Tacy pasjonaci spotkali się 16 czerwca br. w ośrodku edukacji społecznej w Motyczu Leśnym na festynie ginących zawodów. Impreza była zakończeniem projektu w ramach Euroregionu „Bug”. O idei projektu mówił Wacław Czakon, prezes Fundacji Szczęśliwe Dzieciństwo. - Chodziło o to, żeby strona polska (3 gminy) i ukraińska (2 powiaty) wspólnie wypracowały propozycję edukacyjną dla dzieci i młodzieży, dotyczącą starych, ginących zawodów. W projekcie chodzi o to, by przywrócić wartość kultury lokalnej, by młodzi ludzie umieli dostrzec wartości w kulturze miejsca, z którego pochodzą. Dlatego zaproszono nauczycieli i przedstawicieli gmin z terenu województwa lubelskiego, a także same dzieci, by naocznie przekonać się, na ile ta propozycja okaże się atrakcyjna. W tym celu zaprezentowano stare i ginące zawody: tkactwo i obróbka lnu, cegielniany plac zabaw, wkliniarstwo, wyroby z koralików.
Tkacze i strycharze
Ci, którzy parają się starymi zawodami, to prawdziwi miłośnicy. Oni - jak mało kto - znają wartość zawodu i kultury w nim drzemiącej. Dlatego bardzo chętnie dzielą się swoją wiedzą, mówią o tym i pokazują jak się pracuje. Jedną z takich osób jest 83-letnia Kazimiera Kucharska z Wojcieszkowa. Ubrana w regionalny lniany strój siedzi za kołowrotkiem i tka, przy czym chętnie pokazuje i tłumaczy jak to się robi. Znajduje czas i dla mnie. - Tkam od 30 lat - zaczyna opowiadać. - Nauczyłam się tkać podpatrując swoją mamę. Od zasiania lnu do zrobienia koszuli lnianej droga daleka. Cały ten proces składa się z 40 czynności, wśród których jest międlenie w międlicy, trzepanie na tarlicy, ubijanie klepadłem, czesanie, czy wypocieranie w cierlicy. Pani Kazimiera barwnie opowiada jak to z lnem dawniej bywało. - Ze lnu robiło się prawie wszystko. Mój brat miał nawet garnitur lniany. Z lnu powstawały także koszule, prześcieradła... Ja do tej pory noszę spódnice lniane - wspomina. Kiedyś tkactwo było źródłem utrzymania. - Teraz w mniejszym stopniu - dodaje. Dawniej w Wojcieszkowie było wiele tkaczek; większość z nich zmarła. - Tkactwo zachowało się jeszcze w okolicznych wsiach - objaśnia Jadwiga Jóźwik, prezes Towarzystwa Przyjaciół Wojcieszkowa.
Strycharz to osoba, która formowała z gliny cegłę. Teraz człowieka w tym procesie zastąpiła maszyna. Franciszek Malczewski z Ośrodka Informacji Regionalnej w Hołownie pokazuje zainteresowanym, jak metodą XIX-wieczną robiono cegłę. Obok niego pełno chętnych dzieci, które chcą zrobić cegłę. Nie każdemu od razu wychodzi. Młodzi chłopcy jednak się nie poddają. Po raz kolejny wydobywają glinę z taczki, a następnie wkładają ją do specjalnej formy. Nie ma tu rywalizacji o to, kto zrobi najładniejszą cegłę. - Podczas tego krótkiego kursu uczniowie poznają cały proces technologiczny. Poprzez zabawę uczę jak w życiu człowieka ważna była i jest praca - mówi Malczewski.
Polska to nie tylko górale
Tak przekonywała Jadwiga Jóźwiak w Wojcieszkowa, dzieląc się na warsztatach swoimi doświadczeniami w zachowywaniu tradycji lokalnej i jej propagowania. Pani Jadwiga jest pasjonatką wszystkiego, co związane jest z „jej” Wojcieszkowem. - Dbam o naszą gwarę, którą kiedyś na co dzień się posługiwano. Namówiłam jedną kobietę, by napisała swoje wspomnienia z młodości. Proszę sobie wyobrazić, że ta 92-letnia kobieta napisała to wszystko w gwarze. Chcę to wydać - mówi. Innym szczególnym przykładem dbania o kulturę ludową jest Ośrodek Informacji Regionalnej z Hołowni. Powstał on we wsi, gdzie wydawać by się mogło nic nie można zrobić, a okazuje się, że jest popyt na ludowe wyroby. Wszystko to dzięki grupce pasjonatów, którzy nie chcą, by zawody te skończyły gdzieś na strychu stodoły, całkiem zapomniane.
Pomóż w rozwoju naszego portalu