Reklama

Ostatni urlop Biskupa Jana Chrapka

Niedziela Ogólnopolska 46/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Był z nami zaledwie 2 lata i 2 miesiące. Z niepokojem patrzyliśmy, jak niezwykła aktywność duszpasterska, obfitująca w rozliczne wydarzenia i inicjatywy, gwałtownie niszczyła siły Biskupa Jana. Jako bliscy współpracownicy dostrzegaliśmy narastające zmęczenie, widoczne na jego twarzy. "Przy takim trybie życia daleko nie zajedzie" - dawało się słyszeć zewsząd. Nikt nie miał jednak dość śmiałości ani siły, by próbować wpłynąć i powstrzymać narastającą spiralę jego duszpasterskiego, doskonale przekładającego się na media, zaangażowania.
Skierowano do mnie, jako do jego wikariusza, wprost sformułowane prośby, aby spróbować "porwać Księdza Biskupa gdzieś na miejsce ustronne", gdzie mógłby nieco odpocząć. Sugerowano, żeby to zrobić szybko i żeby miejsce odosobnienia było dość dalekie, "by nie mógł szybko powrócić...".
Pewnego dnia sam Biskup Jan zwrócił się do mnie ze słowami: " Księże Stanisławie, jestem śmiertelnie zmęczony, czuję się źle, potrzebuję odpoczynku". Przystąpiłem więc natychmiast do działania. Mój wybór padł na Afrykę Południową. Od kilku lat przebywa tam misjonarz, mój wychowanek, ks. Zdzisław Hendzel. Będzie dobrym przewodnikiem - pomyślałem. Aby Biskup Jan mógł trochę odpocząć również od mojej twarzy, zaprosiłem do towarzystwa ks. kan. Franciszka Zalewskiego z Trenton N. Jersey, znanego już Księdzu Biskupowi z wcześniejszych kontaktów. Chciałem połączyć przyjemne z pożytecznym. Ksiądz Biskup odpocznie, a zarazem zaspokoi swoje duszpasterskie oczekiwania. Muszę przyznać, że kiedy przedstawiłem mu z grubsza zarysowany plan odpoczynku, zatwierdził go w całości. Cieszył się tym wyjazdem, bo Afryka była mu mało znana.
Rozpocząłem przygotowania - trzeba było ustalić program w detalach, poczynić konkretne ustalenia czasowe, załatwić wizy. Wkrótce zobaczyłem, że program urlopowy zaczyna się w szczegółach zamykać. Dostałem wiadomość, że nasz misjonarz otrzymał nową placówkę duszpasterską - tym razem w samej stolicy RPA - Pretorii. Kiedy go powiadomiłem o planowanym pobycie bp. Chrapka w RPA, bardzo się ucieszył i prosił, aby Ksiądz Biskup dokonał oficjalnego wprowadzenia go w parafię.
Pobyt zaplanowałem na 2 tygodnie - od 21 lipca do 4 sierpnia br. Wylecieliśmy wcześnie rano w sobotę 21 lipca, aby po kilkunastu godzinach lotu, o godz. 21.00, wylądować na lotnisku w Jhb, gdzie oczekiwali na nas misjonarze, jak również pan ambasador Krzysztof Śliwiński, który - jak się okazało - był dobrym znajomym i przyjacielem Biskupa Jana. Tych przyjaciół i znajomych przybywało zresztą z każdym dniem naszego pobytu w Afryce - bo gdzież Ksiądz Biskup nie miał przyjaciół...
Afryka przywitała nas mrozem i opadami śniegu - co było anomalią od kilkudziesięciu ostatnich lat. Przygotowani byliśmy na upały. Mieliśmy krótkie i przewiewne ubrania, toteż od pierwszych godzin pobytu rozpoczęliśmy kompletowanie ubiorów. Okazało się, że niepotrzebnie, bowiem za kilka dni wszystko powróciło do normy, tj. do temperatury ok. 30oC.
Niedzielę, drugi dzień naszego pobytu, przeżyliśmy niejako w marszu. Był to dzień ogromnie pracowity, tak jak zresztą pracowity, bogaty w inicjatywy i spotkania duszpasterskie okazał się cały urlop Księdza Biskupa. Godziny ranne - to uroczyste powitanie Biskupa w nowej parafii ks. Hendzla i wprowadzenie przez Biskupa w urząd nowego proboszcza. Po Mszy św. w sali parafialnej - ciąg dalszy spotkań z parafianami ks. Zdzisława.
Niedzielne godziny południowe - to nie przewidziane wcześniej w programie, ale podjęte ochoczo przez Księdza Biskupa zaproszenie na ekumeniczne spotkanie w
prawosławnej katedrze w Pretorii, z udziałem miejscowej hierarchii, korpusu dyplomatycznego, Nuncjusza Apostolskiego i innych zaproszonych gości. I chyba na tym spotkaniu - w drugim dniu naszego pobytu w Afryce -
w wyniku zainicjowanych tam kontaktów przesądzony został charakter urlopowego pobytu Biskupa Jana. Miał to być - tak było zaplanowane - kontakt z bogatą afrykańską przyrodą, w ciszy, z dala od zgiełku, a stało się zupełnie inaczej. Runęły wszystkie plany. Ksiądz Biskup przejął inicjatywę i tonem nie dopuszczającym sprzeciwu podyktował swój urlopowy czas.
Wiele kontaktów z miejscową hierarchią kościelną, z Przewodniczącym miejscowego Episkopatu, z Kardynałem Durbanu, wiele spotkań oficjalnych i wynikającego z tych rozmów zatroskania o tamtejszy Kościół, ale również o implikacje dla Kościoła w Polsce. Zrodziły się konkretne projekty, które miały prowadzić do dalszego rozwoju stosunków. Biskup Jan, jak powiedział, planował dość szybko powrócić na tamtejszy kontynent, aby podtrzymać nawiązane kontakty i rozpoczęte inicjatywy.
Przyglądając się już wtedy z bliska jego pasji poznawania i docierania do ludzi z chęcią pomocy w rozwiązywaniu ich najbardziej dręczących problemów - wiedziałem, że planowany wypoczynek i urlop biskupi staje się fikcją. Dotarło do mnie z całą wyrazistością, że Ksiądz Biskup po prostu wypoczywać nie umie i nie może... I już wtedy głośno myślałem, że tak ustawiony urlopowy czas nie przyniesie potrzebnego wypoczynku, a wręcz przeciwnie - prowadzi do jeszcze większego wyczerpania. Ale on był w swoim żywiole. Tryskał niesamowitą energią, rzucał dookoła siebie inicjatywy dotyczące niemal wszystkich dziedzin naszego życia.
Z wielkim trudem udało mi się wreszcie oderwać go od podjętych rozmów i ustalonych spotkań i porwać na kilka dni do oddalonego o 2 tys. km Kapsztadu. Wtedy zobaczyłem innego Biskupa Jana. Zauroczony otaczającą go przyrodą, cieszył się wszystkim. Wielką radość sprawiło mu stado słoni na drodze, niezwykle piękny zachód słońca, którym się zachwycał, czy też wjazd kolejką linową, na niezwykle stromą Górę Stołową w Kapsztadzie. Tego wjazdu ogromnie się lękał, ale po szczęśliwym powrocie był bardzo wdzięczny, że dotarł na górę. Była również niezapomniana wspólna Eucharystia na klifowym wybrzeżu Oceanu Indyjskiego, w sercu Przylądka Dobrej Nadziei. Ksiądz Biskup cieszył się wtedy i promieniał jak dziecko. Chciałem te chwile przedłużyć, układając dalszy harmonogram tych wspaniałych kontaktów z przyrodą. Niestety - przegrałem. Otrzymał telefoniczną wiadomość od ambasadora Śliwińskiego, że stan jego zdrowia się pogorszył i wkrótce czeka go operacja. Od tego momentu nic już Księdza Biskupa nie cieszyło - ani piękno przyrody, ani wspaniałe krajobrazy. Wiedziałem, że chce wracać, aby pocieszyć swojego przyjaciela i być dla niego oparciem w trudnych chwilach. I tak się stało. Jak tylko można było najszybciej, przerwał swój odpoczynek i powrócił do Pretorii. Wiem, że udzielił Panu Ambasadorowi sakramentu ostatniego namaszczenia, pokuty i Eucharystii, przygotowując go w ten sposób na trudny czas operacji. Bardzo się tą swoją posługą duszpasterską cieszył i o niej wspominał.
Potem to już był szybki powrót do kraju. A po powrocie codzienność wyrażała się jeszcze bardziej zawrotnym tempem życia, wynikającym m.in. z określonych terminów wizytacji biskupich w parafiach, spotkań i akcji duszpasterskich, diecezjalnych czy ogólnopolskich, jak chociażby ostatniego Dnia Papieskiego, w którego uświetnienie tak bardzo się zaangażował.
Czy można się dziwić, że tak obciążone serce nie wytrzymało napięcia i pękło gdzieś w drodze między jedną a drugą posługą duszpasterską?
Dzisiaj razem z nami z pewnością pogrążeni są w głębokim bólu Benedyktyni w Subiaco - maleńkim klasztorze w najuboższej diecezji RPA, których Ksiądz Biskup odwiedził, poświęcając na to wiele godzin jazdy. Jego śmierć przeżywają z pewnością również Siostry Miłosierdzia wraz z uczniami szkoły dla niewidomych, do których dotarł, wspierając zapewnieniem, że dołoży wszelkich starań, aby polskie franciszkanki z podwarszawskich Lasek pomogły im w pracy edukacyjno-wychowawczej wśród niewidomych. Z wielkim żalem i bólem wreszcie wspomina go tamtejsza Polonia, która na wiadomość o jego przyjeździe licznie przybyła na wieczorne niedzielne spotkanie w polskiej Ambasadzie.
Może gdyby w czasie tego ostatniego urlopu było więcej wytchnienia, jego serce wytrzymałoby jeszcze trochę... Ale taki już był nasz Pasterz - Biskup Jan Chrapek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Leon XIV: pośród ubogich mamy być żywym znakiem zbawienia

2025-11-16 12:07

[ TEMATY ]

Leon XIV

Jubileuszu ubogich

Vatican Media

Pokój bez sprawiedliwości nie będzie możliwy, a ubodzy przypominają nam o tym na wiele sposobów, poprzez swoje migrowanie, a także poprzez swój krzyk, często zagłuszany przez mit dobrobytu i postępu, który nie uwzględnia wszystkich, a wręcz zapomina o wielu istotach, pozostawiając je własnemu losowi - wskazał Papież podczas niedzielnej Mszy św. Liturgia w Bazylice Watykańskiej stanowiła centralny punkt przeżywanego Jubileuszu ubogich.

W homilii wybrzmiało wezwanie do przywódców państw, aby wysłuchać wołania najuboższych. „Ubóstwo stanowi wyzwanie dla chrześcijan, ale także dla wszystkich pełniących odpowiedzialne funkcje w społeczeństwie” - zaznaczył Leon XIV.
CZYTAJ DALEJ

Czy maszyna naprawdę w końcu zastąpi człowieka? Nowości o sztucznej inteligencji już 18 listopada na UKSW w Warszawie!

2025-11-15 15:36

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.

Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
CZYTAJ DALEJ

Dziś przyszedł czas na ludzi żyjących według Ewangelii,

2025-11-16 12:00

ks. Łukasz Romańczuk

Kościół katolicki jest dziś przeszkodą dla tych, którzy dążą do stworzenia społeczeństw bez wiary i bez zasad moralnych, dlatego jest przedmiotem ustawicznego ataku ze strony ateistycznego liberalizmu. W zwalczaniu Kościoła dozwolone są wszelkie środki – oszczerstwa, oskarżania czy wymyślone zarzuty. Media posługują się rzekomymi ludźmi kościoła – czasem nawet duchownymi, fałszywie zatroskanymi o jego kondycję, tymczasem ludzie ci celowo werbowani są przez różnych dziennikarzy jedynie po to, żeby atakować i ośmieszać Kościół oraz jego naukę. 

Czasem aż nie chce się wierzyć, że tak mocno można nienawidzić Polski i Kościoła. „Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia” [Mt 10,22]. „Jeśli mnie prześladowali, to i was będą prześladowali” [J 15,20]. Są to słowa, które wypowiedział Jezus. Wiemy, że dzieje Kościoła świadczą o prawdziwości powyższych słów. Miliony męczenników we wszystkich wiekach jego historii, także i w naszych czasach są to ofiary nienawiści do wszystkiego co Chrystusowe. Chrystus był ukrzyżowany, jednak nadal cierpi – jest cały czas krzyżowany w swoich wyznawcach. Czasem błędem w postawie nawet samych katolików jest ich skrajny subiektywizm. Traktują naukę Chrystusa i zasady moralne selektywnie, akceptują to co odpowiada ich poglądom, a czasem słabościom w dziedzinie życia seksualnego, zapominają o tym ze chrześcijaństwo nie jest tworem ludzkim lecz dziełem i darem Bożym. I można go nie przyjąć, ale nie można tej rzeczywistości zmieniać i pomniejszać. Są zwolennicy konsumpcjonizmu, którzy zacieśniają horyzont swojej wiedzy o Kościele tylko do ram życia na tej ziemi. Uważają, że Kościół jest jedną z wielu instytucji usługowych, w których załatwia się rejestrację chrztów ślubów i zgonów. Niechęć do Kościoła wyrasta również z nieznajomości nauki chrześcijańskiej i z braków moralnych u ludzi. Pan Jezus ostrzega jednak: „Biada światu z powodu zgorszeń. Muszą wprawdzie przejść zgorszenia, lecz biada człowiekowi przez którego dokonuje się zgorszenia” [Mt 18.7]. Nienawiść do Kościoła w sercach wielu ludzi budzi zły duch, który dysponuje licznymi środkami mas-mediów, które wykorzystują ludzkie słabości ukazując fałszywy obraz chrześcijaństwa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję