Reklama

Z różnych stron

Zapomniana tragedia dzieci

Niedziela Ogólnopolska 13/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Tegoroczne orędzie wielkopostne Jana Pawła II poświęcone jest sytuacji dzieci w dzisiejszym świecie. Ojciec Święty stwierdza, że choć dzieje się wiele dobrego, wciąż jeszcze istnieje wiele cierpień, których ofiarami są dzieci: „Nie brak nieletnich głęboko zranionych przez przemoc dorosłych: nadużycia seksualne, przymuszanie do prostytucji, wciąganie w sprzedaż i zażywanie narkotyków; dzieci zmuszane są do pracy lub rekrutowane do wojska; na całe życie pozostają urazy u niewinnych dzieci z rodzin rozbitych; nie oszczędza maluczkich haniebny handel organami i ludźmi. A cóż powiedzieć o tragedii AIDS i jego dewastujących następstwach w Afryce? Mówi się, że plaga ta obejmuje miliony ludzi, z których wielu to zarażeni od urodzenia. Ludzkość nie może nie widzieć tak zatrważającego dramatu!” (n. 3).
Papieskie orędzie zostało opublikowane w tym czasie, gdy w Wenecji odbywało się międzynarodowe sympozjum wyspecjalizowanych agencji ONZ, poświęcone warunkom życia najmłodszych. Liczby, które zostały podane podczas tego spotkania, są przerażające: na 1,2 mld ludzi, którzy cierpią z powodu głodu, połowa to dzieci, codziennie na świecie umiera ok. 30 tys. dzieci, co oznacza, że w ciągu roku umiera ich ponad 10 mln, a 3 mln spośród nich - w „czarnej” Afryce. Ponad 99% zgonów następuje w krajach biednych. Kraje tzw. Trzeciego Świata, gdzie mieszka ok. 75% ludności kuli ziemskiej, kupują jedynie 8% produkowanych lekarstw (Afryka 2%).
O tragedii dzieci pozbawionych opieki zdrowotnej rozmawiałem z dr. Marco Albonico - włoskim lekarzem, konsultantem Światowej Organizacji Zdrowia, wolontariuszem Fundacji de Carneri, który rokrocznie przez wiele miesięcy pracuje w krajach Trzeciego Świata. Według dr. Albonico, sytuacja jest skandaliczna, gdyż wystarczyłyby 3 centy na każde dziecko, aby uchronić je od chorób, które u nas są banalne, a w krajach ubogich powodują śmierć milionów dzieci. Dr Albonico przypomniał, że dzięki presjom Światowej Organizacji Zdrowia i organizacji „Lekarze bez Granic” zachodnie koncerny, które mają patent na leki retrowiralne na AIDS, wyraziły zgodę na ich produkcję w Indiach i Afryce Południowej, co sprawiło, że koszt rocznej kuracji obniżył się z 10 tys. dolarów do 150! Oczywiście, walka o dostęp do podstawowych leków jest tylko jednym aspektem problemu - krajom ubogim należy pomóc przede wszystkim w polepszeniu sytuacji higieniczno-sanitarnej (budowie studni i latryn, kształceniu personelu sanitarnego i medycznego, organizacji sprawiedliwej dystrybucji leków).
Nierzadko jedynymi „sojusznikami” nieletnich „zranionych przez przemoc dorosłych” są katoliccy misjonarze i misjonarki. Jest to rola trudna i często niebezpieczna, bo ludzie bez skrupułów robią wielkie interesy kosztem dzieci. Nie tak dawno z północnego Mozambiku dotarła wiadomość o zamordowaniu zakonnicy, która walczyła z przerażającym zjawiskiem handlu organami dzieci. Niestety, korupcja policji i władz w niektórych państwach sprawia, że tego typu karygodne procedery są tolerowane, a winni nie stają przed sądem.
W Rzymie spotkałem się z s. Rachelą, kombonianką, która przez wiele lat pracowała w północnej Ugandzie. To zakątek Afryki, będący teatrem jednej z zapomnianych wojen współczesnego świata: działa tam, siejąc śmierć i spustoszenie, partyzantka o bluźnierczej nazwie Lord Resistance Army („Armia Oporu Pana”). Poniżej - świadectwo jakie złożyła s. Rachela.

Świadectwo S. Racheli, kombonianki

Włodzimierz Rędzioch: - Gdzie Siostra pracowała jako misjonarka?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

S. Rachela: - Pracowałam w północnej Ugandzie, w miejscowości Aboke, gdzie nasze zgromadzenie prowadzi szkołę dla dziewcząt. Jest to region graniczący z Sudanem, w którym mają swe bazy partyzanci z tzw. Armii Oporu Pana (Lord Resistance Army - LRA). Od 1988 r. w regionach przygranicznych napadają oni na bezbronną ludność cywilną, rabują i palą gospodarstwa, gwałcą kobiety i porywają dzieci.

- Czy Siostry też padły ofiarą przemocy partyzantów?

Reklama

- Bóg zechciał, abyśmy również uczestniczyły w cierpieniach ludu, któremu służymy. Pewnego ranka w marcu 1989 r. ok. 100 partyzantów wtargnęło do szkoły. Splądrowali oni szkołę i sąsiadujące z nią budynki, po czym wycofali się, zabierając ze sobą 10 naszych uczennic i 33 chłopców z seminarium diecezjalnego w Lira. Następnie udali się do okolicznych wiosek, gdzie spalili kilkadziesiąt domów i porwali 60 osób, a wśród nich głównie nastolatki. Postanowiłam iść za partyzantami, by prosić ich o uwolnienie porwanych dzieci. Wraz z dwoma nauczycielami przechodziliśmy przez spalone wioski, w których znaleźliśmy ciała pięciu zabitych. Ci, którym udało się uciec przed partyzantami, byli zastraszeni i zrozpaczeni. Myślę, że właśnie wtedy stałam się prawdziwą kombonianką, tzn. misjonarką, która bez reszty dzieli los i cierpienia Afrykanów.

- Czy udało się Siostrze oswobodzić porwane uczennice?

- Nie udało nam się spotkać z partyzantami, ponieważ natknęli się oni na oddział wojsk rządowych i doszło do potyczki. W wyniku zamieszania niektórym z porwanych osób udało się zbiec, wśród nich 6 naszym uczennicom. Niestety, poprzedniej nocy wszystkie zostały zgwałcone.
Poprosiliśmy o pomoc arcybiskupa Kampali, prezydenta Ugandy i kilku ambasadorów. Przez starszyznę plemienną próbowaliśmy dotrzeć także do partyzantów z LRA. W rezultacie między kwietniem a czerwcem inne 3 uczennice powróciły do szkoły.

- Czy w tym czasie zmieniła się sytuacja w Ugandzie?

- Niestety nie, nikt nie czuł się bezpiecznie: mnożyły się porwania, zasadzki, a wiele osób ginęło lub ulegało poranieniu od min, których jest pełno. Przez całe lata partyzanci kontynuowali porywanie chłopców i dziewcząt z innych miejscowości: Gulu, Kitgum, Kalongo, Pajule, Namukora, Aliwang.
Rząd przydzielił nam do ochrony żołnierzy, lecz gdy tylko dochodziły do nas słuchy, że zbliżali się partyzanci, odsyłaliśmy uczennice do wiosek, gdzie miały większą szansę przeżycia.

- Czy to znaczy, że partyzanci nie napadli już więcej na szkołę Sióstr?

Reklama

- W 1996 r. żołnierze, którzy stacjonowali przy naszej szkole, zostali czasowo przeniesieni do innej wioski, odległej od nas o ok. 20 km. Prawdopodobnie partyzanci dowiedzieli się o tym, bo 10 października w środku nocy zjawili się w szkole i zabrali z internatu 152 dziewczęta w wieku od 13 do 16 lat. I tym razem udałam się w pościg za partyzantami. Był ze mną młody nauczyciel John Bosco. Rano ok. godz. 10 natknęliśmy się w końcu na nich. Wiele kilometrów maszerowaliśmy razem z partyzantami, a ja cały czas prosiłam ich dowódcę o uwolnienie naszych uczennic. W końcu obiecał mi, że zatrzyma 30 dziewcząt, a resztę uwolni. Uklękłam wtedy przed nim, prosząc, by zatrzymał mnie, a pozwolił odejść dziewczętom. Na nic jednak zdały się moje prośby. Pomyślałam wtedy o słowach Jezusa: nie ma większej miłości, jak oddać życie za przyjaciół. Czasami jednak to nie ty decydujesz, czy twe życie ma być ci odebrane.

- Jak te dramatycne wydarzenia wpłynęły na życie Siostry?

- Fakt, że musiałam zostawić 30 naszych podopiecznych w rękach partyzantów był dla mnie źródłem wielkiego cierpienia. Z drugiej jednak strony sprawił, że między mną a moimi współsiostrami oraz rodzicami porwanych dziewcząt nawiązała się prawdziwa komunia, a nasze kontakty stały się bardziej szczere i braterskie. Założyliśmy związek rodziców na rzecz uwolnienia więźniów LRA, który zaczął „pukać do wszystkich drzwi” - do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, Unicef-u, Amnesty International, Human Right Watch, do cywilnych i wojskowych władz ugandyjskich, ambasad wpływowych państw - aby starać się o powrót do domów wszystkich osób porwanych i przetrzymywanych w sudańskich obozach. Z radością przyjęliśmy wiadomość, że Ojciec Święty z okazji Światowego Dnia Misyjnego w 1996 r. wystosował apel do porywaczy. Oprócz tych działań żyliśmy codzienną modlitwą: w szkole codziennie odmawiałyśmy z uczennicami Różaniec i czytałyśmy na głos imiona uwięzionych dziewcząt. Z rodzicami natomiast,co sobotę spotykałyśmy się na modlitwie na dziedzińcu szkoły. Była to również okazja, żeby podyskutować o naszych wspólnych działaniach. Przedstawicielka rodziców porwanych dzieci pojechała do Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii, Włoch, Hiszpanii, Kenii i Mozambiku. Wszędzie spotykaliśmy się z wielką solidarnością, dlatego przeżyliśmy chwile wielkiej nadziei. Niestety, były również momenty rozczarowania i rozgoryczenia, bo nie widać było konkretnych rezultatów naszych działań, a co gorsza - sytuacja w terenie wcale się nie poprawiała. W obawie przez atakami partyzantów ludność przebywała w obozach, gdzie warunki życiowe są bardzo trudne, a na dodatek takie obozy stawały się celem napadów. W ostatnich latach w północnej Ugandzie porwano ok. 20 tys. dzieci i nastolatków. Część z nich na pewno zginęła, natomiast dla dziewcząt największym zagrożeniem jest AIDS. Nadzieją napawa fakt, że przywódcy religijni - katoliccy, protestanccy i muzułmańscy, którym przewodniczy abp John Baptist Odama, arcybiskup Gulu, oraz wiele osób dobrej woli zaangażowanych jest w szukanie pokojowego rozwiązania konfliktu. Wszyscy jednak zadają sobie pytanie: Kto usłyszy nasze wołanie o zakończenie konfliktu i o pokój?

- Miejmy nadzieję, że papieski dokument na Wielki Post zmobilizuje ludzi na całym świecie do działania na rzecz polepszenia losu dzieci, które padają ofiarą przemocy dorosłych i wojen.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lwów: po rosyjskim nalocie uszkodzony kościół

W wyniku rosyjskich nalotów na Ukrainę w nocy z 4 na 5 października został poważnie uszkodzony kościół greckokatolicki we Lwowie. Według informacji Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK), fale ciśnienia powstałe w wyniku eksplozji zniszczyły okna i drzwi świątyni, a także dzwonnicę. Uszkodzone zostały również pomieszczenia sąsiedniej szkoły niedzielnej.

W efekcie w kościele znajdowało się tak dużo potłuczonego szkła, że odprawienie liturgii w niedzielny poranek było niemożliwe. Podczas gdy na terenie kościoła położonego na południowych obrzeżach miasta nie było żadnych rannych, we wsi pod Lwowem zginęły cztery osoby, poinformowały miejscowe władze. Arcybiskup lwowski UKGK Ihor Woźniak wezwał do modlitwy za zmarłych i rannych.
CZYTAJ DALEJ

Trzy proste słowa: Jezu, ufam Tobie!

2025-10-06 17:48

Marzena Cyfert

Pamiątkowe zdjęcie młodzieży z bp. Jackiem Kicińskim

Pamiątkowe zdjęcie młodzieży z bp. Jackiem Kicińskim

Odpust parafialny, bierzmowanie młodzieży i rozpoczęcie peregrynacji relikwii św. Faustyny oraz Tryptyku Bożego Miłosierdzia przeżywała parafia św. Faustyny we Wrocławiu. Eucharystii przewodniczył bp Jacek Kiciński.

– Ten dzień jest dla nas ważny podwójnie, bo przeżywamy bierzmowanie i dzień odpustu w naszej parafii. Jak powiedział św. Jan Paweł II podczas Mszy św. kanonizacyjnej s. Faustyny, jej osoba była znana całemu światu. Ale jest też szczególnie bliska dla naszej wspólnoty parafialnej. Dziękujemy dziś Bogu za świętość, posługę i osobę św. s. Faustyny – mówił ks. Marek Dutkowski, proboszcz parafii.
CZYTAJ DALEJ

Inwestycja, która zmienia życie!

2025-10-07 13:08

Maria Lewandowska

Uczestnicy pierwszego spotkania organizacyjnego przed ŚDM w Seulu.

Uczestnicy pierwszego spotkania organizacyjnego przed ŚDM w Seulu.

W archidiecezji wrocławskiej wystartowały przygotowania do Światowych Dni Młodzieży w Seulu!

Pierwsze spotkanie organizacyjne rozpoczęło się od Eucharystii w katedrze wrocławskiej, której przewodniczył ks. Tomasz Koprianiuk, dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM z Warszawy. Potem ponad 100 młodych, z ich duszpasterzami i rodzicami, przeszło do Domu dla Młodych – nowej siedziby Diecezjalnego Duszpasterstwa Młodzieży we Wrocławiu, by poznać szczegóły wyjazdu na spotkanie z papieżem w 2027 roku. – Bardzo się cieszymy, że zainteresowanie Światowymi Dniami Młodzieży w Seulu jest tak duże. A to dopiero początek drogi, która prowadzi do wielkiego święta wiary i młodości Kościoła – mówi ks. Tomasz Latawiec, diecezjalny koordynator ŚDM w Seulu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję