Reklama

Nasza rozmowa

Pokuta jako terapia

Niedziela warszawska 15/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rachunek sumienia to nie tylko poszukiwanie w sobie grzechów, ale przede wszystkim dziękczynienie Bogu za wszelkie dobro, którym mnie obdarza.
To pomaga zrozumieć, że jestem przede wszystkim dobry

Piotr Chmieliński: - Jak często się Ojciec spowiada?

O. Dariusz Kowalczyk: - Co miesiąc, półtora.

- Tak rzadko?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Dawniej mówiono, że zakonnik powinien się spowiadać co dwa tygodnie. Wiem, że w niektórych zakonach ta zasada jeszcze obowiązuje. Być może komuś tak częsta spowiedź może być pomocna, ale dla większości wierzących to jest chyba zbyt często. To wcale nie jest tak, że im częstsza spowiedź, tym lepiej.
Oczywiście, jeżeli tylko popełni się grzech ciężki, to nie warto zwlekać, ale po prostu iść i się wyspowiadać.

- Nawet jeżeli miałoby to być dzień po poprzedniej spowiedzi?

- Tak! Ale tutaj pojawia się ważny problem. Często grzech wiąże się, w takim czy innym stopniu, z uzależnieniem, zniewoleniem, które odpowiedzialność moralną ogranicza. I jeśli młody człowiek ma np. problemy z czystością, to może być tak, że rada pójścia od razu do spowiedzi, po dokonaniu pewnych czynów uważanych za grzechy ciężkie, wcale nie musi się okazać słuszna. Bo to nie pomaga rozwiązać problemu, natomiast wprowadza człowieka w bezproduktywny cykl zachowań: grzech - spowiedź, grzech - spowiedź.

- Jak to zaklęte koło przerwać?

- Załóżmy, że ktoś ma mocne postanowienie poprawy, idzie do spowiedzi i szybko po niej znowu upada. I wtedy dochodzi do wniosku, że właściwie może upaść drugi raz, trzeci, czwarty, bo to już niewiele zmienia, a i tak trzeba iść do spowiedzi. Tymczasem to nie jest to samo, czy się zgrzeszy wiele razy, czy tylko raz. I być może ten raz wcale nie był grzechem ciężkim, jeżeli dobrowolność była ograniczona. Tak może się stać w przypadku różnych uzależnień. Wtedy najlepiej konfrontować się z problemem, rozmawiać o nim, szukać pomocy i poczekać ze spowiedzią. Bo nie zawsze jest tak, że pewne upadki, np. w sferze czystości, muszą człowiekowi blokować drogę do Komunii Świętej. To są sprawy bardzo indywidualne.

- Wróćmy do Ojca spowiedzi. Czy spowiada się Ojciec u tego samego spowiednika?

- Tak. U tego samego.

- Czy dobrze jest mieć tego samego spowiednika?

- To zależy, czy spowiedź łączymy z elementami kierownictwa duchowego, czy nie. Jeżeli ktoś zmienia spowiednika tylko dlatego, że popełnia wciąż te same grzechy i nie zamierza się z nich poprawiać, to oczywiście jest to postawa cyniczna i kogoś takiego warto zachęcić, aby miał jednego spowiednika, który go zna i pamięta. Bo wtedy taki spowiednik będzie faktyczną pomocą na drodze rzeczywistego nawracania się. Natomiast jeżeli ktoś nie ma jakichś dramatycznych problemów, jego spowiedzi są raczej rutynowe, to myślę, że nie ma nic nagannego w spowiedziach u różnych spowiedników.

- Co jest dla Ojca największą trudnością w spowiedzi?

- Wstyd. Są grzechy, które wypowiadam bez większych trudności, ale są też takie, które, z takich czy innych powodów, są wstydliwe. Pytanie, czy to jest wstyd zdrowy, czy chory? Ten chory każe mi uciekać od rzeczywistości, fałszować ją w słowach. Ale też niebezpieczeństwo rutyny jest wielką trudnością. Pytam sam siebie, czy nie wpadłem w rutynę? Czy to jest jeszcze dla mnie ważne wydarzenie?

- Czy można powiedzieć, że i dla świeckich i dla duchownych spowiedź jest tak samo trudna? Czy może kapłanom jest łatwiej, bo sami spowiadają? A może z tego powodu jest im trudniej?

- Niekiedy - paradoksalnie - księży trudniej spowiadać. Bywa, że księdzu trudniej jest być otwartym, z racji tego, że jest księdzem, na słowa innego kapłana. Świeccy są często bardziej chłonni i otwarci na słowa spowiednika. Trzeba walczyć, aby nie stracić świeżości bycia wiernym. Nie tyle zapomnieć o tym, że jest się kapłanem, ale poczuć się przede wszystkim wiernym.

- Czy można mówić dzisiaj, że sakrament pokuty przeżywa kryzys?

- Pewnie tak. Chociaż jak spojrzeć na historię, to nie ma takiego okresu, kiedy sprawowanie sakramentu pokuty jaśniałoby takim ogromnym blaskiem, że to, co się dzieje teraz byłoby wielkim upadkiem. Wręcz przeciwnie. Uważam, że po Soborze Watykańskim II sporo dobrego stało się w rozumieniu sakramentu pokuty i w odkrywaniu jego pierwotnego blasku. Przeżywamy więc kryzys, ale trzeba pamiętać, że sakrament pokuty ciągle przeżywał kryzys, a w innych wiekach był on jeszcze większy.
Mówi się, że głównym objawem współczesnego kryzysu spowiedzi jest brak świadomości grzechu. I pewnie coś takiego rzeczywiście występuje, szczególnie w pewnych obszarach, np. w zakresie seksualności. Ale są też obszary, gdzie świadomość grzechu jest chyba większa niż dawniej.

- Na przykład?

- Aborcja. Wydaje mi się, że w Polsce świadomość tego, że aborcja jest złem, jest większa niż 40 lat temu.
Kiedy mówimy o zaniku świadomości grzechu, to zawsze warto pokazać drugą stronę, tzn. sytuacje, kiedy dochodzi do nadużywania orędzia o grzechu. W Kościele było zawsze napięcie pomiędzy zanikiem zdrowego poczucia grzechu, a nadużywaniem orędzia o nim. I również dzisiaj nie brakuje osób, które wydają się być ofiarami nadużywania orędzia o grzechu, widzą grzech tam, gdzie go nie ma i wpadają w skrupuły. Czasem jest to na pograniczu choroby psychicznej. Chodzi o to, by mieć zdrowe, właściwe poczucie grzechu, realnie oceniać siebie i świat.

- Spowiedź jest sakramentem pojednania z Bogiem. Ale Sobór Watykański II podkreślił także, że również z Kościołem. Dlaczego musimy pojednać się również z Kościołem?

- Grzeszę przeciwko Bogu i przeciwko wspólnocie Kościoła. Grzech ma wymiar społeczny, realnie rani Kościół, którego jestem cząstką. Jeżeli ktoś nie rozumie tego społecznego wymiaru grzechu, to może się zdarzyć, że w ogóle mu będzie trudno zrozumieć spowiedź jako taką. Bo skoro chodzi tylko o pojednanie z Bogiem, to mogę się z Nim pojednać indywidualnie, osobiście, intymnie. I wtedy po co kapłan? Ale kiedy mam świadomość, że to jest nie tylko sprawa z Bogiem, ale również ze wspólnotą Kościoła, to potrzebuję przedstawiciela tej wspólnoty, który mnie w jej imieniu wysłucha i pouczy. Bo kapłan w konfesjonale, oczywiście, reprezentuje Chrystusa, ale również wspólnotę Kościoła. A więc w spowiedzi istnieje wymiar wertykalny i horyzontalny.

- Prześledźmy poszczególne warunki sakramentu pokuty. Pierwszy warunek: rachunek sumienia. Jak przeprowadzić dobry rachunek sumienia w kontekście spowiedzi?

- Słowo rachunek kojarzy nam się z rachowaniem, liczeniem grzechów. I oczywiście w spowiedzi chodzi o to, żeby grzechy wymienić i nazwać. Zatem przygotowując się do spowiedzi trzeba grzechy jakoś uporządkować, sklasyfikować. Ale rachunek sumienia nie jest jedynie liczeniem grzechów, ale uświadomieniem sobie, że stoję wobec Boga, mojego Stwórcy i Zbawiciela i jestem całkowicie zależny od Niego. Chcę też podziękować Bogu za to dobro, które mimo moich grzechów zrealizował we mnie i poprzez mnie w innych. Ważne, żeby w rachunku sumienia umieć dziękować.
Kolejnym elementem istotnym w rachunku sumienia jest wyznanie wiary. Patrzę na moje grzechy, chcę je wyznać, ale czynię tak dlatego, że wierzę, że Ty Boże masz moc, aby mnie przemieniać. Bo gdybym w to nie wierzył, to po co to moje wyznawanie grzechów.

- Czyli rachunek sumienia jest po prostu modlitwą.

- Tak, to jest modlitwa. Św. Ignacy mówił, że jeżeli nie mamy czasu na różne modlitwy, to czymś ostatnim z czego moglibyśmy zrezygnować, to jest właśnie rachunek sumienia. I mówił tak dlatego, że rozumiał rachunek sumienia jako piękną modlitwę dziękczynienia, wyznania wiary. Taki rachunek sumienia powinien być modlitwą codzienną. Ktoś, kto taki rachunek sumienia robi codziennie, nie musi go robić specjalnie przed spowiedzią. Bo on dobrze zna siebie i wie z czym idzie do konfesjonału.
Niektórzy korzystają z książeczek, gdzie są pytania dotyczące konkretnych przykazań. To jest tradycyjna metoda i jeżeli to komuś pasuje, to dobrze. Ale smutne jest, kiedy dorosły człowiek trzyma się kurczowo pewnych sformułowań książeczkowych i nie stać go na pewną indywidualność. W tej spowiedzi nie słychać człowieka, kim on jest, tylko słychać formułki z książeczek.

- Drugi warunek: żal za grzechy. Co zrobić, kiedy ktoś w ogóle nie czuje żalu za popełnione grzechy?

- Rzeczywiście tak się zdarza, że ktoś nie potrafi żałować za grzech, bo było to tak dobre, wspaniałe przeżycie. Wie, że Kościół uważa to za grzech, ale sam nie traktuje tego jako zło.

- I co wtedy, kiedy penitent przejawia taką postawę?

- Kapłan, który bardzo restrykcyjnie podszedłby do tej kwestii powiedziałby, że nie jest spełniony istotny warunek dobrej spowiedzi, a więc nie można udzielić rozgrzeszenia. Sądzę, że jeśli człowiek zdaje sobie sprawę z tego rozdźwięku między własnymi uczuciami a nauką Kościoła, to może wzbudzić żal bardziej natury intelektualnej. I to też jest ważne i myślę, że miłe Bogu. Wystarcza, by odbyć ważną spowiedź. Bo myślę, że często, spontanicznie żal umieszczamy gdzieś po stronie uczuć. Żal kojarzy nam się z uczuciem. I kiedy tego uczucia nie ma, wydaje nam się, że w ogóle żalu nie ma. Ale przecież można ten żal wzbudzić w innych obszarach własnej osobowości, np. w obszarze woli czy rozumu. Oczywiście najlepiej jest, kiedy żałuje cały człowiek. Jest jakimś rozdarciem człowieka, kiedy jego jedna część żałuje, a druga nie. Ale to też warto pokazać na spowiedzi.

- Czy chodziłoby tu o postawę „żałuję, że nie żałuję”?

- Można to tak nazwać. Albo też: „chcę żałować”. Bo jeśli mówimy o żalu na płaszczyźnie uczuciowej, to musimy zdawać sobie sprawę, że uczucia nie zależą od naszej woli. Czyli nie można sobie narzucić uczucia żalu.

- Trzeci warunek: postanowienie poprawy. Może pojawić się obawa, że spowiedź nie ma sensu, skoro ciągle, mimo regularnego przystępowania do sakramentu pokuty, powtarzają się te same grzechy. Co zrobić, żeby się tym nie zniechęcać?

- Tak się dzieje wtedy, kiedy spowiedź traktujemy w oderwaniu od całokształtu naszego życia religijnego. Kiedy zasadniczo widzę w spowiedzi aspekt oczyszczenia jednorazowego: tu i teraz. Ten brak poprawy i nawrócenia wiąże się z magicznym traktowaniem sakramentu pokuty: czuję się grzeszny, brudny, jest mi z tego powodu źle, a więc wystarczy, że pójdę do spowiedzi i czuję się lepiej, odzyskuję dobre samopoczucie. Ale to byłoby czysto rytualne, a więc właśnie magiczne przeżywanie sakramentu.
Spowiedź musimy traktować w kontekście całego naszego życia i naszej relacji z Bogiem. Nic nam spowiedź nie pomoże w realnej poprawie, jeśli między jedną a drugą spowiedzią nie będziemy wsłuchiwali się w Słowo Boże, nie będziemy modlili się, ani szukali dobrych rad. Myślę, że często ludziom się nie chce zmieniać swojego życia, a więc też nie oczekują od spowiedzi, że ona zmieni ich życie. Spowiedź widzą tylko w perspektywie przystąpienia do Komunii św., a nie wysiłków, aby zmieniać swoje życie na lepsze.

- Czwarty warunek: wyznanie grzechów. Jak często należy się spowiadać?

- Kościół przykazuje, aby do spowiedzi przystąpić co najmniej raz na rok. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wyraźnie, że trzeba wyznać wszystkie grzechy ciężkie. Ale Kościół bardzo wyraźnie zachęca do tzw. spowiedzi z pobożności, kiedy ktoś nie ma grzechów ciężkich. Chodzi bowiem o to, żeby uniknąć pułapki samooszukiwania się. Człowiek może być uczciwy, uczciwie patrzeć na siebie, ale jednocześnie jest słaby i może czegoś nie dostrzec. A spowiednik może mu pomóc to dostrzec.

- Czy w spowiedzi należy się ograniczyć tylko do wyznania grzechów, czy warto mówić o czymś jeszcze?

Reklama

- To pytanie dotyka problemu, jaką spowiedź chcemy odbyć i czego od niej oczekujemy. Kiedy idziemy do spowiedzi wielkanocnej w Wielkim Tygodniu, to nie jest dobry czas, żeby sobie planować jakieś dłuższe, duchowe rozmowy ze spowiednikiem. Są bowiem kolejki i spowiednik nie może jednej osobie poświęcić zbyt dużo czasu. Wtedy trzeba po prostu zrobić dobry rachunek sumienia, wyznać szczerze i składnie grzechy, wysłuchać pouczenia, przyjąć rozgrzeszenie i odejść od konfesjonału.
Jeżeli natomiast chcemy połączyć spowiedź z rozmową, opowiedzieć coś spowiednikowi, co niekoniecznie jest grzechem, wysłuchać jego rady, to warto wybrać dobry czas na taką spowiedź i dobrego spowiednika. Może warto nawet umówić się wcześniej na taką spowiedź ze spowiednikiem. Czyli, w zależności od tego czego oczekujemy od spowiedzi, trzeba ją przygotować. Tak, żeby spowiednik był w stanie spełnić nasze oczekiwania.

- I ostatni warunek: zadośćuczynienie. Co ono konkretnie oznacza?

- W historii Kościoła bywało tak, że zadośćuczynienie traktowano w ogóle jako warunek wstępny otrzymania rozgrzeszenia. Wyznawało się grzechy, otrzymywało pokutę, trzeba było ją odprawić, a potem wrócić z odprawioną pokutą i dopiero wtedy otrzymywało się rozgrzeszenie. Tej praktyce towarzyszył wysiłek duchownych, aby znaleźć na dany grzech jakąś właściwą pokutę, która by rzeczywiście zadośćuczyniła. Pisano nawet tzw. księgi penitencjarne, w których było bardzo jasno określone: jaka pokuta za jaki grzech. Ale z tego robiła się jakaś niezdrowa rachunkowość.
Jest złudzeniem, że można znaleźć adekwatną sumę, którą można zapłacić za dany grzech. Oczywiście pokuta powinna być adekwatna do czynów, ale nie można przesadzić tutaj w drobiazgowości. Dziś pokuta jest często symboliczna. Wychodzi się z założenia, że sama spowiedź, wstyd i trud jej towarzyszący, jest już wystarczającą pokutą. Ostatecznie w spowiedzi chodzi o doświadczenie Bożego miłosierdzia, a nie o kupienie tego miłosierdzia za jakieś nasze czyny i wysiłki. Łaska jest dużo większa niż nasze wysiłki i podejmowanie uczynków pokutnych.
Ale oczywiście są takie sytuacje, kiedy nie można zadać pokuty symbolicznej, a zadośćuczynienie musi być bardzo adekwatne do wyznawanych grzechów. Np. jeśli ktoś ukradnie pieniądze, to trzeba mu po prostu nakazać zwrot tych pieniędzy.
Niekiedy jednak pokuta nie dotyczy wprost naprawienia skutków grzechu, ale wiąże się z przyjęciem trudu, który traktuję w duchu pokutnym jako umartwienie, swego rodzaju karę, która mi się należy.

- Ale czy modlitwa może być taką karą? Wielu spowiedników zadaje jako pokutę np. różne litanie do odmówienia.

- W pojęciu pokuty mieści się też aspekt terapeutyczny. Pokuta nie jest tylko przyjęciem kary, ale również powinna być aktem, który ma mi pomóc, tak jak lekarstwo pomaga choremu. I wtedy zadaną modlitwę możemy potraktować nie jako karę, ale jako terapię. Jak ktoś dostaje np. odmówienie jakiegoś psalmu, to ta pokuta ma pomóc penitentowi coś zobaczyć, czegoś doświadczyć. I wtedy taki psalm będzie lekarstwem, a nie karą.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.

CZYTAJ DALEJ

Kraków: uroczystości pogrzebowe poety Leszka Długosza

2024-03-27 19:12

[ TEMATY ]

pogrzeb

PAP/Łukasz Gągulski

- Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie uroczystości pogrzebowych śp. Leszka Długosza w kościele Świętego Krzyża w Krakowie. Doczesne szczątki artysty spoczęły na Cmentarzu Rakowickim.

- Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja, a także często poezja śpiewana - stwierdził abp Marek Jędraszewski na początku Mszy św. pogrzebowej w kościele Świętego Krzyża w Krakowie. Zwrócił uwagę na zbiór wierszy „Ta chwila, ten blask lata cały”. - Ten zbiór mówi wiele o miłości pana Leszka Długosza do życia; do tego, by tym życiem umieć się także upajać - dodawał metropolita krakowski cytując fragmenty poezji, wśród których był wiersz „Końcowa kropka”. - Odejście pana Leszka Długosza jest jakąś kropką, ale tylko kropką w jego wędrówce ziemskiej - mówił abp Marek Jędraszewski. - Głęboko wierzymy, że dopiero teraz zaczyna się pełne i prawdziwe życie; że z Chrystusem zmartwychwstałym będziemy mieć udział w uczcie cudownego życia bez końca. Tym życiem będziemy mogli się upajać i za nie Bogu dziękować i wielbić - dodawał metropolita krakowski.

CZYTAJ DALEJ

Caritas. Jałmużna „Last Minute”

2024-03-28 11:03

CAL

Caritas Archidiecezji Lubelskiej podjęła się trudu zebrania funduszy na rzecz osób najbardziej potrzebujących w okresie Wielkanocy. Kolejna akacja to Jałmużna „Last Minute”. To nie tylko zwykła zbiórka pieniędzy, ale gest solidarności i wspólnoty wobec tych, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję