Słowo Boże zagłuszył reklamiarski słowotok,
znak krzyża przesłoniły znaki firmowe,
a rok 2000 zapomniał, od czego się datuje..
Ostatnio s. Wendy Beckett, omawiając w swoim telewizyjnym cyklu
wizerunki świętych twórców cywilizacji europejskiej, ze smutkiem
powiedziała: "Szkoda, że ludzie Europy nie wiedzą już, czego pamiątką
są święta Bożego Narodzenia; kojarzą je raczej z grubym krasnoludem
z Północy...". Czy tak nie jest? "Nie! - odpowiedzą chrześcijanie,
którzy nie stracili wiary i pamięci. - My znamy istotę Bożego Narodzenia
i nie gubimy Tego, bez którego te święta byłyby tylko infantylnym
teatrzykiem kukiełek bez scenariusza". Dobrze, że jeszcze tacy są!
Jednak w mediach owe święta bardziej się jawią jako świętowanie wokół
karpia, choinek, tłustych gwiazdorów, amerykańskich kolęd i zimowych
gwiazdek.
Ta pogańsko-folklorystyczna wizja Bożego Narodzenia jest
tak nachalna i przemożna, że śmiem wątpić, czy słowa Ojca Świętego
albo Księdza Prymasa wygłoszone w Wigilię są w stanie przywrócić
temu wszystkiemu właściwy wymiar. Smutniejsze jest to tym bardziej,
że obecny cały rok jest jakby nieustannym Bożym Narodzeniem. Ale
w mediach uparto się, aby było ono bez... Chrystusa. Jego bowiem
imię jest starannie przemilczane, a jeśli się pojawia, to albo nieśmiało
w kolędzie, albo w góralskim folklorze jako "Jezusicek", bo ponoć
te święta są tylko dla dzieci, więc trzeba wszystko zinfantylizować.
***
Pewien artysta malarz (a artyści to ponoć ci, którzy odsłaniają
niewidzialne wymiary rzeczywistości zabieganym, przeciętnym zjadaczom
chleba) postanowił przypomnieć światu, o co naprawdę chodzi w tym
Roku Jubileuszowym. Wiedząc, że do współczesnych trafia się głównie
obrazem, a nie słowem, postanowił wykonać ogromny obraz-mozaikę,
dla ukazania, czym naprawdę jest dla świata - przez te dwa tysiące
lat - Jezus Chrystus, Wcielone, Odwieczne Słowo. Zaczął więc tworzyć
w pracowni poszczególne segmenty tej mozaiki, mającej w sobie coś
z tych dawnych mozaik chrześcijańskich, a jednocześnie coś ze współczesnej
sztuki popularnej, zrozumiałej i trafiającej do człowieka urabianego
przez kulturę masową. Mozaika miała być wizualnym przełożeniem słów: "
Odwieczne słowo Boga - wcielone w człowieka - przemienia i zbawia
ludzi - a z nimi świat cały". Kiedy zaczął pracę, po raz pierwszy
prawdziwie doświadczył, czym jest natchnienie. Czuł się jakby porwany
ku niebu, ku wizji dostępnej jedynie świętym i prorokom. Nie czuł
upływającego czasu, rosnącego wysiłku, przerastającego siły człowieka...
I oto po kilku miesiącach na "ślepej" ścianie jednego z wieżowców,
w samym centrum stolicy, zaczęto montować płyty mozaiki. Odsłonięciem
najbardziej zainteresowane były media, które ze swej natury, chorobliwie
wręcz, poszukują czegoś nadzwyczajnego i spektakularnego. I nie zawiodły
się, bowiem dzieło stało się naprawdę wielkim wydarzeniem, nie tylko
w światku zwanym artystycznym, ale i wśród ludzi (wierzących i niewierzących),
którzy odwykli od interesowania się sztuką. Mozaika - w dwudziestu
segmentach - ukazywała dwudziestowieczne dzieje świata przeobrażanego
przez Chrystusa i chrześcijaństwo. Artysta chciał ukazać głównie
te dziedziny życia człowieka, które najbardziej się rozwinęły dzięki
cywilizacji chrześcijańskiej, a więc i naukę, i technikę, prawa,
i etykę, religię, kulturę etc. Jednocześnie ukazał sprzysiężone moce
zła, destrukcji, demonizmu - udaremniające i niszczące owoce działań
Dobrej Nowiny.
Tego dzieła nie można było przemilczeć, pominąć zdawkowym
komentarzem krytyków sztuki czy zwyczajnie zbagatelizować. Ono było
wielkim wyzwaniem dla świata, który robi wszystko, by zapomnieć o
Bogu, o swych korzeniach i dziedzictwie. Obraz w sposób jednoznaczny
przywracał prawdę dziejów, starannie przemilczaną i zafałszowaną,
szczególnie przez najgłośniejsze media. Jednak - prócz biskupów,
kilku chrześcijańskich czasopism i rozgłośni - nikt jakoś głównego
przesłania obrazu nie podejmował.
Żeby się mimo wszystko jakoś z tym uporać, specjaliści z
różnych dziedzin zaczęli zajmować się szczegółami mozaiki. I tak
np. historycy zaczęli wieść polemikę na temat zgodności ukazanych
zdarzeń ze źródłami. Ekologowie odczytali fragmenty mozaiki przedstawiające
morze jako apel do ochrony zabijanej Matki Natury. Astrologowie -
w segmencie ukazującym rozgwieżdżony kosmos - doszukali się bardzo
katastroficznego układu planet. Psychologowie zaczęli roztrząsać
niestosowność ukazanych obrazów grzechu. Estetycy podjęli temat kiczowatości
ukazanych świętych twórców Europy. Liberałowie oprotestowali "dewocyjny"
aspekt rozwoju nauki i techniki, które raczej zrodziły się z buntu
przeciw Bogu, a nie z posłuszeństwa Jego prawom...
Artysta był coraz bardziej przerażony tym, że główne przesłanie
- tak oczywiste i wręcz porażające - jest tak totalnie zagadane bzdurnością
i jałowością komentarzy, że którejś nocy wymontował centralny segment
z Dzieciątkiem Jezus i wspomnianym napisem. O dziwo, media jakby
tego nie zauważyły, a komentarze (wciąż dotyczące szczegółów) stały
się bardziej pochlebne. Zupełnie bez echa przeszła sfilmowana pod
mozaiką scenka, a wyemitowana przez jakąś lokalną stację telewizyjną,
w której dwoje dzieci dostrzegło ów brak. Jedno z nich przyprowadziło
drugie, aby pokazać Dzieciątko. Widząc, że obraz zniknął, krzyknęło: "
Patrz, zabrali całemu światu Jezusa! Co to będzie?! Ten świat bez
Jezusa całkiem zwariuje!". Ponoć artysta zwrócił się z apelem do
dzieci, aby własnymi rysunkami uzupełniły ów brak w mozaice, ale
sprawę wyciszono, urządzając dla dzieci wielkie festyny i koncerty
na przywitanie Nowej Ery, pod znakiem innego dziecka - Wodnika...
***
Gdy zapytałem dzieci przy bożonarodzeniowej szopce: "Co byłoby, gdyby Jezus, przewidując, że w roku dwutysięcznym tak wielu ludzi o Nim zapomni, odszedł z Betlejem z powrotem do nieba?" - zapadła dziwnie długa cisza. Potem jedno dziecko powiedziało: "Byłoby na świecie o wiele gorzej niż jest". Inne dodało: "Nie byłoby gorzej, bo już świata by nie było. Bez Jezusa, to świat dawno by się stracił". Jednak któreś dodało pogodniej: "Ale trzeba pomóc Jezusowi przejść do tego trzeciego tysiąca lat. Wtedy może uda się lepiej w Niego wierzyć... Do trzech razy sztuka!".
Pomóż w rozwoju naszego portalu