Kiedy tradycyjnie już, każdego roku, witam z aparatem w ręku pielgrzymów archidiecezji przemyskiej u stóp Jasnej Góry, jestem świadkiem ich wielkiej radości z zakończonej drogi, ale przede wszystkim ich wielkiego wzruszenia. Czasem czuję wręcz pewne skrępowanie utrwalając na zdjęciach te ukradkiem ocierane a bywa, że zupełnie nie powstrzymywane łzy, pełną skupienia modlitwę, medytację przy sercu Matki. To, co udaje mi się utrwalić na kliszy, to modlitwa pielgrzymiego trudu, niesiona setki kilometrów, w upale i deszczu, każdego dnia pielgrzymki do Jasnogórskiej Pani.
Nie dane mi pielgrzymować wraz z pątnikami przemyskimi, nie dane mi podpatrywać w drodze, etap po etapie, tej szczególnej modlitwy pielgrzymiego utrudzenia. Znam tylko jej ostatnie metry. Może to jednak dobrze, że swą obecnością, swym ciekawskim obiektywem aparatu nie zakłócam tego, co w pielgrzymce najistotniejsze - modlitewnego skupienia, tej medytacji w drodze. Byłabym tylko intruzem, chyba że zamieniłabym aparat na różaniec, bo przecież, jak pisał A. De Saint-Exupery w Małym Księciu, „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Pamiętajmy o tym, patrząc na prezentowany wewnątrz numeru fotoreportaż z wejścia pielgrzymki na Jasną Górę. To, co najważniejsze, choć w dużym stopniu widoczne na ludzkiej twarzy, ukryte jest głęboko w sercu. W sercach przemyskich pątników zamknięta jest tajemnica modlitwy pielgrzymiego trudu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu