Reklama

Z Różańcem moje dni

Irena Gola rozkłada na obrusie swoje różańce, robi to godnie i powoli, wygładzając ręką haft. - Nieraz wypadnie taki dzień, że odmówię tylko „dziesiątek”, ale mnie to mało, czuję niedosyt. I proszę przeczytać tutaj, w legitymacji: „Różaniec święty jest potężną bronią, jaką mi dała Najświętsza Dziewica”. I to tak jest. Idę przez moje życie z Różańcem. Żaden krzyż dla mnie nie za ciężki.

Niedziela kielecka 40/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zawsze różaniec

Reklama

„Wiary, pacierza, Różańca nauczyłam się w domu, od dziecka patrzyłam, jak moi różaniec brali do ręki. Ja najlepiej uważam, żeby odmówić wszystkie części Różańca. Wybrałam sobie na to swoją godzinę, między ósmą a dziewiątą wieczorem, pilnuję, żeby wygospodarować ten swój czas.
Pyta Pani, skąd mam te wszystkie różańce? Te perełki - z Rzymu, ten jest z Częstochowy, bursztynowy znad morza, a drewniany z Krzeptówek. A tutaj jest mój najmilszy, chowany pod poduszką (żeby odmówić sobie dziesiątek przed snem), noszony w zapasce, i do sklepu, i do miasta, i do lekarza. A jeszcze dostałam różaniec od karmelitanki z Kielc. Z koralików zrobiłam różaniec na Górę św. Anny (jak się też ojcowie cieszyli). Do Lichenia zawiozłam taki ze szpul złotych nici, którymi haftuję kościelne obrusy, piękny był... Teraz też podobny robię, jakbym wiedziała, że Panią to interesuje, to bym na dzisiaj skończyła. Na koniec pokażę różaniec z kasztanów, na krzyżu przydrożnym. To tuż obok, po sąsiedzku, krzyż jest zabytkowy z 1870 r., ufundowali go Wilczyńscy.
Nieraz ludzie mówili, Golowa - na co to wam? A ja od różańca nie odstąpię i na Kośściół pracy nie pożałuję. Tyle razy Matka Boża mnie od nieszczęścia wybawiła, to pracy i modlitwy mam skąpić? Zwykłe „dziękuję” to mało. Przy tym krzyżu sąsiadka trochę mi pomaga, chyba ładnie wygląda? Sadzimy tu kwiaty, bukszpany, dekorujemy go wstęgami, teraz zrobiłam ten różaniec z kasztanów. W 1997 r. wstąpiłam do Bractwa Różańca Świętego, w Bazylice Trójcy Świętej w Krakowie, mam legitymację. To nie jest tak, że Różaniec znuży się, że się sprzykrzy. Rozważam tajemnice i zawsze wyznaczam sobie intencję, chcę objąć modlitwą rodzinę, zmarłych, chorych, księży i seminarium, lekarzy - wszystkich. Jak z parafii jeździmy na pielgrzymki, także pilnuję, żeby szczególnie nocą odmawiać w autokarze Różaniec, na przemian z Koronką do Miłosierdzia Bożego.

„Na różańcu chcę się modlić, póki żyję, a gdybym już ustami nie mógł go odmawiać, w sercu go rozważać nigdy nie przestanę” (św. Paweł od Krzyża).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Razem

Reklama

Irena Gola mieszka w Kowali, w domku, który wybudowali z mężem. Ma 74 lata, od 12 jest wdową. Dom dzieli z rodziną wnuczki - dobrze im razem. Irena zajmuje pokoik wspólnie ze Stasiem, swym najmłodszym niepełnosprawnym synem. W pokoiku wysoko zasłane łóżka, telewizor (relaksujące obrazy i dźwięki w „Trwam” uspokajają Stasia), lodówka, stół okolony krzesłami, a wszystko to pod rzędem świętych obrazów, spowite cieniem upiętych firanek i światła zabłąkanego w donice pelargonii na oknie.
Stasiu jest fajny i dobry; biedny - dzisiaj miał atak, męczy go ta padaczka, bywa, że nawet dwa, trzy razy w tygodniu albo raz na dwa miesiące. Niekiedy matka całą noc oka nie zmruży, czuwa przy swym 40-letnim synu. W dzień nie można Stasia zostawić bez dozoru, niekiedy najstarszy syn przyjeżdża z Kielc zaopiekować się niepełnosprawnym bratem, najczęściej czynią to domownicy. Przy Stasiu trzeba być i kropka, nie ma więc czasu na bieganie po wsi, codziennie do kościoła, choćby się chciało - też nie. - Matka Boża mi go uratowała, to go i mam - mówi p. Irena.
Starsze dzieci, Tadeusz i Marta, mieszkają z rodzinami w Kielcach, jest sześcioro wnuków, dwoje prawnuków. Na obrotach trzeba być. Irena umiała wychować te swoje dzieci religijnie („choć syn był w milicji, nigdy od Kościoła nie odszedł”). Jak wnuczka jest w pracy, babcia wyprawia do szkoły prawnuczki, przygotuje im śniadanie, sprawdzi, czy wszystko jak należy w tornistrach. Obiad, szycie, haftowanie obrusów do kościoła, przepierka. Czas jesiennych przetworów - w całym obejściu pachnie sałatka z buraczków i papryki na zimę.

Różnie bywało...

Od dziecka podobał jej się ten kościół w Brzezinach. Najpierw mieszkała u babci, potem już z rodzicami i mężem w Kowali. Bywało różnie: Miała 28 lat, jak grypa z powikłaniami zagroziła jej życiu, a to pożar strawił całą gospodarkę, to brat i siostra jedno po drugim umierali, a to mąż zaglądał do kieliszka. Jest przekonana, że dwukrotnie wyzdrowiała tylko dzięki zawierzeniu Maryi. Znalazła pracę przy maszynie dziewiarskiej, dzisiaj ma z niej rentę. W gospodarstwie też zajęć nie brakowało (wnuczka dotąd wspomina wieczorne darcie pierza), z wiekiem przybywało chorób. - „Ponad 300 zł wydaję na leki. Biorę nasercowe, pamięciowe, Stasiu - padaczkowe. Matce Bożej dziękuję za każdy dzień, pokornie ją proszę, aby dobrze przeżyć kolejny. Po przebudzeniu zawsze sobie odmówię Koronkę do Miłosierdzia Bożego”.

Między haftem a pielgrzymką

Jakoś tak zawsze od młodości, jeszcze w czasach śp. ks. Bolesława Grzybowskiego, lubiła coś zrobić dla Kościoła. Wtedy, w latach 60., poproszono ją o przyjęcie kilku dziewcząt na rodzaj chrześcijańskich wakacji, oczywiście w formie mocno zakonspirowanej.
Wspomina Eugenia Pisarska-Złoch: „Pewnego razu (1965 r.) moja koleżanka Helena Kupiszewska (siostra pierwszego ambasadora w Watykanie Wł. Kupiszewskiego, związana przez długie lata z Prymasowskim Instytutem Ślubów Narodu na Jasnej Górze, obecnie kustosz w Domu Polskim w Rzymie, opiekuje się pamiątkami, które Jan Paweł II otrzymuje podczas swych pielgrzymek) zaproponowała mi, aby wyszukać na wsi rodzinę, która zgodziłaby się przyjąć do swego domu grupę dziewcząt na «wakacje z Bogiem». Irena Gola od razu, bez strachu, wyraziła na to zgodę. To był wtedy duży gest odwagi. Sąsiadkom p. Gola mówiła, że to dziewczęta z rodziny ze Śląska. Codzienne modlitwy, spacery, wreszcie rozstanie, które nie obeszło się bez łez...”.
Z listu siostry H. Kupiszewskiej: „Msza św. była celebrowana za stodołą, na skraju pola, na jakimś lekkim wzniesieniu, na którym rosły krzaki i jałowce. Widok dookoła był szeroki i piękny, prawdziwie letni. Nie pamiętam, kim był kapłan, może kolega z diecezji kieleckiej, który zainteresował się tego typu wakacjami, organizowanymi przecież konspiracyjnie...”.
Wspomina Irena Gola: „Pani Złochowa to bliski, dobry człowiek. Nosiłam im dawniej nabiał na Baranówek, polubiliśmy się. Gdy poprosiłam jej męża, żeby trzymał Stasia do chrztu, nie odmówił. Tutaj mam zdjęcie z tej «tajnej oazy», tam w ogrodzie dziewczęta ustawiły ołtarz, a tutaj fotografia naszej domowej kapliczki...”.
Haftować lubiła zawsze. Wycinała proste, roślinne motywy, obrębiała je nicią, najlepiej połyskliwą. Wychodziło. Pod telewizor, na stół; może by do kościoła? P. Irena wyjmuje z szafy swoje cuda, migocą lśniące wzory na krochmalonym płótnie. Ten obrus - z wielobarwnym, kunsztownym szlakiem służył pod ołtarz podczas poświęcenia pól. Tutaj bielizna kościelna, kołnierzyki. Dwa obrusy ofiarowała do jasnogórskiego kościoła. Z lękiem i obawą, ale podjęła się przerabiania i odnawiania zniszczonych sztandarów kościelnych. Przez 24 dni wyszywała z mozołem suknię św. Barbary, aby zdążyć z chorągwią na Matki Bożej Zielnej. Nauczyła się prać ornaty. „Lubię szyć ręcznie i na maszynie, lubię dziergać, lubię szydełko i druty” - mówi po prostu.
Kilka lat temu „wzięła się” za pielgrzymki parafialne, może o nich opowiadać bez końca. Byli z grupą w Licheniu, na Górze św. Anny, w Gidlach, na Krzeptówkach, w katedrze wawelskiej, Ludźmierzu, oczywiście na Jasnej Górze. Obrazki, albumy, foldery, drobne pamiątki, i wciąż większy potencjał wiary i nadziei, znaczą ten niewymyślny pielgrzymi szlak. Ksiądz zawsze ogłasza w kościele, chętnych nie brakuje. We dwie, z panią z parafii, angażują się w organizację tych pielgrzymek. Od 13 maja do 13 października jeżdżą też na Nabożeństwa Fatimskie do katedry.
Irena Gola nie obraża się, jak z niej szydzą, że ona taka „kościelna aktywistka”. Cieszy ją, że ksiądz proboszcz i wikary doceniają jej pracę, że proboszcz wystawił jej dobrą opinię, podobnie jak dawni organizatorzy „wakacji z Bogiem”. Ma bez liku podziękowań od klasztorów i sanktuariów za podarowane rękodzieło.
I najważniejsze - spokojne sumienie pod troskliwym okiem Matki Bożej Różańcowej. „Tego nikt mi nie odbierze - mówi. - Żaden krzyż wtedy nie za ciężki”.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jezus z miłości oddał nam swoje Ciało i Krew

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii Łk 21, 1-4.

Poniedziałek, 24 listopada. Wspomnienie świętych męczenników Andrzeja Dung-Lac, prezbitera, i Towarzyszy.
CZYTAJ DALEJ

Słowacy przeciwko ustawie o wspomaganym samobójstwie

2025-11-24 07:17

[ TEMATY ]

eutanazja

Adobe.Stock.pl

Większością ponad 53 proc. głosów obywatele Słowenii odrzucili w niedzielnym referendum ustawę o wspomaganym samobójstwie - przekazał słoweński dziennik „Delo” po przeliczeniu 99 proc. głosów.

Przeciwnicy ustawy, z poparciem 53,43 proc., zebrali 367 tys. głosów, przekraczając kworum 339 205 głosów wymaganych do ważnego odrzucenia ustawy. Frekwencja wyborcza, według dotychczasowych danych, wyniosła 40,15 proc.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: włoski dyrygent laureatem Nagrody Ratzingera 2025

2025-11-24 20:38

[ TEMATY ]

Watykan

laureat

włoski dyrygent

Nagroda Ratzingera

Riccardo Muti

Vatican Media

Słynny dyrygent włoski Riccardo Muti

Słynny dyrygent włoski Riccardo Muti

Komitet Naukowy i Rada Administracyjna Fundacji Watykańskiej im. Josepha Ratzingera-Benedykta XVI z radością ogłaszają, że Ojciec Święty Leon XIV zatwierdził przyznanie Nagrody Ratzingera 2025 dyrygentowi Riccardo Mutiemu. Wręczenie nagrody przez Ojca Świętego odbędzie się po południu 12 grudnia, podczas koncertu bożonarodzeniowego dyrygowanego przez samego Maestro Mutiego w Auli Pawła VI - czytamy w komunikacie opublikowanym w Watykanie.

Komitet Naukowy i Rada Administracyjna Fundacji Watykańskiej im. Josepha Ratzingera-Benedykta XVI przypomina, że wysoka wartość artyzmu Maestro Mutiego jest powszechnie uznawana, a za jego szczerego wielbiciela uważał się także Benedykt XVI. Ze swojej strony Maestro odwdzięczył się za to wielokrotnymi osobistymi wyrazami uwagi i sympatii, także wówczas gdy papież Benedykt, po rezygnacji z kontynuowania pontyfikatu przebywał w klasztorze „Mater Ecclesiae”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję