Zasada "kupą mości panowie" zagościła na złe w wielu praktykach
duszpasterskich. Wystarczy przyjrzeć się choćby młodzieży idącej
do bierzmowania całymi rocznikami, drugoklasistom przystępującym
do Pierwszej Komunii św., albo parom idącym do ślubu - koniecznie
na Starówkę. Ile w tym szukania Boga, a ile zachowań stadnych? Łatwo
to ocenić po owocach. Bo dlaczego w Warszawie co trzecie małżeństwo
się rozpada, dlaczego większość dzieci po Pierwszej Komunii św. znika
z kościoła, by pojawić się dopiero na rocznicy? Dlaczego wreszcie
bierzmowani wychodzą ze świątyń nie doczekawszy nawet końca swojej
uroczystości?
Chrześcijaństwo przeżywane jako folklor może być masowe,
ale nie będzie drogą do zbawienia. Zewnętrzne pozory wiary są niebezpieczne,
bo tylko usypiają sumienia, zarówno ludu, jak i pasterzy. Mało tego,
szatan łechcze pychę duszpasterza iluzją sukcesu, bo który z księży
- nawet biskupów - nie chciałby mieć codziennie przed ołtarzem tak
krzepiącego widoku tłumów, jak w Uroczystość Wniebowzięcia ze Szczytu
Jasnej Góry? Czy zatem w 380 r. cesarz Teodozjusz nie wyświadczył
nam niedźwiedziej przysługi? Czy wreszcie nasze przekonanie, że żyjemy
w społeczeństwie katolickim, nie jest na wyrost?
Zastanawiające jest, że Jezus w czasie swej największej
popularności, gdy szły za Nim tłumy ludzi zafascynowanych Jego mocą,
studził ich zapał - jakby ostrzegał: zastanówcie się, czy na pewno
chcecie pójść za Mną! To ryzykowne i trudne, nie podejmujcie pochopnych
decyzji! Tak przecież trzeba odczytać sens przypowieści o człowieku,
co zaczął budować wieżę, a nie zdołał dokończyć i o królu, co stwierdził,
że nie może stawić czoła silniejszemu przeciwnikowi. I co ciekawe,
te przypowieści są jakby plastycznym komentarzem do przykazania "
nienawiści" wobec rodziców, współmałżonka, dzieci, a nawet i wobec
siebie samego. Czyżby niepodporządkowana Bogu miłość była główną
przeszkodą w zbawieniu? W każdym razie Jezus nie przejmował się ilością,
ale jakością swoich uczniów.
Dziś stwierdzenie, że jakiś duszpasterz tworzy elity
brzmi niemal jak oskarżenie o zdradę stanu. Sam doświadczyłem tego
ze strony zwolenników katolicyzmu ludowo-socjalnego. A tymczasem
trzeba się zastanowić, czy Kościół z natury nie jest elitarny, choć
jest powszechny. Świadomość powszechnego powołania do świętości nie
może być wszakże uzasadnieniem dla naginania lub przemilczania trudnych
wymagań chrześcijaństwa w tym celu, by wszyscy mieli spokojne sumienie,
że są całkiem niezłymi chrześcijanami w całkiem katolickiej Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu