. Uczulił nas też na to, że prawdziwa wiara nie może opierać się tylko na modlitwie, a Boga trzeba nieść innym, nie przez morały i płomienne mowy, ale przez służbę.

- Dlatego pracowałeś jako wolontariusz, a obecnie jako wychowawca w domu dziecka, Artur przez kilka lat organizował duszpasterstwo a Marcin, Marek i Łukasz służyli w diakonii muzycznej?

- Myślę, że tak. Moja praca w domu dziecka była potrzebą, którą mają chyba wszyscy ludzie - bycia dla kogoś. Jezus nigdy nie przeszedł obojętnie obok trędowatego, pogardzanego, zepchniętego na margines człowieka - a przecież właśnie taki jest stereotyp myślenia o dzieciach z domu dziecka. Najwięcej szczęśliwych chwil w życiu (poza tymi z moimi kochanymi rodzicami i rodzeństwem) spędziłem właśnie z dzieciakami z domu dziecka. One mają smutne oczy i wielkie serca, a są tak bezbronne wobec Miłości i rozrzutne, że gdy dostaną jej chociaż trochę, pączkuje w nich w niesamowity sposób i oddają ją z nawiązką, zupełnie bez dyktowania warunków.

- A nazwa zespołu? Wielu osobom kojarzy się z ogromnym chórem, a liczby w niej zawarte mylą się nawet prezenterom na koncertach.

- Nazwy szukaliśmy, oczywiście, w Piśmie Świętym. Nawiązuje ona do 13. rozdziału Księgi Sędziów, w której autor natchniony przedstawia pokolenie sędziego Abdona. Wymienia tam liczbę jego potomków - co jest dla nich ogromnym zaszczytem, ale nie ujawnia imion - pokazując w sposób symboliczny, że uznali oni władzę Boga nad sobą i oddawali Mu chwałę w tym, co robili.
Dla nas ta nazwa oznacza też błogosławieństwo. Męscy potomkowie dla Izraelitów byli oznaką Bożej przychylności, a u Abdona tego męskiego potomstwa była niezła siła. Do tego dochodzi jeszcze błogosławieństwo materialne w postaci osiołków. To dla nas zadanie, żeby być Bożym narzędziem w błogosławieniu ludziom.

- Początkowo miała to być nazwa tymczasowa, na potrzeby jednego koncertu.

- Tak, ponieważ wydawała się nam zbyt długa i trudna. Ale słuchacze nie pozwolili nam jej zmienić. Dodatkowo, marketingowo okazała się dość dobrą nazwą: trudna do zapamiętania, ale bardzo łatwa do skojarzenia i zawsze budzi uśmiech u osoby, która słyszy ją pierwszy raz.

- Dziękuję za rozmowę.

W najbliższym czasie „40 i 30 na 70” zagra:

16 lipca - godz. 19.00 - na Spotkaniu Młodych w Wołczynie w parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
17 lipca - godz. 19.30 w Klubie Studnia w Częstochowie
24 lipca - godz. 19.00 na małej scenie Slot ART Festiwal w Lubiążu
25 lipca - na zlocie młodzieży w Kodniu k. Białegostoku
7 sierpnia - godz. 16.00 podczas Międzynarodowej Pielgrzymki na Jasną Górę Młodzieży Różnych Dróg w Wielowsi k. Częstochowy
21 sierpnia - podczas spotkania uczestników Pieszej Pielgrzymki Legnickiej na Jasną Górę w sanktuarium w Krzeszowie
22 sierpnia - podczas odpustu na 650-lecie Czermnej w parafii św. Bartłomieja w Kudowie Zdrój-Czermnej

Od listopada ub.r. zespół „40 i 30 na 70” we współpracy z o. Andrzejem Bujnowskim rozpoczął nową inicjatywę - cykl koncertów zespołów religijnych z całej Polski pt. „Czwartkowa Uczta Duchowa” w Klubie „Firlej” przy ul. Grabiszyńskiej 56 we Wrocławiu. Grali tu już m. in.: „Mate.o”, „Ruah”, Jurek Kuźbik, „Rytmy Dobrej Nowiny”, Viola i „New Day”.

Więcej informacji o zespole: www.40i30na70.kdm.pl, www.cud.art.pl
Jeżeli chcesz pracować jako wolontariusz przy rozprowadzaniu biletów albo chciałbyś objąć mecenat nad „Czwartkową Ucztą Duchową”, zadzwoń pod numer tel. 600-35-84-80.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Straty w dobrach kultury i dziełach sztuki poniesione przez Kościół Rzymsko – Katolicki w Archidiecezji Krakowskiej w wyniku II wojny światowej

2024-05-16 10:45

[ TEMATY ]

II wojna światowa

archidiecezja krakowska

straty

Reprodukcja Margita Kotas

Modlitwa na ruinach kościoła Sakramentek na rynku Nowego Miasta w Warszawie

Modlitwa na ruinach kościoła
Sakramentek na rynku
Nowego Miasta w Warszawie

Okupant niemiecki podczas II wojny światowej podjął bezpardonową walkę z całym społeczeństwem polskim, w tym również z Kościołem Rzymsko – Katolickim. Walka przeciwko Kościołowi Katolickiemu polegała zarówno na eksterminacji duchowieństwa, jak i na niszczeniu zabytków architektury sakralnej oraz niszczeniu lub rabunku wyposażenia kościołów i klasztorów.

Łupem okupanta niemieckiego padły przede wszystkim cenne przedmioty złotnicze. Doszczętnie zostały ograbione z najcenniejszych pamiątek historycznych i z najstarszych zabytków złotniczych w Polsce skarbce kościelne w: Gdańsku, Trzemesznie, Poznaniu, Gnieźnie, Krakowie, Kaliszu, Warszawie, Sandomierzu, Lublinie, Płocku. Po wojnie powrócił tylko skarbiec krakowski, trzemeszeński, wielicki i sandomierski oraz część skarbca poznańskiego. Nie ocalało nic z darów Zygmunta III dla katedry warszawskiej .

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: św. Andrzej Bobola przemienia serca

Wielu pielgrzymów informuje o łaskach, które otrzymali za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli, a ks. Józef Niżnik skrzętnie archiwizuje tę swoistą księgę cudów udzielonych za jego przyczyną.

W Strachocinie, na Bobolówce – wzgórzu nieopodal kościoła, gdzie prawdopodobnie urodził się Andrzej Bobola, jest dziś kaplica. Rokrocznie podczas uroczystości odpustowych w tym miejscu gromadzą się rzesze ludzi, czcicieli św. Andrzeja.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: w Kościele nic nie dzieje się bez Ducha Świętego!

2024-05-16 21:20

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Lubię przypominać, że Duch Święty jest jak woda - jest pokorny. Z wodą jest tak, że niczego bez niej nie ma, ale nikt jej nie zauważa – mówił kard. Grzegorz Ryś podczas spotkania autorskiego.

16 maja w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi odbyło się spotkanie z kard. Grzegorzem Rysiem poświęcone jego najnowszej książce „Duch Święty”. Wydarzenie rozpoczęło się modlitwą, po której metropolita łódzki odniósł się do treści książki, podkreślając znaczenie miłości i nadziei w Duchu Świętym.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję