Najpierw wyrażam prawdziwą radość, że mogę pośród Was być i wraz z Wami modlić się do Dobrego Ojca w niebie, który już od lat sześćdziesięciu błogosławi to piękne dzieło Małopolskiego Oddziału Polskiego Związku Głuchych. Błogosławieństwo Jego spływa zwłaszcza na ludzi - tych, którzy potrzebują pomocy, i tych, którzy ją okazują. Mam na myśli pionierów Waszego Związku w Krakowie. Myślę także o wszystkich nauczycielach, wychowawcach, lekarzach, logopedach i przyjaciołach osób głuchoniemych. Nie chcę pominąć nikogo, więc nie mogę nie wymienić również licznych duszpasterzy, którzy od samego początku wspierali tę szlachetną działalność. Za różnorakie inicjatywy duszpasterskie osób duchownych składam podziękowanie na ręce ks. inf. Jerzego Bryły. Dobrze wiemy, jak wielkie serce ma on dla tej służby.
Mówiąc o działalności Polskiego Związku Głuchych, specjalnie używam słowa „służba”. Wszyscy bowiem tu obecni - jak i ci wszyscy, którzy w przeszłości angażowali się w to dzieło - jesteście żywymi świadkami Pana Jezusa i Jego wiernymi naśladowcami. Ewangelista św. Marek napisał o Chrystusie wprost: „Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywracał i niemym mowę” (por. Mk 7, 37). Czyż słowa te nie są właśnie owym najlepszym opisem Waszych poczynań? Owszem, jak najbardziej są.
A ponieważ są to zarazem słowa natchnione, więc niosą w sobie tę Bożą moc, która potrafi rozpalić nas od wewnątrz. Owego żaru Ducha Świętego doznało już bardzo wiele osób świeckich i duchownych. Pośród nich można wymienić: pierwszego patrona osób głuchych - św. Jana z Beverley, hiszpańskiego benedyktyna o. Pedro Poncego, biskupa św. Franciszka Salezego, ks. Jana Holaka - autora pierwszego polskiego słownika migowego czy ks. Leona Laurysiewicza - wykładowcę z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Do nich trzeba dodać także beatyfikowanego przez Jana Pawła II, a kanonizowanego już przez Benedykta XVI św. Filipa Smaldone, który zwykł mawiać, że głusi są prawdziwymi „schodami prowadzącymi do raju”.
Osobiście wiem, że nie ma w tym zdaniu żadnej przesady. Każda bowiem służba podjęta z miłości do drugiego człowieka niesie w sobie jakąś szczególną wzajemność. Z jednej strony jest ktoś potrzebujący, komu się pomaga. Z drugiej jednak - również osoba, która doznaje pomocy, obdarza pomagającego. (…) Niechaj [zatem] nikt i nigdy nie czuje się w Kościele niepotrzebny. Każdy jest darem: zdrowy i chory, słyszący i niesłyszący, mówiący i cierpiący z powodu braku mowy. Każdy.
Z homilii wygłoszonej w bazylice Świętych Piotra i Pawła w Krakowie 3 listopada br.
Pomóż w rozwoju naszego portalu