Ludzie schronili się pod przystankową wiatą przed chłodem i drobnym
deszczem, siąpiącym tego dnia bez przerwy. Mikroskopijne krople gnane
porywami wiatru wbijały się w policzki niczym ostre igły. Mężczyzna
stojący na brzegu wiaty postawił kołnierz płaszcza i odwrócił się
tyłem do wiatru. Młody chłopak, wciśnięty w przystankowy tłumek,
stał niczym słup, jakby obawiał się, że najmniejszy ruch może zaburzyć
z trudem ustanowiony podział przystankowej przestrzeni.
Nadjechał wyczekiwany przez wszystkich autobus. Ludzie ruszyli
energicznie w stronę otwierających się z trzaskiem drzwi, potrącając
po drodze chłopca i wypychając mężczyznę z podniesionym kołnierzem
w stronę tryskającej spod kół wody. Na szczęście długi płaszcz, sięgający
kostek, uchronił go przed zamoczeniem. Po chwili mężczyzna i chłopak
zostali sami na przystanku. Usiedli na ławce i, nie zwracając na
siebie uwagi, utkwili wzrok w jakimś punkcie w oddali.
Po drugiej stronie Rynku widać było kilka sklepów, hurtownię
dewocjonaliów i zabawek, sklep motoryzacyjny, wypożyczalnię kaset
wideo, podrzędny bar i sklep metalowy, w którym właściwie można kupić
wszystko.
Mężczyzna długo patrzył przed siebie, po czym powiedział
do chłopca: - Tu są chyba wszystkie sklepy, jakie można sobie
wymyślić. Brakuje tylko supermarketu i stacji benzynowej.
- Niech się pan obejrzy za siebie - odparł chłopak.
Mężczyzna odwrócił głowę i przez brudne szyby wiaty dostrzegł
kolejne sklepy: ze sprzętem AGD, sztuczną biżuterią i telefonami
komórkowymi.
- No, teraz chyba niczego tutaj już nie brakuje. Nie trzeba
nigdzie się ruszać - dodał po chwili.
- Tam, za rogiem, jest jeszcze lombard, skup złota, cukiernia
i hotel - powiedział chłopak spokojnym tonem.
- No widzisz, a ja pamiętam czasy, kiedy tu prawie nic nie
było - odparł mężczyzna.
- Czasy się zmieniają - dorzucił chłopak filozoficznie.
- Co prawda, to prawda - zgodził się mężczyzna.
- Tylko nikt już nie chce pamiętać, jak było kiedyś - powiedział
chłopak.
- Co ty masz na myśli? Nie ma nic gorszego od dzieci zajmujących
się polityką. Co ty się na tym znasz? A właściwie, o co ci chodzi?
- mężczyzna zasypywał chłopca pytaniami.
- Szkoda, że pan od razu o to nie zapytał - odgryzł się
chłopak nie bez złośliwości. - Chodzi mi o to, że wszyscy już zapomnieli,
w jakim paskudnym ustroju żyli. A poza tym chciałem panu wyjaśnić,
że ja się wcale polityką nie zajmuję. Ja tylko pamiętam.
- A co ty możesz pamiętać? Przecież ciebie chyba jeszcze
na świecie nie było, kiedy ustrój się zmienił w tym kraju - żachnął
się mężczyzna.
- Sam niewiele widziałem, ale ojciec mi o tym dużo mówił
i nie mogę o niektórych rzeczach zapomnieć - tłumaczył chłopiec.
- To ojciec ci takie rzeczy opowiada? - zdziwił się mężczyzna.
- Ja moim dzieciom nie opowiadam o komunizmie. Po co mają takie rzeczy
wiedzieć? Bez tego będzie im lżej.
- No a sprawiedliwość? - zapytał chłopak retorycznie.
- Wybij sobie z głowy sprawiedliwość! - krzyknął mężczyzna.
- Gdzieś ty widział coś takiego jak sprawiedliwość?! Pokaż mi, jak
ona wygląda!
- To nie rzecz - odparł chłopak. - To pamięć o tych, których
zniszczono tylko za to, że chcieli być przyzwoici. Mojego ojca z
pracy wyrzucili, bo nie chciał podpisać jakiejś petycji potępiającej
studentów w marcu 1968 r. Do końca życia nie mógł już pracować w
swoim zawodzie.
- To co, twój ojciec już nie żyje? - zapytał mężczyzna.
- Tak - odpowiedział krótko chłopak.
- No to już mu nic nie pomoże. Po co rozdrapywać rany i
dzielić Polaków na lepszych i gorszych? Trzeba myśleć o przyszłości
- przekonywał mężczyzna.
- Mnie się też czasami tak zdaje, bo wszyscy naokoło tak
mówią, ale jak sobie wyobrażę, co by sobie pomyślał mój ojciec o
mnie, gdybym zapomniał, to mi od razu przechodzi takie myślenie,
jakie pan mi chce wcisnąć - odpowiedział chłopak spokojnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
