Ks. proboszcz Zbigniew Kasprzyk zorganizował swoim parafianom
drugą - po Krasnobrodzie - pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej
i Wadowic. 20 lipca br. po przystąpieniu do sakramentu pokuty i po
Mszy św., w czasie której modliliśmy się o dobrą pogodę i opiekę
Matki Najświętszej nad nami, po błogosławieństwie proboszcza wyruszyliśmy
autokarem w daleką podróż do Kalwarii Zebrzydowskiej. W podróży od
samego początku towarzyszył nam duch modlitwy i radości. Ksiądz Proboszcz
potrafił w krótkim czasie poznać wszystkich uczestników pielgrzymki
w "śpiewający" sposób w formie "Jasiu, czy ty kochasz Jezusa" itd.
i stworzyć rodzinną atmosferę. Gdy minęliśmy pewien odcinek drogi
dane nam było poznać grozę burzy z piorunami, przekonaliśmy się,
jak jesteśmy słabi i bezradni w obliczu potęgi żywiołu.
Do Kalwarii dojechaliśmy rano, po odpoczynku udaliśmy się
do Bazyliki Ojców Bernardynów. O godzinie szóstej uczestniczyliśmy
we Mszy św. w kaplicy Cudownego Obrazu. Po Mszy św. zwiedzaliśmy
klasztor i bazylikę, wystawy w krużgankach i zrobiliśmy zakupy pamiątek.
Potem przewodnik oprowadzał nas po sanktuarium, pokazał nam makietę
całego terenu dróżek Pana Jezusa i Matki Boskiej, objaśnił historię
sanktuarium, opowiedział o nabożeństwach Misterium Męki Pańskiej
w Wielkim Tygodniu i o uroczystych obchodach Wniebowzięcia Najświętszej
Marii Panny z procesją figury Matki Bożej Zaśniętej. Po wstępie wyruszyliśmy
na kalwaryjskie dróżki, zwiedzając kapliczki wybudowane w stylu jerozolimskim.
Podczas tej wędrówki rozważaliśmy Drogę Krzyżową, śpiewaliśmy różaniec,
koronkę do miłosierdzia Bożego. Towarzyszyła nam zaduma i rozważanie
tajemnic Bożych i naszego miejsca na tym świecie, przemodliliśmy
wszystkie nasze sprawy i problemy, z którymi przyjechaliśmy w pielgrzymce.
Dzięki przewodnikowi i odpowiedniej pogodzie pokonaliśmy 7 km. górskiego
szlaku będąc myślą z Chrystusem i Jego Matką w Ziemi Świętej.
Po tych głębokich przeżyciach z obolałymi nogami, ale z
radością i nadzieją w sercu, wyruszyliśmy w dalszą pielgrzymkę szlakiem
górskim do Wadowic. W Wadowicach udaliśmy się do świątyni pod wezwaniem
Matki Bożej Fatimskiej. Jest to bazylika wybudowana jako wotum dziękczynne
za ocalenie życia papieża po zamachu na jego życie. Przed bazyliką
stoi pomnik Jana Pawła II w brązie, który błogosławi swoją ojczyznę.
Następnie udaliśmy się do rynku starego miasta. W obrzeżu prostokątnego
placyku pokrytego krzewami i zielenią stoi kościół, gdzie został
ochrzczony Karol Wojtyła. W nim pachnie świeżością, odnowione ołtarze,
w nich przecudne obrazy Matki Bożej i Świętych, czuć ducha modlitwy
i uniesienia. Wystarczy przejść na drugą stronę ulicy, by wejść do
rodzinnego domu papieża. Na domu ciemna tablica, pod nią bukiet pięknych
żółtych margerytek. Wchodzimy po zewnętrznych schodach z małego ukwieconego
podwórka, wewnątrz budynku jeszcze raz po schodach wchodzimy do muzeum.
Znajduje się tutaj trochę sprzętu domowego, kaflowa kuchnia i mnóstwo
gablot z przeróżnymi pamiątkami. W jednych napisane wierszem i prozą
książki, przybory do pisania, teczka, zdobyte świadectwa i dyplomy,
w innych książki o Ojcu Świętym, pamiątki sportowe, strój do wyprawy
w góry, strój do kajakowania, narty z butami, wiosło, którym dość
często wiosłował po mazurskich jeziorach. W kącie jednego z pokoi
stoi wysoka oszklona gablota, a w niej cztery sutanny, pierwsza czarna
księżowska, druga biskupia, trzecia kardynalska, a na samym wierzchu
biała, papieska. Pomyślałam sobie, iż biel papieskiej sutanny zatuszowała
nasze wady, odświeżyła nasz naród i przedstawiła go całemu światu
w osobie Jana Pawła II -Papieża Polaka i głowy Kościoła Chrystusowego,
który kajak zamienił na łódź Piotrową i wiosłuje Słowem Bożym. Po
tej zadumie nad wielkim Człowiekiem czas na kremówki. Zjadamy je
na świeżym powietrzu, przy fontannie smakują wyśmienicie.
Wspaniałe przeżycia i uniesienia już za nami, czas wracać
do domu. Pomyślałam sobie, że po nieprzespanej nocy wszyscy będą
spać lub choć drzemać, ale gdzie tam, gdy tylko trochę posililiśmy
się i odetchnęli, znów rozbrzmiewa śpiew i modlitwa, w której biorą
udział wszyscy po kolei: dzieci, młodzież, starsi i tak cały czas.
Nie zapomnę chyba nigdy końcowej refleksji naszego ks. Zbigniewa
nad tym, kim jesteśmy i jak mamy postępować, aby spokojnie przejść
przez życie, aby nauczyć się po pierwsze akceptować siebie samego,
a potem innych takimi jacy są. Co powinna nam dać ta szkoła wspólnego
pielgrzymowania po Kalwarii Zebrzydowskiej i Wadowicach? To, abyśmy
tę naukę stosowali w codziennym życiu. Ksiądz Proboszcz, jak przekonaliśmy
się, połączył te dwa miejsca pielgrzymowania ze względu na osobę
Ojca Świętego, aby nam ukazać, że był on wychowany od małego pod
okiem Opatrzności Bożej i płaszczem najlepszej z Matek - Maryi.
Z pielgrzymki wróciliśmy w nocy ci sami, ale nie tacy sami,
jacyś lżejsi, odnowieni w duchu, czujemy że pośród nas jest żywy
Chrystus. Z utęsknieniem czekam na następną pielgrzymkę do jakiegoś
świętego miejsca, którego atmosfera i przeżycia znów odnowią moją
wiarę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu