Nie padało od kwietnia, a właściwie od marca, bo ten kwietniowy deszczyk-niedeszczyk tylko rozbudził w ludziach nadzieję, że susza już się skończyła. Przez następne 40 dni piekielnego żaru na oczach rolników na wiór wysychały uprawy na polach, warzywa w ogrodzie, trawa na pastwiskach. Wychudzone zwierzęta próbowały znaleźć choćby skrawek cienia i garść soczystej trawy. Takiej pogody w województwie podlaskim nie pamiętają najstarsi ludzie.
Ani jednego ziarenka
Reklama
Marian Lizur ze wsi Puszczany, często nocą wychodził z domu.
Przygarbiony krążył polną drogą, wzdłuż której rozciągają się jego
pola. Co rusz przystawał i noskiem buta uderzał w ziemię, jakby w
złości. Stopa łatwo wchodziła w glebę, a raczej w piasek, pył, kurz.
Gdyby tak wziąć łopatę i zacząć kopać, wilgotna ziemia zaczynałaby
się dużo głębiej niż korzenie roślin. Lizur wracał do domu, siadał
przy oknie i do świtu trwał w bezruchu. Potem wychodził znów w pole,
a tam na porażająco jasnym niebie wstawało wielkie słońce.
Marian Lizur nie jest gadatliwy. Przywykł do ciężkiej
pracy, a tej zawsze towarzyszy milczenie. Wielkie zwaliste chłopisko,
o rękach jak bochny chleba, woli pokazać, co susza zrobiła z jego
gospodarstwem, niż o tym opowiadać. Łany zbóż ciągną się od drogi
aż pod las. Piękny widok. Dopiero z bliska widać, że zboże ma dwa
kolory - zielonkawy na dole, żółto-brązowy przy kłosach. Lizur zrywa
kilka kłosów, rozgniata, nadyma policzki i dmucha w zagłębienie rąk.
- Ani jednego ziarenka! - stwierdza głucho i otrzepuje
dłonie, a w tym geście jest coś z rezygnacji i Piłatowego "to nie
moja wina". - Wypaliło zboże, trawy, wymroziło warzywa, drzewa w
sadzie. Bieda będzie, oj wielka bieda...
Jego żona Helenka jest bardziej rozmowna. Krząta się
przy kuchni, bo trzeba szybko nastawić obiad dla
7-osobowej rodziny, i nie przerywając "żonglerki" garnkami,
wspomina:
- Upał jak w Afryce. W południe ziemia była tak rozpalona,
że bosą nogą nie staniesz. Dzieciaki poparzone od tego słońca. Trawę
do imentu spaliło, łąki wyglądały jak w październiku - żółciutkie.
Krowy ryczały - nie wiem, z gorąca czy głodne - że słuchać nie szło...
A jeszcze wcześniej to przyszedł mróz. U nas przymrozek nie nowina,
ale... 12 stopni w maju! Wstajemy raniutko, a na drzewach szron.
Cebula w ogrodzie wyglądała jakby stała na baczność. Babcia Marysia
mówiła: "będzie głód". Miała starowinka rację...
Ludzie za mało się modlą
Reklama
W podlaskich wsiach wyschły studnie. Wiadra z głuchym plaśnięciem
uderzały w piaskowe dno. Mimo lipcowych deszczy, woda nie powróciła.
Stare kobiety, okutane chustami, malutkie i sękate, siadają na ocembrowaniu
studni. Ich wysokie piskliwe głosy niosą się po okolicy. Codziennie
przychodzą się tu modlić o wodę. Przy okazji można się też dowiedzieć,
skąd się wzięła susza.
- Bóg się od nas odwrócił - mówi jedna przed drugą. -
Ludzie przestali się modlić. Dawniej to siewca nim rzucił pierwsze
ziarno, przeżegnał się, Pana Boga o błogosławieństwo poprosił, a
przed żniwami to procesje po polach chodziły. A teraz?...
W suwalskiej wsi Krzyż zboże jest zielone, niziutkie.
Mróz, który przyszedł tu 16 czerwca, ogołocił sady z kwiatów i ogrody
z warzyw. Józef Mroczek gospodaruje na 12 ha ziemi, hoduje krowy,
świnie. Pomaga mu żona i czworo dzieci w wieku szkolnym. Nigdzie
nie pojadą na wakacje, nie pierwszy raz zresztą. Pracy w polu i obejściu
jest teraz dwa razy tyle, co przez resztę roku.
Mroczek - drobny, szybki w ruchach mężczyzna, z beretem
nasuniętym na czoło i papierosem w ustach - ma w okolicy renomę dobrego
gospodarza. Skończył technikum rolnicze, siedzi na tej ziemi od pradziada.
Stoimy na środku pola. Przed nami traktor w tumanie kurzu tak wielkim,
że po chwili nie widać ani maszyny, ani żniwiarza.
- Maj był najgorszy. Normalnie spada tutaj wtedy ok.
120 milimetrów deszczu na centymetr kwadratowy. W tym roku spadło
20. To, co widać, to nie zboże, to siano. Do wyrzucenia. Nie mam
co dać jeść zwierzętom. Będę musiał je sprzedać na jesieni za grosze.
Ziemniaków zbiorę tyle, żeby rodzina nie pomarła z głodu. Tak naprawdę
- śmieje się nerwowo - to ja jestem bankrut.
Żona Mroczka latem utrzymywała rodzinę z tego, co zebrała
w puszczy - owoce leśne, grzyby, zioła. W tym roku suszy liście brzozy
i lipy dla firmy zielarskiej - i tych parę groszy, co zarobi, przeznacza
na zakup żywności. Nie chce nawet myśleć, co stanie się jesienią.
Miejscowa pomoc społeczna odmówiła wsparcia ze względu na brak środków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krowy kredytem nie nakarmię
Na temat klęski zaczęło być w Polsce głośno w połowie maja.
W Białymstoku powstał Podlaski Sztab Kryzysowy Rolników, bezskutecznie
proszący rząd o ogłoszenie na Podlasiu stanu klęski żywiołowej. Rządowi
prawnicy uznali, że praktycznie nie ma w polskim prawie pojęcia: "
klęska żywiołowa", co zakrawa na żart w trzy lata po kataklizmie
powodzi. Uznano jednak powagę sytuacji, powołując instytucję pełnomocnika
do zwalczania skutków suszy. Według pełnomocnika, susza dotknęła
230 tys. gospodarstw, ucierpiał co 6. hektar upraw rolnych w kraju.
Rząd zaproponował więc rolnikom kredyty na odnowienie produkcji.
- Kredytem krowy nie nakarmię - Lizur na samo słowo "
pożyczka" reaguje gniewem. - Co mnie z pieniędzy, jak paszy nigdzie
nie ma! Kredyt pójdzie na żarcie, a jak przyjdzie oddać, kieszenie
puste...
Mroczek, podobnie jak sąsiedzi, złożył podanie o kredyt.
- Wszyscy składali, to ja też, choć na mój rozum, jak
kogoś dotknęło takie nieszczęście, jak nas, to powinien od państwa
dostać bezzwrotną pożyczkę.
Rząd przeznaczył na kredyty 200 mln
zł. Pierwsze pieniądze wpłynęły do gmin Podlasia.
Ciężarówki z czerwonym znaczkiem
Wojewodzina podlaska - Krystyna Łukaszuk napisała apel z prośbą
o pomoc do abp. Stanisława Szymeckiego - ordynariusza diecezji białostockiej.
11 czerwca abp Szymecki wystosował list do wszystkich biskupów ordynariuszów
w Polsce z prośbą o pomoc dla dotkniętych klęską suszy mieszkańców
archidiecezji. Odpowiedziały wszystkie diecezje w Polsce. Caritas
Polska opracowała specjalny plan pomocy: najpierw możliwie szybka
pomoc doraźna, potem długofalowa, do lipca 2001r. W grę wchodzi nie
tylko dostarczenie na teren dotknięty klęską - a są to cztery diecezje:
drohiczyńska, ełcka, białostocka i łomżyńska - paszy dla bydła, ziemniaków,
warzyw i owoców, ale i pieniędzy dla rodzin najbiedniejszych. Całością
akcji kieruje Caritas Białostocka.
Niespodziewanie szybko odpowiedziały diecezje południowej
i centralnej Polski. Bp Kazimierz Ryczan z Kielc pisał w liście do
wiernych, że wysłanie na Podlasie pomocy to niejako spłacenie długu
wdzięczności tym wszystkim, którzy przed kilku laty na wiadomość
o powodzi bezinteresownie spieszyli z pomocą Kielecczyźnie. W wielu
diecezjach nawet nie trzeba było o tym przekonywać. Rolnicy z terenów
dotkniętych trzy lata temu powodzią pamiętają transporty płodów rolnych,
jakie przywoziły do ich wiosek ciężarówki z czerwonym znakiem Caritasu.
Teraz jest to nie tylko prosty gest wzajemności, ale i solidarności
w nieszczęściu. W Tarnowie były parafie, gdzie zbierano po 700 ton
pasz. Na Śląsku chłopi w swoich parafiach otrzymywali adresy ofiar
suszy. Zainteresowanie było tak duże, że akcje wysyłki darów przedłużono
do 2 tygodni. Opolska Caritas wysłała już 7 dużych transportów pasz,
ziemniaków, zboża i słomy. Na konto "Susza" wpłynęło niemal 18 tys.
zł. To tylko niewielki wycinek akcji Caritas. Według jej oceny, na
niektórych terenach susza zabrała nawet 90% zbiorów. Raport Podlaskiego
Urzędu Wojewódzkiego alarmuje: potrzeba natychmiast dostaw tanich
pasz treściwych i objętościowych. Obok tego konieczne jest dofinansowanie
najbiedniejszych, chodzi o zakup zboża, nawozów, ale i przyborów
szkolnych dla dzieci, lekarstw, żywności...
Marian Lizur nie ma złudzeń. Deszcz nie odrodzi jego
zmarnowanego zboża. Od ludzi mało w życiu doznał dobrego, więc i
teraz nie oczekuje wiele.
- Nam tylko Bóg może pomóc albo jakiś cud - mruczy pod
nosem i idzie na pole, choć w tym roku nie ma tam dla niego pracy.
Wszystkich zainteresowanych pomocą informujemy, że akcje Caritas koordynuje Caritas Archidiecezji Białostockiej, ks. Andrzej Kozakiewicz, tel. (0-85) 651-90-08. Datki pieniężne prosimy przesyłać na konto: Caritas Polska PKO BP VIII/O Warszawa, numer konta: 10201084-73538-270-1-111, z dopiskiem "Susza".