Do portu we Władysławowie wpłynął 22 czerwca br. statek-klinika aborcyjna "Langenort". Obecne na jego pokładzie holenderskie feministki z Fundacji Kobiety na Falach (Women on Weves)
oświadczyły w czasie konferencji prasowej, która odbyła się dzień wcześniej w Urzędzie Miejskim we Władysławowie, że pragną zająć się edukacją w zakresie planowania
rodziny kobiet zabieranych na pokład. Wcześniej zapowiedziały, że podadzą kobietom, pragnącym dokonać aborcji, wczesnoporonną pigułkę RU 486.
"To statek śmierci" - powiedział o klinice aborcyjnej sekretarz Episkopatu Polski - bp Piotr Libera. "Czy długo trzeba będzie czekać na statek eutanazyjny, który przypłynie, aby zabijać
chorych, starców i ludzi niepełnosprawnych?"
- zastanawiał się biskup kielecki Kazimierz Ryczan.
Wcześniej przewodnicząca Polskiej Federacji na rzecz Planowania Rodziny Wanda Nowicka zapowiedziała, że do polskich wód terytorialnych wpłynie statek-klinika aborcyjna "Aurora". Na jego pokładzie,
na którym obowiązuje prawo holenderskie, obywatelki krajów, które prawnie ograniczają aborcję, mogą jej dokonać. Statek ten stał się głośny dwa lata temu, gdy podpłynął do irlandzkich wód terytorialnych.
Jednak plany organizatorek zostały pokrzyżowane przez irlandzkich obrońców życia, którzy małymi statkami i jachtami zablokowali dostęp do "Aurory".
Akcja holenderskich feministek wzbudziła gwałtowne protesty nie tylko obrońców życia i biskupów, ale także społeczności lokalnej Władysławowa. Rybacy z portu zapowiedzieli akcję
uniemożliwiającą wpłynięcie kliniki aborcyjnej do portu.
"Langenort", łamiąc polskie prawo, wpłynął do portu we Władysławowie w czasie, gdy ok. tysiąca rybaków modliło się wraz z rodzinami podczas tradycyjnej Mszy św. w intencji
ludzi morza. Oburzona społeczność lokalna, zrzeszona w Stowarzyszeniu Ziemi Puckiej, wydała protest, w którym przypomniała, że w historii Kaszub było wiele prób narzucania
obcych zwyczajów. "Jesteśmy gościnni, serdeczni, przyjaźni, ale żądamy poszanowania naszych wartości, a nie narzucania nam obcych. Wzywamy wszystkich mieszkańców do sprzeciwu wobec prowokacji,
jakiej dopuszczają się wobec nas grupy o skrajnych poglądach. Nie pozwólmy na deptanie naszych chrześcijańskich wartości" - napisali protestujący.
Wobec prowokacji holenderskich feministek nie pozostali obojętni ich rodacy. Prezes fundacji - Schreeuw om Leven (Krzyk dla Życia), skupiającej ok. 400 tys. członków i sympatyków - Bert
P. Dorenbos złożył na ręce Lecha Kowalewskiego z Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia ubolewanie i przeproszenie za akcję Kobiet na Fali. Zapowiedział, iż zobowiąże
parlamentarzystów holenderskich do złożenia interpelacji poselskiej do rządu w sprawie "zaprzestania tego agresywnego ataku na polskie terytoria". Poinformował też, że jego organizacja będzie
domagać się od rządu zaprzestania podobnych nieprzyjaznych zachowań.
Pomóż w rozwoju naszego portalu