Z uwagą śledzę zarówno publicystykę prof. Nowaka na łamach „Niedzieli” i „Naszego Dziennika”, jak i krytyczne publikacje licznych mediów, np. „Gazety Wyborczej” czy „Tygodnika Powszechnego, ukazujące go jako zażartego antysemitę. Co innego jednak przeczytać, a co innego posłuchać. Z dużą ciekawością wybrałem się na toruńskie spotkanie. Co więcej, sumiennie przygotowałem się „do lekcji”, przeczytawszy „Strach”.
Przyjechała telewizja...
W czwartkowy wieczór wierni wychodzący po nabożeństwie z kościoła ojców redemptorystów ze zdziwieniem patrzyli na stojącą po drugiej stronie ulicy grupę młodych ludzi, trzymających w ręku transparenty oraz wznoszących okrzyki. Tak manifestowała „młodzieżówka” którejś z partii, protestująca przeciw przyjazdowi prof. Nowaka do Torunia. Choć młodych ludzi było zaledwie kilkunastu, to jednak swą uwagą zaszczyciła ich telewizja. Dziennikarz przeprowadzał wywiad z reprezentantem manifestujących. Ciekawe, że przedstawicieli mediów nie zainteresowało samo spotkanie, na które przyszło kilkaset osób.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie stracić pamięci o historii
Reklama
Gościa przywitał dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk CSsR, który życzył wszystkim, aby „po tym wieczorze zaczęli myśleć”. Prof. Nowak rozpoczął swe wystąpienie od apelu: nie dopuścić do zakłamania naszej historii, szczególnie w oczach młodego pokolenia. Rzeczywistość jest alarmująca: 80% młodzieży nie wie, czym był stan wojenny, zaś fałszom Grossa na temat roli Polaków w wymordowaniu Żydów wierzy aż 40%. Ponad 60% nie wie, czym było ukraińskie ludobójstwo na Wołyniu, zaś 40% - co wydarzyło się w Katyniu... To pokazuje ogrom indoktrynacji dokonanej przez antypolskie, choć polskojęzyczne media. Niestety, bazują one na tym, że nie znamy własnej historii. Jako cel stawiają sobie wpędzenie Polaków w kompleksy przez odebranie dumy z własnej przeszłości. Spotwarzają wielkich Polaków, odmawiają znaczenia wydarzeniom, z których moglibyśmy się czuć dumni.
Dziś niełatwo być patriotą we własnej ojczyźnie. Większość dziennikarzy i publicystów robi wszystko, aby zohydzić i pomniejszyć polskość. W tym kontekście Prelegent przypomniał niesławną wypowiedź premiera Donalda Tuska, który przed laty napisał, że „polskość to nienormalność”. „Patriotyzm jest jak rasizm” - pisano w zeszłym roku w „Gazecie Wyborczej”. „Problem Polski to problem wywłoki wiejskiej”; „Osiągnięcia dorobku umysłowego XIX wieku nadają się do kosza” - oto wypowiedzi, którymi „błysnął” reżyser Kazimierz Kutz. Dzięki wypowiedziom takich „autorytetów” u Polaków spada poczucie własnej wartości. Wzrasta poczucie, że są głupi, niesamodzielni, niezdolni do tego, by sami się rządzić, a zatem potrzebują sterowania z zewnątrz.
Prof. Nowak zwrócił uwagę na zjawisko „czerwonych dynastii” trwających niezmiennie od pół wieku w naszym kraju. Komunizm upadł w Polsce niemal 20 lat temu, ale skład osobowy tzw. elit niewiele się zmienił. Polską dalej rządzą ludzie ze stalinowską przeszłością oraz tabuny ich potomków.
Główne tezy książki Grossa
Książka Grossa to przedsięwzięcie, które miało wesprzeć opiewające na ok. 60 mld dolarów roszczenia żydowskie wobec Polski. Zasadnicza jej teza jest następująca: zagłada polskich Żydów to dzieło Niemców, dokonane przy milczącej aprobacie, a w wielu wypadkach przy czynnym współudziale Polaków. Po wojnie zaś, gdy nieliczni ocalali Żydzi powrócili do swoich domów, spotkała ich niechęć czy wręcz otwarta wrogość ze strony polskich sąsiadów. Dlaczego? Ponieważ mieli nieczyste sumienie; wszak patrzyli bezczynnie na zagładę Żydów lub wręcz pomagali w jej przeprowadzeniu, wzbogacając się o pozostawione mienie żydowskie. Teraz czekała ich perspektywa zwrotu zagarniętego mienia i dręczyły wyrzuty sumienia z powodu okupacyjnej postawy, pogłębione obecnością nielicznych ocalałych Żydów. Na to wszystko nakładały się odwieczne uprzedzenia religijne i rasowe. Tak rodziła się pokusa, aby dokończyć to, czego nie dokonali Niemcy. W pierwszych latach powojennych doszło - według autora „Strachu” - do masowych prześladowań Żydów ze strony Polaków. Polska - to ciągle tok rozumowania Grossa - była po wojnie jedynym krajem, w którym Żydzi nie mogli czuć się bezpiecznie.
Co przemilcza Gross?
Reklama
Mordowanie Żydów odbywało się na oczach Polaków - dla Grossa już to wystarcza, aby uznać polską współwinę w dziele zagłady. W książce nie znajduje należytego odzwierciedlenia fakt, iż w trakcie II wojny światowej Polska była jedynym okupowanym krajem, w którym za udzielanie pomocy Żydom groziła kara śmierci. Nie był to bynajmniej tylko papierowy zapis. A zatem autor stawia Polakom żyjącym pod grozą okupacyjnych zarządzeń wymóg heroizmu. Szkoda, że takiego samego wymogu nie stawia żydowskim policjantom, którzy w niezwykle służalczy, okrutny sposób współpracowali z Niemcami przy wywożeniu swoich rodaków z gett do obozów zagłady.
Z książki Grossa przebija jakaś dziwna pobłażliwość dla Niemców. To oni byli organizatorami i pedantycznymi wykonawcami ludobójstwa, ale autor woli tropić przejawy polskiej kolaboracji z dziełem zagłady. Po lekturze (a pamiętajmy, że książka - i to wzbogacona o wiele nieobecnych w polskim wydaniu drastycznych, antypolskich akcentów - trafiła również do czytelnika amerykańskiego zupełnie niezorientowanego w historii Europy) pozostaje wrażenie, że komory gazowe i krematoria to coś abstrakcyjnego, natomiast prawdziwego bestialstwa Żydzi zaznali z rąk Polaków.
Od Grossa nie dowiemy się, że tysiące Polaków podjęło ryzyko ukrywania Żydów, często płacąc za to cenę własnego życia. Wystarczy przypomnieć, że to właśnie Polacy stanowią największą grupę odznaczonych medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Kanibalizm teologiczny...
„Strach” to nie tylko książka antypolska, lecz zarazem antykatolicka. O rzekomych polskich prześladowcach Żydów autor mówi: „Byli to ludzie bez wyjątku wyznania rzymskokatolickiego”. Na jakiej podstawie tak twierdzi? Czy przeprowadził aż tak szczegółowe badania? O tym książka milczy. Na 137. stronie książki pisze o „kanibalizmie teologicznym polskiego Episkopatu”, który na zniknięcie Żydów z Polski w wyniku zagłady miał rzekomo patrzeć nader przychylnym okiem. No cóż, kard. Adam Sapieha, inicjator akcji pomocy Żydom na terenie archidiecezji krakowskiej, doczekał się wdzięcznej pamięci... To samo mogliby powiedzieć członkowie wspólnot zakonnych z niezliczonych klasztorów, które podczas niemieckiej okupacji stały się schronieniem dla tysięcy żydowskich dzieci.
Przemilczana lektura
Na koniec warto wspomnieć, że równolegle ze „Strachem” ukazała się poświęcona temu samemu zagadnieniu książka Marka Jana Chodakiewicza pt. „Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944-1947”. W odróżnieniu od dzieła Grossa cechuje ją bardzo dobry warsztat historyczny: fakty służą autorowi do ustalenia prawdy, a nie do uzasadnienia z góry przyjętych założeń. Z książki dowiadujemy się, że w latach 1945-1947 z rąk Polaków zginęło ok. 500 Żydów; w tym samym czasie żydowscy funkcjonariusze systemu komunistycznego terroru spowodowali śmierć co najmniej kilku tysięcy Polaków. Z samego już zestawienia tych liczb jasno widać, kto kogo musiał bardziej się bać w tych pierwszych powojennych latach.
Co ważniejsze, Chodakiewicz podkreśla, że wszystkie te zbrodnie bardziej wynikały z walki ideologicznej lub powojennego upadku wartości moralnych, niż - jak to z uporem maniaka usiłuje przeforsować Gross - z zakorzenionego w Polsce antysemityzmu. Nietrudno się domyślić, że książka Chodakiewicza nie doczekała się nawet ułamka medialnego szumu, jaki zapewniono niedorastającej jej do pięt publikacji Grossa.
Nie jest antysemitą!
Dobrze, że znalazł się ktoś taki jak prof. Nowak; podjął on trud systematycznego odniesienia się do fałszów, półprawd, przemilczeń, przeinaczeń i nadużyć, których pełna jest książka Grossa (który nie jest historykiem, lecz socjologiem). W trakcie toruńskiego spotkania prof. Nowak wspomniał, że swego czasu skierował do autora „Strachu” propozycję odbycia publicznej debaty, lecz pozostała ona bez odpowiedzi. Cóż, zamiast wchodzić w merytoryczną dyskusję, w której może zabraknąć argumentów, o wiele łatwiej jest przypiąć łatkę antysemity, żydożercy.
Byłem, widziałem, słyszałem i wiem: ci, którzy rozpowszechniają takie właśnie opinie, po prostu kłamią.
