Życie jest jak płomień świecy.
Choć gaśnie, to pozostaje po nim dym,
który unosi się do nieba.
Tak cicho wszędzie. „Wykonało się!”... Czas przystanął na chwilę. Zgęstniał. Przez moje ciało przebiegają zimne dreszcze. Świadomość nie pojmuje jeszcze, co się stało. Strumyki łez spływają nieudolnie po policzkach. Brakuje mi sił. Spoglądam w okno. Biało-żółte i biało-czerwone flagi „skażone” kirem powiewają delikatnie na wietrze. Odszedł Wielki Człowiek. Ale nie wywyższał się, aby nie pomniejszać innych. Jego ojcowskie ramiona tak kochały dzieci.
Późno już. Stoję samotnie na ulicy. Przymykam na chwilę oczy. Pustka. Otacza mnie i wypełnia. Mroczny, niczym niezmącony atłas nieba rozciąga się nad moją głową. Ani jedna gwiazda nie oświetla mi drogi. Tylko ciemność wokół... Ojcze, czemu osierociłeś swe dzieci? Żadnej odpowiedzi. Tyle wspomnień kołacze do wrót moich myśli... Boję się im otworzyć. Ich powrót za bardzo boli. Idę. Wciąż jest ciemno. Czy to Anioł Stróż prowadzi mnie za rękę? Coś słyszę. Jakby ktoś śpiewał... Po omacku szukam źródła tego śpiewu. Droga prowadzi mnie do kościoła.
Frontowe drzwi świątyni oświetlają znicze, tworząc krzyż z literą „M” oraz czerwone serce z krucyfiksem w środku. Wokół świateł stoi młodzież w półkolu. Trzymają się za ręce. Mój Zbawiciel, On bardzo kocha mnie - kolejna pieśń dociera do mnie jak przez mgłę. Wydaje mi się, że to anioły śpiewają... Jest tak cudownie. Czuję na twarzy muśnięcie wiatru, rozwiewa moje włosy. Czy w ten sposób Duch Święty ukazuje swoją obecność? Napełnia mnie nią? Wpadam w ekstatyczny trans, podsycany melodią gitary i śpiewem. Jestem wolna...
Zbliża się 21.00. Razem z innymi wchodzę do kościoła. Panuje tu nastrojowy półmrok. Płonie jedynie wieczna lampka i znicze ustawione przed portretem Papieża. Przenika mnie atmosfera modlitwy. Spoglądam na pełną łagodności twarz Ojca Świętego. Czuję, jakbym straciła przyjaciela. Bardzo bliskiego. Czy człowiek w swoim życiu może ponieść większą stratę? On delikatnie się uśmiecha. Chyba daje mi znak, żebym się nie smuciła. Doznał w niebie pełni szczęścia. Wierzę w to.
Maryjo, Królowo Polski! Jestem przy Tobie, pamiętam o Tobie i czuwam na każdy czas - rozbrzmiewa jednym głosem Apel Jasnogórski. Ten głos wydobywa się z głębi ludzkich serc, które powierzają się w opiekę swej niebieskiej Matce. Popadają w uniesienie niezwykłej chwili. Odczuwam to razem z nimi. I nagle zapada milczenie. Cisza brzęcząca w uszach. W ciszy szukam słów. Zaczyna się kolejna pieśń. Całą sobą chłonę magię tej nocy. Poję się każdym jej słowem, każdym dźwiękiem... Rozważam w duszy wydarzenia ostatnich dni. Ich wielką wagę dla świata.
Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali... Każdy ma jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, który trzeba wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć! Nie, nie pamiętam tych słów z owych odległych lat. Nie było mnie jeszcze na świecie, gdy je wypowiadał. Ale wsłuchuję się w nie, płynące z płyty. W ten głos, który jeszcze nie tak dawno błogosławił świat słowami: Urbi et orbi. Próbuję uchwycić sens nauczania Papieża. Popełniłam w swym życiu tyle błędów. Nadszedł czas, aby je naprawić.
Dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata - pełna błagania modlitwa unosi się do nieba jak ofiarny dym. Jeszcze raz zwracam swój wzrok na fotografię Jana Pawła II. To On powierzył świat Bożemu miłosierdziu. Wyniósł na ołtarze jego wielką orędowniczkę - św. Faustynę Kowalską. A teraz na wieki się w Nim zatopił.
21.37 - rozlega się jękliwy głos dzwonów. Godzina Jego śmierci. Nie liczy się przeszłość i przyszłość. Ważne, co teraz trwa. Wsłuchuję się w ten metaliczny dźwięk. Przemawia do mnie sędziwym językiem wieków. Wielka łaska modlitwy rozlała się na świat. Z każdą chwilą coraz głębiej w nią wchodzę. Jestem coraz bliższa tajemnicy, którą w sobie kryje.
Spoglądam w niebo. Chyba z żałoby nie przybrało się dziś w swe wieczne klejnoty. Szanuję jego smutek. Czuję, jak płonie we mnie gwiazda nadziei. Zniknęła gdzieś pustka. Nie ma już ciemności. Otacza mnie światło.
Dziękuję ci, Ojcze Święty, za to, że nie umarłeś, że żyjesz w nas, we mnie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu