Przyznam się dobrowolnie i bez bicia: byłem w kinie. Poszedłem
na film "Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia" nakręcony na podstawie
pierwszej części tolkienowskiej trylogii. Przyznaję - trzygodzinna
projekcja minęła błyskawicznie. To naprawdę wspaniały film (trzynaście
nominacji do Oskara) i to niezależnie od supernowoczesnych efektów.
To film, który podobnie jak książka niesie ważne przesłanie. Każdemu
radzę: wysupłajcie złotówki i idźcie do kina: naprawdę warto. A szczególnie
dokładnie przyjrzyjcie się scenie, w której czarodziej Gandalf mówi
do zgnębionego Frodo: Mówisz, że czasy są ciężkie, że nie chce się
żyć? W każdych czasach ludzie często tak mówią. Ale nie masz wpływu
na to w jakich czasach przyszło ci żyć. To nie zależy od ciebie.
Natomiast od ciebie zależy co zrobisz z czasem, który został ci dany...
Bezrobocie, bezdomność, kryzys życia rodzinnego, rwące się
więzi społeczne, zagrożenie terroryzmem w skali światowej, agresja
i poczucie zagrożenia bezpieczeństwa w skali najbliższego otoczenia...
Nie - nie będę dalej wymieniał tego wszystkiego, co dzisiaj uważam
za "złe czasy". Jest tego sporo. Niedawno sympatyczne dziewczę powiedziało
mi, że zazdrości czasów mojej młodości. Wtedy - mówiła - wszystko
było jasne. Wiadomo było gdzie jest dobro, gdzie zło, gdzie są "ci
dobrzy", gdzie są "ci źli". A teraz się wszystko pomieszało, nie
wiadomo kto jest kto. Z dalszej rozmowy wynikło, że ona nie chce,
by powróciły tamte czasy, by znowu ludzie byli zagrożeni więzieniem,
biciem, podsłuchem. Nie chce, by półki w sklepach były puste, a dzieci
w szkołach poddane ateistycznej i komunistycznej indoktrynacji. Ale
też nie chce ryzyka bezrobocia, nie chce niepewności jutra, nie chce
niekończących się politycznych swarów. A najbardziej zazdrości jednego:
klarowności sytuacji, która - jej zdaniem - była przed laty. Po raz
kolejny opowiedziałem, że tak samo klarowności zazdrościłem moim
rodzicom. Oni walczyli o dobrą sprawę pod zakazaną polską flagą,
wróg mówił po niemiecku albo rosyjsku i miał zupełnie inne znaki.
Ale też nie tęskniłem ani do obozów koncentracyjnych, ani do łagrów.
"Czasy" są jakie są. Czasem wymagają bohaterstwa w byciu
po prostu przyzwoitym, czasem koszt przyzwoitości polegać może jedynie
na mniejszej zasobności, może na mniejszej karierze, jakiejś samotności.
Natomiast z całą pewnością każde "czasy" potrzebują ludzi uczciwych
i zaangażowanych. Na szczęście w każdym czasie tacy ludzie są. Tylko
niekiedy są mniej dostrzegalni, hałaśliwi "udawacze" ich zasłaniają,
a oni zazwyczaj nie umieją i nie chcą się promować. Im na promocji
nie zależy - ale nam? Nam zależeć powinno, ci ludzie powinni być
wspomagani i popierani.
Jeszcze raz odwołam się do filmu, tym razem zupełnie innego.
Program pierwszy telewizji późno w nocy (tym razem słusznie) nadał
ukraiński film o naprawdę straszliwych czasach: o głodzie na Ukrainie
w 1933 roku. Wówczas zagłodzono na śmierć osiem milionów ludzi. Tak,
zagłodzono - to była kara za zbyt wolne zapisywanie się do kołchozów.
Film pokazuje umierającą z głodu chłopską rodzinę, która jest kuszona
jedzeniem. Dostanie je, jeśli odda cerkiewny kielich - wcześniej
rodzina kielich ten (jako wielką świętość) ukryła przed rabującymi
cerkiew funkcjonariuszami NKWD. Przyszły dla nas czasy ostateczne,
dzieci, czasy najgorsze - mówili. Ale kielicha nie oddali na pohańbienie.
Woleli zginąć.
Przemysław Fenrych
Pomóż w rozwoju naszego portalu