Reklama

Opowieści (45)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zima nie miaBa wcale zamiaru odej[, przeciwnie na pocztku lutego zaczBy si jeszcze wiksze mrozy. Do siedzib ludzkich zagldaBy coraz cz[ciej ptaki i inne polne zwierzta. Ludzie wynosili za stodoBy troch siana, sBomy owsianej i ziarno gorszego gatunku, zwane popularnie po[ladem. Najbardziej byBo |al drzew owocowych, które w tych stronach o bardzo zBej glebie stanowiBy rzadko[. Drzewa te owijano prost sBom, ale w tak wielkie mrozy nie daBo si uchroni ich od zniszczenia. Najcz[ciej nad ranem z gBo[nym hukiem pkaBy. Obserwowano, jaki bdzie dzieD w [wito Matki Bo|ej Gromnicznej. Je[li mrozny, to wedBug ludowych wró|b oznacza szybki koniec zimy oraz gorce i suche lato. Je[li w ten dzieD za[wieci sBoDce i z dachu pociekn krople wody ze stopionego [niegu, to zima bdzie jeszcze dBuga, a lato mokre. Nawet popularne przysBowie potwierdzaBo te wywody: Je[li na Gromniczn z dachu ciecze, to zima si jeszcze powlecze. Chocia| [wito Gromnicznej czy raczej Ofiarowania PaDskiego nie nale|aBo do obowizujcych [ wit ko[cielnych, to niemal wszyscy w ten dzieD [witowali i szli do ko[cioBa ze [wiecami w rku zwanymi gromnicami. Najlepsza gromnica powinna by wykonana z prawdziwego pszczelego wosku, do[ du|ych rozmiarów, tak aby sBu|yBa przez wiele lat i obowizkowo obwizana pasmem lnu, zatrzymujcego roztopiony wosk, który nie mógB upa[ na ziemi. Dziadek Kubu[ tBumaczyB, |e ta po[wicona [wieca jest darem dla ludzi od samego Pana Jezusa, jest Jego znakiem i pomoc, ale Pan Jezus powierzyB swojej Matce po[redniczenie w rozdawaniu Bask. Od tej pory Ona zawsze ludziom pomaga, szczególnie w godzin [ mierci czy te| w ró|nych niebezpieczeDstwach, takich jak gwaBtowne burze z piorunami, wojny, po|ary itp. Stara Dobrzykowa mówiBa, |e Matka Bo|a w ka|d noc podchodzi z gromnic w pobli|e domu, gdzie ludzie si kBóc, przeklinaj i upijaj si. Przychodzi te| w bardzo mrozne i ci|kie zimy, strzegc chBopskiego dobytku i biednych ludzi, aby nie zamarzli i nie poginli z gBodu. To wszystko, oczywi[cie, podnosiBo rang [wita i dlatego tak wiele osób uczestniczyBo we Mszy [w., szczególnie tej z po[wiceniem gromnic. Najwiksz gromnic niósB do ko[cioBa stary Stachura, który miaB wBasn niewielk pasiek i z wosku wylewaB [wiece. Na pocztku robiB to tylko dla siebie i niezbyt udolnie. Z czasem sztuk wyrobu [wiec woskowych opanowaB bardzo dobrze. Jego gromnica byBa prosta, zrobiona z jasnego pachn cego wosku, z wymy[lnymi ozdobami i zawsze dobrze si paliBa. Kiedy zauwa|ono, jak Badne s gromnice w jego wykonaniu, ludzie zaczli go prosi, aby robiB je tak|e dla nich. Do[ dBugo odmawiaB wszystkim proszcym, tBumaczc, |e jest to tylko i wyBcznie jego dar dla Matki Bo|ej. Jednak gdy kobiety bardzo nalegaBy, zgodziB si na wyrób [ wiec dla innych, nie biorc jednak zapBaty w pienidzach, lecz wosk. Tej zimy Stachura wa|cy dobrze ponad 100 kg szedB wraz z innymi do ko[cioBa ze swoj du| i pikn gromnic, jak zawsze gBo[no rozmawiaj c. Ludzie szli przez pola i Bki na skróty, wszak wszdzie byBo du| o [niegu. Zaspy [niegowe stwardniaBy do tego stopnia, |e mo|na byBo po nich chodzi jak po maBych górach. W pewnym momencie pod jego nogami zatrzeszczaBo i nim chBop zd|yB co[ powiedzie, to ju| zapadB si po sam gBow. OkazaBo si, |e w tym miejscu byB gBboki rów, na szcz[cie prawie suchy. Pokrywa [nie|na nie wytrzymaBa ci| aru ciaBa pot|nego m|czyzny, który z trudem wygramoliB si przy pomocy innych osób z niespodziewanej puBapki. Kobiety |artowaBy, | e to byB pierwszy upadek Stachury. Jemu samemu nie byBo do [miechu, bo miaB peBno [niegu w butach, za koszul i w spodniach. W czasie upadku gromnica przeBamaBa si na dwie cz[ci, co bardzo zmartwiBo chBopa. ZBamana gromnica to zBy dla niego znak, mo|e oznacza zBamanie rki albo nogi, mo|e te| oznacza [mier kogo[ z rodziny. Poniewa| byB samotny, to pomy[laB, |e na pewno [mier przyjdzie po niego. M|czyzni przekonywali starego, |e to zabobon, w który tylko on sam wierzy, ale Stachura milczaB przez caB drog. Podczas Mszy [w. odbyB dBug spowiedz, jakby z caBego |ycia.

Po powrocie z kościoła do domu poświęconą gromnicę zapalano i jej płomieniem wypalano znak krzyża na głównej belce mieszkania. Najpierw z papieru należało wyciąć odpowiedni szablon, następnie namoczyć go w wodzie i przylepić do belki lub sufitu. Gdy szablon trzymał się dobrze, wtedy gospodarz brał do ręki gromnicę i kopciem świecy znaczył krzyż, mówiąc przy tym słowa krótkiej modlitwy: Niech Pan Jezus i Matka Boska mają ten dom w swojej opiece i strzegą przed złym duchem. Potem to samo, ale już bez szablonu powtarzano przy każdym oknie i drzwiach, a zapaloną gromnicę stawiano na stole. Po zgaszeniu była przechowywana najczęściej na ścianie obok obrazu. Zapaloną gromnicę wkładano do ręki w chwili śmierci kogoś z rodziny, odmawiając przy tym modlitwy za konających. Umierający był szczęśliwy, że są przy nim najbliżsi, a w znaku świecy jest obecna Matka Boża z Dzieciątkiem na ręku jak w świątyni jerozolimskiej. W tydzień po Gromnicznej niespodziewanie zmarł Stachura, sąsiadka pomagająca mu w pracach domowych zauważyła, że zaczął się dusić. Nie mogąc w tej sytuacji pomóc, zdążyła jeszcze włożyć mu do ręki zapaloną złamaną gromnicę. Obecni na pogrzebie sąsiedzi i znajomi byli bardzo przejęci tym, że wróżba Stachury tak szybko się spełniła.

Na Gromniczną zwożono do kościoła dzieci, aby je ochrzcić. Nie wiadomo, dlaczego wybierano ten dzień. Dobrzykowa mówiła, że dobrze chrzcić dzieci w to święto, bo sama Matka Boża w ten dzień małego Jezusa przyniosła do kościoła. Z Dębic do kościoła był kawał drogi, wszędzie dużo śniegu, dojechać można było tylko sankami. U Gienaka urodziło się dziecko na samego Sylwestra. Ojciec chciał dać mu na imię Sylwester, ale reszta rodziny nie zgadzała się. Postanowiono więc, że dadzą chłopcu po dziadku na imię Aleksander. Wyszykowano sanie, małego Olesia włożono w okazały becik, owinięto w chusty i koce. Rodzice z chrzestnymi przez pola i zaspy ruszyli sankami zaprzęgniętymi w dwa konie do kościoła. Jechali dość szybko, wcześniej na rozgrzewkę kapkę wypili, mieli więc dobry humor. Gdy weszli do świątyni, przed chrztem ksiądz kazał dziecko uwolnić ze wszystkich przyodziewków, z wyjątkiem becika. Jakież było zdumienie rodziny, gdy nie znaleźli wewnątrz ani dziecka, ani becika. Zrozumieli, że podczas jazdy i ich beztroskiej rozmowy dziecko po prostu się wysunęło. Szybko wrócili tą samą drogą, na szczęście dostrzegli zawiniątko w pobliżu największej zaspy. Stary becik był tak dobry i ciepły, że dziecku nic się nie stało. Wrócili więc do kościoła, gdzie mała zguba przyjęła chrzest.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty od trudnych spraw

Nie ma tygodnia, żeby na Marianki, do Wieczernika, nie trafiło świadectwo cudu lub łaski za sprawą św. Stanisława Papczyńskiego

Ten list do sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego na Marianki w Górze Kalwarii nadszedł z jednej z okolicznych miejscowości. Autorem był kompozytor i zarazem organista w jednej z parafii. Załączył dwie pieśni ku czci św. Stanisława, jako wotum dziękczynne za uzdrowienie żony. Oto, gdy dowiedzieli się, że jeden z guzów wykrytych u żony jest złośliwy, od razu została skierowana na operację. „Rozpoczęły się modlitwy. Nasze rodziny, zaprzyjaźnieni ludzie i ja osobiście polecałem zdrowie żony nowemu świętemu, o. Papczyńskiemu. Nowemu, a przecież staremu, bo znam go od dzieciństwa, pochodzę z parafii mariańskiej” – napisał w świadectwie.

CZYTAJ DALEJ

Krzyż w miejscu publicznym nie narusza wolności

2024-05-18 16:28

[ TEMATY ]

krzyż

rozmowa

archiwum dr. Błażeja Pobożego

dr. Błażej Poboży

dr. Błażej Poboży

O tym, kto w Warszawie boi się krzyża, pozornej bezstronności władz publicznych i dążeniu do starcia światopoglądowego mówi dr Błażej Poboży, doradca Prezydenta RP Andrzeja Dudy.

Dr Błażej Poboży: To jest w mojej ocenie odbieranie obywatelom, urzędnikom prawa do okazywania swoich uczuć religijnych i swojego związku z religią. Jest to sytuacja absolutnie niedopuszczalna i oburzająca. Stanowi pewną konsekwencję działań, które stołeczny ratusz podejmował od dłuższego czasu. Pamiętam, jako radny Warszawy z pięcioletnim stażem, jak najpierw niektórym radnym z zaplecza prezydenta Trzaskowskiego przeszkadzały kolędy w windach, które jeździły w Pałacu Kultury. Później, już dwa lata z rzędu, zrezygnowano z tradycyjnego „opłatka”, który przez lata, niezależnie od tego, kto był prezydentem stolicy, był czymś zupełnie naturalnym w okresie świątecznym. A teraz, w myśl zasady jednego z aktualnych ministrów w rządzie Donalda Tuska, który mówił o opiłowywaniu katolików z przywilejów, mamy skandaliczne, niezrozumiałe, w mojej ocenie sprzeczne z Konstytucją RP i z wyrokami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka zarządzenie prezydenta Trzaskowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec i przyjaciel. Śp. ks. Konrad Dobrowolski

2024-05-19 06:29

Paweł Wysoki

Zmarli są z nami i dyskretnie przygotowują nas do życia w niebie - powiedział ks. Stanisław Papierz.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję