Każdego roku sprawa budżetu jest szczególnie ważna, ale w tym
roku jego waga liczy się ileś razy więcej. Choć zawsze od uchwalenia
lub nieuchwalenia budżetu zależy los parlamentu, w tym roku ta zależność
ma charakter wybitnie polityczny. AWS-owski budżet, obojętnie jaki
jest, jeśli nie zostanie poparty przez UW, stanie się powodem rozwiązania
parlamentu i rozpisania nowych wyborów. Można więc się spierać o
jego kształt, jednak siła argumentów politycznych jest porażająca.
Zapewne więc tak każde ugrupowanie jak i poszczególni posłowie będą
zabiegali, aby coś wygrać dla jakiegoś regionu, zakładu czy instytucji.
Nic więc dziwnego, że w mediach rozlała się dosłownie fala wypowiedzi
na temat tego dokumentu, choć - jak się wydaje - prawo do jego oceny
i krytyki uzyskali prawie wyłącznie ludzie opozycji, głównie SLD.
Ponieważ jednak mają aż tak nieograniczony dostęp do mediów, trochę
się pogubili w krytyce. Najpierw bowiem straszyli, że jest to budżet
wyborczy, pod publiczkę. Kiedy zaś zorientowali się, że jest on dość
restrykcyjny, ułożony w miarę rozsądnie, przekrzykują się wzajemnie,
że jest on zbyt optymistyczny, czyli nierealny, albo zbyt oszczędnościowy,
czyli za mało socjalny.
Wszystkie te zatroskane głosy lewicy, pełne frazesów o
kondycji polskiej gospodarki i dobru ludzi, są dość zrozumiałe w
kontekście przygotowań do przyjęcia rządów. SLD ma już nawet swoich
przyszłych ministrów, którzy pilnie baczą, ile będzie w tym budżecie
dla nich pieniędzy. Pożyjemy, zobaczymy.
Jaki jednak jest ten projekt budżetu? Konkretnie rząd
zakłada, że dochody państwa w przyszłym roku wyniosą 160,5 mld zł (dochód z podatków, ceł, prywatyzacji, zysków NBP i innych źródeł). Aby jednak faktycznie tyle pieniędzy wpłynęło, muszą zostać przyjęte
jeszcze przez Sejm tzw. ustawy okołobudżetowe, m.in. jedna z nich
przesuwa częściowo podwyżkę dla nauczycieli o rok, inna sprawia,
że samorządy nie otrzymają większych wpływów z akcyzy paliwowej na
drogi (miały one wzrosnąć z 30 do 35%), jeszcze inna dotyczy zmian
w wypłatach zasiłku rodzinnego i świadczeń przedemerytalnych. Dopiszmy
w tym miejscu, że na dotychczasowym poziomie 7% pozostanie stawka
VAT na materiały budowlane, obowiązywać będzie natomiast od nowego
roku 7% stawka VAT na prasę, co może spowodować podwyżkę cen gazet,
chyba że wydawcy podniosą ceny reklam i ogłoszeń, a przecież głównie
z tego utrzymują się duże czasopisma. Wzrośnie akcyza na papierosy,
alkohol i paliwa, co z pewnością spowoduje wzrost cen tych produktów.
Jakie będą wydatki? Planuje się, że wyniosą one prawie
182,3 mld zł, z czego wynika, że deficyt budżetowy wyniesie 21,7
mld zł. Brakujące pieniądze będą pochodziły ze sprzedaży obligacji
i bonów skarbowych, prywatyzacji państwowych firm, skuteczniejszego
ściągania podatków i ceł (z prywatyzacji przewiduje się 18 mld zł,
głównie ze sprzedaży energetyki, LOT-u i PZU).
Na co pójdą pieniądze? Najwięcej, bo 49,6 mld zł planuje
się przeznaczyć na ubezpieczenia społeczne, na zdrowie zostanie wydane
29,8 mld zł, na oświatę i wychowanie samorządy dostaną z budżetu
21,3 mld zł (2 mld zł dołoży na ten cel również Ministerstwo Edukacji),
22,7 mld zł pójdzie na obsługę długu publicznego (o 4,2 mld więcej
niż w tym roku), 4,8 mld zł na finansowanie dróg krajowych, 5,6 mld
zł pochłoną zasiłki rodzinne i pielęgnacyjne, zaś na rekompensaty
dla budżetówki za niepodwyższanie płac w latach 1991-92 pójdzie ok.
2,5 mld zł. Głównie wzrosną wydatki na wieś i rolnictwo, bezpieczeństwo
i wymiar sprawiedliwości, drogi oraz kulturę.
Co do innych założeń, napiszmy, że wzrost gospodarczy
ma wynieść 5,1%, płace w gospodarce wzrosną realnie (czyli uwzględniając
inflację) o 2%, szybciej będą rosły emerytury i renty pracownicze
- o 3,6%, a także rolnicze - o 2,6%. Ważne są założenia o inflacji.
Przewidywana inflacja na koniec tego roku ma wynieść 9,7%. W przyszłym
roku spodziewany jest jej spadek nawet do 6,7% (z powodu błędnych
założeń L. Balcerowicza o tegorocznej inflacji, budżet już na samym
początku został obciążony koniecznością o wiele wyższej niż zakładano
waloryzacji rent i emerytur. Jak się szacuje, wyrównania pochłoną
5 mld zł).
Choć ekonomiści zarzucają, że wpływy do budżetu są zawyżone,
jednak życie pokazuje co innego. Z miesiąca na miesiąc wzrasta eksport (dotychczas najsłabsza strona polskiej gospodarki), choć wielkim zagrożeniem
dla jej poprawy może okazać się upadek kolejnych zakładów, a tym
samym wzrost bezrobocia. W tym miejscu trzeba dodać, że nadal mamy
za duży import sięgający blisko 20 mld dolarów, co jest jednym z
elementów wzrostu deficytu płatniczego oraz inflacji.
Wzrost gospodarczy, w tym przyrost tempa eksportu, mógłby
rozwiązać wiele problemów płatniczych. Sądzi się, że z odejściem
ministra L. Balcerowicza skończyło się tzw. schładzanie gospodarki,
zanim jednak wzrośnie jej aktywność, upłynie trochę czasu. Niestety,
nie przyczynia się do wzrostu gospodarczego utrzymywanie wysokich
stóp procentowych, a więc zbyt restrykcyjna polityka pieniężna prowadzona
przez bank centralny. Tymczasem najwyższy już czas rozpocząć nową
politykę gospodarczą i finansową, nakierowaną właśnie na rozwój eksportu
oraz inwestycje na rynku wewnętrznym, w tym na budownictwo mieszkaniowe.
Trochę trudno odeprzeć zarzuty, że zaproponowane założenia
budżetu są nierealne, szczególnie w kwestii poprawy ściągalności
podatków. Faktycznie, od 1995 r. systematycznie pogarsza się wskaźnik
ściągalności podatków VAT i PIT. Co więcej, dochodzi tu do ogromnych
nadużyć, o czym świadczą wykryte już afery. Zastrzeżenia ekonomistów
budzi więc zbyt optymistycznie oszacowana ściągalność podatków -
wyższa o 2 mld niż w roku bieżącym (1 mld z zaległości, a drugi z
poprawy ściągalności). Trzeba jednak dodać, że do dochodów w przyszłorocznym
budżecie nie wpisano oczekiwanych pieniędzy ze sprzedaży licencji
UMTS, czyli telefonii komórkowej najnowszej generacji. Chodzi o niebagatelną
sumę 7 mld zł. Niezapisanie tych pieniędzy w projekcie dochodów budżetu
zmniejsza ryzyko jego niewykonalności.
To tylko w kilku zdaniach o budżecie, który powinien
zostać uchwalony do końca marca 2001 r. Może się tak stać tylko z
poparciem posłów UW. Czego będą życzyli sobie w zamian? Prezesa NBP,
prezesa NIK, członka KRRiT, Rzecznika Praw Dziecka? Jeśli UW poprze
budżet, Sejm będzie pracował do końca kadencji, czyli do września,
i zadecyduje o obsadzie wyżej wymienionych stanowisk.
Pomóż w rozwoju naszego portalu