Reklama

Przyjęcie nauk sekty może zagrażać nie tylko życiu duchowemu

Niedziela legnicka 35/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kuszą obietnicami o samodoskonaleniu się, poszerzeniu zdolności umysłowych i zasobów energii. Służą pomocą w odnalezieniu odpowiedzi na pytanie o cel i sens ludzkiego życia. Obiecują bezpośrednie doświadczenie Boga, zjednoczenie z Tym, który ma być Kosmiczną Energią. W rzeczywistości zagrażają naszemu życiu duchowemu, a niekiedy także psychicznemu i fizycznemu. O to, jaki wpływ mogą wywierać sekty i jak się przed nimi ustrzec, z o. Piotrem Sawą, który przez dwa lata pracował w Dominikańskim Centrum Informacji o Sektach i Zagrożeniach Duchowych we Wrocławiu, rozmawia Dorota Bareła.

DOROTA BAREŁA: - Jak w najprostszy sposób można określić sektę?

O. PIOTR SAWA: - Jej definicje są bardzo różne. Generalnie sekta to grupa destrukcyjno-przestępcza. Może to być zarówno stowarzyszenie osób prowadzących działalność przestępczą, jak też grupa, która czyni ludziom "bałagan" w głowie, a przy okazji stara się ich wykorzystać.

- W jaki sposób sekta oddziaływuje na swoich członków?

- Na czele sekty stoi lider, który bardzo często nie traktuje siebie jako zwykłego przewodnika grupy, ale jak boga, wymagając od członków całkowitego posłuszeństwa. Sekta sprawia, że człowiek przestaje krytycznie myśleć i staje się bezwładnym narzędziem w jej rękach. Może taki przykład. Ostatnio pracowałem z dziewczyną, która trafiła do satanistów w drugiej klasie liceum. Jej chłopak interesował się ostrym heavy metalem. Razem go słuchali, potem zaczęli chodzić na spotkania satanistyczne, przyjmować narkotyki. Bardzo szybko dziewczyna z biernego uczestnika stała się czynnym. Po to, aby otrzymać narkotyki na spotkaniu, rozprowadzała je w szkole. Z tego, co wiem, on usiłował podjąć leczenie. Ona pracuje teraz w agencji towarzyskiej, która jest dla niej formą ucieczki. Bo - co charakterystyczne w kontaktach z sektą - jej więzi z rodziną i ze znajomymi zostały zerwane. A gdy chciała odejść z sekty, okazało się, że nie ma dokąd pójść.

- Kto jest szczególnie narażony na odejście do sekt?

- Na pewno nie trafi tzw. "niedzielny katolik", który do kościoła przychodzi raz w tygodniu, bo tak go nauczono, a sprawami religijnymi w zasadzie się nie interesuje. Zagrożone natomiast mogą być osoby wrażliwe duchowo, które szukają w życiu jakiejś głębi.

- A nie takie, którym brakuje oparcia w najbliższych?

- Owszem, ale taki człowiek równie dobrze może popaść w alkoholizm, a nie trafić do sekty. Żeby zainteresował się jakąś grupą parareligijną, musi prowadzić poszukiwania duchowe.

Do sekty mogą też trafić ludzie, którzy "szukają drugiego dna tego świata". Przykładem może tu być osoba, którą się opiekowałem. Rozczytywała się ona w literaturze ezoterycznej, gdyż chciała zabłysnąć przed otoczeniem swoją magiczną wiedzą. Nie mogła uwierzyć, że tym światem rządzi Boża Opatrzność. Marzyła o byciu czarownikiem, takim Harry Potterem, który zawładnie tajemnymi siłami - według niej - rządzącymi światem. Przy ich pomocy chciała rozwiązać swoje problemy w życiu osobistym i zawodowym. Szukała czarodziejskiej różdżki, za pomocą której wszystko uda się jej poukładać. Warto zauważyć, że w takie myślenie mogą wpaść nie tylko dzieci. Człowiek, o którym mówię ma trzydzieści lat.

- Czy istnieje typ człowieka, którym sekty w ogóle się nie interesują?

- Na pewno osobami zbyt młodymi, do 16. roku życia. Zazwyczaj nie interesuje się też osobami starszymi. Wyjątek stanowią tu grupy nastawione na działalność zarobkową. Zdarza się, że w przeciągu miesiąca taka starsza zwerbowana osoba przepisuje na członków grupy swoje mieszkanie i emeryturę, w zamian za tzw. "opiekę". Wyznawcy są z nią w mieszkaniu od godziny 8.00 do 20.00, a potem zamykają babcię czy dziadka na klucz, a sami idą do domu.

- Jak to się dzieje, że nowym ruchom religijnym udaje się zwerbować tylu członków?

- Mamy w Kościele mnóstwo problemów, sekty podkreślają więc jego grzeszność, podważają wiarygodność jako instytucji. Swoją grupę przedstawiają natomiast jako bezgrzeszną, nieomylną, taką, która wprowadza raj na ziemi oraz buduje boże królestwo.

Sekta może łatwo zwerbować także tych, którzy mają zbyt małą wiedzę religijną. Werbujący może na przykład starać się nas przekonać, że któryś z dogmatów jest sprzeczny z Pismem Świętym. Przyjdzie mu to o tyle łatwo, że my, katolicy, nie mamy zakorzenionego myślenia, że to, co mówi Kościół, jest oparte na Piśmie Świętym. Niektórzy z nas są przekonani, że Kościół twierdzi swoje, a Pismo swoje, że to są dwie sprzeczne rzeczywistości. Zapominają, że Duch Boży działa w Kościele, że Pismo powstało w Kościele, dla Kościoła, że to Kościół podał zasady jego interpretacji, a dogmaty ustanowiono na jego podstawie. Członek sekty podważa naukę Kościoła, udowadnia, że Kościół myli się także w innych rzeczach.

Niektórzy ludzie z sekt są dumni, że po miesięcznym kursie Biblii wiedzą więcej niż ksiądz, który studiuje teologię co najmniej sześć lat. Nieważne, że ksiądz może znać język grecki, hebrajski, różne kodeksy biblijne. Werbujący, aby uwiarygodnić swoją naukę, za przykład poda Apostołów, którzy w większości byli prostymi ludźmi. A zapomni na przykład, że Paweł był człowiekiem bardzo wykształconym.

Do sekt trafiają też ludzie w jakiś sposób obrażeni na świat, którzy w wąskiej grupie będą mogli wyrażać swój bunt. Zagrożeni są także ludzie szukający różnego rodzaju wrażeń duchowych, a nawet fizjologicznych. Ostatnio czytałem wykłady jednego z guru, który miłość sprowadził do doznań fizycznych. Pisze on, że nie jest ważne to, by się do partnera przywiązać, ale - by doświadczyć z nim jak najwięcej przyjemności. Według niego, na początku związku należy założyć, że gdy dwoje ludzi przestanie się sobą cieszyć, może się rozejść. W ten sposób jego uczniowie nie skomplikują sobie życia.

Taka postawa może przyciągnąć tych, którzy nie szukają prawdziwej miłości, ale zaspokojenia, czy to w dziedzinie seksu, czy - w innym przypadku - narkotyków.

Kolejnym zagrożeniem są różnego rodzaju poglądy heretyckie. Na przykład człowiek wykształcony, znający naukę Kościoła stwierdza, że ma wizje. Na ich podstawie tworzy wspólnotę i zaczyna ewangelizować, werbując setki osób. Ale to może być ruch protestancki, a nie sekta.

- A po czym to poznać?

- "Po owocach poznacie ich"- mówi Jezus. Duch Święty nie dzieli Kościoła. Sekta - w przeciwieństwie do protestantów - będzie miała charakter totalitarny, będzie decydowała o ważnych sprawach życiowych członków. Będzie izolowała ich od reszty społeczeństwa, uzależniając od siebie psychicznie i ekonomicznie, będzie wytwarzała ostry podział na to, co "święte" we wspólnocie i złe poza wspólnotą. Będzie wpajała swoim członkom przekonanie o elitarności ruchu i niechęci do jakiegokolwiek dialogu światopoglądowego. Pod pozorem działalności religijnej może także prowadzić działalność przestępczą. Ale nawet w Kościele katolickim może się zdarzyć jakiś ruch, który de facto będzie sekciarski. Jeżeli jednak zostanie on w Kościele, to Bóg jakoś go oczyszcza. Może jednak też odejść.

- Co w takim razie jest gwarantem pozostania w Kościele?

- Trwanie w Jego nauce.

Cechy, które może przejawiać osoba uzależniona od sekty:

Nie potrafi odnaleźć sensu poza grupą, którą postrzega jako doskonałą - w przeciwieństwie do tego, co poza nią

Jest zamknięta w sobie

Jest rozchwiana emocjonalnie

Zmienia styl ubioru na podobny do noszonego przez inne osoby w grupie, wystrój pokoju, muzykę, której słucha; mogą pojawić się w jej otoczeniu symbole okultystyczne

Jej mowa zaczyna przypominać wyuczoną lekcję

Niekiedy zmienia dietę

Obojętnieje wobec życia rodzinnego, rozrywek

Nie ogląda telewizji, nie czyta prasy, przez co odcina się coraz bardziej od świata

Ma duże wydatki lub długi, które często stara się ukryć

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent: stan wojenny nie był mniejszym złem; był złem w czystej postaci i zdradą narodu polskiego

2025-12-13 23:28

[ TEMATY ]

Karol Nawrocki

PAP/Rafał Guz

Prezydent Karol Nawrocki podkreślił w sobotę, że stan wojenny w Polsce nie był mniejszym złem, tylko zdradą narodu polskiego i złem w czystej postaci. Zaznaczył, że Polska nigdy nie zapomni ani o ofiarach stanu wojennego, ani o jego sprawcach.

Prezydent uczestniczył w sobotę na pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie w uroczystym zapaleniu „Światła Wolności” w 44. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
CZYTAJ DALEJ

Co wiemy o życiu Chrzciciela?

2025-12-10 09:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Bożena Sztajner/Niedziela

Są sytuacje, które zapraszają do poważnych rozważań. Zmuszają człowieka do zastanowienia się nad tym, co było i co może się stać, co robił i czy miało to sens, a jeśli miało, to jaki. Pyta się też, czy nie utracił talentów otrzymanych od Boga, czy dobrze wykorzystał swój czas, czy życia nie zmarnował. Czy wykorzystał wszystkie możliwości, by czynić dobro, podnosić na duchu, pocieszać, umacniać tych, którzy byli w potrzebie?

Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie».Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Co wyszliście obejrzeć na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale co wyszliście zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po co więc wyszliście? Zobaczyć proroka? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: „Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby przygotował Ci drogę”. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on».
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV przed „Anioł Pański”: naszą nadzieją jest Jezus

2025-12-14 12:15

[ TEMATY ]

Leon XIV

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

„Jezus jest naszą nadzieją, zwłaszcza w godzinie próby, kiedy wydaje się, że życie traci sens, a wszystko jawi się nam mroczniejsze, brakuje nam słów i uciążliwe jest dla nas słuchanie bliźniego” - powiedział Ojciec Święty w rozważaniu poprzedzającym niedzielną modlitwę „Anioł Pański”.

Dzisiejsza Ewangelia prowadzi nas do więzienia na widzenie z Janem Chrzcicielem, który jest przetrzymywany z powodu swojego nauczania (por. Mt 14, 3-5). Mimo to nie traci on nadziei, stając się dla nas znakiem, że proroctwo, nawet skute łańcuchami, pozostaje wolnym głosem w poszukiwaniu prawdy i sprawiedliwości.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję