Lwów
Reklama
Pani Ludmiła - nasz przewodnik - zaprasza nas do odbycia barwnej wędrówki po książęcym mieście. Rozpoczynamy ją od Góry Zamkowej. Stąd roztacza się panorama Lwowa. Po drodze do katedry, gdzie będziemy uczestniczyć w Eucharystii, zatrzymujemy się przed klasztorem dominikanów. Naszą uwagę zwraca herb w fasadzie kościoła - pies leżący na księdze i trzymający w paszczy pochodnię. Spacerujemy po placu starej książki przed cerkwią Uspieńską, po którym „przechadza się” Iwan Fiodorow - pierwszy ruski drukarz. Skręcamy w ulicę Podwalną. Przed nami wyrastają czerwone mury miejskiego arsenału, gdzie niegdyś mieszkał kat i jego pomocnicy (obecnie Muzeum Broni). Zza rozłożystych kasztanowców widać Wieżę Prochowni, w której przechowywano proch, a w czasach pokoju - zboże.
Wstępujemy do kamienicy Korniakta - XVIII-wiecznej rezydencji Jana III Sobieskiego, a dziś - Muzeum Historycznego. Zgromadzono tu stare meble, obrazy, ordery, monety, wyroby artystyczne. Ze ścian spoglądają na nas członkowie rodziny królewskiej. Mijamy „Grand Hotel” z siedzącą statuą Wolności, pomnik marszczącego brwi Szewczenki, były kościół jezuitów, Państwowy Teatr Opery i Baletu. Trafiamy też w same serce Lwowa - na plac Adama Mickiewicza.
Warto wspomnieć też o wizycie na cmentarzu Łyczakowskim; tu spoczywają najwybitniejsi lwowianie. Pan Michał - przewodnik po nekropolii - prowadzi nas do grobów Gabrieli Zapolskiej, Karola Szajnochy, Stefana Banacha, Juliana Ordona. Na pomniku Marii Konopnickiej składamy bukiety kwiatów. Następnie kierujemy się w stronę cmentarza Orląt Lwowskich. Modlitwą pragniemy uczcić pamięć tych, co zginęli. Zaglądamy również do miejscowych restauracyjek, aby spróbować tradycyjnej galickiej kuchni. Czanachy czy mandryki smakują wyśmienicie.
Odessa
Zwiedzanie Odessy, tego najważniejszego portu nad Morzem Czarnym, zaczyna się od Muzeum Puszkina. Fotografujemy się z poetą, który w surducie i cylindrze wygląda naprawdę elegancko. Potem przechadzka cienistą aleją i docieramy na plac z pomnikiem pierwszego burmistrza i gubernatora Noworosji - księcia A. E. Richelieu. Jesteśmy o krok od portu. Trzeba pokonać słynne schody zwane Potiomkinowskimi. Jeszcze rzut oka na klasycystyczny pałac Potockiego (obecnie muzeum) oraz Kolumnadę i udajemy się na Mszę św. do kościoła. Każde wejście do tamtejszych świątyń to podwójne przeżycie. To pierwsze jest związane z dziękczynieniem Panu Bogu, na drugie składa się spotkanie z lokalnym duszpasterzem, dzięki któremu możemy zapoznać się z historią samej parafii, jak i jej mieszkańców.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mikołajewka
Reklama
Hotel w Mikołajewce to nasza baza noclegowa na Krymie. Zgodnie z obietnicą przewodniczki otrzymujemy pokoje z widokiem na morze. Gdy tylko pozwala na to czas, udajemy się nad morze. Plaża nie przypomina piaszczystych plaż nad Bałtykiem. Jest kamienista. Nie brakuje też sprzedawców, którzy przemierzają plażę i oferują maliny z bitą śmietaną, suszoną na piasku rybę, z której odrywa się płaty mięsa, chłodne napoje. Kuszą ciastka - orzechowe, czekoladowe, z karmelem i owocami.
Hotel w Mikołajewce stał też się domem modlitwy. Na VI (ostatnim) piętrze gromadziliśmy się na wieczorne modlitwy, a „tanc-zal” (sala taneczna) dwukrotnie zamienia się na polowy kościół. W skupieniu uczestniczymy we Mszy św., którą odprawiają nasi duchowi przewodnicy - ks. Tadeusz Lityński i ks. Jacek Grzelak.
Sewastopol
Tym razem odwiedzamy zachodnią część półwyspu. W Sewastopolu - „mieście chwały” - o przeszłości miasta przypominają socrealistyczne pomniki bohaterów i płonący pod nimi wieczny ogień. Najpierw udajemy się do delfinarium. Wysłuchujemy też interesującej legendy, z której dowiadujemy się, że delfiny są posłańcami Boga, mającymi dawać radość i pocieszać. Miłośnicy kultury antycznej (i nie tylko) cieszą się na spacer po ruinach Chersonezu Taurydzkiego, starożytnego miasta założonego przez Greków. Szczególnie pięknie wyglądają śnieżnobiałe greckie kolumny na tle błękitnego morza. Zaglądamy do jedynego na Ukrainie antycznego teatru, mieszkalnych budowli, świątyń (oczywiście przetrwały tylko ruiny). Silniejsi próbują zmierzyć się z dzwonem sąsiadującym z kolumnami. Od przewodniczki uzyskujemy informacje, że zachował się rozkład ulic z akropolem, agorą i wspomnianym teatrem. I trochę historii - w 998 r. w tym mieście przyjął chrzest książę kijowski - Włodzimierz.
Czufut-Kale - Bakczysaraj
Reklama
Dziś gratka dla tych, którzy uwielbiają piesze wycieczki. Wybieramy się bowiem do Czufut-Kale, w którym mieszkali Karaimowie. Pan Aleksander obiecuje, że droga nie jest męcząca, choć długa. Miasto-twierdza składa się z jaskiń wykutych w skałach. Do czasów współczesnych zachowały się mury obronne i dwa kenesy, czyli karaimskie domy modlitwy. W drodze powrotnej wstępujemy do skalnego monastyru Zaśnięcia Marii Panny. Prawosławny duchowny cofa wszystkich w nieodpowiednim stroju. W pobliskiej cysternie zaopatrujemy się w magiczną wodę - podobno odmładza, a na straganach w pamiątki - czapki karaimki, aromatyczne poduszeczki, figurki, olejki zapachowe. Stąd udajemy się do Bakczysaraju - „miasta ogrodów”, „tatarskiej Mekki”. Jest jak w sonecie Mickiewicza - „zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,/ Sofy, trony potęgi, miłości schronienia....”. Zatrzymujemy się przed Fontanną Łez, którą chan Gerej postawił po śmierci żony Wilary Bikacz. Legenda mówi, że Wilara to Maria Potocka porwana do haremu. Pracownicy muzeum kładą na fontannie dwie świeże róże. Przypominają o geście Puszkina wzruszonego płaczem fontanny. Przy bramie, za którą znajduje się cmentarz chanów, żegnamy pana Aleksandra oklaskami.
Jałta - Liwadia
Jałta przypomina egzotyczne miasta: wieżowce, cyprysy, drzewka oliwne. Wśród palm ukrywa się W. I. Lenin w swoim nieśmiertelnym płaszczu zapiętym pod szyję (a na dworze upał). Na przylądku Aj-Todor podziwiamy miniaturowy zameczek, tzw. Jaskółcze Gniazdo (dziś restauracja). Prowadzą do niego wąskie schody. Ruszamy w rejs stateczkiem. W oddali widać pałac - kaprys księcia Woroncowa w Ałupce, domy wczasowe, wille, w których ulokowano sanatoria, hotele.
Także tutaj docieramy do kościoła, który służy nie tylko wiernym tej świątyni, ale także innym wspólnotom. Budynki te służą wiernym od niedawna, a wcześniej przez ponad 80 lat przeznaczenie ich było bardzo różne. Cieszymy się z odradzającego się Kościoła na Wschodzie i w miarę naszych możliwości wspieramy go duchowo i materialnie.
W pobliskiej Liwadii czeka na nas spora dawka historii. Tutejszy pałac był letnią rezydencją carów rosyjskich, a w lutym 1945 r. odbyła się tu słynna konferencja jałtańska, na której zebrały się głowy: Anglii, USA, ZSRR. Pozujemy do zdjęć przy okrągłym stole, przy którym zasiadali Churchill, Roosevelt i Stalin. Przewodnik przybliża nam dzieje rodziny Romanowów. Dziś składamy również wizytę mieszkańcom osady tatarskiej, założonej na górze Aj-Petri. Dostajemy się tam kolejką linową (z przesiadką).
Sudak - Nowy Świat
Sudak był ważnym centrum targowym i portem morskim. W XIII-XIV w. władali miastem Genueńczycy, którzy pozostawili po sobie twierdzę położoną na wysokiej górze.
Nowy Świat to jeden z najbardziej malowniczych zakątków Krymu, krajobrazowo-botaniczny rejon. Buchty (zatoki) wabią czystą, przezroczystą wodą. Otaczające je przybrzeżne skały porastają relikty sosny Stankiewicza.
Nasze wspólne pielgrzymowanie dobiega końca. W piątkowe południe, po niespełna dwóch tygodniach nieobecności w domu, stajemy na zielonogórskiej ziemi. Dzielimy się z bliskim i naszymi wrażeniami. Odbyliśmy długą drogę. Niezwykła podróż pozwoliła nam poznać nie tylko obce tereny, ale i samych siebie, granice naszych możliwości, nasze słabości, ułomności. Ale przecież nie byliśmy tylko turystami, ale przede wszystkim pielgrzymami.