Reklama

Księża na "żylecie"

Niedziela warszawska 22/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Na mecze chodzą regularnie. Starają się nie opuścić żadnego. Swoją drużynę dopingują bardzo głośno - potem są zachrypnięci. Niektórzy kolekcjonują szaliki klubowe, inni mają spore zbiory fotografii z meczów. O swojej miłości do piłki nożnej potrafią opowiadać godzinami. Jednak na co dzień wykonują normalne obowiązki... kapłańskie.

- Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, rozpłakałem się ze szczęścia - mówi ks. Wojciech Kraiński, wikariusz parafii Świętych Apostołów Jana i Pawła na Gocławiu. Jego ukochany klub, Legia Warszawa, po siedmiu latach przerwy, zdobył w tym roku mistrzostwo Polski. W tym czasie Legia była wielokrotnie dosłownie o krok od tytułu, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie i w efekcie to inne drużyny cieszyły się z mistrzostwa. - Teraz tytuł wrócił na Łazienkowską. Trudno opisać radość - ks. Kraiński nie ukrywa entuzjazmu.

Kibicować zaczął już dawno, jeszcze jako dziecko. Jak większość młodych chłopców kopał piłkę z kolegami na podwórku. Najpierw od czasu do czasu, a potem już regularnie chodzili na mecze Legii. Dlaczego akurat tej drużyny? Ks. Wojciech nigdy się nad tym nie zastanawiał, to było dla niego oczywiste. Kiedy wstąpił do Seminarium Duchownego, regularne kibicowanie urwało się. Wróciło jednak po święceniach kapłańskich, w pierwszych parafiach w Halinowie, Wołominie i na Bródnie. - Wtedy na mecze zacząłem zabierać ministrantów i lektorów. Tak jest zresztą do dziś. Na stadion wchodzimy bezpłatnie dzięki uprzejmości klubu, który zorganizowane grupy młodzieży z opiekunem wpuszcza za darmo. Zajmujemy tzw. sektor rodzinny, który mieści się na łuku od strony ul. Łazienkowskiej - opowiada.

Z sektora rodzinnego widoczność i słyszalność nie jest najlepsza. To jednak nie przeszkadza ministrantom w aktywnym dopingowaniu swojego zespołu. Starają się tak dopingować, żeby piłkarze po meczu podbiegli do nich z podziękowaniami. Jeżeli któryś rzuci jeszcze swoją meczową koszulkę, radość jest niewyobrażalna. Dopingują oczywiście kulturalnie, bez wyzwisk i trochę inaczej niż reszta publiczności. - Moi ministranci wiedzą, że jeżeli któryś z nich zacznie przeklinać, to jest to jego ostatnia wizyta na stadionie. Namawiam ich także do pozytywnego wspierania piłkarzy. Jeżeli jakiemuś zawodnikowi zdarzy się nieudane zagranie, to nie gwiżdżemy, nie buczymy - tak jak często inni kibice - ale np. skandujemy nazwisko tego piłkarza - mówi ks. Kraiński.

Zabierz Bogusia

Reklama

Na trybunach stadionu przy Łazienkowskiej ministranci ks. Kraińskiego spotykają się często z ministrantami innego zagorzałego sympatyka Legii - ks. Bogusława Kowalskiego, proboszcza małej parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w Ostrówku. Ks. Kowalski, członek piłkarskiej reprezentacji księży, Legii kibicuje od początku lat 70. Wcześniej kibicował Górnikowi Zabrze. - Na tym tle dochodziło czasami do rodzinnych zatargów, bo mój ojciec regularnie chodził na Legię. Pewnego dnia mama zapytała tatę: "A dlaczego Bogusia nie zabierasz?". Na to tata: " Jak będzie za Legią, to go zabiorę". Odpowiedziałem, że już dobrze, będę za Legią - opowiada ks. Kowalski.

Kiedy został proboszczem w Ostrówku, zaczął od czasu do czasu grać z ministrantami w piłkę. - Niektórzy rodzice byli zdumieni: ksiądz proboszcz gra w nogę? Nie mieli doświadczenia, bo moi poprzednicy byli wspaniałymi proboszczami, ale raczej starszymi i nie w głowie im było uganianie się za piłką - śmieje się ks. Kowalski. Dodaje, że gdy ministranci wyczuli jego piłkarskie zainteresowania, od razu ich liczba przy ołtarzu podwoiła się. - Miałem trochę pamiątek klubowych, kilka koszulek znanych zawodników. Rozdałem to od razu ministrantom. Dla takiego chłopaka posiadanie koszulki gracza Legii to szczyt marzeń, a dla mnie... ja już stary chłop jestem. Innym razem sam uszyłem dla nich piłkarskie stroje. Jedna z matek mówiła mi potem, że syn nie mógł całą noc spać, tak był przejęty tym, że następnego dnia dostanie strój piłkarski - mówi ks. Kowalski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Najpierw Bóg, potem piłka

Reklama

Proboszcz z Ostrówka podkreśla także, że coraz więcej rodzin jest niepełnych. Synów wychowują przede wszystkim matki. Ojciec jest fizycznie albo psychicznie nieobecny. Chłopcy wychowywani tylko przez matki potrzebują i szukają męskiego autorytetu. Jak znajdą, pójdą za nim jak w ogień. - Wiem, że w pewnym sensie jestem dla nich autorytetem - twierdzi ks. Bogusław - staram się więc być i do tańca i do różańca. Owszem, zagramy w piłkę, pójdziemy na mecz, ale podkreślam im, że przede wszystkim o Bogu nie należy zapominać.

Na stadionie Legii, podobnie zresztą jak i na innych, zdarzają się wulgarne przyśpiewki i wyzwiska, skierowane najczęściej pod adresem innych drużyn lub... sędziów. - Traktuję to z wielkim bólem, ale przecież nie będę ministrantom zatykał uszu. Tłumaczę im, że kibic ma prawo wyrażać swoją dezaprobatę, ale ubliżanie nie przystoi kulturalnym ludziom i nie pomaga drużynie - mówi ks. Kraiński.

- Na początku ministranci uważnie mnie obserwowali, ciekawi, czy też będę śpiewał wulgarne piosenki. Ale jak takowe się zdarzały, ja ostentacyjnie milczałem. Zrozumieli, że wulgaryzmy to nic dobrego. Patrząc na nas, starszych, młodzi uczą się właściwego zachowania - dodaje ks. Kowalski.

Obecność księdza na trybunach temperuje także zachowania niektórych starszych kibiców. Ks. Kraiński dzień po zdobyciu przez Legię mistrzostwa spotkał się z kilkoma przywódcami kibiców warszawskiego zespołu. W ożywionej rozmowie jednemu z nich wymknęło się przekleństwo. - Nie przy księdzu - upomniał go natychmiast inny. - Oj przepraszam najmocniej - zreflektował się winowajca.

Bez sutanny

Reklama

Na trybunach Legii zasiada sporo kibiców-kapłanów. Przychodzą sami, z ministrantami, a nawet z bielankami. Siadają w różnych sektorach trybun. Niektórzy, tak jak ks. Kraiński, w sektorze rodzinnym. Inni wybierają popularną "żyletę", czyli trybunę otwartą. Jej nazwa wzięła się od reklamy żyletek, która przez wiele lat tkwiła na szczycie trybuny. Jeszcze inni kapłani wybierają trybunę główną, zadaszoną. Wszyscy przychodzą w barwach, tzn. szalikach, czapeczkach itp. Prawie nikt nie zakłada na mecz koloratki, tym bardziej sutanny. A mimo to wielu kibiców wie, że są wśród nich kapłani. - I bardzo pozytywnie nas odbierają - twierdzi ks. Kowalski, chodzący na mecze po cywilnemu.

Swoim ministrantom powiedział, żeby na stadionie nie zwracali się do niego poprzez "ksiądz". Prosił, żeby mówili "wujek" . - To oni zaczęli na meczu nawoływać jeden przez drugiego: "Wujku, wujku, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" - śmieje się ks. Bogusław. Koloratki ani sutanny nie zakłada na mecze również ks. Kraiński. Tak to wyjaśnia: - Kiedyś w Niedzieli Warszawskiej przeczytałem bardzo mądry komentarz ks. Henryka Zielińskiego, który napisał, że samochodem kieruje po cywilnemu, żeby za jego ewentualne błędy za kierownicą nie odpowiadał cały Kościół. Podobnie i ja chcę uniknąć tego, żeby np. za moją zbyt żywiołową radość nie odpowiadał cały Kościół. Zwłaszcza, że jestem posłany nie tylko do kibiców Legii, ale do wszystkich.

Rób te sztuczki

Co księżom daje kibicowanie? Pomaga czy przeszkadza w kapłaństwie? - Zdecydowanie pomaga - odpowiada ks. Kraiński. - Kibicujemy oczywiście w wolnym czasie. Nie ma mowy o zaniedbywaniu obowiązków kapłańskich. Księża mają różne hobby, moim jest piłka nożna. Daje to pewną odskocznię i konieczny dystans od codziennych trosk i problemów. Uważam, że niedobrze jest po całodziennej pracy tylko zamknąć się w pokoju, obejrzeć telewizję i iść spać. Przypominałoby to życie larwy. Trzeba mieć jakieś miejsce i czas, gdzie można się wyładować, głośniej krzyknąć - bez groźby, że ktoś poczuje się zgorszony.

Ks. Kowalski także uważa, że w kibicowaniu nie ma nic złego, trzeba tylko zachować umiar i odpowiednią hierarchię wartości: - Dobrze, jeżeli mężczyzna ma jakiegoś dobrego "hopla". Pamiętam, jak jeszcze w seminarium oskarżałem się przed ojcem duchownym, że gram w piłkę i za dużo się kiwam. A ojciec duchowny, posiadający niewątpliwie wielką mądrość życiową, ale niewiele wiedzący o piłce, odpowiedział na to: "Chłopak, rób te sztuczki, rób, bo jak pójdziesz na parafię, to będziesz miał ogromny szacunek wśród ministrantów" . Dziś widzę, że miał rację.

Kapłani zgodnie podkreślają, że są dumni z kibicowania Legii Warszawa. W powszechnej opinii ma ona najlepszych kibiców w Polsce, umiejących wytworzyć niepowtarzalną atmosferę i nastrój. Równy i głośny doping całego stadionu, flagi, obrazy ułożone na trybunach z trzymanych nad głowami kartonów, balony, serpentyny, efekty świetlne - to wszystko stanowi oprawę każdego meczu.

Teraz przed Legią eliminacje do Ligi Mistrzów, elitarnych rozgrywek skupiających najlepsze piłkarskie zespoły Europy. Marzeniem ks. Kraińskiego jest, aby Legia zaszła w tych rozgrywkach wysoko. Ale nie będzie dla niego tragedią, jeżeli tak się nie stanie. - Porażek nie przeżywam jakoś szczególnie mocno. Nawet jeżeli przegrywamy, to są przecież ważniejsze rzeczy na świecie. Każdy mecz odbieram jako rodzaj filmu, który jest dobry, niezależnie od tego, czy się dobrze kończy. Są przecież filmy, które mają złe zakończenie, a są świetne. Ważne, żeby piłkarze angażowali się w grę i dawali z siebie wszystko - wyjaśnia ks. Wojciech.

A na mistrzostwach...

Od 31 maja na boiskach Korei i Japonii rozgrywają się Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Po 16 latach przerwy bierze w nich udział reprezentacja Polski. Jest to wielkie święto dla wszystkich kibiców piłkarskich w Polsce. Wywalczony w dobrym stylu awans daje podstawy, aby przypuszczać, że nasi piłkarze pozytywnie zaprezentują się w Azji. Jednak księża Kraiński i Kowalski są sceptyczni co do szans reprezentacji Polski.

- Czuję, że nie wyjdą z grupy eliminacyjnej. Portugalczycy i Koreańczycy, z którymi Polska gra w jednej grupie, są od nas lepsi - uważa ks. Kowalski, który w Telewizji Puls prowadzi magazyn poświęcony mistrzostwom Polska gola.

Z kolei ks. Kraiński nie zgadza się z metodami selekcji trenera Jerzego Engela, szczególnie z faworyzowaniem czarnoskórego napastnika Emmanuela Olisadebe. - Nie podoba mi się to, że człowiek, który nie jest Polakiem, reprezentuje Polskę, bo ma odpowiednie dokumenty. Nie ma w tym ducha sportu. Czy w czterdziestomilionowym narodzie nie można znaleźć nikogo równie dobrego? - pyta.

Ks. Kraiński będzie jednak wiernie dopingował naszych piłkarzy. Do Korei i Japonii oczywiście nie pojedzie, nie pozwalają na to kapłańskie obowiązki oraz finanse. Pozostaje telewizor. Ale nawet w takim wypadku nie zapomni, żeby podczas grania hymnów narodowych stanąć na baczność. - Taką mam zasadę - wyjaśnia.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Jestem przekonany, że życie zawdzięczam mojemu Aniołowi Stróżowi

Niedziela Ogólnopolska 39/2024, str. 30-31

[ TEMATY ]

anioł

Karol Porwich/Niedziela

Jedną z pierwszych modlitw, których uczymy się w dzieciństwie, jest ta do Anioła Stróża. W miarę jednak jak dorastamy, zapominamy o obecności aniołów w naszym życiu, traktujemy je jak istoty z bajki. Czy faktycznie jako dorośli nie potrzebujemy aniołów?

Wiele mówi się o cudach zdziałanych za przyczyną świętych, a zapomina się o cudownych zdarzeniach z udziałem aniołów. Nie bez powodu ich interwencje są tak samo dyskretne, jak ich obecność wśród nas. Czuwają nad nami w sposób niezauważalny. Czy zdarzyło ci się usłyszeć jakiś wewnętrzny głos, który ostrzegał cię przed mającym się niebawem wydarzyć niebezpieczeństwem, albo widziałeś tajemniczą postać, która pomogła ci wydostać się z opresji? Nie brakuje osób, które dzielą się takimi doświadczeniami, ich świadectwa przywracają wiarę w Aniołów Stróżów, dają nadzieję, że nawet w największych kłopotach nie jesteśmy sami.
CZYTAJ DALEJ

W Krakowie więcej uczniów uczęszcza na religię niż edukację zdrowotną

2025-10-02 06:50

[ TEMATY ]

religia

edukacja zdrowotna

religia w szkole

Adobe Stock

Około 33 proc. uczniów szkół w Krakowie będzie chodziło na lekcje edukacji zdrowotnej – wynika z danych urzędu miasta. To mniej niż przewidywały władze samorządowe. Im starsi uczniowie, tym mniejsze zainteresowanie przedmiotem.

To 17 081 uczniów z 51 116 uprawnionych – powiedziała w środę PAP dyrektor Wydziału Edukacji i Projektów Edukacyjnych w Urzędzie Miasta Krakowa Magdalena Mazur.
CZYTAJ DALEJ

Szczęśliwa zakonnica i nauczycielka - bł. Maria Antonina Kratochwil

2025-10-02 15:01

[ TEMATY ]

nauczycielka

szczęśliwa zakonnica

bł. Maria Antonina Kratochwil

Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame

bł. Maria Antonina Kratochwil

bł. Maria Antonina Kratochwil

Podczas II wojny światowej pochodząca ze Śląska siostra protestowała przeciwko okrucieństwom wobec żydowskich kobiet. Gestapo pobiło ją za to tak, że zmarła. Wspomnienie bł. Marii Antoniny Kratochwil jest obchodzone 2 października wraz z innymi Siostrami Szkolnymi de Notre Dame, które zostały zamordowane podczas II wojny światowej.

Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame zostało założone przez bł. Marię Teresę Gerhardinger i oficjalnie uznane przez papieża Piusa IX w 1833 roku. Głównym obszarem ich działalności jest edukacja i wychowanie; obecnie działają one w 28 krajach Europy, Afryki, Ameryki i Azji. Siostry i członkowie stowarzyszonej z nimi wspólnoty świeckich należą do międzynarodowej Sieci „Shalom”, która na poziomie globalnym angażuje się na rzecz sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję