Przy okazji tzw. sprawy łomżyńskiej, kiedy to matka pozwała
miejscowych lekarzy o odszkodowanie za to, że nie ułatwili jej aborcji,
postawiono znacznie dalej idące pytania o działania ustawy częściowo
chroniącej życie dzieci nienarodzonych.
Konkretna sprawa łomżyńska szybko odeszła z centrum uwagi,
lecz pozostały dyskusje na temat działania klauzuli sumienia w polskim
prawie, która pozwala na odmowę dokonania aborcji lekarzowi, który
powoła się na swoje sumienie.
Przypomnijmy, że taka klauzula działa nie tylko w związku
z tzw. aborcją. Prawo pozostawia sumieniu sprawę osobistego zaangażowania
także w przypadku służby wojskowej. Także w tym wypadku poborowy
może się ubiegać o zwolnienie z obowiązku służby zasadniczej, gdy
jego przekonania moralne lub religijne zabraniają mu brać do ręki
broń.
Takie klauzule wyrosły z przekonania, że państwo nie
może ingerować w sferę moralnych przekonań obywatela; że nie może
zmuszać do działania, które ma wyjątkowo duży ciężar moralny, a jednocześnie
zasadniczo dzieli społeczeństwo.
Nikt nie podnosił sprzeciwu wobec oczywistych nadużyć
stosowania klauzuli sumienia w przypadku służby wojskowej. Wręcz
przeciwnie, w głośnej sprawie Gałuszki przed Warszawskim Sądem Wojskowym
w 1992 r. podnoszono, że istnieje tak dalece posunięta dowolność
jej stosowania, że można się powołać nawet na swój katolicyzm, by
nie iść do wojska. Pamiętam oburzenie, przede wszystkim Gazety Wyborczej,
kiedy to sędziowie uznali, że akurat katolicyzm nie zobowiązuje do
pacyfizmu, wręcz przeciwnie zachęca do ofiarnej służby Ojczyźnie,
której pacyfizm fundamentalnie się sprzeciwia. M.in. w związku z
tym orzeczeniem funkcjonują w Polsce czasem specjalnie w tym celu
powołane sekty, które mają ułatwiać przywoływanie klauzuli sumienia
w trakcie poboru. Temat jest nie tylko barwny, ale i ważki. Wszak
chodzi o podstawową funkcję państwa - obronność i bezpieczeństwo
obywateli! Mimo to nie słyszę narzekań na nadużycia klauzuli sumienia
w tym przypadku.
Jednak wiele narzekań można usłyszeć w przypadku klauzuli
sumienia lekarzy; klauzuli, która w istocie umożliwia katolikom samo
wykonywanie zawodu ginekologa - klauzuli chroniącej lekarza przed
koniecznością udziału w zabiegu mającym na celu zabicie dziecka.
Najwięcej na ten temat można usłyszeć przy okazji wypadków
urodzenia dzieci z wrodzonymi wadami. Feministki chętnie wtedy podkreślają,
że nadużywana jest klauzula sumienia lekarzy, którzy nie ułatwiają
dostępu do badań lekarskich w przypadkach, kiedy mają one służyć
tylko za podstawę uzyskania legalnej furtki do dokonania aborcji.
Kiedy słucham tej rozmowy, kolejnych ataków na praktykę
stosowania prawa chroniącego życie dzieci poczętych w Polsce, nieodparcie
nasuwają mi się całkiem inne refleksje.
Realnym problemem nie jest istnienie klauzuli sumienia.
Ta dyskusja dotyczy tak naprawdę prawa do życia osób, które są nieodwracalnie
chore, mają poważne uszkodzenia, a także tych, którzy zostali poczęci
z gwałtu. To są bowiem jedyne grupy osób wyjętych spod ochrony polskiego
prawa w okresie ciąży.
Nie ma dziś w Polsce ani miejsca, ani możliwości, żeby
zajmować się tą sprawą na forum Sejmu, by szukać łatwych i spektakularnych
rozwiązań prawnych. Nie znaczy to, że nie należy rozmawiać w ogóle.
Dyskusja o klauzuli sumienia w polskim prawie pokazuje, że palącym
problemem jest nasze przyzwyczajenie do faktu, że te dwie grupy dzieci
nie są warte tej samej opieki i ochrony, co zdrowe i poczęte w kochającym
się małżeństwie.
Dotychczasowy przebieg tej dyskusji skłania do tego,
by przemyśleć dalsze funkcjonowanie wyjątków ochrony prawnej w tym
zakresie. Dramatyczne upominanie się bowiem o aborcję ze strony osób,
które na oczach swoich dzieci boleją nad faktem ich urodzenia, daje
wiele do myślenia nad świadomością moralną i humanitarną, jakiej
się doczekaliśmy. Stało się to nie bez związku z praktyką działania
wyjątków zawartych w ustawie.
Debata na ten temat powinna - bez politycznego obciążenia
- przede wszystkim przetoczyć się przez polską opinię publiczną,
polskie rodziny, szkoły, media. Czy pochodzenie dziecka z gwałtu
naprawdę anuluje wartość jego życia? Czy w czasach, kiedy tyle mówimy
o konieczności społecznej akceptacji niepełnosprawnych, o ich przywracaniu
społeczeństwu - kalectwo powinno w prawie skutkować słabszą ochroną
życia? Jak czują się dziś setki tysięcy ludzi poważnie i nieodwracalnie
chorych, kiedy słyszą, że nigdy nie powinni byli się narodzić, a
prawo nie powinno chronić ich życia w takim samym stopniu jak tych,
którzy cieszą się zdrowiem? Jak będą czuły się za 4-5 lat dzieci
kobiet, które sam fakt urodzenia tych dzieci uznały za krzywdę?
Autor jest publicystą związanym z portalem:http://www.christianitas.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu