Reklama

Rzeczpospolita Kampinoska

Nie tylko w Warszawie, ale także w jej okolicach toczyły się walki w czasie powstania. Tam jednak trwały góra kilka dni, z jednym wyjątkiem: Puszczy Kampinoskiej, gdzie potyczki ciągnęły się przez dwa miesiące. Zakończyły się, gdy w stolicy już dogorywało powstanie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Puszcza Kampinoska, wielki kompleks leśny leżący tuż za zachodnimi rogatkami stolicy, to rzadkość w skali świata. Nic dziwnego, że często tutaj walczono. Przez okolicę przetoczył się szwedzki Potop, insurekcja kościuszkowska, powstanie styczniowe, I wojna światowa, wreszcie wojna obronna 1939 r. Latem 1944 r. wolność przyszła tu wcześniej niż do dzielnic Warszawy opanowanych przez powstańców, bo już 29 lipca 1944 r., gdy do Wierszy i okolicznych wiosek wkroczyły kresowe oddziały partyzanckie z Wileńszczyzny.
W historii Powstania Warszawskiego to było ważne wydarzenie. Do walki przystąpiło duże zgrupowanie, które wkrótce - jako jedyna zorganizowana jednostka wojskowa AK - miało zasilić powstanie w dobrze uzbrojone oddziały. Jak się miało okazać, była też jedyną dużą jednostką bojową powstania, która nie skapitulowała.

Przed godziną „W”

W końcu lipca 1944 r. w Warszawie coraz częściej mówiło się o klęskach Niemców i wybuchu powstania. Tymczasem, zanim wybuchło, na przedpolach stolicy doszło do dziwnego zdarzenia. Oto w Łomiankach i Dziekanowie Polskim pojawił się oddział ok. 1000 żołnierzy w polskich mundurach, z pełnym uzbrojeniem, taborami i końmi. Nie wzbudzali ufności. Szybko jednak okazało się, że to żołnierze AK z Puszczy Nalibockiej.
Rajd oddziału dowodzonego przez por. Adolfa Pilcha ps. Góra (w czasie powstania przyjął ps. Dolina) z Kresów był niezwykły. Trwał cztery tygodnie, wiódł po terenie zajmowanym przez Niemców, wykorzystywał kolosalne zamieszanie, związane z ich odwrotem, i przymykanie oczu na akcję antysowiecko nastawionych kresowiaków.
Żołnierzy włączono do VIII rejonu AK kpt. Józefa Krzyczkowskiego ps. Szymon. Pierwszą bitwę stoczyli już 31 lipca, rozbijając kwaterującą koło Wierszy kompanię Wehrmachtu. Zginęło ok. 50 Niemców. Jak wspominał uczestnik walki, Niemcy byli kompletnie zaskoczeni: atak zastał ich śpiących. Wyskakiwali z okien w bieliźnie, prosto pod ogień partyzantów.
Zadaniem partyzantów „Szymona” w czasie powstania miało być zdobycie lotniska na Bielanach, opanowanie placówek niemieckich w terenie oraz zamknięcie szosy Warszawa-Modlin, w celu osłony Warszawy od strony Modlina. Jednak o wybuchu powstania „Szymon” dowiedział się krótko przed godziną „W”. Nie było mowy o ściągnięciu w rejon koncentracji wszystkich sił.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wyzwoleni przez AK

„Szymon” podjął jednak decyzję o uderzeniu na lotnisko: warunkiem powodzenia było jednoczesne rozpoczęcie działań powstańczych. Ok. 200 żołnierzy nie wystarczyło jednak do zdobycia lotniska bronionego przez 700 żołnierzy w licznych gniazdach artylerii i ckm.
Drugie uderzenie, już siłami 950 żołnierzy, też niewiele dało. Zginęło ok. 30 żołnierzy, a sam „Szymon” został ranny. I choć lotniska nie zdobyto, nie mogło być ono już wykorzystywane przeciwko powstańcom.
Do potyczek z Niemcami w tym czasie doszło także w innych rejonach puszczy. M.in. szwadron kawalerii pchor. Narcyza Kulikowskiego „Narcyza” zatrzymał pod Pieńkowem kolumnę Niemców, niszcząc kilkanaście samochodów ciężarowych i zabijając ok. 30 nieprzyjaciół. Zdobyto broń i sporo amunicji, straty własne to 1 zabity.
Po tych akcjach oddziały odeszły w głąb puszczy. Powstał tam obóz warowny obejmujący kilka wsi, z główną kwaterą w Wierszach. Jak napisze po latach Jerzy Koszada w pracy „Grupa Kampinos”, był to pierwszy teren po tej stronie Wisły wyzwolony przez oddziały AK.
Obecność w puszczy ok. 1400 żołnierzy spowodowała napływ oddziałów z innych obwodów, które z różnych powodów nie mogły kontynuować zadań powstańczych; zaczęli też dołączać pojedynczy żołnierze. Tak powstało powstańcze zgrupowanie Grupa Kampinos. Liczyło na początku września prawie 2800 żołnierzy. Dowódcą, w miejsce rannego „Szymona”, został mjr Alfons Kotowski ps. Okoń.
Wypady na stacjonujące w okolicy oddziały nieprzyjaciela oraz bitwy nie mogły pozostać bez echa. W końcu sierpnia Niemcy kilkakrotnie atakowali południowy skraj puszczy koło Pociechy. Mimo przewagi wroga, broni pancernej i wsparcia lotniczego, partyzanci odpierali ataki. W końcu sierpnia w okolice miejscowości Truskaw skierowano pułk RONA (Rosyjska Narodowa Armia Wyzwoleńcza), znanej z okrucieństw na warszawskiej Ochocie. Miał izolować Puszczę od Warszawy. 2 września doszło do brawurowego ataku 80-osobowej grupy szturmowej por. „Góry-Doliny” na prawie 1000-osobowy, lepiej uzbrojony oddział RONA.
Zaskoczenie, jak relacjonował jeden z uczestników bitwy - było całkowite. Pierwsi napotkani żołnierze wroga nawet nie próbowali się bronić. Uciekali w panice, ginąc od serii pistoletów maszynowych. Bitwa zakończyła się największą klęską RONA w Powstaniu Warszawskim. Zabito ok. 250 żołnierzy RONA, ok. 100 raniono. Poległo 8 powstańców. W nocy z 3 na 4 września inny oddział - kawalerii liczący 80 ułanów uderzył na tyły oddziałów RONA stacjonujących w Marianowie. Zaskoczenie znów było całkowite. W krótkiej walce zginęło 100 nieprzyjaciół, 20 zostało rannych.

Reklama

„Są możliwości lądowania”

W zasięgu Republiki Kampinoskiej znalazło się kilkanaście wsi. Ważną rolę odgrywał szpital zorganizowany w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach. Zorganizowany jeszcze w warunkach konspiracyjnych, poświęcony przez ks. Stefana Wyszyńskiego, „Radwana III” w momencie wybuchu powstania był przygotowany na przyjęcie rannych. Tu trafili m.in. ranni w walkach o lotnisko.
W sierpniu w puszczy odebrano ponad 20 zrzutów alianckich, co potem umożliwiło niesienie bezpośredniej pomocy Warszawie. Przy sztabie grupy przez cały okres powstania działała radiostacja Komendy Głównej AK, która utrzymywała stały kontakt z Londynem oraz przez Londyn z Warszawą.
Opanowanie puszczy tworzyło warunki do lądowania polskiej brygady spadochronowej. Mogło to mieć dla powstania wielkie znaczenie. A w każdym razie tak myśleli wtedy dowódcy powstańców w Warszawie. W depeszy z 8 sierpnia do władz w Londynie dowódca AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski, wskazując trudne położenie powstańców, oceniał, że przysłanie brygady spadochronowej może przesądzić losy stolicy.
„Są możliwości lądowania w Puszczy Kampinoskiej, która jest w naszych rękach. Uderzenie przez Wolę na Warszawę miałoby kolosalne znaczenie moralne i taktyczne. Żądamy tego wysiłku, jedynej dziś pomocy” - pisał w depeszy. Jak wiadomo, do lądowania brygady, jeśli w ogóle było to możliwe, nie doszło.

Reklama

Na pomoc Warszawie

Grupa Kampinos jako jedyna zorganizowana jednostka AK wykonała rozkaz gen. Bora-Komorowskiego, kierując do Warszawy liczące ponad 1100 żołnierzy, dobrze uzbrojone oddziały. Pierwsza grupa ppłk. Wiktora Konarskiego ps. Wiktor, wyruszyła z Puszczy 15 sierpnia, druga, na czele z „Okoniem”, cztery dni później. Na Żoliborzu znalazły się oddziały Grupy Kampinos liczące ok. 1150 żołnierzy.
Wzięli oni udział w walkach w rejonie Dworca Gdańskiego o niemieckie umocnienia blokujące połączenie Żoliborza ze Starym Miastem. W dwóch nieudanych natarciach zginęło jednak ok. 450 „leśnych”, a 100 zostało rannych. Byli to przeważnie partyzanci z Puszczy Nalibockiej, zaprawieni w bojach leśnych. Ich doświadczenie bojowe nie mogło być dobrze wykorzystane w mieście.
Część oddziałów kampinoskich z „Okoniem” wróciła potem do puszczy, zostawiając powstańcom z Żoliborza broń i amunicję. Z pozostałych w mieście ok. 200 partyzantów powstało zgrupowanie Żaba, biorące potem udział w walkach na Żoliborzu.
Powracający partyzanci w puszczy znaleźli względny spokój: przez cały niemal okres powstania była dla Niemców niedostępna. Choć partyzanci skutecznie blokowali swobodę ruchów ich wojsk na zapleczu frontu, do końca września nie zdecydowali się jednak na uderzenie. Jednym z powodów było najpewniej przecenianie siły zgrupowania, szczególnie po unieszkodliwieniu RONA.

Reklama

Na torach pod Jaktorowem

Gdy jednak walki w Warszawie zaczęły przygasać, zdecydowali się na uderzenie. Zaatakowali w dwóch grupach operacyjnych, wspieranych przez czołgi i samoloty. Natarcie rozpoczęło się 27 września. Po ciężkim dniu walki (zniszczono kilka czołgów i zestrzelono samolot) stało się jasne, że wobec ogromnej przewagi Niemców dalsza walka nie była możliwa. Dlatego „Okoń” zdecydował o wymarszu w kierunku Gór Świętokrzyskich.
Przez następne dwa dni, atakowana przez czołgi i samoloty kolumna posuwała się na południe i 29 września osiągnęła linię kolejową Warszawa - Łódź, w pobliżu Jaktorowa. Tu, wbrew opinii innych oficerów zgrupowania (uważali, że trzeba natychmiast przekroczyć tory i dojść do lasów radziejowickich), „Okoń” zarządził postój, co zakończyło się tragiczne. Rozpoczęte po kilku godzinach natarcie w celu sforsowania torów kolejowych gwałtownie się załamało, gdy na tory wjechał pociąg pancerny, a drugiej strony nadciągnęły czołgi. Rozpoczęło się dziesiątkowanie partyzantów…
Tak zakończyła się największa bitwa partyzancka w dziejach II wojny - jak się ocenia - po tej stronie Wisły. Zginęło około 170 powstańców, tyle samo dostało się do niewoli i zostało rannych. Część jeńców SS rozstrzelała na miejscu, w zemście za swoje straty. Oprócz ponad 200 żołnierzy Niemcy stracili kilkanaście czołgów i samolot.

Szlakiem „Hubala”

Tylko część oddziałów wydostała się z okrążenia pod Jaktorowem i i walczyła dalej. Poległ pod Jaktorowem wachmistrz „Narcyz”, zginął, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, „Okoń” (jedna z wersji mówi o samobójstwie majora). Ranny w ataku na lotnisko bielańskie „Szymon” po upadku powstania nadal konspirował, a po wojnie związał się z reżimowym PSL-Lewica, w końcu wylądował w ZSL. Zmarł w 1989 r., został pochowany w Laskach pod Warszawą.
Najdłużej najpewniej walczył porucznik „Góra-Dolina”, który zdołał zebrać najwięcej ocalałych pod Jaktorowem żołnierzy. Stworzony pod jego dowództwem oddział walczył jako Samodzielny Szwadron Grupy Kampinos, a potem jako batalion 25. pułku Piechoty AK Ziemi Piotrkowsko-Opoczyńskiej. Po rozwiązaniu pułku, po walkach pod Wincentowem, „Góra-Dolina”, z ok. 60-osobowym oddziałem konnym działał na szlakach, gdzie na przełomie 1939 i 1940 r. walczył legendarny „Hubal”, pierwszy polski partyzant w tej wojnie. historia zatoczyła koło.
W 1945 r. uciekł przez Czechosłowację do Wielkiej Brytanii. Odwiedził kraj w 1990 r., entuzjastycznie witany przez swoich byłych żołnierzy. Zmarł w 2000 r. w Londynie. W 2005 r. jego imię nadano szkole podstawowej w Dziekanowie Polskim.
Tradycje grupy kultywuje Hufiec Jaktorów ZHP. W 1999 r. przyjął imię Grupy Kampinos AK. Co roku, we wrześniu hufiec organizuje Rajd Szlakami Grupy Kampinos AK. Bierze w nim udział duża grupa harcerzy. W tym roku pójdą szlakiem „Okonia” i „Góry-Doliny” po raz dziesiąty.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Jezus jest dobrym pasterzem

2024-04-19 10:18

[ TEMATY ]

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Jesteśmy dziećmi mocnego i dobrego Boga. Jesteśmy domownikami Boga miłości, który jest gwarantem naszej wolności, tej prawdziwej.

Ewangelia (J 10, 11-18)

CZYTAJ DALEJ

Ks. Halík na zgromadzeniu COMECE: Putin realizuje strategię Hitlera

2024-04-19 17:11

[ TEMATY ]

Putin

COMECE

Ks. Halík

wikipedia/autor nieznany na licencji Creative Commons

Ks. Tomas Halík

Ks. Tomas Halík

Prezydent Rosji Władimir Putin realizuje strategię Hitlera, a zachodnie iluzje, że dotrzyma umów, pójdzie na kompromisy i może być uważany za partnera w negocjacjach dyplomatycznych, są równie niebezpieczne jak naiwność Zachodu u progu II wojny światowej - powiedział na kończącym się dziś w Łomży wiosennym zgromadzeniu plenarnym Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) ks. prof. Tomáš Halík. Wskazał, że „miłość nieprzyjaciół w przypadku agresora - jak czytamy w encyklice «Fratelli tutti» - oznacza uniemożliwienie mu czynienia zła, czyli wytrącenie mu broni z ręki, powstrzymanie go. Obawiam się, że jest to jedyna realistyczna droga do pokoju na Ukrainie”, stwierdził przewodniczący Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej.

W swoim wystąpieniu ks. Halík zauważył, że na europejskim kontynentalnym zgromadzeniu synodalnym w Pradze w lutym 2023 roku stało się oczywiste, że Kościoły w niektórych krajach postkomunistycznych nie przyjęły jeszcze wystarczająco Vaticanum II. Wyjaśnił, że gdy odbywał się Sobór Watykański II, katolicy w tych krajach z powodu ideologicznej cenzury nie mieli lub mieli minimalny dostęp do literatury teologicznej, która uformowała intelektualne zaplecze soboru. A bez znajomości tego intelektualnego kontekstu niemożliwe było zrozumienie właściwego znaczenia soboru. Dlatego posoborowa odnowa Kościoła w tych krajach była przeważnie bardzo powierzchowna, ograniczając się praktycznie do liturgii, podczas gdy dalszych zmian wymagała mentalność.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję