Reklama

Samotność Ojcostwa

Niedziela przemyska 10/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mimo napotykanych trudności i nieprzychylnych opinii Józef coraz bardziej przekonywał się, że jego wybór był właściwy. Co prawda, nie było to spokojne, uporządkowane, zamknięte w ramy seminaryjnego regulaminu życie, ale dawało możliwości sprawdzenia siebie. Codzienność stawiająca niespodziewane wymagania uświadomiła Józefowi, że jest to jednocześnie okazja sprawdzania siebie. Nie zrażając się zatem napotykanymi trudnościami, powoli układał w myślach plany na przyszłość. Wiedział, że niezależnie od tego, jak długo dane mu będzie posługiwać na tym, o tak znakomitej historii uniwersytecie, nie może zaniechać reform, których potrzeba jawiła się na każdym kroku.
Z wielką radością przyjął jednak zaproszenie na wrześniowe uroczystości związane z przygotowaniem do koronacji cudownego obrazu Matki Bożej w Starej Wsi. Uroczystości gromadziły wielkie tłumy okolicznych pątników. Kiedy stanął 2 września 1877 r. na ambonie i ogarnął wzrokiem te liczne rzesze wiernych, jego serce samo podpowiadało słowa okolicznościowego kazania. Trochę,jakby wbrew przygotowanemu schematowi, zaczął mówić o królowaniu Maryi w naszym narodzie.
Po uroczystościach w Starej Wsi pojechał do Korczyny. Dawno już tu nie był. Wielka była radość i w domu i w parafii, kiedy pojawił się w świątyni.
Po niedzielnej Mszy św. otoczyli go rodacy i zaczęli wypytywać o życie w wielkim mieście. Byli dumni, że ich krajan zaszedł tak wysoko, jak to mówili między sobą. Józef rozmawiał z każdym, opowiadał, a raczej odpowiadał na pytania ludzi. Jednak radość spotkania przyćmiewał obraz ojca. Wprawdzie dzielnie znosił swoją starość, jednak Józef dostrzegł po kilkutygodniowej nieobecności w domu, że jego stan wyraźnie się pogorszył. Nie bardzo wiedział, jak pomóc. Wieczorem owej niedzieli został sam z matką.
- Mamo, czy nie uważa mama, że trzeba pomóc ojcu? On wyraźnie jest chory.
- Tak wiem, widzę to każdego dnia. Gaśnie w oczach. Nic już nie można zrobić.
- Jak to nic? - Józefa zirytował spokojny ton wypowiedzi matki.
- Nic synu. Ty jako ksiądz powinieneś najlepiej o tym wiedzieć, że człowiek rodzi się, pracuje, spełnia swoje zadania, które mu Pan Bóg wyznaczył i odchodzi. Takie jest prawo życia. I tak jest z ojcem.
- Ale przecież można poprosić lekarza. Może przepisze jakieś lekarstwa, coś doradzi.
- Już to zrobiliśmy. Był lekarz z Krosna i powiedział, że to zwyczajna starość.
- Tak to mama mówi, jakby chodziło o jakieś codzienne sprawy. A ojciec umiera.
- Wszyscy synu umieramy. Ty i ja, i każdy człowiek. Uspokój się. Ojciec żył uczciwie i pracowicie. Kiedy braliśmy ślub, już wtedy, po ludzku myśląc wiedziałam, że będę patrzeć na jego starość, umieranie. Był ode mnie osiemnaście lat starszy.
Józef wyszedł na pole. Czuł się nieco upokorzony. Zmagały się w nim bunt z jednej strony i podziw dla matki z drugiej. Zły był za swoją niedelikatność, ale jeszcze bardziej czuł jakiś wstyd, że ona, kobieta codziennej szarości dnia, zawstydziła go taką teologiczną głębią. Zawsze matkę podziwiał. Czytał jej wiersze. Teraz, kiedy już był księdzem ona kazała mu czasem wieczorami czytać swoje wydane poezje. Pytała, co o tym sądzi. Józef lubił te wieczory. Rymowane strofy kolejnych wierszy odkrywały przed nim świat matki. Nieraz, jakby zapomniawszy się, opowiadała, dlaczego napisała ten czy ów wiersz, co stało u początku poetyckiej myśli, asocjacji. Z zainteresowaniem słuchała uwag syna, czasem się z nim nie zgadzała, coś dodawała, jakby na swoją obronę. Byli partnerami, choć Józef odczuwał, że matka traktuje go jak wyrocznię. Teraz role się odmieniły. Syn - ksiądz, teolog zachował się jakby nie rozumiał prawd, które wykłada studentom. Męczyło go to wewnętrznie. Wyjął z kieszeni sutanny różaniec i zaczął modlić się w intencji ojca.
Pożegnanie było długie i rzewne. Ojciec trzymał go długo przy sobie, opowiadał, wspominał miniony czas. Syn czuł, że ojciec w swoich słowach zawiera radość przeżytego czasu, ale pojawiały się też nuty usprawiedliwiania.
- Co ojciec tak, jakby już nie miał się ze mną spotkać?
- Bo to Józiu bardzo prawdopodobne. Już się nażyłem i może na lata to nie jestem taki stary, ale utrudziłem się bardzo i czas mi odpocząć. Szkoda mi tylko matki. Wy już na swoim, każde musi zająć się swoimi sprawami, a ona tu zostanie sama. Nie dajcie jej się smucić zbytnio. Czas leczy rany i moje odejście też zakryje czas.
- Co też ojciec mówi. Jeszcze przecież chodzicie, ludzie mają gorzej, chorują.
Ja też nie narzekam. Tylko czuję, jak siły ze mnie uchodzą i wiem, że to już pora.
Trudne to było rozstanie. Ten obraz zabrał młody profesor ze sobą do Krakowa i niemal co drugi dzień wysyłał listy, w których zawierało się pytanie - co z ojcem?
Odpowiedzi matki nadchodziły nie tak często. Najpierw ich ton był uspokajający, że wszystko jest w miarę dobrze, żeby się nie niepokoił i zajął swoimi sprawami. Kiedy jednak przyszedł list, w którym matka pisała, że tato poczuł się gorzej, Józef wiedział, że jest źle. W pierwszym możliwym terminie wybrał się do Korczyny.
Ojciec już nie chodził. Leżał i widać było, że słabł w oczach. Mówił z trudem, szybko się męczył. Józef dopiero teraz z wdzięcznością wspominał tę ostatnią rozmowę. Teraz siadał przy łóżku ojca i patrzył na niego z wdzięcznością. Żegnali się bez słów.
Na pożegnanie mobilizując w sobie siły ojciec zażartował:
- A niech no ksiądz profesor nie zapomni przyjechać na Święta. Będziemy czekali. Ludzie już dziś dopytują czy powiesz kazanie na Pasterce. Bardzo cię lubią słuchać.
Wzruszyły Józefa te słowa. Zaintrygowały. To pierwsza pochwała ojca wypowiedziana tak wprost. Nigdy nie chwalił ani jego, ani rodzeństwa. Sam też na pochwały nie był łasy. Kwitował zawsze, że człowiek po to został stworzony, by wykorzystywał swoje talenty dla Boga i ludzi.
- Dziękuję za pochwałę. Oczywiście, że przyjadę. To już niedługo.
Pochwalił Pana Boga i wyruszył do Krakowa. Była połowa listopada. Czas dzielący go od ponownego wyjazdu do Korczyny, na Święta, wlókł się niemiłosiernie. Józef pocieszał się, że z ojcem nie jest najgorzej, bo rzadziej przychodziły listy od matki.
Intuicja jednak nie zwodziła. Rosnący z dnia na dzień niepokój potwierdzał prawdę o silnym związku uczuciowym syna z ojcem. Nadszedł wreszcie alarmujący list. Matka przepraszała, że może to bardzo pokomplikować jego plany, ale prosiła, by jak najrychlej przyjechał do Korczyny, bo z ojcem jest coraz gorzej.
Nie zastanawiał się. Najbliższym pociągiem wyjechał z Krakowa. Był 19 grudnia, kiedy wieczorem wkroczył w progi domu. Spojrzał na łóżko, na którym leżał ojciec i westchnął z wdzięcznością do Boga, że zdążył. Nie było wątpliwości - ojciec umierał.
Dwa dni później, 21 grudnia, ojciec odszedł do Pana.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kapłaństwo jak jutrzejsza gazeta [Felieton]

2025-10-02 23:00

Obraz wygenerowany przez AI

Czytałem wczoraj, że ma powstać nowy religijny kanał TV. Zainteresowany temat zacząłem sprawdzać, jaką linię ma koncern go prowadzący. Przeglądając programy TV emitowane przez tego wydawcę natknąłem się na serial, który uwielbiałem w późnym dzieciństwie - “Zdarzyło się jutro”. Było w nim coś niezwykłego. Gary Hobson, zwyczajny facet z Chicago, codziennie rano dostawał gazetę z przyszłości. Nie był superbohaterem w pelerynie, nie miał broni ani pieniędzy, ale miał tylko poczucie misji i odpowiedzialności. Wiedział co się może wydarzyć i miał świadomość, że brak reakcji może doprowadzić do tragedii.

Przypominając sobie niektóre wątki przyszła mi myśl, że główny bohater dzień po dniu walczy o nadzieję. Wielu bohaterów, którym pomaga Gary to ludzie będący na skraju życia, przejawiający brak nadziei. A on swoją postawą i słowem namawiał, że jeszcze nie wszystko stracone, że można się podnieść, że jeszcze jest czas, że można inaczej.
CZYTAJ DALEJ

Ile osób zgłosiło się do seminariów? Mamy najnowsze statystyki powołaniowe

2025-10-03 14:23

[ TEMATY ]

klerycy

seminarium duchowne

alumni

statystyki powołaniowe

Bożena Sztajner/Niedziela

Formację do kapłaństwa w seminariach diecezjalnych, zakonnych i misyjnych w Polsce rozpoczęło w tym roku akademickim 289 mężczyzn. To mniej niż w roku ubiegłym lecz nieco więcej niż przed dwoma laty. - Sytuacja od trzech lat jest ustabilizowana. Po okresie, w którym liczba nowych powołań mocno malała, obecnie jest ona mniej więcej stała - komentuje najnowsze statystyki powołaniowe ks. dr Jan Frąckowiak, przewodniczący Konferencji Rektorów Seminariów. Większość kandydatów wywodzi się z szeregów służby liturgicznej. - Młodzi wykazują dobre motywacje i są gotowi do intensywnej pracy nad sobą - mówi ks. dr Frąckowiak

Najnowsze dane statystyczne dotyczące powołań (stan na 1 października 2025 r.) uwzględniają stan liczbowy kleryków z 69 ośrodków formacyjnych: 32 seminariów diecezjalnych/międzydiecezjalnych dla alumnów z 41 diecezji rzymskokatolickich, 33 seminariów zakonnych, 2 seminariów misyjnych Redemptoris Mater, 1 seminarium greckokatolickiego oraz seminarium dla starszych kandydatów "35+".
CZYTAJ DALEJ

Diecezja łowicka w Rzymie – jedność, prośby i umocnienie

2025-10-03 19:57

[ TEMATY ]

bp Wojciech Osial

diecezja łowicka

Papież Leon XIV

ks. Marek Weresa / Vatican Media

Pielgrzymi z diecezji łowickiej.

Pielgrzymi z diecezji łowickiej.

Spotkanie z Papieżem to znak jedności z Kościołem powszechnym oraz umocnienie naszej wiary - wskazał bp Wojciech Osial, który w Rzymie towarzyszy pielgrzymom z diecezji łowickiej. Dziś wierni uczestniczyli w Eucharystii sprawowanej w rzymskim kościele Sant’Agnese in Agone. W sobotę Polacy wezmą udział w audiencji jubileuszowej Ojca Świętego Leona XIV.

Biskup łowicki w rozmowie z Vatican News podkreślił osobisty i duszpasterski wymiar obecności diecezji łowickiej w Rzymie. Wskazał na dwie najważniejsze intencje, które przywiózł ze sobą do grobu Apostołów. „Przybywamy jako pielgrzymka jubileuszowa diecezji łowickiej i zapewne każdy z pielgrzymów przynosi swoje osobiste intencje, ale ja jako biskup, jako pasterz diecezji łowickiej mam w sercu takie dwie intencje” - powiedział. Pierwsza z nich to modlitwa wstawiennicza za tych, którzy znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji: „Modlę się za chorych kapłanów i za chorych oraz za kapłanów, którzy przeżywają różnorodne trudności”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję