Reklama

Życie składa się z drobiazgów

Pasjonistkę s. Teresę z parafii św. Józefa w Kielcach znają wszyscy parafianie. To ona dba o wystrój kościoła i przyozdabianie ołtarza kwiatami. Ona też w okresie świąt Wielkanocnych przyozdabia grób Pański setkami kwiatów. Co roku tysiące osób przychodzi do kościoła na kieleckim Szydłówku, aby zobaczyć dzieło siostry. Nigdy nie odchodzą rozczarowani

Niedziela kielecka 1/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siostra Teresa Witkowska urodziła się w małej miejscowości Kopaniny niedaleko Końskich. Na świat przyszła w kochającej się rodzinie we wrześniu 1945 r. W domu oprócz niej wychowywało się pięcioro rodzeństwa. Tato pracował na roli i w fabryce. Posiadali duże gospodarstwo rolne. Wszyscy musieli pomagać. Czasy nie były najlżejsze, ale mama dwoiła się i troiła, by licznej rodzinie nic nie brakowało. Z tamtych lat w pamięci Teresy zostało wiele obrazów. Mama krzątająca się w kuchni, która „dogadzała dzieciom”, duży owocowy sad, kwieciste łąki nad rzeką i czas beztroskiej zabawy. Pamięta figurkę małego Pana Jezusa w przydrożnej kapliczce. Często biegała do niej z koleżankami, aby „opiekować się” Dzieciątkiem. Przybierały je kwiatami i otulały szmatkami, „żeby Mu nie było zimno”. Teresa, „od zawsze” miała dobre serce, nie przeszła obojętnie obok rannego zwierzątka, więc bardzo często przynosiła do domu „mniejszych braci”. Tak wzrastała w niej troska i miłość do tych, którzy potrzebowali pomocy. To był cudowny rodzinny dom. Na jego wspomnienie uśmiecha się. Chociaż dawno temu wyjechała z rodzinnego gniazda, zawsze do niego wraca z nostalgią. Bardzo łatwo do niego trafić, to przecież w Kopaninach drugi dom na prawo.

Tajemnicza siostra

Zakonnica szła raźno do kościoła św. Anny i nie wiedzieć czemu zatrzymała się i wstąpiła do domu Witkowskich. Dziwna sprawa. Nikt nie spodziewał się takiego gościa. Zakłopotana mama Anna wyszła i pochwaliła Pana Boga. Nieznana siostra wyjaśniła, że idzie do kościoła, i tak naprawdę to nie wie, dlaczego akurat do nich wstąpiła. Nie przyszła pytać o drogę, bo przecież kościół był blisko. - Coś mnie tu do was wprowadziło - stwierdziła zakłopotana. Mama z uśmiechem rozładowała sytuację: - Dobrze, że siostra wstąpiła, moja córka myśli o zakonie. Bardzo dobrze.
To dziwne wydarzenie wryło jej się w pamięć. Rzeczywiście, już wtedy jako nastoletnia dziewczyna myślała, aby swoje życie poświęcić Bogu i ludziom.
Tak naprawdę, jako mała dziewczynka, nie wiedziała kim chce zostać. Wiedziała tylko, że nie chce pracować na roli, czy być „zwykłym pracownikiem”. Chciała od życia czegoś więcej. Zawsze stawiała sobie wyżej poprzeczkę.
W szkole zawodowej spotkała siostry bezhabitowe. Panie, tak się na nie mówiło, uczyły różnych przedmiotów. Czasy były komunistyczne, afiszowanie się ze swoją wiarą nie było mile widziane. Nie wszyscy wiedzieli, że są siostrami. Jednak te nauczycielki w specyficzny sposób wyróżniały się w gronie pedagogicznym. Dało się to zauważyć. Teresa patrzyła na nie i naśladowała. Siostry widząc tak dobrze ułożoną dziewczynę miały nadzieję, że ta wstąpi do ich zgromadzenia. Zadzierzgnęła się nić przyjaźni. Ba! Teresa była nawet na uroczystości ślubów wieczystych sióstr w Niepokalanowie.
Myśl o powołaniu nie dawała jej spokoju. Bardzo nasiliła się wtedy, gdy jej starsza siostra Aleksa oświadczyła pewnego dnia: „Idę do zakonu!”. Miała wtedy 16 lat. Rodzice byli zaskoczeni. Z początku mama nie była zachwycona postanowieniem córki, sądziła że to może tylko młodzieńcza fanaberia. Bycie zakonnicą wydawało się jej czymś trudnym, związanym z wielkimi wyrzeczeniami, a dla córki wymarzyła lepszy los. Siostra postawiła na swoim. Mama po jakimś czasie zrozumiała, że córka jest szczęśliwa w zgromadzeniu pasjonistek, po prostu wybrała to, co jej najbardziej odpowiadało. Kilka lat później rodzice znowu usłyszeli w domu słowa tym razem Teresy: - Idę do zakonu. Zaskoczenie było nie mniejsze, ale już rozumieli, że ich dzieci szczęście mogą znaleźć także w zgromadzeniu zakonnym. Wstąpiła do zgromadzenia sióstr pasjonistek, do którego należała tamta tajemnicza siostra, niespodziewany gość w ich domu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Powołanie

W ich rodzinie wyróżniała się siostra Aleksa, to ona była najgorliwszą jeśli chodzi o sprawy wiary i modlitwy. Nie trzeba jej było zachęcać do pójścia na nabożeństwo majowe czy Różaniec, dla niej uczestnictwo w nich, czy we Mszy św., było oczywistością. Nikt jej nie musiał budzić na Roraty, sama wstawała i szła przez zaspy do kościoła. Zdarzało się, że gorliwa dziewczyna budziła się w środku nocy i długo się nie zastanawiając szła do kościoła. Po drodze ludzie zawracali ją do domu informując, że dopiero jest druga nad ranem i do Rorat zostało kilka godzin. Teresa patrzyła na siostrę i naśladowała ją. Razem miały swoje sekrety. Gdy Aleksa przywdziała habit zapraszała Teresę, aby odwiedziła ją w Lublinie. Jednak nigdy jej nie naciskała, nie zachęcała „przyjdź do nas”. To była samodzielna decyzja Teresy. Rodzina była zdania, że Aleksa - oczywiście została siostrą zakonną, bo wskazywała na to jej modlitewna gorliwość - ale Teresa, która ją bardzo naśladowała do zakonu nie pójdzie. Ciotka Teresy któregoś dnia nawet stwierdziła: - Ty, to do zakonu nie pójdziesz, bo ty się bardzo lubisz stroić. Ciotka myliła się. Teresa została siostrą i teraz stroi ołtarze.

Reklama

Życie zakonne

Do zgromadzenia sióstr pasjonistek wstąpiła w 1964 r. Pół roku później były obłóczyny, a za dwa lata pierwsze śluby zakonne. Po pięciu latach formacji odbyły się śluby wieczyste. Kilka lat spędziła w Płocku. W tym czasie miała miejsce zmiana ubioru zakonnego. Siostra Teresa była wytrawną szwaczką, szyła nowe habity, przeszywała stare. Miała pełne ręce roboty. Nawet prowadziła kurs szycia w swoim zgromadzeniu. Na zakończenie takiego kilkutygodniowego kursu wydawała nawet zaświadczenia.
- Nie wszystkie uczestniczki otrzymały ten dokument - śmieje się - niektóre siostry, mając inne obowiązki, opuściły kilka godzin mojego kursu musiały nadrobić zaległości. O tak! Siostra Teresa od zawsze była dokładna, pilna i obowiązkowa i taka jest do dzisiaj. Zawsze powtarza: można zrobić mniej, ale dobrze, a życie składa się z drobiazgów.
Po kilku latach spędzonych w Płocku, przez siedem lat pracowała w Ciechanowie jako zakrystianka. Bardzo polubiła tę pracę. Zrozumiała że właśnie ta posługa jest dla niej. Później pracowała przez cztery lata w Lęborku, a potem w Dąbrowie Górniczej i stamtąd trafiła do Kielc.

Reklama

Budujący się kościół

Gdy wyjeżdżała z Dąbrowy Górniczej, parafianie bardzo jej żałowali. - Siostro! Nie warto jechać do Kielc, tam są inni ludzie, gdzie siostrze będzie tak dobrze, jak u nas.
Od decyzji nie było odwrotu. Rzeczywiście, zżyła się z poprzednią parafą, a szła w nieznane. Trafiła niezbyt szczęśliwie. W parafii św. Józefa trwała budowa kościoła. Dla zakrystianki to było wyzwanie. Wszędzie kurz, materiały budowlane i zaskakujące decyzje. Ledwo skończyły się Święta Wielkanocne, a już zaczęło się wyburzanie starej kaplicy w której był grób Pański, trzeba było szybko przenosić się do nowego, dolnego kościoła. W miejscu starej kaplicy dziś stoi zakrystia. Pracy było bardzo dużo. Msze św. odprawiane były w dolnym kościele. U góry trwała nieprzerwanie praca. Mury rosły z dnia na dzień. Dziesiątki osób przychodziło żeby budować swoją świątynię. Siostra Teresa bardzo dobrze pamięta tamten czas. Siostry mieszkały na ul. Klonowej, podobnie jak ks. proboszcz Kudelski. Przyzwyczaił się do starej plebanii i gdy powstała nowa, nie zamierzał się do niej przenosić. Siostra Teresa energicznie wzięła się do przeprowadzki. Wszystko spakowała, zorganizowała transport i przeprowadzka się odbyła. - Po przenosinach ksiądz Proboszcz był bardzo zadowolony z nowego miejsca - śmieje się.

Praca

Pracy w parafii było i jest bardzo dużo. Siostra zawsze dokładnie wykonuje swoje obowiązki. Nie potrafi iść na skróty. Taka już jest dokładna i pracowita. Gdy budowała się parafia wszystkiego brakowało. Mając umiejętności szwalnicze Siostra uszyła przeszło dwadzieścia ornatów. Było ciężko, ale jakoś zdobywała odpowiedni materiał i nici. Szyła alby, komże. Ks. Kudelski był pod wrażeniem. Nadal dba o czystość szat liturgicznych, przystrajanie ołtarza i kościoła. W okresie świąt buduje i przyozdabia szopkę oraz grób Pański. Grób Pański jest jej wizytówką. Sława grobów Pańskich przystrajanych przez Siostrę sięga daleko poza Kielce, a zdjęcia grobu parafianie wysyłają do rodzin za granicą. Co roku tysiące osób przychodzi do kościoła św. Józefa, by pomodlić się przy grobie tonącym w kwiatach przygotowanym przez siostrę.
Jak sama twierdzi nie wie skąd przychodzą jej pomysły na przystrojenie grobu. Przed pracą modli się, a Pan Bóg kieruje jej ręką. Efekt? - Zawsze jest taki sam, grób jest prześliczny. Śp. ks. prał. Kudelski zawsze powtarzał s. Teresie: - Siostro, kwiaty są najważniejsze, kwiatów nigdy nie za dużo.
Siostra została wierna temu zaleceniu.

Reklama

Siła modlitwy

Po kwiaty zawsze jeździ w Wielką Środę na giełdę do Częstochowy. Czasami, jak to w życiu, zdarzają się dziwne przypadki. To było kilka lat temu. Z Wielkiego Wtorku na Wielką Środę spadł śnieg. Wyjeżdżali w nocy. Już na początku wyprawy zanosiło się na jakiś kłopot, wyjeżdżając z bramy kierowca rozbił boczne lusterko. Ale kto by wierzył w zabobony. Jechali w ciszy gdy kierowca zapytał: - Co siostra tak milczy? - Modlę się - odpowiedziała. Jak była potrzebna ta modlitwa dowiedzieli się kilka kilometrów dalej. Drogą szła kobieta, brnęła w śniegu, samochód jechał koleinami. Nagle tuż przed autem kobieta poślizgnęła się, zachwiała i wpadła prosto na ich samochód. Nie jechali szybko, ale uderzyli w nią z dużą siłą, tak, że wgięta została karoseria, a przednia szyba rozbita. Byli pewni, że kobieta nie przeżyła tego wypadku. Kierowca, pan Woźniacki, był zdruzgotany. Jakież było ich zdziwienie gdy kobieta sama o własnych siłach stanęła na nogach, trudno im było w to uwierzyć. Kobieta trafiła do szpitala na obserwację, a samochód z rozbitą szybą na parking, musieli pożyczyć inne auto, żeby przywieźć kwiaty. Pechowej kobiecie nic się nie stało, szybko wyszła ze szpitala. Przejeżdżając koło Włoszczowy s. Teresa wstępowała do niej przynosząc koszyk z owocami.

Reklama

Grób Pański

Gdy tylko kwiaty zostają przywiezione w Wielką Środę od razu Siostra zaczyna przystrajanie grobu, trwa to przez dwa dni. Kwiatów są setki. - Przeważnie wybieram kwiaty cięte: anturium, storczyki, strelicje, tulipany, róże, czasem gerbery i żonkile. Siostra wylicza. - Tulipanów z 500 sztuk, anturium 300, a róż nawet 800. Co roku grób jest przyozdabiany blisko dwoma tysiącami kwiatów. Siostra kupuje także duże ilości liści, asparagusa. Każdy kwiat musi być przycięty i włożony do wody. Każdy musi być odpowiednio ułożony - grób musi być piękny i zawsze jest. Ta oszałamiająca ilość kwiatów, pomaga ludziom w przeżywaniu najważniejszego katolickiego święta. Jest zapowiedzią radości niedzieli Zmartwychwstania. Siostra oszczędnie dodaje symbole i napisy. To grób i jego piękno ma przemawiać, i przemawia. Ludzie modlący się przy grobie przeżywają jego piękno na swój sposób. - Jedna z pań - a grób był wtedy budowany w dolnym kościele - długo siedziała wpatrzona w morze kwiatów. W pewnym momencie stwierdziła: - Tu jest tak pięknie, że chciałabym tu umrzeć i nie wychodzić stąd - śmieje się. Siostra żałuje tylko, że nie ma zdjęć wszystkich grobów, miło by było popatrzeć i powspominać.

Moja parafia

Przestrogi mieszkańców Dąbrowy Górniczej, że w Kielcach są inni ludzie nie sprawdziły się. Spotkała tu ludzi miłych i życzliwych. Jeśli kogoś o coś poprosi, zawsze okazywana jest jej pomoc. Dobrze się czuje w parafii św. Józefa. Chyba by jej nie wymieniła na inną. Pracy jest dużo, i nie ma zbyt wielu wolnych chwil na wyjazdy. Była raz na pielgrzymce w Rzymie. Podczas audiencji generalnej widziała Jana Pawła II. To było dla niej wielkie przeżycie. Oczywiście nie zapomni nigdy pamiętnej Eucharystii sprawowanej przez Papieża w podkieleckim Masłowie. Takich chwil się nie zapomina. Co roku prywatnie jeździ do Częstochowy, aby osobiście podziękować Maryi za opiekę i pomoc, aby prosić o kolejne łaski potrzebne w życiu zakonnym. Jeździ też co roku na zakonne rekolekcje do Płocka czy pięknie położonego w górach Mucharza.
Wszystko się zmienia. Przedtem było więcej czasu, teraz jak by go brakowało. Pracy jest dużo, a czasu nie zawsze wystarcza, chociaż siostry wstają o piątej rano. Dwadzieścia minut później pacierze zakonne, brewiarz, godzina czytań, jutrznia, pół godziny rozmyślań i Msza św. W ciągu dnia jeszcze Droga Krzyżowa i część bolesna Różańca. Cały dzień wypełniony jest modlitwą i pracą. W niedzielę jest trochę więcej wolnego czasu, siostry wstają trochę później. Msza św. jest o godz. 8.
Najbardziej zajętym dniem jest piątek. Dzień wcześniej s. Teresa jedzie na giełdę po kwiaty. W piątek zaczyna przystrajanie świątyni na niedzielę. Rytm życia sióstr się prawie nie zmienia, dzień jest podobny do dnia. - Chociaż nie, my też mamy zmiany - śmieje się - Od 1 maja do 1 października zmieniamy nasz strój zakonny z ciemnego na jasny. Jesienią i zimą siostry chodzą w czarnych habitach, latem ubrane są w beżowe stroje i biały welon. Niezmienny pozostaje tylko rytm ich cichej posługi w parafii.

* * *

SIOSTRA AGATA ŁAKOMA PASJONISTKA:
Nasza Siostra Przełożona jest osobą bardzo ciepłą z dużym wyczuciem estetyki i piękna. To ona jest autorką grobu Pańskiego, który co roku przyozdabiają kompozycje kwiatowe. Często się słyszy słowa zachwytu od osób, które modlą się przy grobie Pana Jezusa. W życiu codziennym Siostra jest bardzo zdyscyplinowana, ułożona i zasadniczo bardzo lubi porządek. Ma dobre serce pomaga potrzebującym i dzieli się z nimi chlebem i dobrym słowem. Mimo że wydaje się poważna i zasadnicza, tak naprawdę jest życzliwą, i radosną osobą.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ostatnie pożegnanie ks. Jana Kurconia

2024-04-18 17:04

Ks. Paweł Jędrzejski

Grób księdza Jana Kurconia

Grób księdza Jana Kurconia

Przeczów: W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa odbyła się ceremonia pogrzebowa ks. Jana Kurconia. W ostatniej ziemskiej drodze zmarłemu kapłanowi towarzyszyło 35 kapłanów, delegacje OSP, a także reprezentanci kół łowieckich oraz wierni parafii.

Eucharystii pogrzebowej przewodniczył ks. Adam Łuźniak, wikariusz generalny metropolity wrocławskiego. We wstępie zaznaczył, że każdy człowiek posiada swoją historię życia i taką też miał zmarły ks. Jan Kurcoń, a ponieważ posługiwał i mieszkał przez wiele lat pośród wiernych w Przeczowie, to każdy miał jakąś część swojego życia związaną z historią życia ks. Kurconia. Homilię wygłosił ks. Piotr Oleksy, obecny proboszcz przeczowskiej parafii. Zaznaczył, że uroczystość pogrzebowa jest przejściem do życia wiecznego. Podkreślił też, że dom ks. Jana był zawsze otwarty dla ludzi, chętnie ich gościł, słuchał, interesował się ich życiem i dbał o życie sakramentalne parafian. - Dziś ks. Jan niesie nam przesłanie: “Obyś nigdy nie zgubił Jezusa - mówił ks. Oleksy, podkreślając, że zmarły kapłan był miłośnikiem przyrody, kochał las i dostrzegał obecność Boga w przyrodzie.

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie najemnikiem!

2024-04-19 22:12

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Archiwum bp Andrzeja Przybylskiego

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

21 Kwietnia 2024 r., czwarta niedziela wielkanocna, rok B

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję