Reklama

Pro i contera

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tarcia w rządzącej koalicji

Wyjątkowo szybko doszło do ostrych sporów i przepychanek w rządzącej koalicji SLD-PSL. Jak pisał PŚ w tekście Podatkowe targi ( Życie z 8 listopada), po zreferowaniu rządowych planów przez ministra Marka Belkę "występujący po nim przedstawiciel PSL zaskoczył wszystkich - poddał totalnej krytyce pomysł koalicyjnego rządu. (...) Dariusz Grabowski przekonywał, że opodatkowanie zysków z lokat uderzy przede wszystkim w najbiedniejszych". Piotr Łapa w SLD-owskiej Trybunie z 8 listopada w tekście Sto słów już na pierwszej stronie gazety napisał: "Prawdziwie bulwersujący, wydawałoby się - niewyobrażalny, stał się natomiast atak Polskiego Stronnictwa Ludowego. Stronnictwo dokonało generalnej krytyki zaproponowanych rozwiązań, chociaż współtworzy Radę Ministrów i wraz z SLD i UP powinno brać odpowiedzialność za rządowe przedłożenia. Co ma do powiedzenia kierownictwo PSL i jego klub parlamentarny! Co na to wicepremier Jarosław Kalinowski?".

PSL ugiął się

Reklama

Bunt PSL nie trwał długo. Już w niecały dzień po krytycznym wystąpieniu posła Grabowskiego został on zdezawuowany przez kierownictwo klubu poselskiego PSL i zdecydował się na odejście z tego klubu. Według komentarza E.CZ., E.O.: Dociera się koalicja (Rzeczpospolita z 9 listopada), przewodniczący klubu poselskiego PSL przyznał, że: " Wystąpienie posła Grabowskiego było merytorycznie zgodne ze stanowiskiem klubu". Dodał jednak, że forma tego wystąpienia "zdaniem sporej części posłów Stronnictwa, była nieprzyzwoita, nieodpowiednia dla członka klubu koalicyjnego". Komentatorzy Rzeczpospolitej piszą: "Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że odejście Grabowskiego z Klubu PSL odbyło się na wyraźne życzenie koalicjanta, podobnie jak przyjęcie dyscypliny w głosowaniu nad projektem noweli ustawy lustracyjnej. Ludowcy w kuluarowych rozmowach wyrażają przekonanie, że Jarosław Kalinowski jest spolegliwy wobec Leszka Millera, m.in. z powodu przewlekających się nominacji wicewojewodów. - Jeżeli nominacje będą odwlekane, to najważniejsze decyzje w województwach podejmą samodzielnie wojewodowie z Sojuszu, a nowi wicewojewodowie będą mogli najwyżej zadecydować o tym, kogo zatrudnią w charakterze sekretarki - mówił jeden z członków PSL". Chodzi o bardzo istotna sprawę: PSL-owcy oczekują, że dostaną co najmniej połowę stanowisk wicewojewodów (wg Rzeczpospolitej z 6 listopada).
Tarcia w PSL zaostrzyły się również na tle stosunku do przedstawionego przez A. Kwaśniewskiego projektu zmiany ustawy lustracyjnej. W debacie nad tą sprawą PSL - ustami Bogdana Pęka - wypowiedziało się przeciw zmianom w ustawie. Już jednak 8 listopada Jarosław Kalinowski "( ponoć pod naciskiem koalicjantów z SLD...) namówił większość kolegów do zmiany zdania i wprowadzono dyscyplinę głosowania przeciw wnioskowi o odrzucenie ustawy w pierwszym czytaniu" (wg M.D.Z.: Sejm zmieni ustawę lustracyjną, Rzeczpospolita z 9 listopada). Na znak protestu z tego powodu poseł Janusz Piechociski zrezygnował z udziału we władzach klubu ludowców, mówiąc: "To protest przeciw naruszaniu suwerenności Polskiego Stronnictwa Ludowego".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kompromitacja Rady Polityki Pieniężnej

Wystąpienie 6 członków Rady Polityki Pieniężnej z żądaniami podwyżek i tak niesamowicie wysokich poborów wywołało dość powszechne oburzenie w Sejmie, w mediach i generalnie w opinii publicznej. Mimo że żądający podwyżki członkowie Rady są na ogół ludźmi lewicy, tak jak
b. minister D. Rosati czy W. Ziółkowska, ich postulat został tym razem bardzo krytycznie oceniony nawet w pismach lewicowych. MAF zatytułował swój tekst na ten temat w Przeglądzie z 5 listopada Rada Pobierania Pieniędzy. Z kolei Jacek Korczak-Mleczko w tekście na łamach Trybuny z 5 listopada pt. Rada Bezczelności? pisał: "Rada Polityki Pieniężnej pobiła rekord godny Księgi Guinnessa. Niestety, jest to rekord bezczelności lub łagodniej mówiąc - oderwania od życia i społecznych nastrojów. Każdy z dziewięciu członków RPP dostaje za jedno posiedzenie w miesiącu (straszny to trud!) 25 tysięcy 540 złotych. Każdy z członków (mniemam) dorabia jeszcze gdzieś na boku. I najlepsza księgowa Wielkopolski - pani Ziółkowska, i znany arbiter elegantiarum - pan Rosati (...)".

Walka o łupy w łódzkim SLD

Postkomunistyczna Polityka (z 10 listopada) tekstem Blanki Mikołajewskiej: Kto rządzi łódzkim SLD? Trzeci garnitur zwycięzcy ujawnia dość zaskakujące fakty o zajadłych bojach frakcyjnych w łódzkim SLD. Na skutek tych bojów musieli odejść ze stanowisk m.in. SLD-owski marszałek województwa łódzkiego Waldemar Matusewicz i prezydent Łodzi Tadeusz Matusiak. Autorka cytuje wypowiedź Grzegorza Matuszaka, dziś senatora SLD: "W SLD panują animozje i działają osławione spółdzielnie. Trapią nas sekciarstwo i podziały wewnętrzne". Blanka Mikołajewska kończy swój wielce pouczający tekst stwierdzeniami: "Na walce o stołki stracili głównie pierwszoplanowi dotąd politycy Sojuszu. Do władzy tymczasem dochodzi spokojnie tylnymi drzwiami trzeci garnitur partyjnych działaczy - dawny aparat PZPR, członkowie ZSMP i działacze jednej z młodzieżówek SLD-SMLD, łączy ich jedno: absolutne posłuszeństwo i podporządkowanie władzom partii".

Agent Maleszka przyznał się

Mamy kolejne wyjaśnienie, dlaczego redaktorzy Gazety Wyborczej tak mocno wciąż atakowali wszelkie pomysły lustracyjne. Ich ofiarą pada bowiem właśnie jeden z "filarów" publicystyki Gazety Wyborczej Lesław Maleszka. Sprawa zaczęła się 6 listopada od opublikowania w Rzeczpospolitej podpisanego przez 19 osób listu w imieniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Sygnatariusze listu stwierdzili m.in.: "Jesteśmy rzecznikami Studenckiego Komitetu Solidarności, ośrodka opozycji, który funkcjonował w latach 1977-1980. Działalność w tym komitecie uznajemy za tytuł do dumy. Tym większy wstrząs wywołała w nas wiadomość, że jeden z nas, nasz przyjaciel i działacz SKS Lesław Maleszka przez cały ten czas współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Fakt ten postanowiliśmy podać do publicznej wiadomości, gdyż dotyczy on całej opozycji przedsierpniowej ( ...)".
Więcej szczegółów na temat całej sprawy znajdujemy w tekście Wojciecha Kamińskiego: Czy Lesław Maleszka to agent SB "Ketman"? Czytamy tam m.in.: "Dawni koledzy zamordowanego przez SB Stanisława Pyjasa prowadzą od ponad 20 lat prywatne śledztwo w tej sprawie. - W czerwcu wpadła nam w ręce praca magisterska pewnego milicjanta, który opisywał działania SB wobec krakowskiej opozycji. Pojawił się w niej agent o pseudonimie ´Ketman´ - opowiada Józef Ruszar. Jego zdaniem, szczegóły pracy operacyjnej prowadzonej przez ´Ketmana´ wskazywały jednocześnie na Maleszkę, przyjaciela Bronisława Wildsteina i Stanisława Pyjasa (...) Gdy byli działacze SKS nabrali przekonania, że kapusiem był Maleszka, postanowili dać mu okazję do publicznego przyznania się do współpracy i rehabilitacji. Nie chcieli tej wiedzy sami upubliczniać. - On mógł to zrobić sam - podkreśla Bogusław Sonik. Maleszka miał wystąpić w roli świadka w sprawie morderstwa Pyjasa. - Chcieliśmy, by ujawnił to, co wiedział w tej sprawie z rozmów z ubekami - opowiada Ruszar". Maleszka nie miał odwagi jednak, aby przyznać się do swej haniebnej roli. Dopiero publikacja w Rzeczpospolitej listu SKS zmusiła go do zmiany stanowiska.
W Rzeczpospolitej z 7 listopada ukazało się oświadczenie Lesława Maleszki, stwierdzające, że informacja o tym, że był on w latach 1977-1981 "współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa jest zgodna z prawdą". Maleszka stwierdzał dalej m.in.: "Za swoje winy i za zło, jakie wyrządziłem moim przyjaciołom, ponoszę oczywistą odpowiedzialność ( ...). Dziś mogę tylko prosić wszystkich, którym wyrządziłem krzywdę, o wybaczenie".
Najdziwniejsze w całej sprawie było zachowanie byłego ministra spraw wewnętrznych w rządzie T. Mazowieckiego Krzysztofa Kozłowskiego. 7 listopada opublikował on na łamach Gazety Krakowskiej tekst, w którym - broniąc Maleszki - stwierdził m.in.: "Brzydzi mnie ten sposób załatwiania sprawy. Nie wiem, czy Maleszka był, czy nie był agentem. Ale zwalczanie współpracy agenturalnej przez donos jest absurdem. Zastanówmy się, czy mówimy o plotkach, czy o faktach". Te stwierdzenia Kozłowskiego wywołały ostrą obszerną replikę jednego z sygnatariuszy listu SKS-u - Józefa Ruszara. W Liście do Krzysztofa Kozłowskiego, publikowanym na łamach Rzeczpospolitej z 9 listopada, Ruszar pisał m.in.: "W dniu, w którym wydrukowano Pański komentarz, ukazało się oświadczenie oskarżonego potwierdzające współpracę, więc co do faktów nie ma już chyba wątpliwości. Ale 19 osób, które podpisały list otwarty, w tym ja, ma prawo zapytać, dlaczego Krzysztof Kozłowski ( redaktor Tygodnika Powszechnego, którego przyjaźnią i poparciem cieszył się SKS w Krakowie) od razu założył naszą nieuczciwość i nierzetelność? Skąd Pańskie przypuszczenie, że po 24 latach dokonaliśmy czynu haniebnego, jakim jest bezpodstawne oskarżenie bliskiego kolegi? Dlaczego uznał Pan, że jesteśmy zdolni do takiej podłości? (...) Dziwi mnie też, że (...) redaktor katolickiego pisma ma też poważne kłopoty z rozróżnieniem podstawowych pojęć moralnych. Jakoś w Pańskiej wypowiedzi nie zauważyłem wyrazów obrzydzenia do systematycznego, trwającego przez wiele lat denuncjowania najbliższych przyjaciół. Znalazł je Pan dla poszkodowanych, którzy ten fakt ujawnili. To po prostu niepojęte (...) SKS był studenckim ruchem, który powstał po zamordowaniu Staszka Pyjasa przez SB. Od samego początku nie mieliśmy wątpliwości (...) kto to zrobił, i dlatego zorganizowaliśmy demonstrację, aby ludzie dowiedzieli się prawdy. Inaczej mówiąc, SKS był reakcją na morderstwo, a także - do pewnego stopnia - wyjściem z cienia, aby uniemożliwić skrytobójstwa anonimowych studentów opozycjonistów (...), wielu studentów, którzy zaangażowali się w ruch, przystąpiło do niego z pobudek moralnych, a nie z powodu czystego buntu politycznego. Zdrada w tym gronie nie jest tylko zdradą polityczną, a współpraca z tajną policją była współpracą z mordercami kolegi. W przypadku Lesława Maleszki - zabójcami najbliższego kolegi. Przyzna Pan, że to trochę zmienia standardową sytuację (...), oczekuję, że przeprosi Pan sygnatariuszy listu za krzywdzące pomówienia i nazywanie nas donosicielami. Uważam, że tak powinien postąpić człowiek przyzwoity, kiedy zauważył, że uczynił komuś moralną krzywdę".

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: XVIII niedziela zwykła

2025-08-01 12:49

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Natanael Brewczyński

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami – wszystko jest marnością. Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem, a zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.
CZYTAJ DALEJ

Jaskinia Słowa (18 Niedziela Zwykła)

2025-08-02 09:00

[ TEMATY ]

Ewangelia komentarz

Jaskinia Słowa

Red.

Ks. Maciej Jaszczołt

Ks. Maciej Jaszczołt
Autor rozważań ks. Maciej Jaszczołt to kapłan archidiecezji warszawskiej, biblista, wikariusz archikatedry św Jana Chrzciciela w Warszawie, doświadczony przewodnik po Ziemi Świętej. Prowadzi spotkania biblijne, rekolekcje, wykłady.
CZYTAJ DALEJ

Słońce przywitało pielgrzymów w Trzebnicy

2025-08-03 19:02

ks. Łukasz Romańczuk

Dziś grupa 14 Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej na Jasną Górę podążała ku Trzebnicy w dwóch nurtach. Dziś z wyruszył nurt milicki, a nurt górowski i głębowicki tej grupy wyruszył z Bagna od gościnnych księży salwatorianów.

Pielgrzymi z Milicza pierwsze swoje kroki uczynili ku cmentarzowi parafialnemu, gdzie spoczywa ks. Eugeniusz Waresiak, zmarły w 1990 na pielgrzymce [pod Wołczynem] proboszcz parafii św. Andrzeja Boboli w Miliczu. Następnie udali się w drogę, aby pokonać 35 km i uczestniczyć w Eucharystii w kościele śś. Apostołów Piotra i Pawła w Trzebnicy. Tam czekali na nich pozostali pielgrzymi gr. XIV idący z Góry i Głębowic. Tamta część “Czternastki” rozpoczęła dzień od modlitw porannych i Eucharystii, której przewodniczył ks. Henryk Wachowiak, ojciec duchowny pielgrzymki.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję