Reklama

Wakacyjne podróże polonusów

Nie ma jak Lwów!

Niedziela amerykańska 31/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed nami Drohobycz. Dawniej miasto powiatowe, ze ślicznym rynkiem, ratuszem podobnym do lwowskiego i legendarnymi postaciami Bruna Schulza i Kazimierza Wierzyńskiego. Mamy za mało czasu, by szukać śladów sklepów cynamowych Schulza i atmosfery z wierszy Wierzyńskiego.

Łyk Naftusi

Czas na Tryskawiec. Czas na garść podstawowych informacji, bo większości Polaków nazwa ta już nic nie mówi. Otóż Tryskawiec, to onegdaj słynny na świat cały kurort. Zakopane przy nim czy Krynica Górska, to z całym szacunkiem - lepiej nie porównywać. Tajemnicą tego miejsca są unikalne w skali globalnej wody lecznicze, na czele ze słynną „Naftusią”, która jak sama nazwa wskazuje pachnie i smakuje jak wyżej. Z tym, że leczy całe tuziny chorób. Do owej wody i kilku innych przyjeżdżało do Truskawca przed wojną ok. 20 tys. kuracjuszy miesięcznie! Stanisław Czajka, jeden z 40 mieszkających obecnie w Truskawcu Polaków, pokazuje zdjęcia tamtego Truskawca. Co za cudo! 200 willi letniskowych, wykonanych z drewna, w stylu szwajcarskim, zakopiańskim lub tutejszym, czyli zdobnych w koronkowe drewniane ozdóbki jak z bajki. Kryształowy Pałac, tunele ze szkła, główna pijalnia wód z zachwycającą architekturą, ogromny ogród w stylu angielskim z unikalnymi gatunkami drzew. Baseny z podgrzewaną wodą. Czego dusza, a raczej ciało, zapragnie. Aż do wojny, gdy Niemcy uznali Tryskawiec za obiekt wojskowy i zbombardowali. Ale głównego dzieła zniszczenia dokonała „niezwyciężona, wyzwoleńcza Armia Czerwona”. Czołgami, podpaleniami, szabrem, jak się tylko dało niszczyli dom po domu, ulica po ulicy. Do fundamentów. Aż nie zostało prawie nic. Spacerujemy teraz po sowiecku „eleganckim” deptaku. Patrzymy na brzydkie kolosy hotelowe z żelbetonu i grubego szkła, na socrealistyczne rzeźby niby-bohaterów z czasów Breżniewa, na bezkształtny plac pozbawiony letniego klimatu kurortu, zeszpecony pałacopodobnym klocem postawionym na miejscu Kryształowego Pałacu. Na moment tylko wraca atmosfera dawnego Truskawca. Odkrywamy go w oddanym niedawno katolikom kościele dla kuracjuszy i w kilku drewnianych, dwupiętrowych willach po drugiej stronie ulicy. Ganki, przytulne tarasy, ukwiecone czerwienią pelargonii balkoniki. Co można zabrać stąd na pamiątkę? Butelkę „Naftusi”?
Toczymy się nierówną, asfaltopodobną drogą do Borysławia. Dzień chyli się już ku wieczorowi. W powietrzu wisi deszcz. Zazwyczaj turyści nie zaglądają do takich mieścin. Bo i po co. Powód tej wizyty jest sentymentalny - stąd wiedzie się ród autorki. I ciekawość potomka, by ujrzeć miejsce, o którym słyszało się w dzieciństwie opowieści czarowne, po staroświecku wdzięczne i nieco naiwne. Co pozostało z tego liczącego przed wojną 54 tys. mieszkańców miasteczka, zasobnego w złoża nafty, za którym potem gdzieś na ziemiach zachodnich nieustannie tęskniono, pisano wiersze i piosenki? Kościół na Wolance należy dziś do grekokatolików, a 300 osobowa wspólnota polska modli się w prowizorycznej kaplicy? Gdzie są te piękne domy na Bani? Zniknęły też szyby naftowe ze wzgórz Ponerla. Tylko droga bez dziur, bo z przedwojennej polskiej kostki.

I nie ma jak Lwów

Lwów, podobnie jak Rzym, ułożony jest na siedmiu wzgórzach... z tym, że, jak dodają z uśmiechem lwowiacy - poezji. O tej porze roku miasto tonie w zieleni, skrzy się bielą kościelnych murów i zachwyca stylową elegancją kamienic. Gmach Opery lwowskiej, Wały Hetmańskie, Wysoki Zamek, Cmentarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich - trudno opanować wzruszenie. Kościół św. Elżbiety - przecudny. Dech zapiera kościół Dominikanów i cerkiew św. Jura, należące do najpiękniejszych okazów rokoka, dalej: kaplica Boimów, Wołoska Cerkiew i liczne kamienice z epoki renesansu, wreszcie gotycka katedra rzymskokatolika i katedra ormiańsko-katolicka z w. XIV.
Na niedzielną Mszę św. idziemy do kościoła św. Marii Magdaleny. Dziwi nas sytuacja, gdy świątynię nazywa się teraz we Lwowie „salą organową”. Jedynie „z grzeczności” jej właściciele (Politechnika Lwowska) zezwalają na funkcję sakralną. Status katolików nie jest prawnie uregulowany. Taka sytuacja trwa od 1962 r. Bogate wyposażenie kościoła (ołtarze boczne, obrazy, rzeźby, ambonę, konfesjonały, klęczniki i ławki) zostało po części zniszczone, po części trafiło do magazynów lwowskich muzeów. Baptysterium przebudowano na sanitariaty, z wież strącono krzyże, usunięto sprzed kościoła figurę Matki Bożej i zdewastowano kapliczkę z 1580 r., wkomponowaną w ogrodzenie plebanii. Jedyną pozostałością po dawnej świetności jest ołtarz główny, organy i część ograbionych z elementów dekoracyjnych epitafiów. Po raz pierwszy widzimy kościelne ławki z ruchomym oparciem. Najwyraźniej ateistyczni melomanii wolą słuchać muzyki tyłem do ołtarza. Jednak gdy jest tu Msza św. kościół wypełniają szczelnie miejscowi Polacy. Modlą się z jakimś skupieniem, śpiewają z oddaniem... Przy bocznym wejściu do świątyni siedzi w czymś w rodzaju bileterskiej budki ukraińska dziewuszka i nieustannie odbiera telefony. Głośno gada i chichocze. Nie przeszkadza jej, że obok Missa est. Po Eucharystii będzie przecież koncert, a jej rola polega na sprzedawaniu biletów, wzrusza pogardliwie ramionami. Tę sytuację z trudem znosi tutejszy proboszcz i biskup w jednej osobie - ks. Leon Mały. „Wyjście jest jedno - przekonuje - katolicy muszą mieć prawo istnienia w tej świątyni”. Dlaczego więc tak trudno się dogadać z władzami? Podobno Ukraińcy lubią Polaków, szczególnie po Pomarańczowej Rewolucji. Kościół greckokatolicki przejął większość dawniej łacińskich świątyń, więc nie ma mowy o prozelityzmie i polonizacji. W niedzielę we Lwowie zewsząd dochodzi bizantyjski śpiew. Polacy mają zaledwie katedrę łacińską, kościół św. Antoniego i Marię Magdalenę. Jeśli wierzyć oficjalnym spisom na 800 tys. mieszkańców Lwowa, raptem 60 tys. przyznaje się do polskości. Niemal niewiarygodne w tym tchnącym polską przeszłością mieście, gdzie wszyscy rozumieją nasz język, ale czy się z nim identyfikują? Może ktoś uznał, że tak „niewielkiej” grupie etnicznej trzy kościoły wystarczą?
Gdy wyjeżdżamy z miasta, na Lwowie co „semper fidelis” kładą się cienie długiego, ciepłego popołudnia. Zapełniają się kawiarniane ogródki. Ludzie śmieją się, żartują. Na rogu ulicy ktoś gra na harmonii rzewne „Tyle jest miast…”, starą, polską piosenkę o tęsknocie za utraconym miejscem. My też tęsknimy, choć w płucach jeszcze lwowskie powietrze, a pod powiekami widoki ulic, skwerów, placów. Przypominam sobie fragment z Hemara, lwowiaka, poety, kabareciarza:

Ach, jak to się stało?
Z wszystkich tęsknot do świata,
Do złota
Do tryumfów,
I wieńców na głowie,
Pozostała ta jedna tęsknota, (…)
Pozostała tęsknota jedyna,
Wszystkie inne tęsknoty zagłusza:
Gdy ostatnia wybije godzina,
By z lwowskiego wybiła ratusza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Andrzej Przybylski: co jest warunkiem wszczepienia nas w Kościół?

2024-04-26 13:12

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

28 Kwietnia 2024 r., piąta niedziela wielkanocna, rok B

CZYTAJ DALEJ

Pamiętają o tych, którzy walczyli o wolność

2024-04-26 10:14

[ TEMATY ]

Słubicki Panteon Pamięci Żołnierza Polskiego

Instytut Pamięci Narodowej

Karolina Krasowska

Składając wizytę w Słubicach, prezes IPN wyraził wdzięczność organizatorom projektu

Składając wizytę w Słubicach, prezes IPN wyraził wdzięczność organizatorom projektu

Słubicki Panteon Pamięci Żołnierza Polskiego otrzyma wsparcie Instytutu Pamięci Narodowej.

Inicjatorem Panteonu jest lokalny działacz Michał Sobociński. Od kilku lat dokłada on wszelkich starań, by w jak najbardziej godny sposób, upamiętnić tych, którzy walczyli i ginęli za Polskę w kraju i na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Jak mówi, chodzi o upamiętnienie szeregowych, często bezimiennych żołnierzy, którzy walczyli za naszą wolność.

CZYTAJ DALEJ

Radosna twarz Kościoła

2024-04-26 16:28

Magdalena Lewandowska

Podczas Cecyliady dzieci wspólne wielbią Boga poprzez śpiew.

Podczas Cecyliady dzieci wspólne wielbią Boga poprzez śpiew.

Już po raz 8. odbyła się Cecyliada – przegląd piosenki religijnej dla przedszkolaków.

Organizatorem wydarzenia jest katolickie przedszkole Lupikowo przy współpracy parafii św. Trójcy na wrocławskich Krzykach. Przegląd ma charakter ewangelizacyjny i integracyjny – nie ma rywalizacji, jest za to wspólny śpiew na chwałę Bogu. W tym roku wzięło w nim udział 80 dzieci z wrocławskich przedszkoli i jedna śpiewająca wspólnie rodzina. – Cecyliada to wydarzenie, które od lat gromadzi najmłodszych członków Kościoła, z czego jesteśmy bardzo dumni. Cieszymy się, że właśnie poprzez tę inicjatywę możemy zachęcać dzieci do wielbienie Boga i uświęcania się poprzez muzykę – mówi Aleksandra Nykiel, dyrektor przedszkola Lupikowo. Podkreśla, że co roku nie brakuje zgłoszeń, a kolejne edycje pokazują potrzebę takich wydarzeń. – Muzyka pięknie potrafi kształtować wrażliwość religijną, patriotyczną, ale też wrażliwość na drugiego człowieka. Śpiew pomaga doświadczyć i opowiadać o miłości Boga, a takie wydarzenia uczą też, jak na tę miłość odpowiadać – dodaje.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję