Reklama

Czekają na naszą pomoc

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zbyszek i Monika
Rodzice Zbyszka i Moniki proszą o pomoc w zbieraniu funduszy na ich leczenie. Rodzeństwo cierpi na nieuleczalną do tej pory chorobę - zanik mięśni. Jest to schorzenie postępujące, prowadzące do ogólnego kalectwa, a w konsekwencji do wczesnej śmierci. Zbyszek ma 16 lat, Monika - 12. Jedyną nadzieją dla nich jest terapia w Instytucie w Kijowie. Do prośby rodziców dołączają również pracownicy i rówieśnicy ze szkoły w rodzinnej miejscowości dzieci, którzy w liście do nas piszą: "Zbyszek jest absolwentem naszej szkoły, a jego siostra - uczennicą klasy VI. Monika jest pełna życia, optymizmu i niezwykłego dziecięcego uporu. Cichutko znosi swoje cierpienie, nie użala się nad sobą i nie wykorzystuje swojej sytuacji, walczy z chorobą i wszystkimi przeciwnościami swojego dziecięcego losu. W imieniu nas wszystkich prosimy - pomóżcie Monice i Zbyszkowi".
Darowizny dla Moniki i Zbyszka można przekazywać na konto: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Ludna 4, 00-406 Warszawa, PKO BP XV O/Warszawa 93 10201156 123112454, z dopiskiem: "Dla Zbigniewa i Moniki Buczyńskich".

Beatka
Dziewięcioletnia Beatka od urodzenia cierpi na marskość wątroby, żylaki przełyku, osteopenię kości, jest zarażona wirusem HBV, przeszła również zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Ma obustronny niedosłuch i bardzo mało mówi. Wymaga stałej opieki lekarskiej, ścisłej diety, intensywnej rehabilitacji. Jej rodzice w dramatycznym liście piszą: "Mamy szóstkę dzieci w wieku szkolnym. Oboje z mężem nie mamy pracy ani stałego źródła utrzymania. Jesteśmy zadłużeni w spółdzielni mieszkaniowej i w KRUS-ie. Nie jesteśmy w stanie pomóc naszej chorej córce. Beatka jest zakwalifikowana do zabiegu przeszczepu wątroby, ale my nie mamy pieniędzy ani na lekarstwa, ani nawet na codzienne życie. Często brakuje nam na chleb, margarynę czy herbatę. Prosimy o pomoc, bo los naszego dziecka jest w Państwa rękach".
Wpłaty dla Beatki można przekazywać na konto: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Ludna 4, 00-406 Warszawa, PKO BP II O/Warszawa 42 10201026 122690022, z dopiskiem "Dla Beatki Sawickiej".

Artur
Rodzice Artura, który jest obecnie uczniem kl. IV szkoły podstawowej, piszą w liście do naszej redakcji: "Syn jest chory na postępujący zanik mięśni typu Duchenne´a. Wiąże się to ze stopniowym osłabieniem mięśni, co uniemożliwia poruszanie się o własnych siłach. Od 4 miesięcy Artur porusza się już tylko na wózku inwalidzkim. Istnieje możliwość zatrzymania postępu choroby przez wykonanie zabiegów polegających na przeszczepie komórek. Wykonywane są one w Kijowie, w cenie 15 tys. euro, i muszą być kilkakrotnie powtórzone. Ponadto niezbędna jest stała rehabilitacja. W związku z tym prosimy o pomoc finansową, która - mamy nadzieję - pozwoli nam uratować syna".
Wpłaty dla Artura można przekazywać na konto: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Ludna 4, 00-406 Warszawa, PKO BP XV O/Warszawa 93 10201156 123112454, z dopiskiem: "Dla Artura Pełki".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Sekundy, które zmieniają życie

Dariusz Kowaluk zdobył złoty medal podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio w lekkoatletyce, w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Czytelnikom Niedzieli opowiada o swoim życiu, wierze, codziennych treningach, nauce i planach na przyszłość.

Krzysztof Tadej: Jak się żyje po zdobyciu olimpijskiego złota?

Dariusz Kowaluk: Radośnie, interesująco. Jestem rozchwytywany przez dziennikarzy i fotoreporterów – to bardzo miłe. Studiowałem dziennikarstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przygotowywałem się do wykonywania zawodu dziennikarza, a teraz mogę zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony, gdy odpowiadam na różne pytania.

CZYTAJ DALEJ

Obfity owoc

2024-04-24 10:00

Mateusz Góra

    W kościele św. Wojciecha na Rynku w Krakowie obchodzono uroczystości odpustowe ku czci patrona.

Świętego Wojciecha, który patronuje kościołowi na rynku, a także jest Głównym Patronem Polski, Kościół Katolicki wspomina 23 kwietnia. Sumie odpustowej przewodniczył i homilię wygłosił kard. Stanisław Dziwisz. Podczas Mszy św. uczestnicy modlili się w sposób szczególny za Kraków i Polskę. W homilii kard. Dziwisz przybliżył postać św. Wojciecha i jego rolę w życiu Polski i Krakowa. – Wydawać się mogło, że młody biskup przegrał, że nic mu się w życiu nie udało. Młodo zmarł, został wygnany z krajów, w których chciał ewangelizować. Tymczasem jego przedwczesna śmierć przyniosła niezwykły owoc. Już w 2 lata po swoim męczeństwie został ogłoszony świętym. Relikwie świętego męczennika spoczęły w Gnieźnie i stały się podwalinami budowania i umacniania wspólnoty i ładu w naszej ojczyźnie – mówił kardynał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję