Życiorys jezuity mógłby posłużyć za scenariusz dobrego filmu akcji.
W czasie Powstania Warszawskiego o. Tomasz Rostworowski pozostał do końca z rannymi w szpitalu na Starym Mieście. Niemiecki żołnierz wymierzył w niego lufę pistoletu, a potem zaśmiał się: „Nie mam już kuli!”. Przed wojną i zaraz po niej losy tego niezwykłego człowieka były mocno związane z Lublinem.
Nauka w Lublinie
Po raz pierwszy przyszły kapelan kwatery głównej Armii Krajowej trafia do Lublina tuż przed końcem pierwszej wojny światowej. Jego rodzina przeniosła się tutaj z Kijowa. Kontynuował naukę w renomowanej wówczas szkole kupieckiej, tam też zdobył maturę. Jednocześnie rozwijał swoje talenty w szkole muzycznej im. Stanisława Moniuszki. Na nowopowstałym uniwersytecie katolickim zapisał się na studia z filozofii i historii. KUL to poniekąd „rodzinna” uczelnia Tomasza, ponieważ jednym z fundatorów uniwersytetu był jego stryj Antoni Rostworowski. Już w pierwszym roku studiów zorganizował Concordię, najstarszy związek studencki w mieście; udzielał się także w stowarzyszeniu Odrodzenie i Sodalicji Mariańskiej. Dał się poznać jako harcerz i znakomity tancerz. Po roku przerywa studia i wstępuje do jezuitów. Do Lublina wraca aby zgłębiać teologię na Bobolanum, a potem w 1935 r., aby przyjąć święcenia kapłańskie.
Wobec nazistów i komunistów
Wojna zastaje o. Tomasza we Lwowie. Po zajęciu miasta przez Sowietów usiłuje przedrzeć się do Rumunii, ale zostaje schwytany przez patrol wojskowy. Sowiecki dowódca, również muzyk, zwraca jezuicie wolność po wykonaniu przez niego błyskotliwego koncertu na fortepianie i zaśpiewaniu arii operetkowych. Przedostaje się znowu do Lublina, skąd wolą prowincjała skierowano go najpierw do Starej Wsi, a potem do Warszawy. W stolicy sprawuje w konspiracji funkcję kapelana Szarych Szeregów, organizuje stołówkę dla najuboższych dzieci, włącza się w ratowanie Żydów z getta. Po wybuchu powstania nakłada na habit biało-czerwoną opaskę i czarny beret na głowę. Cudownie ocalony przy pacyfikacji powstańczego szpitala, ucieka z niemieckiego konwoju i przez miesiąc ukrywa się w ruinach starówki.
Reklama
Równie srogo jak hitlerowcy potraktowali o. Rostworowskiego komuniści. W 1950 r., po kilku latach pracy w duszpasterstwie studentów w Łodzi, zostaje aresztowany pod zarzutem rzekomego planu obalenia systemu socjalistycznego. W więzieniach spędził sześć lat. Po wyjściu z humorem skomentował ten czas: - „Odbyłem sześcioletnie zamknięte rekolekcje w klasztorze ojców reakcjonistów”.
Duszpasterz KUL
Ojciec Tomasz otrzymał od władz zakaz powrotu do Łodzi, dlatego przełożeni skierowali go do Lublina, aby pełnił funkcję głównego duszpasterza akademickiego na znanym sobie już KUL-u. Nie mógł działać przez rozwiązane organizacje katolickie, ale inicjował nowe formy aktywności. Zapoczątkował oddzielne rekolekcje dla studentów wszystkich czterech ówczesnych uczelni, wpadł na pomysł obozów harcerskich dla młodzieży akademickiej i księży uczących się na KUL. Trafionym projektem były kursy przedmałżeńskie, cieszące się ogromnym powodzeniem. To dzieło przetrwało do dzisiaj. Inną inicjatywą kontynuowaną także obecnie są wieczorne msze akademickie. Przed Soborem Watykańskim II Eucharystie sprawowano zwykle do południowej sumy. Z bogatej biografii jezuity dodajmy jeszcze, że w latach 60. XX wieku kierował polską sekcją Radia Watykańskiego i relacjonował na jego falach przebieg Soboru.
Ostatni akord w życiu tego Bożego pianisty, znakomicie wykorzystującego wszelkie talenty, zabrzmiał 9 marca 1974 r. Obecnie trwają prace przygotowawcze do procesu beatyfikacji o. Tomasza Rostworowskiego.