Zawsze, gdy patrzę w niebo i myślę o tych gwiazdach, co umarły a jeszcze świecą, to jestem prawie w mistycznym nastroju. Jest taka legenda, która opowiada, że kiedy rodzi się człowiek, to na niebie zapala się jego gwiazda. Mędrcy ujrzeli na niebie gwiazdę Pana Jezusa (Mt 2, 2)...
Z ludzkim losem może być tak, jak z losem gwiazd. Już umarła, a jeszcze świeci. Mówił mi kiedyś kard. Henryk Gulbinowicz, że kiedy był u Ojca Świętego, to Jan Paweł II wypytywał go o różnych ludzi z Wrocławia, m.in. spytał:
- A co robi ksiądz Aleksander Zienkiewicz, duszpasterz akademicki?
Eminencja odpowiedział:
- Nie wiem, Ojcze Święty, co robi, bo pięć lat temu Pan Bóg go odwołał i nie wiem, jaką mu dał funkcję po tej drugiej stronie.
Wtedy Papież powiada:
- To się nasz Wujek pośpieszył. Ile miał lat?
- Dziewięćdziesiąt prawie.
- No, pośpieszył się...
Jest już na cmentarzu Wujek, a jego gwiazda świeci. Wszyscy, którzy do niego chodzili, to widzą. Była Matka Teresa z Kalkuty, umarła - i dalej świeci. Był Ojciec Pio i dalej świeci, choć umarł.
Jak to zrobić? To nie ma nic wspólnego z pychą. Przypatrzmy się tym bohaterom, Mędrcom. Śpiewamy w kolędzie: „Gdzie śpiesznie dążycie?” a oni nam na to pytanie odpowiadają. Szukali gwiazdy - odkryli gwiazdę swojego powołania. Ogromnie to ważna rzecz: odkryć gwiazdę swojego powołania i pójść za nią. U mnie się to stało przed czterdziestu paru laty i muszę powiedzieć, że codziennie, gdy zakładam sutannę cieszę się, że odkryłem tę gwiazdę. Czasem - jak nabrzmiewają moje uczucia - całuję tę sutannę poplamioną. Ale trzeba tej gwiazdy szukać i - jak już się ją zobaczy, jak już się odkryje - iść, tak jak szli ci trzej, mimo przeszkód.
Proszę zauważyć, kim są. To nie królowie. Śpiewamy „monarchowie”. Jakie tam monarchy?! Byli przedstawicielami pogańskich narodów. Mówią: jeden z Egiptu, drugi z Persji, trzeci nie wiadomo skąd. Oni po prostu - symbolicznie, w imieniu wszystkich narodów pogańskich - przyszli oddać Chrystusowi pokłon. Nie piękne to: pójść za gwiazdą swojego powołania i oddać cześć Chrystusowi. Nie piękne to?
Mówi się o nas, czy my sami o sobie mówimy: naród katolicki. Cóż... Nikła reprezentacja narodu bywa czasem w niedzielę w kościele. Tak samo, jak nikła reprezentacja narodów była w Betlejem, w szopie, w noc Narodzin Boga. Nie wszyscy pasterze poszli pokłonić się Jezusowi. Nikła reprezentacja narodu żydowskiego - wtedy. Dzisiaj przychodzicie do Chrystusa wy, też nikła reprezentacja. Co z tego wynika? Nie wszyscy mają wiarę. Trafiło ci się, że masz - to się ciesz, innych nie potępiaj. I pamiętaj o jednym: tak się spodobało Bogu, że ta nikła reprezentacja wymodliła wtedy zbawienie innym! Pewnie podoba się Bogu, że możesz wymodlić dla wszystkich innych, których reprezentujesz, zbawienie i obfite łaski. Będą się pewnie dziwić, że nie chodzą do kościoła ani nie proszą Ducha Świętego o światło, a jednak dostali to światło. Czemu? Czemu Felek dostał to światło? No bo się jakiś Kuba modlił za niego! Uwierz w to i nie wywyższaj się, żeś lepszy! Pamiętaj, że jesteś reprezentantem całości. To cieszy, ale nie upoważnia do wywyższania. To zobowiązuje do modlitwy za wszystkich innych. To jest też tajemnica święta Trzech Króli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu