Tylko wiatr szumi smutnie, uginając kłosy;
Tylko z mogił westchnienia i tych jęk spod trawy,
Co śpią na zwiędłych liściach swojej starej sławy.
Dzika muzyka - dziksze jeszcze od niej słowa...
(Antoni Malczewski, Maria)
Potwierdziły się obawy. Mamy oto półuśmiechy nasycone ironią,
pyrrusowe syndromy pozornego zwycięstwa. Są jednak i takie domy,
w których to spotkanie jest okazją do stawiania pytań, do dzielenia
się troską o dom ojczysty. Cóż powiedzieć. Tych, którzy sycą się
ironią i hipokryzją, odsyłam do Malczewskiego. To autor pierwszej
polskiej powieści romantycznej. Bohater, wracając z wyprawy wojennej,
oczekiwał radosnego spotkania z żoną, której nie akceptował jego
ojciec. Już w drodze cała przyroda jękiem powiewu zwiastowała nieszczęście.
Kiedy dotknął tajemnicy niegodziwości, wszyscy ironicznie przyjmowali
jego ból. Jedynie "wiatr szumiał smutnie, uginając kłosy".
Tak odpowiem wszystkim, którzy mienią się katolikami,
ale wymawiają się od czynu, odpowiem w przededniu święta dogmatu
Świętych Obcowania - tylko wiatr żałośnie zawodzi: "Dzika muzyka,
dziksze jeszcze słowa" odebrały nam godność bohaterów. A mimo wszystko
niepodobna "pogniewać się na naród". Myślenie społeczne okazuje się
mało odpowiedzialne. Trzeba mądrze i intensywniej je formować: "musimy
siać, choć grunta nasze marne", ale nasze, ojczyste!
Przed tygodniem napisałem słowa wdzięczności wobec nauczycieli,
którzy w czasach nawałnicy komunistycznego wichru zniewolenia mieli
odwagę przerwać milczenie o bohaterach. Dzisiaj powtórzę: wiary i
chrztu nie da się odłączyć od życia. Przekonamy się wkrótce, jak
wiele przepadło bezpowrotnie, co przegraliśmy w czas tych wyborów.
Na pewno nie wszystko, czekają nas nowe wybory, równie ważne i równie
potrzebne.
Polsce potrzebne są elity intelektualne, ludzie ofiarni
i uczciwi. Spełnią swą rolę, kiedy będą działać w jedności. Wielką
nadzieję łączę z ruchami i stowarzyszeniami katolickimi, a szczególnie
z Akcją Katolicką, która powinna stać się stowarzyszeniem lokalnego
dynamizmu eklezjalnego.
Z zainteresowaniem i satysfakcją czytam relacje ludzi
ze świata kultury przytaczane w Więzi (10/2000), że to "artyści często
są pierwszymi w stawianiu pytań..." i że "nauczyciel, lekarz, ksiądz
i polski artysta może nas uratować przed strawieniem przez globalną
kulturę masową" (Andrzej Wajda). Filozofowie od dawna zwracają uwagę
na rolę wiary i zadania duchownych w jej umacnianiu, czynieniu żywą
i owocującą w społecznych decyzjach. "To kapłani są winni, gdy Kościół
słabnie, a nie spisek masoński" (Leszek Kołakowski). Pierwsze pasterskie
zadania to głoszenie słowa Bożej prawdy w porę i nie w porę (św.
Paweł), aby nie zasłużyć na wyrzut św. Grzegorza Wielkiego, papieża,
że "świat jest pełen kapłanów, ale na żniwie Pana bardzo rzadko widać
robotnika, który by miał odwagę i upór w głoszeniu nauki Kościoła". Twórcza to dla nas, kapłanów, zachęta. Jesteśmy potrzebni, bo Słowo
Pana się nie przeżywa. Pamiętamy słowa Ezechiela, ganiącego pasterzy
za milczenie.
Znam zarzuty - powiecie - polityka, mieszanie się Kościoła,
hierarchii. Nie uspokajajmy chorych sumień potoczystością medialnej
poprawności. Naród sam opowiada się, czego i kogo chce preferować
w swoim planowaniu przyszłości Ojczyzny, ale w żadnej sytuacji pasterze
nie mogą zostawić swych owiec bez słów przestrogi, zwłaszcza gdy
Naród jest chory, pasywny lub zbytnio zbulwersowany.
Bywa też czas, gdy należy wypuścić ze swych dłoni dłoń
dziecka, które zbyt długo bazowało na troskliwości matki, i zmusić
je do myślenia lub ponoszenia konsekwencji jego braku. Cóż, kiedy
widzę, że znowu trwają po prawej stronie sceny politycznej rozgrywki,
że znów szuka się charyzmatycznego przywódcy, a nikt nie podkreśla
uczciwości, troski o prawdę, odpowiedzialności. Nic nie rozumiecie,
Panowie parlamentarzyści. Te wybory wygrała socjotechnika i propaganda.
Skoro nie przejęliście nad nią władzy, domagając się uczciwych informacji,
przestańcie uprawiać donkiszoterię. Czy dążycie do oddania pełni
władzy w wyborach parlamentarnych tym, którzy zdemolowali dom ojczysty
i nadal to czynią za plecami cierpienia uczciwych ludzi? I dalej
- parlament zdobył się na rzecz niesłychaną, wmawiając ludziom, że
uwłaszczenie jest szkodliwe, że lepiej jest nie mieć mieszkania na
własność, niż je mieć, lepiej jest być dzierżawcą ziemi niż właścicielem
itd. Coś się naprawdę złego dzieje z nami. Naprawdę widać, jak nieszczęściu
Narodu winni są nieuczciwi właściciele gazet i telewizji. Może Naród
okaże się tak mądry, jak przyroda w powieści Malczewskiego, bolejąca
nad prywatą i śmiercią niewinnych. Tak, to nie metafora. Powszechnie
znane są zakusy na życie nienarodzonych, a narodzonych chce się zabić
pornografią i narkotykami. Pozwoliliśmy na to, patrzymy bezczynnie.
Wolność to także możliwość dialogu społeczeństwa z władzą. Nie ma
takiej wolności. Społeczeństwo jest manipulowane, trzeba wreszcie
stawać w prawdzie. Dajcie szansę społeczeństwu. Bolesne to słowa,
ale ktoś je musi powiedzieć.
Wracamy do domów, które przeżywają niepokój, a nawet
czas rezygnacji. Moi Drodzy, nie ma powodu do niepokoju. Ufność w
Bogu jest naszą siłą. To prawda, że nieprzemyślane, czasem wprost
judaszowskie słowa tych, którzy deklarują się jako wierzący, sprofanowały
prawdę o Świętych Obcowaniu. Ale ponad ludzkim słowem jest Słowo
Boga, Wcielony Logos, o którym czytamy w Ewangelii wg św. Jana. Umacniajmy
się zatem teologią św. Jana, z której niezbicie wynika, że Logos
jest Słowem stwórczym. Ostateczne znaczenie całej rzeczywistości,
wszystkich rzeczy, naszej sytuacji ludzkiej - zależy od Boga. Uwielbiajmy
zatem Boga za to, że we wcielonym swoim Słowie objawił nam prawdę
o sobie. Udzielił nam daru Mądrości, która wskazuje głębszy sens
cierpienia, ofiary i rzeczywistości ziemskiej. Zaufanie w tę porządkującą
mądrość Logosu nie odbiera człowiekowi wolności działania, wręcz
przeciwnie, ono ją dodatkowo motywuje. Cóż zatem możemy czynić?
Przypomina mi się scena z życia św. Pawła, kiedy stanął
wśród mądrych tego świata na greckim Areopagu i zaczął im mówić o
Zmartwychwstaniu. Spojrzeli na niego sceptycznie ci, którzy mienili
się skarbcem mądrości ówczesnego świata, i odrzekli wydymając wargi: "
Posłuchamy cię innym razem". Paweł wrócił z Areopagu i nie zniechęcił
się. To Pryscylla i Akwila, to niewolnik Onezym byli tymi, którzy
zanieśli do świata prawdę o Jezusie Jedynym Zbawicielu. Przyszedł
czas, aby pozostawić współczesne areopagi, gromadzące tych z lewa
i prawa. Wrócić do Wieczernika, gdzie Apostołowie trwali na modlitwie,
łamaniu chleba, w nauce Apostołów i we wspólnocie. Trzeba wrócić
w praktyce duszpasterskiej do tej nauki, która płynie z ust Chrystusowego
Namiestnika, a którą pogardzają współcześni uzurpatorzy mądrości.
A Jan Paweł II pytał nas w swoim liście apostolskim Tertio millennio
adveniente: "W jakiej mierze słowo Boże stało się w pełniejszy sposób
duszą teologii i natchnieniem całego chrześcijańskiego życia (...)?
Czy liturgia jest przeżywana jako ´źródło i szczyt´ życia Kościoła (...) stwarzająca przestrzeń dla charyzmatów, posług, różnych form
uczestnictwa ludu Bożego, ale nie ulegająca demokratyzmowi ani socjologizmowi,
które nie odzwierciedlają katolickiej wizji Kościoła i autentycznego
Ducha Soboru Watykańskiego II" (36).
Za parę dni staniemy przy grobach naszych najbliższych.
Tych, co do których wierzymy, że ich słuchanie słowa Bożego, trwanie
w nauce Apostołów, wyrażone w przestrzeganiu Dekalogu i wskazań następców
Apostołów, a także poczucie wspólnoty z Mistycznym Ciałem Chrystusa
- sprawiło, iż są w niebie. Uczmy się od nich mądrości o przemijaniu
świata, o jedynie trwałych fundamentach chrześcijańskiej nadziei.
To, żeśmy zignorowali profanację pamięci zmarłych bohaterów z Charkowa,
Wronek i Rawicza, możliwe było wskutek coraz powszechniejszej amnezji
prawdy o Świętych Obcowaniu. Pamiętam, a i wy to dobrze pamiętacie,
że dzień śmierci matki czy ojca był dniem całej rodziny. Wskutek
biedy zwykle ktoś jeden z rodziny ofiarował datek z prośbą o Mszę
św. za spokój ich duszy. Cała rodzina była powiadomiona i gromadziła
się na tej szczególnej Eucharystii. Dziś w wielu parafiach księża
nie doświadczają tej radości spotkania z ludźmi, dla których rocznica
śmierci matki czy ojca jest po prostu dniem świątecznym. Pamiętajmy
o zmarłych, czekają na modlitwę, na ofiarę Mszy św., na jałmużnę.
Nic im po drogich kwiatach. Nasza obojętność wobec bliskich zmarłych
dziś zaowocuje wiekami czyśćca dla nas, jeśli nie nauczymy naszych
dzieci pamięci i nabożeństwa za zmarłych. A przecież wszyscy grzeszni
jesteśmy. Któż nam przyjdzie z pomocą w chwilach wielkiej tęsknoty
za niebem, którego smak i piękno poznamy w dniu Sądu szczegółowego?
Proszę najusilniej, niech te dni, które są przed nami, pomogą przypomnieć
sobie daty śmierci ojca, matki, dziadków. To pierwsza weryfikacja
wiary w Świętych Obcowanie. Czy pamiętamy dzień ich odejścia, czy
modlimy się za nich, czy składamy za nich ofiarę dla biednych, czy
prosimy o Mszę św. i modlitwę za nich?
Miałem szczęście uczestniczyć w podniosłym i bardzo ubogacającym
w nadzieję na przyszłość Jubileuszu Biskupów, który obchodzony był
ostatnio w Rzymie. Po raz kolejny zbudowałem się gorliwością Papieża.
Promieniuje wiarą i ofiarą, uczy pobożności do Matki Najświętszej,
której zawierzył siebie, Kościół i świat. Przypomniał nam - biskupom
- że "Jubileusz jest wezwaniem do zmierzenia się z miłością, która
pulsuje w sercu Chrystusa, że powierzono nam Słowo żywe i musimy
głosić je przede wszystkim życiem".
Powierzam zatem czas najbliższy mądrości Słowa Wcielonego
i Jego Matce. Wróćmy z areopagów iluzji do realizmu budowania Królestwa
Bożego przez trwanie w modlitwie, poszanowanie Dnia Świętego i poczujmy
się mocni mocą wiary, której źródłem jest Jezus Chrystus, a troską
- zbawienie wieczne i spotkanie w Świętych Obcowaniu.
* * * * * * * * * *
Sprostowanie
W związku z pomyłką, jaka wkradła się do tekstu Minął tydzień,
zamieszczonego w 42. numerze Niedzieli, pragniemy sprostować, że
film, o którym mowa w tekście Obywatel Poeta dotyczy historii życia
Zbigniewa Herberta a nie, jak mylnie podano, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.
Autora i Czytelników serdecznie przepraszamy.
Redakcja
Pomóż w rozwoju naszego portalu