Słowa z dzisiejszej Ewangelii: „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu. Czcigodni Kapłani, Profesorowie i Przełożeni Wyższego Seminarium Duchownego oraz Bracia Klerycy. To jest Ewangelia Ewangelii, rdzeń, centrum Dobrej Nowiny, i tę prawdę niestrudzenie głosił Piotr naszych czasów, syn polskiej ziemi, a teraz nawet - chociaż już w inny sposób - jeszcze mocniej przepowiada poprzez dotykalne owoce, które dzieją się w tych dniach na naszych oczach, na placach i stadionach świata, w naszych miastach, domach, w sercu każdego z nas.
Ewangelia Ewangelii: Bóg posłał swojego Syna do naszego świata, nie po to, aby nas i rodzaj ludzki potępić, rozliczyć - czego właściwie w naszej grzeszności winniśmy oczekiwać od Pana i Stwórcy - ale, aby nam ofiarować to, na co żeśmy nie zasłużyli: łaskę zamiast surowego prawa, zbawienie zamiast potępienia, miłosierdzie w miejsce sprawiedliwych konsekwencji naszych czynów. To jest rdzeń naszej wiary, radosnej, wyzwalającej Dobrej Nowiny, że Bóg nie traktuje nas tak samo, jak my się do Niego odnosimy.
I jeszcze bardziej niepojmowalne jest to, że Bóg w swoim Synu nie zostawił nas samych, ale dobrowolnie, z miłości, wziął na siebie to wszystko, czym każdy z nas jest udręczony, czym krzywdzi nas drugi człowiek. On pozwala siebie potraktować tak jak człowiek traktuje na tym świecie drugiego człowieka. Przypominał nam o tym tak wyraźnie kard. Josef Ratzinger w tekście rozważań Drogi Krzyżowej sprawowanej w Rzymie w ostatni Wielki Piątek, podczas której Ojciec Święty w swojej watykańskiej kaplicy przytulając się do Chrystusowego krzyża wstępował już za Dobrym Pasterzem na górę swojej śmierci.
Ale Jan Paweł II nie tylko wtedy przytulał się i całował Chrystusowy krzyż, On do niego przylgnął, On go umiłował od najmłodszych lat, On go czcił, przed nim się modlił: jak sam daje świadectwo, czy to w Kalwarii Zebrzydowskiej, czy w Krakowie, czy w tylu innych miejscach tej ziemi, a w szczególny sposób podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej. Papież wiedział, jakie znaczenie ma dla udręczonego świata, dla krzywdzonych, oszukiwanych i wyzyskiwanych, dla uwięzionych, obarczonych chorobą, cierpieniem, zepchniętych na śmietniska, dla - jak to śpiewaliśmy w dzisiejszym psalmie responsoryjnym - biedaków wołających, aby Pan ich usłyszał i uwolnił od wszelkiego ucisku oraz trwogi. Jakie znaczenie ma ta niewyobrażalna tajemnica Boga, który miłuje każdego człowieka, który chce go zbawić, który go szuka gdziekolwiek się zagubił, w jakimkolwiek miejscu i stanie świadomości się znajduje, dlatego pod znakiem krzyża i z tym krzyżem Chrystusa jako pasterską laską 27 lat temu rozpoczął posługiwanie Biskupa Rzymu i Następcy św. Piotra.
Postać Ojca Świętego, w tylu krajach świata, w naszej ojczystej ziemi - Jego świadectwo życia, choroby i cierpienia, nierozerwalnie kojarzy się nam z tym charakterystycznym dla Jana Pawła II znakiem krzyża. On się na nim wspierał, On go wszystkim ukazywał i przypominał gdziekolwiek był, że „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Ten znamienny papieski pastorał w ręku Ojca Świętego, z którym pielgrzymował i nas nauczał również tu w Krośnie, Dukli, Miejscu Piastowym, Rzeszowie i w tej przemyskiej katedrze jest syntezą całego Jego życia, nauczania i posługiwania oraz niejako testamentalnym wezwaniem dla każdego z nas: abyśmy się wzajemnie miłowali, tak jak Chrystus nas umiłował. Bóg w swojej miłości do człowieka i do tego świata poszedł aż tak daleko, że ofiarował swojego Syna. Jan Paweł II trzymając w swej dłoni pastorał będący krzyżem Chrystusa wołał bez słów: patrzmy na krzyż i rozpoznajmy do czego zdolna jest miłość.
Jednak to, co czynił Papież z Krakowa za życia i co czyni teraz, w tych dniach, po swojej śmierci, ma moc tylko dlatego, że najpierw on sam nigdy nie zapominał o tym, jak bardzo Bóg go kocha, ta świadomość nigdy go nie opuszczała - od dziecięcych lat, przez okres wojny, studiów, pracy robotnika, kapłaństwa, biskupstwa i papiestwa - ona była fundamentem każdego Jego działania, każdej Jego myśli.
Czy widzieliście, czy sobie przypominacie, czy pamiętacie jak On się modlił, jak sprawował Najświętszą Eucharystię, jak tracił poczucie czasu na rozmowie z Chrystusem przez całe nocne godziny, jak trwał na adoracji Boga, jak odmawiał kapłański brewiarz? Cały był tylko dla Chrystusa i dla Jego Kościoła. A przecież to są jedynie okruchy tej prawdy, która nam jest znana.
Ojciec Święty Jan Paweł II był świadomy tego, że również i jego Jezus Chrystus wciąż pyta o miłość, tak jak zapytał Piotra nad brzegiem Morza Tyberiadzkiego: „Czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci?” (J 21, 15). Piotrowa odpowiedź: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21, 17) wciąż przynaglała naszego Papieża do nieustannej troski o to, by nie zginęła żadna z powierzonych mu owiec, aby każdy, kto uwierzy w Jednorodzonego Syna Bożego, Tego, który stał się człowiekiem, umarł na krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, miał życie wieczne. Dlatego tak bardzo Papież zabiegał o naszą świętość w życiu codziennym i pozostawił nam tylu błogosławionych i świętych, byśmy za nimi podążali, a naszej wspólnocie w szczególny sposób wskazał na postać św. Józefa Sebastiana Pelczara i błogosławionych Jana Wojciecha Balickiego oraz Augusta Czartoryskiego.
27 lat pontyfikatu maryjnego Papieża to właściwie dla wszystkich alumnów naszego Seminarium całe ich życie. Oni nie znają innych biskupów Rzymu, nie mają żadnego punktu odniesienia, porównania, urodzili się już za pontyfikatu Papieża Polaka i poprzez tę perspektywę patrzą na Kościół w Polsce i w świecie. Właśnie dlatego chciałbym im teraz oddać głos.
Kilkudziesięciu naszych kleryków zostało poproszonych o zapisanie osobistych przeżyć związanych z wydarzeniem śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II. Uczynili to w dowolnej formie literackiej. A oto świadectwa kilku z nich:
Mariusz: „Żyjąc w Jego cieniu od początku mego życia wydawało się to takie normalne, oczywiste. Emocje miną, czas będzie płynął dalej, ale już nie tak samo, lecz z większą świadomością tego, co On chciał mi przekazać swoim nauczaniem i życiem”.
Łukasz: „Tyle lat byłeś i służyłeś naszym potrzebom. A tu nagle Pan zechciał zabrać Cię do siebie (...) Nigdy nie widziałem się z Tobą. Nigdy też nie objąłem Twej ręki i nie pochyliłem mej głowy, aby przytulić ją do Ciebie. Nie miałem takiej możliwości. Poznałem Cię tylko z głoszenia Bożych prawd. I może to wystarczy... Czy Cię jednak zapamiętam na zawsze?”.
Jakub: „Dziękuję Ci Ojcze Święty za to, że byłeś, za cud Twego wspaniałego życia. Pokazałeś nam jak należy żyć, cierpieć i świadczyć o Miłości. Pokazałeś nam naszą godność i wielkość dzieci Bożych. Umiłowałeś bardzo młodych, to w nas, w naszym pokoleniu, które Ty wychowywałeś swoim słowem, to w nas widzisz nadzieję Kościoła. Przed śmiercią powiedziałeś do nas: Szukałem was. Teraz przybyliście do mnie i za to wam dziękuję. Dziękuję Ci za Twoją wielką miłość do nas, Ojcze Święty. Jestem dumny, że jestem Polakiem, bo niejako mam wspólne dziedzictwo, korzenie z Tobą, Ojcze Święty. Zostawiłeś nam bardzo wiele. Każdy z nas wiele Ci zawdzięcza.
Ty Ojcze ciągle wskazywałeś nam na Jezusa Chrystusa, uczyłeś nas kontemplować Jego oblicze. Zachęcałeś nas do tego, abyśmy się nie lękali żyć dla miłości, bo dla tej Miłości warto żyć. Kazałeś nam wypływać na głębię, wymagać od siebie, choćby inni od nas nie wymagali. Mówiłeś, abyśmy zapraszali Jezusa ciągle do naszych serc. Ty byłeś niezwykłym Świadkiem Chrystusa. Ojcze Święty, będzie nam Ciebie brakować, każdy z nas czuje się jakoś osierocony. Ale to właśnie teraz będziesz z nami jeszcze bardziej obecny. Teraz odbywasz swoją 105 pielgrzymkę - pielgrzymkę do całego świata. Będziemy z Tobą, jeżeli będziemy czytać, rozważać i żyć tym, czym ty żyłeś, co głosiłeś i zwiastowałeś wszystkim. Musimy być teraz świadkami, bo Ty od nas tego wymagasz. Bądź naszym pośrednikiem zawsze”.
Jeden z Braci Bazylianów zapisał takie świadectwo: „Jan Paweł II, człowiek, który zmienił świat. «Wstańcie, chodźmy!». I On pierwszy podniósł się i poszedł. Poszedł nieść Chrystusa, nieść nadzieję wszystkim najbardziej opuszczonym, ubogim, tym, którzy zostali na marginesie świata. Jego otwartość, która stała się otwartością całego Kościoła zrobiła go Papieżem wszystkich: katolików i niekatolików, wierzących i niewierzących. On stał się ojcem całej ludzkości i darem Boga dla całej ludzkości”.
I może jeszcze jedno świadectwo alumna Pawła, zapisane wierszem:
„Ojciec Święty.
Kim był gdy był z nami?
Czy naprawdę Go znałem?
Wiem komu wierzył. Czy wierzę jak on?
Wiem kogo kochał. Czy chcę kochać jak On?
Słuchałem go. Czy usłyszałem, co chciał mi powiedzieć?
Wiem o Kim mówił, do Kogo zmierzał i do Kogo prowadził.
Czy chciałem iść razem z Nim?
Kim był kiedy odchodził.
Czy wiedziałem, co chce mi przekazać?
Wiem dokąd szedł. Czy byłbym gotów pójść z Nim?
Był pełen wiary, spokoju i radości. Czy byłem taki jak on?
A może zły na Pana Boga, że nie spełnił swojego obowiązku uzdrowienia? Czy pełen wiary ufności, nadziei?
Gdy odszedł do Pana
Może jeszcze więcej działa w sercach ludzkich?
Jakie będzie moje serce? Czy przyjmę co mi przekazał?
Czy pójdę drogą, którą pokazał”.
We fragmencie Dziejów Apostolskich, dzisiaj przywołanych w pierwszym czytaniu, słyszymy o tym jak anioł Pański polecił Apostołom wyprowadzając ich z więzienia, aby szli i głosili ludowi wszystkie słowa życia. Niech i to dla nas będzie wezwaniem do dawania świadectwa słowem i czynem, o tym czego nas uczył Papież Jan Paweł II. Niech to jego pierwsze wołanie: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi. Nie lękajcie się Chrystusa”, stanie się dla nas testamentem i programem życia oraz kapłańskiego posługiwania. I bądźmy wdzięczni Bogu za dar takiego Papieża, modlitwą i życiem spłacajmy mu dług zaciągniętej wdzięczności. Amen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu