Ks. Paweł Maciaszek: - Bez trudu można było zauważyć, że dzisiejszy Pani recital, zamykający „Talenty 2004”, wyzwolił radość i entuzjazm, starszym pozwolił wrócić do wspomnień, a młodszym - poznać dawne przeboje, m.in. „Jak pięknie by mogło być” czy „Papierowy księżyc”. Chciałbym zapytać, jakie przesłanie chce Pani przekazać w swoich piosenkach, tych sprzed lat i tych najnowszych?
Halina Frąckowiak: - We wszystkich piosenkach chciałabym zawrzeć i wyrazić tę część siebie, która jest miłością i dobrocią. Ma je zresztą każdy człowiek. Wszystko, co nas spotyka dobrego, składa się na tę piękną stronę naszego życia, pochodzącą od Boga. Zatem jeśli dostaliśmy jakąś możliwość, by dać innym coś z siebie, to powinniśmy to wykorzystać. Zawsze staram się przynosić ludziom radość i swoimi piosenkami podnosić ich na duchu.
- W Pani bogatym repertuarze wśród piosenek rozrywkowych, z łatwo wpadającą w ucho muzyką i przebojowym tekstem, nie brakuje też utworów zmuszających do zastanowienia się nad życiem, mających charakter religijny. Przed laty często słuchałem Pani piosenki, będącej formą rozmowy człowieka z siedzącym na rozdrożu Chrystusem Frasobliwym.
- To jest bardzo piękna piosenka, z muzyką Jarka Kukulskiego i tekstem Janka Domagalika, pt. Ile tęsknot w każdym sercu. Bardzo popularna była też Panna pszeniczna, traktowana niemalże jako pieśń maryjna. Ostatnio natomiast, kiedy Ojciec Święty był z pielgrzymką w Polsce, wydałam płytę z kompozycjami Józka Skrzeka, który jest współwykonawcą składających się na nią utworów. Płyta czekała wiele lat; utwory w niej zawarte śpiewałam w formie wokalizy, a po latach dodałam do nich teksty Psalmów i tak powstała dedykowana i wręczona Ojcu Świętemu płyta Wołanie. W listopadzie ub.r. śpiewałam ją w Watykanie podczas imienin Jana Pawła II.
- Dziękuję za rozmowę i życzę, by nadal udawało się Pani dzielić z innymi radością i pięknem, które Bóg zawarł w darze piosenkarskiego talentu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu