Zapis wspomnień, dziennik pacjenta, autobiografia. Jak sklasyfikować tego typu literaturę? Aby zrozumieć założenia tej książki, jej kompozycję, należy wyjść od początku, od pamiętnego dnia 13 grudnia 1993 r., w którym życie włoskiego lekarza pierwszego kontaktu Bruno Scandola zmieniło się na zawsze. Powodem tej zmiany stała się jego choroba, nieszczęście - wylew krwi do mózgu i lewostronny paraliż ciała.
Bruno przedstawia własny fragmentaryczny zapis zmagania i walki z chorobą, z kalectwem. Na swoim przykładzie pokazuje cały proces rehabilitacji osoby po wylewie w wymiarze zarówno fizycznym jak i psychicznym. Jest emiplegikiem - czyli osobą dotkniętą połowicznym porażeniem lewej strony ciała. W opisie diagnozy stan chorego przedstawia się dramatycznie. Pacjent leży bez ruchu, otwiera oczy z trudem, nie reaguje na bodźce z lewej strony. Karmiony jest za pomocą sondy. „Wyraźnie pojawiają się symptomy typowe dla uszkodzenia prawej półkuli mózgu, swoiste uporczywe odrzucanie i unikanie wszystkiego, co znajduje się po lewej stronie, niezdolność kierowanie wzroku w tę stronę, a ponadto nieświadomość swojego ciała”.
Chory nie poddaje się. Nieszczęścia nie akceptują ani jego rodzina, ani przyjaciele lekarze. Bruno chce pokonać chorobę i własne kalectwo, chce żyć dla żony i córki, dla swoich pacjentów. Zaczyna się walka chorego z własnym bólem, trudna i mozolna nauka akceptacji bólu, który od tej chwili towarzyszy mu nieustannie w czasie zwykłych czynności i przy gimnastyce. Jest jeszcze inna walka, która toczy się na poziome własnej osobowości, walka z ograniczeniami. Chory jest świadomy, że nigdy już nie będzie mógł żyć tak jak wcześniej. Jest to dla niego - człowieka niezwykle aktywnego, pracowitego, mającego żonę i dziecko dodatkowe źródło bólu. Ta świadomość początkowo rodzi w nim ogromny bunt i negację wszystkiego.
Wśród ciekawych rozmyślań na temat cierpienia, które są autorstwem samego Brunona, odnajdujemy jeszcze refleksje nad sposobem postrzegania pacjenta i roli lekarza. Są to zapisy rehabilitantów Brunona. „Ograniczenie nie dotyczy tylko pacjenta. My również go doznajemy, zwłaszcza w chwili, gdy nasza wiedza nie mogą już nic uczynić dla dalszej poprawy stanu zdrowia pacjenta. Nie jest prawdą, że ta poprawa nie ma kresu. Liczenie na ciągłe cofanie się choroby może okazać się fałszywe, spowodować, że pacjent będzie nieustannie się oszukiwał, a jego bliscy będą oczekiwać na jakiś cud, tracąc z oczu prawdziwe cele. Życie nie jest dla rehabilitacji, ale rehabilitacja dal życia”.
Sam proces rehabilitacji jest fascynujący dla lekarzy i pacjentów. Nikt tak do końca, mimo postępu medycyny, nie potrafi wskazać, od czego zależą sukcesy i jakie są proporcje między wolą i walką pacjenta z chorobą a samozaparciem i wytrwałością rehabilitanta.
Jednak zdarza się bardzo często, że i pacjent i lekarz rehabilitant tracą nadzieję i wówczas zdarza się mały cud dużego postępu w rehabilitacji i cofnięcia choroby.
Przypadek Bruno jest na to doskonałym przykładem. Mimo ogromu cierpienia, początkowej negacji siebie, potrafi wyjść na prostą. Umie spojrzeć na nowo na swoje życie, odkrywać je i smakować. Nie traci optymizmu i wiary - przeciwnie! Pozwala jej się na nowo narodzić w sercu poprzez akceptację siebie innego.
Książka ta nie jest jedynie zapisem suchych faktów, czy stanów emocjonalnych. Spełnia jeszcze inną rolę - przelane na papier uczucia, fakty, to sposób na pewnego rodzaju oczyszczenie, catharsis dla pacjenta, dla człowieka, który od stanu rozpaczy pokonał ogromnie długą drogę do stanu prawdziwej nadziei. I tym świadectwem dziś pragnie dzielić się ze wszystkimi, którzy zmagają się z cierpieniem i kalectwem.
Bruno Scandola, Rento Avesani, Jak pokonałem wylew, Wydawnictwo „Jedność” 2004.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
