"Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie,
kiedy bolszewicy szli na Warszawę" - powiedział Ojciec Święty podczas
ostatniej pielgrzymki do Polski.
Jan Paweł II wspominał dzień swoich urodzin w bardzo
szczególnych okolicznościach: podczas nawiedzenia cmentarza żołnierzy
wojny roku 1920 w Radzyminie. Był to już trzeci dzień pobytu Papieża
w Warszawie, gdzie mieszkał od 11 do 13 czerwca 1999 r. Centralnym
punktem tego etapu papieskiej pielgrzymki była Msza św. celebrowana
przez Ojca Świętego na placu Piłsudskiego. Chyba każdy wie, że była
ona odprawiana w tym samym miejscu, gdzie 20 lat wcześniej Papież
wołał: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi". Nie każdy
jednak pamięta, że właśnie w czasie dni spędzonych w Warszawie w
roku 1999 Jan Paweł II wrócił do kilku ważnych momentów swojego życia,
które wiązały się z jego wcześniejszymi pobytami w stolicy.
Urodzony 18 maja
W Radzyminie Ojciec Święty wyznał, że "nosi w sobie od urodzenia
wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą
i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem".
Niedługo potem - już pod katedrą warszawsko-praską -
Jan Paweł II wrócił do tej myśli: "Przed chwilą nawiedziłem Radzymin,
miejsce szczególnie ważne w naszej narodowej historii. Ciągle żywa
jest w naszych sercach pamięć o Bitwie Warszawskiej, jaka miała miejsce
w tej okolicy w miesiącu sierpniu 1920 r. Mogę spotkać jeszcze dzisiaj
niektórych bohaterów tej historycznej bitwy o naszą i waszą wolność,
naszą i Europy. Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie,
że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny i dlatego
zostało nazwane Cudem nad Wisłą. To zwycięstwo było poprzedzone żarliwą
modlitwą narodową".
Rzecz ciekawa - właśnie Cudowi nad Wisłą należy zawdzięczać
także i polski wątek w kaplicy papieskiej w Castel Gandolfo. Jan
Paweł II przypomniał, że na ścianach bocznej kaplicy domowej w letniej
rezydencji Papieża znajdują się freski upamiętniające dwa wydarzenia
z dziejów polskich. Pierwszy to Obrona Jasnej Góry, a drugi - Cud
nad Wisłą. "Jak się to stało, jak do tego doszło?" - mówił Ojciec
Święty przed katedrą św. Floriana. "Otóż te malowidła kazał w kaplicy
w Castel Gandolfo wymalować papież Pius XI, który podczas Bitwy
Warszawskiej w 1920 r. był nuncjuszem apostolskim w Warszawie. Ta
jego decyzja, jego inicjatywa sprawiła, że Papież Polak zastał tam
w swej kaplicy dzieje swojego narodu, a w szczególności wydarzenia
tak bardzo mi bliskie, bo - jak już powiedziałem w Radzyminie - właśnie
wtedy, w 1920 r., gdy bolszewicy szli na Warszawę, wtedy się urodziłem"
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Z kajaków na łódź Piotrową
Inne warszawskie wspomnienie związane ze swoją drogą życiową
zostawił Jan Paweł II po spotkaniu z Konferencją Episkopatu Polski
11 czerwca 1999 r. Spotkanie to odbywało się w rezydencji Prymasów
Polski przy Miodowej. Przed opuszczeniem sali Jan Paweł II powiedział: "
Pragnę jeszcze przed wyjściem podzielić się krótkim wspomnieniem,
które mnie łączy z dotychczasową trasą pielgrzymki. Ta trasa mnie
prowadzi do Warszawy z jezior mazurskich. Otóż tak było w roku 1958,
gdy zostałem wezwany znad jezior do tego samego domu przez kard.
Wyszyńskiego. Wtedy mi powiedział, że mam być biskupem".
W roku 1978 - niedługo po wyborze Karola Wojtyły na papieża
- Prymas Wyszyński tak wspominał to wydarzenie: "Gdy został powołany
na stanowisko biskupa pomocniczego w Krakowie, miałem zlecenie przyjąć
od niego tzw. konsens kanoniczny - bo zawsze nominata pytają czy
wyraża zgodę - i ustalić czas ogłoszenia jego nominacji w Polsce.
Znaleźliśmy go wtedy z grupą młodzieży na jeziorach mazurskich".
Z ust Prymasa ks. Wojtyła dowiedział się, że 4 lipca
papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym abp. Baziaka, administratora
apostolskiego archidiecezji krakowskiej. Po przyjęciu nominacji poszedł
do klasztoru Urszulanek na ulicę Wiślaną, gdzie przez wiele godzin
modlił się leżąc krzyżem. Wcześniej i później wielokrotnie zatrzymywał
się w tym miejscu - także przed wyjazdem na konklawe w październiku
1978 r. Wówczas żegnano go tam z silnym poczuciem, że z Rzymu może
już nie wrócić. Nic zatem dziwnego, że kiedy podczas pielgrzymki
roku 1999 znalazł się tuż obok (w planie było odwiedzenie Biblioteki
Uniwersyteckiej), nie omieszkał odwiedzić gościnnych sióstr i uczestniczyć
razem z nimi w nabożeństwie czerwcowym.
Reklama
Między 18 i 19 maja
Jednak niewątpliwie najważniejszym miejscem łączącym się z
Warszawą i osobą Jana Pawła II jest plac Piłsudskiego, zwany niegdyś
placem Zwycięstwa. Tak się składa, że w tym roku urodziny Papieża (
18 maja) wypadają w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego (
19 maja). To tym bardziej przywodzi na pamięć tamtą wigilię Zielonych
Świąt - dzień 2 czerwca 1979 r. Tego dnia Papież rozpoczął w Warszawie
swoją pierwszą pielgrzymkę do Polski. Na placu Zwycięstwa pytał wówczas: "
Czyż moja pielgrzymka do Ojczyzny (...) nie jest zarazem jakimś szczególnym
znakiem naszego polskiego pielgrzymowania poprzez dzieje Kościoła
- nie tylko po szlakach naszej Ojczyzny, ale zarazem Europy i świata?
Odsuwam tutaj na bok moją własną osobę - niemniej muszę wraz z wami
wszystkimi stawiać sobie pytanie o motyw, dla którego właśnie w roku
1978 (po tylu stuleciach ustalonej w tej dziedzinie tradycji) został
na rzymską Stolicę Św. Piotra wezwany syn polskiego narodu, polskiej
ziemi".
Chyba to samo pytanie zadawał sobie wtedy siedzący na
tym samym placu Prymas Stefan Wyszyński. Patrząc na majestatyczny
krzyż stojący na miejscu uroczystości, Kardynał wspominał czasy,
kiedy plac ten wyglądał zupełnie inaczej. Kilkadziesiąt lat wcześniej,
jako mały chłopak, przechodził on tędy obok olbrzymiej cerkwi ustawionej
tu na rozkaz cara. Był to symbol rosyjskiego panowania w Warszawie
i widoczny znak przypominający o tym, że Polska nie jest niepodległa. "
Gdy 2 czerwca 1979 r. podczas pobytu Ojca Świętego w Polsce - mówił
później Prymas - siedziałem na placu Zwycięstwa i wsłuchiwałem się
w słowa Papieża, miałem w oczach te dwa krańce polskiej rzeczywistości.
W czasie nabożeństwa na placu zapytał mnie jeden z księży: ´O czym
Prymas myśli?´. Myślałem wtedy o tym, jak potężne muszą być drogi
Boże, aby doszło do tego, że Papież Kościoła rzymskokatolickiego
sprawuje Najświętszą Ofiarę w tym miejscu, gdzie stał ołtarz prawosławnego
soboru. Nikt z nas nie mógłby wymyślić tego naprzód".
Podobnie jak nikt nie mógłby wymyślić naprzód, że tego
dnia zaczynał się powolny rozpad imperium, które władało wówczas
jedną trzecią świata. W tym kontekście wypowiedziane wówczas słowa
Papieża nabierają szczególnych znamion: "Polska stała się w naszych
czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa. Ale - mówił
Papież - jeśli przyjąć to wszystko, co w tej chwili ośmieliłem się
wypowiedzieć - jakżeż ogromne z tego rodzą się zadania i zobowiązania!
Czy do nich naprawdę dorastamy?".
Pytania po 20 latach
Od czasu ostatniej papieskiej pielgrzymki do Polski mijają
trzy lata. Od czasu pierwszej - 23. To niewiele i wiele zarazem.
Niewiele, bo czymże jest taki okres w dwutysiącletniej historii Kościoła,
wiele - bo ci, którzy wówczas słuchali słów Papieża jako nastolatkowie,
są dziś już dorosłymi i w pełni aktywnymi ludźmi. To wystarczający
czas, aby spojrzeć w przeszłość w świetle tego właśnie pytania. Dochodzą
do niego słowa Papieża wypowiedziane w czerwcu 1999 r.: "Jeżeli przed
20 laty mówiłem, iż ´Polska stała się w naszych czasach ziemią szczególnie
odpowiedzialnego świadectwa´, to dziś trzeba dodać, że musi to być
świadectwo czynnego miłosierdzia, zbudowane na wierze w zmartwychwstanie.
Tylko takie świadectwo jest znakiem nadziei dla współczesnego człowieka,
zwłaszcza dla młodego pokolenia".
W tej samej homilii Jan Paweł II przypominał postacie
świadków wiary, których tego dnia wyniósł na ołtarze. Mówił o zamęczonych
biskupach, młodych chłopakach z Poznania, zamordowanych za wierność
swej wierze; teściowej, która oddała swe życie, aby ratować brzemienną
synową. "Jeśli dzisiaj radujemy się z beatyfikacji 108. męczenników
duchownych i świeckich - mówił Papież - to przede wszystkim dlatego,
że są oni świadectwem zwycięstwa Chrystusa - darem przywracającym
nadzieję. Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa
w nas wiara, iż bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy
odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował".
Słowa te są nadal aktualne.