Impreza odbyła się w największej sali Wydawnictwa Augustana w Bielsku-Białej, działającego przy Kościele ewangelickim, i dzięki gościnności bp. Pawła Anweilera miała bardzo uroczystą oprawę. W tej bowiem wielkiej sali z łatwością pomieściło się przeszło 300 osób - dzieci wraz z rodzicami, opiekunami i sympatykami przedsięwzięcia. Każde z dzieci otrzymało też drobny upominek od Księdza Biskupa - prześliczną zakładkę do książki. Mikołaj rozdał 108 paczek, każdą wartości ponad 100 zł.
- Św. Mikołaj jest przez nas zapraszany już od kilku lat - powiedziała współpomysłodawczyni Fundacji Przyjaciele, Anna Matoga. - Staramy się, by przychodził on do coraz większej ilości dzieci.
- I tak się dzieje - wtrąca Danuta Solska, kierownik, mózg i serce Fundacji Przyjaciele. - Naprawdę zgłasza się do nas coraz więcej chętnych, którzy pomagają, jak tylko mogą, wkładając w to wiele wysiłku. Jedni wspomagając Mikołaja, inni przygotowując poczęstunek, inni sponsorując ten poczęstunek. Najwięcej pracują wolontariusze i jednocześnie nauczyciele Szkoły Podstawowej nr 6 Integracyjnej, ale wspomaga nas również wielu rodziców i to nie tylko dzieci niepełnosprawnych. Rodziców mamy ogromnie kochanych. Wspomagają nas i nasi byli uczniowie. Ot, choćby ten pan, to mój uczeń, a na posła startował! - pani Danusia nie kryje dumy.
- Nasza impreza się rozwija - informuje Anna Matoga. - W zeszłym roku rozdaliśmy wspólnie z Mikołajem 80 paczek, teraz jest ich o ponad jedną czwartą więcej. I ma ona coraz bardziej atrakcyjną oprawę. W tym roku nasi przyjaciele, tj. przyjaciele Fundacji wyrazili chęć zaprezentowania programów artystycznych, by dzieci też miały rozrywkę.
Niektórzy uczniowie również wspomagają Fundację Przyjaciele. Dziewczynki z kl. Va z własnej inicjatywy, wspólnie z mamami, przygotowały stoły z jedzeniem; uginały się one od domowych wypieków, ślicznie zrobionych kanapek, owoców...
Dzieci jednak, mimo że piosenki w wykonaniu sekstetu ze szkoły muzycznej bardzo im się podobały, jak również były zachwycone tańcem dalmatyńczyków czy ekspresyjnie zaprezentowanym Tańcem w chmurach, najwyraźniej nie mogły doczekać się przyjścia św. Mikołaja. Nie zrażały ich ukazujące się co pewien czas na scenie „diabełki”, które… namawiały do przywoływania św. Mikołaja. Dzieci coraz bardziej się niepokoiły... Zwątpić w przyjście Mikołaja nie pozwalały im poukładane stosy reklamówek. Co sprytniejsze próbowały do nich zajrzeć, niestety, zawsze ktoś z dorosłych im to w ostatniej chwili uniemożliwiał...
Wreszcie... Zadzwoniły dzwoneczki, zatrąbiło coś za oknem, jakaś czerwoność buchnęła z korytarza i... dostojnym krokiem, opierając się na wielkiej złoconej lasce, wkroczył święty Mikołaj!
Dzieci krzyknęły: jedne ze zdumienia, inne z emocji, jeszcze inne odrobinkę ze strachu... Cóż, był to wielki, postawny mężczyzna. Mikołaj niósł na plecach duży, wypchany worek - jak się później okazało, udowodnił on dzieciom, że jest najprawdziwszym św. Mikołajem, a w worku miał takiego sztucznego Mikołaja, do nadmuchiwania. Zaraz zresztą zabrała się za to jego ekipa. Gdy już ten wypchany stanął, poprzypinany do ścian i drzwi - wszak mógłby odlecieć, stanowił atrakcyjne tło całej zabawy.
Żadne z dzieci nie miało wątpliwości, że przyszedł do nich najprawdziwszy św. Mikołaj: to on rozdawał prezenty! I to jakie! Każde z dzieci otrzymało saneczki lub jabłuszko do ślizgania, ciepłą kolorową czapeczkę, piękne profesjonalne farby do malowania na szkle i mnóstwo łakoci. Po otrzymaniu prezentu najmłodsi wszystko testowali: jeździli na sankach, jedli czekoladki, sprawdzali gęstość farb i próżno było im tłumaczyć, by wreszcie ściągnęli czapeczki z głów. Ubrały je wszystkie dzieci.
Jedyną trudność sprawiło najmłodszym bezpośrednie spotkanie z Mikołajem. Nawet najbardziej odważna 14-miesięczna Adusia, dziecko, które tańczyło razem z zespołem na scenie, nie od razu pozwoliła Mikołajowi na wzięcie się na kolana. Bardzo ją fascynował, coś niezwykle podobny miał do kogoś bliskiego głos, nawet sylwetka wydawała się znajoma, ale... lepiej było uważać. Dziecko stało przez dwie godziny dwa metry przed Mikołajem, nawet pociągnęło diabła za ogon, niemniej jednak, gdy tylko brodaty święty się do niego zbliżał, uciekało do mamy lub brata. Podobnie postępowały najmłodsze dzieci. One jednak na pewno długo spotkania z Mikołajem nie zapomną. Zwłaszcza te, które, przełamując obawę, zdecydowały się zrobić sobie zdjęcia ze św. Mikołajem. Będzie to niezwykła pamiątka!
Może zdarzy się trochę do przyszłego roku narozrabiać i Mikołaj nie będzie taki hojny? A może przyniesie równie piękne prezenty jak ostatnio? Wszystko jest możliwe. Na wszelki wypadek trzeba być grzecznym, wtedy może i aniołek też coś pod choinką zostawi...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
