Co oznacza dla współczesnego Polaka trzecie przykazanie Dekalogu? Jak rozumieją dzień Pański ci, którzy w tym dniu pracują z własnej, nieprzymuszonej woli? Jak łączą deklaracje o swojej religijności z łamaniem jednej z podstawowych zasad tej wiary - szacunkiem dla dnia świętego?
"Dla chleba, Panie, dla chleba"
Reklama
Środek miasta średniej wielkości, niedzielny poranek. Wzdłuż
głównej ulicy otwierają swe podwoje sklepy spożywcze, kolonialne
i tzw. delikatesy. Niektóre są "open non stop" - czynne przez całą
dobę, a w nich zazwyczaj stoiska monopolowe. Na drzwiach placówek
handlujących artykułami przemysłowymi wiszą kłódki. Spożywcze pracują
przez cały tydzień, średnio po 12 godzin, w sobotę i niedzielę od
10.00 do 14.00, czasem dłużej. Moda na pracę w niedzielę przyszła
do Polski wraz z kapitalizmem i wolnym rynkiem.
Po krótkim spacerze przez miasto łatwo zorientować się,
że większe zagęszczenie czynnych w niedziele placówek handlowych
występuje blisko kościołów. Część ludzi wychodzących ze świątyni
idzie prosto do sklepów.
Zaglądam do jednego z nich. Mały, elegancki, bogato zaopatrzony,
za ladą właścicielka.
- Dlaczego dziś otwarte? - powtarza zdziwiona. - Wiadomo:
klient - nasz pan!
- A oni co, z policji?! - wtrąca się starszy pan kupujący
pączki i czekolady.
- Nie, z tygodnika katolickiego - odpowiadamy chórem.
- Oho - mruczy pod nosem mężczyzna - będzie kazanie!
Właścicielka, lekko zażenowana sytuacją, szybko zaczyna
tłumaczyć:
- W niedzielę jest dużo większy utarg niż w dzień powszedni.
Mam trójkę dzieci, a ten sklepik to jedyne źródło dochodu... Zresztą,
co w tym złego? Nikomu nie dzieje się krzywda. Prawo też nie zabrania
handlu w niedzielę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jeśli ustawodawstwo kraju czy też inne powody zobowiązują do pracy w niedzielę, to niech ten dzień będzie jednak przeżywany jako dzień naszego wyzwolenia, które pozwala nam uczestniczyć w owym " uroczystym zebraniu", w Kościele... (KKK 2188).
Reklama
Kilkanaście metrów dalej - duży sklep samoobsługowy. Interesu
pilnują trzy ekspedientki. Średnia wieku - 20 lat.
- My nic nie wiemy - informują na wstępie. - Proszę zapytać
szefa.
- Gdzie go mogę znaleźć?
- Szef w niedzielę nie przyjeżdża. Odpoczywa.
- Duży ruch macie w niedzielę?
- No pewno, ale tylko do południa, do zakończenia ostatniej
Mszy św. w kościele. Potem to nawet pies z kulawą nogą nie zajrzy.
Nieduża blondynka w firmowym ubranku okazuje się bardziej
rozmowna:
- Ludzie nie mają czasu na zakupy w tygodniu, no nie?
W niedzielę załadują rodzinę do samochodu i przyjeżdżają do sklepu.
Jak ktoś robi zapasy na cały tydzień, na pewno pojedzie do supermarketu.
U nas to tak raczej dla szpanu. Trochę słodyczy dla dzieci, jakieś
ciasto dla pań albo zakąska dla panów... Zawsze mamy świeżą wędlinkę.
Normalnie, no nie?
W sklepie jest kilku klientów. Zakupy przypominają dobrą
zabawę. Przekomarzania, żarty, ogólnie dobry nastrój. Elegancki pan
w towarzystwie równie eleganckiej małżonki i dwójki rozbrykanych
dzieci kupuje wszystko, co rodzina pokaże palcem.
- Co dla państwa znaczy przykazanie: "Pamiętaj, abyś
dzień święty święcił"?
- O co pani chodzi? - odpowiada poirytowany pan. - Byliśmy
już w kościele! W ogóle takie pytanie jest niegrzeczne...
Kobieta jest mniej nerwowa.
- Oboje pracujemy zawodowo. Niedziela jest naszym jedynym
wolnym dniem. Dzieci bardzo lubią takie wypady. Możemy pobyć razem,
trochę je porozpieszczać. Jedziemy też na obiad do teściów. Nie wypada
tak z pustą ręką.
- Chodź, co się będziesz obcym tłumaczyć! - ucina dyskusję
małżonek.
Jak Bóg "odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął" (Rdz 2, 2), tak również życie ludzkie składa się z pracy i odpoczynku. Ustanowienie dnia Pańskiego przyczynia się do tego, by wszyscy korzystali z wystarczającego odpoczynku i czasu wolnego, który mogliby poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu (KKK 2184).
Giełda dobra na wszystko
Reklama
Peryferie miasta. Niemal wiejski krajobraz. Wzdłuż drogi na
przestrzeni kilku kilometrów stoją samochody. Ciasno, zderzak w zderzak.
Ulica prowadzi do stadionu. W niedziele miejsce to bierze w swoje
posiadanie giełda przemysłowa. Na straganach i w blaszanych budach
towary wszelkiej maści - od skarpetek po futra wprost z byłych republik
ZSRR. Tradycyjny polski jarmark przybrał megarozmiary. Głównym atutem
giełdy są ceny - niższe niż gdziekolwiek. Dlatego kupujący przyjeżdżają
nawet z drugiego końca miasta, by nabyć taniej buty, odzież, narzędzia,
śrubki, a nawet meble i dywany. Jedynie dziadek-stróż nie lubi giełdy.
- Dawniejszymi czasy targi były we wtorek i piątek. Handlarze
przyjeżdżali nocką i sprzedawało się gdzieś do 9.00. Nikt nie narzekał.
Każden kupił, co potrzebował, i szedł do roboty. Teraz w głowie się
ludziom poprzewracało! Biznesmeny! W niedzielę handlują, zamiast
w domu siedzieć z dzieciakami, jak Pan Bóg przykazał.
Jeden z handlarzy (adidasopodobne obuwie, dżinsowa odzież)
zdradza sekrety niedzielnego handlu.
- W poniedziałek odpoczywam. We wtorek, czwartek i piątek
jeżdżę po wsiach. Każdego dnia w inne miejsce. Ciężka robota. Zrywa
się człowiek w środku nocy, żeby na ranek zdążyć, potem kilka godzin
handelku i po wszystkim. Dobrze, jak się benzyna zwróci. Dopiero
w niedzielę czuję, że żyję - mam swój stoliczek w dobrym miejscu.
Klientów sporo i przy pieniążkach. Przez cały tydzień ludziska za
robotą gonią, to co się pani dziwi, że w niedzielę na giełdę przychodzą.
Dzień święty?! Pani... pani jest niedzisiejsza. Niech pani zobaczy,
co się po domach robi. Kobity w niedzielę piorą, sprzątają, chłopy
mieszkania tapetują. To dopiero jest grzech! A jak ktoś przyjdzie
kurtkę albo buty kupić... Wielkie rzeczy!
Inni nie chcą rozmawiać
Na pytanie: Co dla państwa znaczy przykazanie "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił" - odpowiedzią kupców z giełdy jest wzruszenie ramion lub śmiech. Odpowiedź na drugie pytanie wydaje się łatwiejsza. - Tak, wszyscy są wierzący.
W pobożności chrześcijańskiej niedziela jest tradycyjnie poświęcona na dobre uczynki i pokorne posługi względem ludzi chorych, kalekich i starszych. Chrześcijanie powinni także świętować niedzielę, oddając swojej rodzinie i bliskim czas i staranie, o które trudno w pozostałe dni tygodnia. Niedziela jest czasem refleksji, ciszy, lektury i medytacji, które sprzyjają wzrostowi życia wewnętrznego i chrześcijańskiego (KKK 2186).
Liczy się tylko zysk
Obok pracujących w niedzielę sklepów spożywczych sporo jest
jednak zamkniętych. Ich właściciele najwyraźniej zlekceważyli reguły
wolnego rynku i wszechpotężne prawo zysku.
- Nie uważam, żeby praca w niedzielę popłacała - mówi
właścicielka delikatesów na rogu ulicy, w tzw. dobrym miejscu, prowadząca
ten sklep od dwudziestu lat. - Niedziela jest dla Pana Boga i rodziny.
Przez tydzień tak się napracuję, że mam, o, dotąd (wskazuje palcem
linię nad czołem) tego sklepu i klientów. I jakoś nie umieram z głodu.
Przeciwnie, zupełnie nieźle sobie radzę. Może nawet lepiej niż moja
konkurencja, która otwiera interes także w "lany poniedziałek". Niech
pani nie wierzy w te kolosalne niedzielne zyski. Myślę, że bardziej
w grę wchodzi pazerność: masz dużo - chcesz jeszcze więcej. Z drugiej
strony, gdyby ludzie nie chodzili w niedzielę na zakupy... W całej
Europie weekend jest rzeczą świętą. U nas kobiety zachowują się tak,
jakby nie można było zrobić spokojnie zakupów w piątek albo sobotę...
Powinno się pamiętać, że handlowcy też mają rodziny. Właściciele
natomiast nie przebierają w środkach. "Nie chcesz pracować - mówią
- znajdę na twoje miejsce inną". To nie jest w porządku!
Od pięciu lat młode małżeństwo prowadzi warzywniak obok
miejskiego deptaka.
- Nie otwieramy w niedzielę. Na początku pokłóciliśmy
się o Niedzielę Palmową. Żona nie chciała pracować, ja się uparłem.
- No i nie zarobiliśmy ani grosza - śmieje się kobieta.
- Dostaliśmy nauczkę!
- Ja się tam nie znam na katechizmie, ale albo się jest
naprawdę wierzącym, albo takim łatanym katolikiem, na pokaz. Niedziela
jest dniem świętym, a nie dniem wolnym. To znacząca różnica.
- No właśnie. Moja sąsiadka siada w pierwszej ławce w
kościele, ołtarz na Boże Ciało ubiera, co wcale jej nie przeszkadza
co niedzielę pracować w swojej budce na zielonym rynku. Dobra z niej
kobieta, tylko chyba po prostu nie wie, co robi...
Przedwojenny rzemieślnik, prowadzący własny warsztat
i sklep, nawet w czasach Polski Ludowej, niedzielne popołudnia spędza
na spacerach po mieście. Zwyczaj ten, niemal rytuał, podpatrzył jeszcze
u swojego ojca:
- Proszę nie liczyć na to, że nagle ci wszyscy obrotni
biznesmeni nawrócą się i pozamykają w niedzielę sklepy. Dopóki będzie
klient, będzie też czynny sklep. Takie są dzisiaj reguły handlu.
Czasy się zmieniły. Mój ojciec nigdy nie otwierał warsztatu ani sklepu
w niedziele czy święta. Nawet komuniści nie zmusili go do pracy np.
15 sierpnia. Handlowiec, rzemieślnik powinien mieć swój honor - mawiał.
Nauczył mnie tego samego, ale już za swojego wnuczka nie ręczę. Teraz
liczy się tylko zysk. Smutne to, ale prawdziwe...