W tym roku nie dane mi było towarzyszyć Przystankowi Jezus przez cały czas, kilka razy jednak przyjeżdżałem do Żar przynajmniej na kilka godzin. Dzięki temu mogłem zobaczyć, jak pięknie ten Przystanek w tym roku się rozwijał.
Prolog
Kiedy 6 sierpnia w poniedziałek wieczorem przyjeżdżam do bazy
w Kunicach biuro pracuje na pełnych obrotach. Na liście jest już
blisko 300 ewangelizatorów. Obok domu rekolekcyjnego wyrasta powoli
namiotowa wioska.
O godz. 20.00 w kościele parafialnym w Kunicach rozpoczyna
się Msza św. Przewodniczy jej bp Edward Dajczak - "dusza" Przystanku
Jezus, który z młodzieżą będzie dzielił ewangelizacyjne trudy i radości
do sobotniego wieczoru. Rozpoczynają się rekolekcje. W homilii Biskup
Edward wielokrotnie przypomina, że - co brzmi nieco paradoksalnie
- celem Przystanku Jezus nie jest nawracanie nikogo: "Jesteśmy tutaj,
by dzielić się doświadczeniem Bożej miłości" - mówi Ksiądz Biskup
i wzywa ewangelizatorów, aby wykorzystali czas rozpoczynających się
rekolekcji na intensywną modlitwę i pogłębienie więzi z Bogiem. "
Tą Eucharystią - mówi Ksiądz Biskup - rozpoczynamy czas odważnego
powierzania się Bogu, by potem z całą miłością, możliwie największą,
pójść ku siostrom i braciom, którzy może nie bardzo wiedzą, co to
prawdziwa miłość i by im podarować swój czas, uśmiech, serce czy
ręce. W tej chwili nie jest ważna żadna ewangelizacja - kontynuuje
Biskup Edward - w tej chwili jest ważne to, by odważyć się być przy
Jezusie".
Większość ewangelizatorów to uczestnicy szkół nowej ewangelizacji,
członkowie Ruchu Światło-Życie, Odnowy w Duchu Świętym oraz Drogi
Neokatechumenalnej. W tym roku ewangelizacja na Przystanku Woodstock
będzie miała międzynarodowy wymiar, przyjechało bowiem 7 osób ze
Wspólnoty Błogosławieństw z niemieckiego Warstein, zaś z Międzynarodową
Diakonią Ewangelizacji "Drogocenna perła" z Jabłońca przyjechało
kilka osób z Białorusi.
Akt I - modlitwa
Jest środa około godz. 16.00, kiedy wjeżdżam do Żar od strony
pola namiotowego Przystanku Woodstock. Na placu stoją już pierwsze
namioty woodstockowiczów. Nad całością góruje wielka scena, na której
jeszcze uwijają się robotnicy. W mieście mijamy grupki młodzieży
zmierzające na plac.
Gdy docieram do kościoła garnizonowego, który stał się
teraz liturgicznym centrum Przystanku Jezus, Biskup Edward głosi
już homilię. "Idziemy przetrzeć Jezusową twarz w człowieku" - definiuje
sens rozpoczynającej się ewangelizacji. Po Mszy św. z kościoła rusza
swoista procesja. W "Marszu dla Jezusa" idziemy do kaplicy pw. Matki
Bożej Różańcowej. Tam rozpoczyna się nieustająca adoracja Najświętszego
Sakramentu, która potrwa do niedzielnego poranka. Ta kaplica to duchowe
centrum Przystanku. W wygłoszonej podczas Mszy św. homilii bp E.
Dajczak przypomina o wartości modlitwy, a szczególnie modlitwy przed
Najświętszym Sakramentem: "Cieszę się - mówi - że z tego kościoła
pójdziemy najpierw w miejsce, gdzie od tej chwili aż do końca naszej
ewangelizacji przed Jezusem w monstrancji dokonywać się będzie zmaganie
o moc świadectwa, miłości, o otwarcie serc". Trzecim miejscem modlitwy
jest krzyż na placu namiotowym Przystanku Woodstock. Tu - na ewangelizacyjnym
froncie - ewangelizatorzy będą się zbierać na wspólną modlitwę, tu
będą zawsze dyżurować kapłani.
Dominującym widokiem w drodze na pole namiotowe są tego
wieczoru sutanny oraz charakterystyczne koszulki ewangelizatorów
z napisem Bóg jest na piersiach i wizerunkiem Człowieka z Całunu
na plecach. Na pole bitwy o człowieka wyrusza już około 400 ewangelizatorów,
w tym ponad 40 księży i blisko 70 kleryków z wielu stron kraju. Jednym
z nich jest ks. Robert - niezmordowany przyjaciel woodstockowiczów,
którzy obstępują go już nawet przy kaplicy pw. Matki Bożej Różańcowej.
W dowód sympatii pozwalają mu nawet pobawić się ich szczurem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Akt II - chleb
Piątek. Za chwilę na placu Przystanku Woodstock rozpoczną się
koncerty. Już grubo ponad 500 ewangelizatorów mieszka w chrześcijańskiej
wiosce na polu namiotowym Woodstocku. Stoją tu też 4 namioty wojskowe,
do których znosi się tych, co o własnych siłach do namiotu doczołgać
się już nie mogą. Tutaj ktoś ich przykryje kocem, a gdy się obudzą,
dostaną gorącą herbatę i kromkę chleba. Zresztą po chleb ciągle ktoś
przychodzi. Wielu po prostu nie ma już pieniędzy na nic. Głód każe
im przemóc niechęć do Kościoła i księży.
Wszędzie na placu można spotkać grupki młodzieży gromadzące
się wokół księży czy świeckich ewangelizatorów. Rozmowy i spowiedzi
trwają do późnych godzin nocnych. Ks. Krzysztof mówi, że spał tylko
dwie godziny, bo ciągle ktoś przychodzi, żeby porozmawiać.
Kiedy wreszcie docieram do kościoła garnizonowego, przy
polowej kuchni kłębi się kolorowy tłum. Koszulki ewangelizatorów
mieszają się z kurtkami nabitymi ćwiekami i różnobarwnymi fryzurami.
Głodni woodstockowicze docierają i tu. Upomniani przez żołnierzy,
karnie stają w kolejce po swój talerz grochówki. Rozmawiam z ks.
Arturem o sensie naszej obecności na Woodstocku. Według niego nie
możemy zrezygnować z tej obecności. "Gdyby nas tu nie było - mówi
ks. Artur - ci ludzie mieliby prawo zapytać: ´Dlaczego nie uczestniczycie
w naszym życiu?´. Gdyby nas tu nie było, to znaczy, że ci ludzie
są dla nas nieważni. Ewangelizacja rozpoczyna się tutaj od bycia
z tymi ludźmi. Później jest chleb, a na końcu dopiero rozmowa".
Kilku nakarmionych punkowców zostaje na liturgii w Kościele.
Dzisiejsza Msza św. połączona jest z nieszporami. W drugim rzędzie
dziewczyna z fryzurą koloru marchewkowego i wyszukanym makijażem
wraz z całym Kościołem śpiewa psalm nieszporny: "Ciało moje tęskni
za Tobą jak zeschła ziemia łaknąca wody". Żywe jest Słowo Boże i
skuteczne - myślę sobie z nadzieją.
Reklama
Akt III - ślub
W sobotę o 15.00 po raz ostatni zjawiam się na polu Woodstocku.
Ktoś gwiżdże na palcach - to jedna z Sióstr Jezusa Miłosiernego zwołuje
ludzi na Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Stajemy w kręgu wokół krzyża.
W lewej ręce każdy trzyma różaniec, prawą kładzie na ramieniu sąsiada.
Dla Jego bolesnej męki - powtarzamy w rytm bębenków. Krąg się powiększa.
W kościele garnizonowym tego dnia szczególna uroczystość
- ślub. Niby nic szczególnego, bo przecież śluby często zdarzają
się w sobotę, ale to wyjątkowy ślub - przystankowy. W prośbie skierowanej
do Księdza Biskupa o pobłogosławienie związku małżeńskiego Adrianna
i Przemek napisali: "Bliskie jest nam dzieło nowej ewangelizacji,
a szczególnie inicjatywa Przystanek Jezus, podczas której w roku
1999 poznaliśmy się, dlatego pragniemy zawrzeć sakrament małżeństwa
podczas tegorocznego Przystanku Jezus". Ada pochodzi z Dzierżoniowa
a Przemek ze Świebodzina. Biskup Edward mówi, że ta liturgia sakramentu
małżeństwa to "swoiste apogeum Przystanku Jezus": "Tam, na polu Woodstocku
dokonuje się zmaganie o to, by ktoś mógł być człowiekiem, a tutaj
dokonuje się wielka celebracja miłości".
Ach, co to był za ślub! - chciałoby się powiedzieć. Niezwykle
radosna liturgia sakramentu małżeństwa, w której oprócz rodzin uczestniczą
ewangelizatorzy, trwa dobrze ponad dwie godziny. Trudno oprzeć się
wrażeniu, że to rzeczywiście jest wielkie świętowanie miłości. Podczas
dziękczynienia ks. Artur prosi, by wyjąć Biblię. Z kilkuset gardeł
płynie recytowany na głos Hymn o miłości św. Pawła: ...a miłości
bym nie miał, byłbym niczym.
Na zakończenie Mszy św. bp Dajczak żegna się z ewangelizatorami. "
Pan Bóg siał Słowo, robił swoje - mówi Ksiądz Biskup. - My jesteśmy
sługami nieużytecznymi. Ja już dzisiaj jestem nieużyteczny, zaraz
po błogosławieństwie, a wy jutro" - żartuje Biskup Edward, nawiązując
do niedzielnego zakończenia Przystanku.
Epilog
Niespodziewanie Przystanek Jezus swój epilog znajduje podczas zakończenia IX Warsztatów w Drodze na Jasnej Górze. W auli Jana Pawła II bp E. Dajczak przewodniczy liturgii Mszy św. i mówi o koniecznej bliskości nauczyciela i ucznia. Na potwierdzenie tych słów przywołuje doświadczenie z zakończonego Przystanku Jezus: "Nigdy nie czułem się biskupem tak jak tam, będąc blisko ludzi. Nikt nie próbował wykorzystać tej bliskości i nie klepał mnie po ramieniu. Nigdy - kontynuował Ksiądz Biskup - nie czułem tyle szacunku dla mojej posługi biskupiej i nigdy nie mogłem pomóc tylu ludziom, co tam".