Droga Redakcjo!
Czytając niektóre listy zamieszczone na Waszych łamach, dotyczące rubryki „Chcą korespondować”, zastanawiam się: dlaczego jest tak wielka niechęć do osób, które tą drogą pragną znaleźć współmałżonka? Dlaczego ta rubryka ma służyć tylko do zapoznawania ludzi, którzy chcą tylko być przyjaciółmi? Osobiście uważam, że do stacji „miłość” trzeba dojechać przez stację „przyjaźń”. Są co prawda osoby, które przed ołtarz trafiają z pominięciem tejże stacji, ale takie „dyskotekowe” małżeństwa często nie trwają dłużej niż teledysk. Tak jak nie ma powodów, dla których osoba jadąca do Gdańska nie miałaby siedzieć w jednym przedziale z kimś chcącym wysiąść w Toruniu, skoro tenże pociąg zatrzymuje się na obu wymienionych stacjach. Tak samo nie widzę przeszkód w kontaktach osób mających różne cele życiowe. Nikt na siłę nie zmusi nikogo do małżeństwa. Dlaczego więc osobę chcącą założyć rodzinę i mówiącą o tym otwarcie traktuje się jak trędowatą? Najlepiej odesłać ją do biura matrymonialnego. Nie uważam tego za dobry pomysł.
Oglądałem kiedyś film dokumentalny o takim biurze działającym co prawda na Ukrainie. Film ten ukazywał jednak mechanizm działania tychże biur bez względu na szerokość geograficzną - zaawansowani wiekiem mężczyźni z bogatego kraju wybierali sobie młode żony, tak jak wybiera się samochody. Nie potrafisz znaleźć żony? To sobie ją kup.
Przyszło nam żyć w czasach, w których wszystko można kupić - od ustawy po żonę czy męża. Ja wolę jednak tradycyjne metody, wszak życie jest nieobliczalne i nigdy nie wiadomo, czy przypadkowa znajomość nie przerodzi się w wielką miłość. Szukajcie, a znajdziecie, i to często tam, gdzie się nie spodziewacie.
Janusz
Tak naprawdę to nie bardzo rozumiem, o co chodzi Panu Januszowi. Bo w naszej rubryce nikogo nie traktujemy jako osoby „trędowatej”, a i my także uważamy, że najpierw trzeba się dobrze poznać, by myśleć np. o założeniu rodziny. Więc co komu przyjdzie z anonsu: „Szukam żony/męża”, jeśli i tak trzeba w tym względzie zachować pewną właściwą kolejność? Chyba że chodzi tylko o to, aby „przetestować” kolejnych ewentualnych kandydatów.
Rzeczywiście, w podtekście wielu ogłoszeń jest chęć, a nawet czasami i głęboka potrzeba znalezienia tej drugiej „połowy”, czy - jak piszą niektórzy - „bratniej duszy”. Często ludzie piszą wprost: chcę założyć szczęśliwą rodzinę. Nic w tym nagannego. Tyle że jest bardzo mała szansa, by takie osoby odnalazły się tą drogą, pomimo chlubnych wyjątków. Obecnie, w dobie internetu, jesteśmy oczarowani nowymi możliwościami, jakie niesie wirtualne zawieranie znajomości z całym światem. Dziś, gdy piszę te słowa, oglądałam w telewizji reportaż o takich „znajomych” z internetu, którzy okazali się młodocianymi gwałcicielami. Pisali o sobie, że są osobami wrażliwymi, delikatnymi itp...
Tymczasem nasze przeznaczenie przeważnie mieszka obok nas, na tej samej klatce schodowej, może na sąsiedniej ulicy, w naszym mieście czy wsi. Jest z naszej klasy czy szkoły, z naszego zakładu pracy, z sąsiedztwa. Jako znajomi rodziny czy krewni przyjaciół. Właśnie! Dlaczego np. dziewczyny nie zaprzyjaźniają się między sobą? Przecież często mają braci, i jest to prosta droga do nowych znajomości, wtedy już nie całkiem obcych. W mojej młodości koleżeńskie kontakty były najpewniejszym źródłem kolejnych znajomych i tak to pączkowało, swobodnie i w sposób naturalny. Jeśli chodzi o osoby starsze, to zawsze pozostaje jakaś forma wspólnego działania, w grupie. Potem przecież też znajomości nieco oficjalne zmieniają się w prywatne, i jest okazja je poszerzać dalej. Nawet jeśli szukamy tylko rozrywki i zabawy. Nic nie mam przeciwko odmładzaniu się osób nienajmłodszych. Ale niektóre wzorce lansowane przez media, a polegające na odsłanianiu tego, co jest najpiękniejsze, gdy zakryte, po prostu uwłaczają godności człowieka.
Jak mi się wydaje, zaczyna też upadać „w narodzie” naturalna pomysłowość ludzka w poszukiwaniu kręgów nowych znajomości. Wolimy posiedzieć w domu, może przy komputerze, a już na pewno przy telewizji. Albo - listonosz przyniesie list, plik listów od Niedzieli. I nagle wszystko w naszym życiu się odmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki. Oj, to nie tędy droga!
Pomóż w rozwoju naszego portalu