- Ojcze, są słowa, które sięgają serca i o takich rozmawialiśmy ostatnio. Pomówmy dziś o gestach, które - jak mówi Papież - „wynoszą na wierzch to, co naprawdę jest w głębi”.
- Kto kocha dojrzale, ten troszczy się o słowa i gesty, jednak nie po to przede wszystkim, aby „dotknąć serca” osoby kochanej. To jest efekt uboczny. Trzeba nawet powiedzieć, że jeżeliby ktoś o to tylko zabiegał, to jego słowa i gesty - choć posługiwałyby się językiem miłości - rodziłyby się z egoizmu! Słowa i gesty zrodzone z miłości rozpoznaje się właśnie po tym, że chcą wynieść na wierzch to, co naprawdę jest w głębi. Ich celem nie może być zrobienie wrażenia na drugim. One czasami „tylko” komunikują, a czasami okazują uczucia, jakie nosimy w sercu. Myślę o zachwycie, radości, ale też o odpowiedzialności aż po oddanie własnego życia! Trzeba jasno powiedzieć, że jeżeli sprawiając współmałżonkowi (mężowi/żonie) drobne radości, okazując serdeczność, obdarzając pieszczotą, nie jesteśmy gotowi - w imię tej miłości, którą wyrażamy gestami - oddać za niego życia, to nasze gesty kłamią.
- Ale zawsze są jednak piękne...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Niestety, to prawda. Czułe gesty zawsze wzruszają i wytwarzają pewne „ciepełko” w relacji. Jednak właśnie dlatego stanowią jedną z najbardziej niebezpiecznych pokus, również w małżeństwie. Współczesny człowiek jest spragniony doznań i wrażeń. Spragniony dobroci i ciepła. Niebezpieczeństwo leży więc w tym, że na wrażeniach można poprzestać, a wtedy za czułymi gestami będzie tylko pustka. Stąd też Jan Paweł II mówi o „prawdzie gestów”. Nie żyjemy dla wzruszeń. Żyjemy dla Miłości, która wzrusza. Można się wzruszać bez miłości, ale to jest bezsensowne i niegodne człowieka. Nie możemy się zadowalać czułością byle jaką! Czułe gesty miłości ostatecznie są piękne nie dlatego, że czułe, lecz dlatego, że to gesty miłości. To miłość ukryta w tych gestach nas rozczula!
- Ojcze, tak dziwne i poplątane są dzisiaj wyobrażenia o czułości, że może warto powiedzieć wprost, o jakich gestach mówimy?
Reklama
- Zrozumiałe, że nie da się sporządzić katalogu. Gdy kochamy, gesty same przychodzą do głowy. Wynikają z potrzeby serca. Nie trzeba niczego planować. „Wystarczy” kochać. Te gesty mogą być zarówno drobne, jak i wielkie. O ich wartości stanowi zawsze miłość! Można mówić o uśmiechach, muśnięciach. Ktoś pamięta, by podać żonie rękę, bo trudno jej wejść na wysoki stopień... To podany płaszcz, podniesiony drobiazg, który upadł na podłogę. Podniesiony życzliwie nawet wtedy, gdy - z nieporadności - te drobiazgi upadają często. To przyjacielskie zdjęcie nitki, która przyczepiła się do ubrania, przyszycie guzika. To ulubione rogaliki, które od czasu do czasu mąż kupuje wraz z poranną gazetą, pamiętając, że żona lubi zjadać je z powidłami i wtedy świat jej się zmienia, bo „pamiętał”, bo „zwrócił uwagę”. To ulubiona zupa postawiona mężowi na stole. Może to być również telefon, gdy czujemy, że osoba kochana jest smutna albo czuje się samotna. Ot, taki telefon „po nic”, aby tylko usłyszeć swój głos, aby tylko powiedzieć: „Nie płacz”, albo „Nie mogę teraz ci pomóc, bo muszę być w pracy, ale ciągle o tobie myślę i pamiętam w modlitwie”.
Te i tysiące podobnych gestów, które bez miłości byłyby tylko zwykłą uprzejmością, czynione z miłości do współmałżonka przemieniają życie. Są one owocem kontemplacji kochanej osoby. Serce nam je podpowiada, gdy zwracamy uwagę na jej upodobania, troski, radości i smutki. Jednym słowem na wszystko, kim ona jest i czym żyje dzisiaj. Dzisiaj, a nie wczoraj czy w dawnych czasach narzeczeństwa.
- Wszystko to niby takie proste i zwyczajne, tak bardzo za tym tęsknimy, a jednak tak często jest to nieobecne w naszych małżeństwach.
- Przypomina mi się wiersz Małgorzaty Hillar pt. My z drugiej połowy XX wieku. Poetka opowiada o wielkich osiągnięciach wielkiego, współczesnego człowieka. Gdy przychodzi miłość, ten wielki, zarozumiały człowiek „wzrusza pogardliwie ramionami, ironicznie mruży oczy”. Jednak potem, gdy zostaje sam, „późną nocą przy szczelnie zasłoniętych oknach gryzie z bólu ręce” i „umiera z miłości”. Jest dzisiaj jakaś moda na „twardzieli”. Stawiając na pierwszym miejscu zysk i efektywność w pracy, społeczeństwo nie daje człowiekowi czasu na dojrzałą miłość, w której jest miejsce na czułość, zażyłość i serdeczność. Próbuje się więc przekonywać, że czułość jest niemodna i niedzisiejsza. Nikt jednak nie oszuka ludzkiego serca. Wtedy usiłuje się okłamywać człowieka jeszcze bardziej i tłumaczyć, że czułość nie musi być koniecznie związana z miłością.
