Reklama

Pasje moje

O pieśniach wielkopostnych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zapytał mnie niedawno pewien młody człowiek, czemu ja się tak uparłem, żeby namawiać ludzi do śpiewania starych wielkopostnych pieśni. - Co to w ogóle za dziwactwo? Przecież zmieniają się czasy, zmieniają się zwyczaje, zmienia się język. Archaiczne, niezrozumiałe wyrazy, zawodzące melodie - to wszystko sprawia, że nie ma co sięgać po ten repertuar. A poza tym to jakaś sezonowa historia, coś, co jest aktualne kilka tygodni, bo przecież Wielki Post to czterdzieści dni.
Nie przytoczę tu całej mojej odpowiedzi, ale przynajmniej dwa argumenty muszę przypomnieć. Wyobraźmy sobie, że stoimy przed Ołtarzem Mariackim w Krakowie. Wpatrując się w dzieło Wita Stwosza, podziwiamy wspaniałe postacie, ornamenty, postrzegamy detale, dłonie, twarze, nawet mimikę tych twarzy, kędziory włosów, złote szaty, śledzimy historię, którą rzeźbiarz opowiada kolorem, bryłą, strukturą...
Jadąc z Częstochowy trasą na południe, po lewej stronie za Siewierzem, na skarpie, otoczony cmentarnym murem, stoi romański kościółek. Jego regularna i piękna w swej prostocie bryła widoczna jest lepiej, gdy spojrzymy jadąc od strony Katowic.
Nie zdarzyło mi się, abym przejeżdżając tamtędy, nie szukał wzrokiem tej maleńkiej świątyni. Mimo że setki razy przemierzałem tę drogę, zawsze myślę - jak to jest, że już prawie tysiąc lat, w tym samym miejscu, w zmieniającym się pejzażu trwa ten znak, niezmiennie głosząc chwałę Pana...
W dzieciństwie tata zabierał mnie do magazynu starych, zabytkowych, kościelnych ksiąg, które trafiały z całej diecezji częstochowskiej do specjalnego depozytu - celem konserwacji i skatalogowania. Według zamysłu bp. Teodora Kubiny, miał to być początek diecezjalnego muzeum. Pamiętam zapach tego miejsca, pełnego obrazów, starych figur i ksiąg.
Otwierałem łacińskie mszały oprawione w deskę i skórę, wielkie jak stoły, pełne zdobnych inicjałów. Tata później opowiadał, że były to inkunabuły, księgi drukowane przed wynalazkiem Gutenberga.
Ołtarz Mariacki, kościółek k. Siewierza, stare księgi przetrwały do dziś. Są nie tylko skarbnicą wiedzy o dawnych czasach, nie tylko stanowią nasze kulturowe dziedzictwo, ale są również świadectwem wiary przeniesionej przez pokolenia.
Takim samym zabytkiem, takim samym świadectwem są dla mnie tradycyjne pieśni wielkopostne.
Ożywają tylko na chwilę, żyją w śpiewie, rozlegają się echem pod sklepieniem kościoła, potem milkną, by z archiwum naszej pamięci być przywołane ponownie, może za rok...
Czy my, wierni, dbając o zabytki malarstwa, rzeźby, architektury, nie powinniśmy podobnie serio i z równym szacunkiem odnosić się do pieśni? Wygląda na to, że dbając, restaurując, inwestując środki w ochronę zabytków materialnych, pozwalamy jednocześnie na powolne umieranie zabytków niematerialnych.
Chodzi mi o to, abyśmy umieli dostrzec, że są to dzieła równie stare, równie cenne, choć nie mają tabliczki konserwatora wojewódzkiego, a ich przetrwanie nie zależy od ministerstwa czy kustosza muzeum. Niepotrzebne są żadne inwestycje ani dotacje sponsorów. To zależy naprawdę tylko od nas. Argument drugi - sezonowość. Pomijam już niestosowność tego określenia. Ale czy rzeczywiście, skoro pieśni pasyjne śpiewane są w kościele przez kilka tygodni w roku, to może nie trzeba sobie nimi zawracać głowy, nie opłaca się trudzić, przypominać ich, utrwalać, ćwiczyć z chórem czy ze scholą?
Otóż właśnie fenomen roku liturgicznego i bogactwo tradycji Kościoła polega na tym, że wszystko ma swój czas, swoje miejsce i swój głęboki sens. Cykl czytań na każdy dzień, podział na okresy - to nie tylko kolor ornatu czy repertuar kościelnych śpiewów. Teksty pieśni i zewnętrzna forma liturgii są dla mnie znakiem głębszej tajemnicy, choćby tej... o uświęceniu czasu. I dobrze jest zastanowić się nad tym właśnie w Wielkim Poście. A pieśni przypomną nam między innymi o potrzebie i sensie pokuty... przynajmniej raz "około Wielkiej Nocy".
Jest jednak jedna pieśń, którą śpiewa się przez cały rok.
Jednym z miejsc, które bez wątpienia każdy pielgrzym odwiedza na Jasnej Górze, są pozostałości starego fortu klasztornego, tzw. jasnogórskie wały. Pamiętam licznych pątników, którzy w większych i małych, kilkuosobowych grupach odprawiali na wałach Drogę Krzyżową. Wielkie realistyczne stacje, przypominające raczej całe ołtarze, niezwykły kunszt wykonania, dramat drogi na Golgotę wyrażony w figurach, otoczenie jasnogórskiego pięknego parku, to wszystko sprawia, że wierni bardzo cenią to miejsce modlitwy.
Zdarzało się, że tych grup było kilka, idących jednocześnie krok w krok - jedna za drugą. Widziałem, jak obok starszych osób, kobiet w zapaskach (pewnie gdzieś z Łowicza, Wielunia, a może z Opoczna) przychodziły grupy kolorowej młodzieży, a po nich klerycy i chociaż modlili się na różne sposoby, to jednak wszyscy, przechodząc do następnej stacji, śpiewali tę samą pieśń - i nie miało znaczenia, czy to była wiosna, pełnia lata, czy jesienne chłody - zawsze rozbrzmiewał śpiew - Któryś za nas cierpiał rany.
Rozbrzmiewa do dziś, nie tylko w Wielkim Poście, bo przecież Droga Krzyżowa to nabożeństwo, do którego się wraca cały rok.
Któryś za nas cierpiał rany - niezwykła to pieśń. W odróżnieniu od wielu śpiewów pasyjnych, mających nieraz i kilkanaście zwrotek, ta składa się właściwie z jednego zawołania, które powtarzamy wielokrotnie: Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami...
To zawołanie jest głęboko obecne w tradycji Kościoła wschodniego. Wierni trwają w nieustającej modlitwie serca - modlitwie, która nie polega na mnożeniu słów, zwrotek, obrazów. Lapidarna prośba do Boga staje się jak oddech, jak bicie serca.
Powtarzajmy dziś i zawsze za Bartymeuszem Ślepcem z Jerycha: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł ks. prałat Franciszek Filipek

2025-12-27 13:33

Karol Porwich/Niedziela

W nocy z 26 na 27 grudnia zmarł ks. prałat dr Franciszek Filipek. Kapłan ten miał 85 lata życia i 62 lata kapłaństwa. Przez wiele lat był proboszczem parafii NMP Królowej Polski we Wrocławiu - Klecinie oraz wykładowcą łaciny na Papieskim Wydziale Teologicznym. Od 2012 roku przebywał na emeryturze.

Kapłan urodził się 24 marca 1940 Touste [dziś Ukraina, obwód tarnopolski]. Święcenia kapłańskie przyjął 23 czerwca 1963 roku z rąk bpa Wincentego Urbana, w kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Żarach. Po święceniach kapłańskich został skierowany do Seminarium Duchownego we Wrocławiu, gdzie otrzymał funkcję prokuratora oraz lektora języka łacińskiego. Był wikariuszem w parafii pw. Bożego Ciała we Wrocławiu [1971-1972], a następnie administratorem parafii pw. św. Anny we Wrocławiu - Widawie. Był nim do roku 1984, aby następnie przebywać na urlopie naukowy i być sekretarzem Synodu Archidiecezji Wrocławskiej. W latach 1986-1987 był proboszczem parafii św. Wawrzyńca we Wrocławiu - Żernikach. Następnie był administratorem, a później rezydentem w parafii św. Mikołaja we Wrocławiu oraz wykładowcą PWT we Wrocławiu, by w 1992 roku zostać proboszczem parafii pw. NMP Królowej Polski we Wrocławiu - Klecinie. W 1991 roku został Kapelanem Honorowym Ojca Świętego [Prałatem] W 2012 roku przeszedł na emeryturę, pozostając rezydentem na terenie parafii na Klecinie.
CZYTAJ DALEJ

Lekarka na ukraińskim froncie: Tylko Bóg daje mi siłę, by opatrywać żołnierzy bez rąk czy bez nóg

2025-12-27 08:45

[ TEMATY ]

ukraińscy żołnierze

lekarka

ukraiński front

Bóg daje siłę

Svitlana Dukhovych/Vatican News

Olena, czterdziestoletnia ukraińska lekarka

Olena, czterdziestoletnia ukraińska lekarka

Bóg dał nam możliwość, nawet tutaj na froncie, aby wysławiać Jezusa, który musi narodzić się w sercu każdego człowieka – mówi Olena, czterdziestoletnia ukraińska lekarka, która od początku wojny na Ukrainie pomaga ratować życie żołnierzy w swej ojczyźnie - podaje Vatican News.

Od 2008 roku Olena mieszkała we Włoszech. Po siedmiu latach wróciła na Ukrainę, potem ponownie wyjechała do Włoch. Jednak wraz z wybuchem pełnoskalowej wojny poczuła wyraźnie, że jej miejsce jest w ojczyźnie.
CZYTAJ DALEJ

Francja: Pasterki na autostradzie dla protestujących rolników

2025-12-27 20:09

[ TEMATY ]

pasterka

autostrada

protestujący rolnicy

Adobe Stock

Protest rolników we Francji

Protest rolników we Francji

Na francuskiej autostradzie A64 zostały odprawione 24 grudnia wieczorem Pasterki dla rolników blokujących ją w proteście przeciwko wprowadzonemu przez władze systematycznemu ubój całych stad, w których znajdują się zwierzęta zarażone chorobą guzowatej skóry bydła. Rolnicy zyskali wsparcie ze strony biskupa diecezji Bajonna.

Przy blokadzie w Carbonne, na południe od Tuluzy, członkowie grupy Ultrasi z A64 zorganizowali wigilię wprost na jezdni autostrady. Dzielili się dostarczonymi przez okolicznych mieszkańców bożonarodzeniowymi potrawami: ostrygami, kapłonami, pasztetami z gęsiej wątróbki, szampanem i ciastem. To, co pozostało z posiłku przekazali stowarzyszeniom charytatywnym, aby uniknąć marnotrawstwa żywności. Wieczorem w wielkim namiocie uczestniczyli w Mszy św. Podobnie było na blokadzie w Briscous, gdzie Pasterkę odprawił ks. Vincent Morandi z Biarritz. W obu miejscach śpiewano kolędy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję