Reklama

Wiadomości

List z Kijowa: życie wśród alarmów i bombardowań

O życiu w stolicy Ukrainy napisał dziś o godz. 17.00 przełożony ukraińskich dominikanów, o. Jarosław Krawiec. Jak zaznacza, niesienie pomocy ofiarom wojny wywołanej przez Federację Rosyjską jest możliwe dzięki ofiarności wiernych z Polski.

[ TEMATY ]

inwazja na Ukrainę

zakonmaltanski.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- O 5:30 obudziły mnie odgłosy strzelaniny, która trwała kilka minut. Były dość głośne, więc pewnie coś się działo niedaleko naszego klasztoru. Udało się jednak dalej zasnąć, a nawet zaspać na jutrznię, czyli poranną modlitwę z braćmi. Sen, to teraz „towar deficytowy” dla bardzo wielu, jeśli nie wszystkich ludzi na Ukrainie. Chyba mało kto jest w stanie przespać całą noc. Bracia, którzy mnie znają, wiedzą, że lubię się zdrzemnąć w dzień i normalnie pospać w nocy. Teraz to nawet w nocy trudno porządnie zmrużyć oczy. Jeden z braci mocno zaangażowany w pomoc ludziom, mówił, że musi się zmuszać, by coś zjeść. Póki co patrzę na to z nadzieją zrzucenia kilku kilogramów. Putin zafundował nam wszystkim tu żyjącym wojenną „dietę cud”.

Od 8:00 rano można było wreszcie wyjść na ulice Kijowa po trwającej 38 godzin godzinie policyjnej. Ruszyliśmy więc w poszukiwaniu otwartych sklepów, by uzupełnić zapasy żywności. Piękny słoneczny poranek i życie na ulicach podnosiły na duchu! Udało mi się dostać do marketu znajdującego się przy pobliskiej stacji metra. Tłumy ludzi w środku. O dziwo, zdobyłem kilka bochenków świeżutkiego chleba. Nie jest z tym łatwo. W kolejce do kasy trzeba było wystać prawie godzinę. Nawet jakiś bezdomny, którego przepuściłem (oczywiście za zgodą innych ludzi), bo był mocno zdezorientowany sytuacją, mówił, że to jak w „Sovieckim Sojuzie”. Dziękuję, że wspieracie nas finansowo, bo nie musimy się w tej chwili martwić przynajmniej tym, za co zrobić zakupy dla nas i ludzi, którzy schronili się pod klasztornym dachem. Zresztą i ten bezdomny też dziś załapał się na Wasze „dobre serca”. Oczywiście w sklepie pojawiają się żołnierze z bronią albo pilnujący Kijowa ochotnicy – nie po to by straszyć, ale by zrobić jakieś zakupy. Sklepów pilnuje również wojsko, bo to potencjalne miejsca, gdzie mogłoby dojść do sabotażu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wraz z kilkoma osobami, które się u nas schroniły, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do centrum miasta. Ja do katedry, by wreszcie odebrać zestaw lekarstw rozdawanych księżom przez kurię biskupią, a panie, by zabrać ze swoich mieszkań trochę potrzebnych rzeczy osobistych. Dziś na porannej Mszy św. w kijowskiej katedrze św. Aleksandra nie było nikogo. Wczoraj podobnie, bo nie wolno było wychodzić z domów. W południe, kiedy zaszedłem do katedry, byli tam tylko bezdomni – widać, że sporo ich na ulicach stolicy. W przeciwieństwie do nas nie mają się najwyraźniej gdzie podziać.

Przejeżdżając koło Sofijskiego Soboru i ochranianej mocno głównej siedziby ukraińskiej służby bezpieczeństwa zastanawiałem się czy samochód z polskimi numerami rejestracyjnymi nie wywoła podejrzeń. Ubrany w biały habit, przygotowałem już wszystkie dokumenty, a w głowie tłumaczenie kim jestem i co tutaj robię. Ale na checkpoincie, bardzo mocno uzbrojeni ukraińscy żołnierze nie chcieli nawet żebym się zatrzymał, w przeciwieństwie do samochodów, które jechały przede mną. Najwyraźniej jako Polacy nie jesteśmy traktowani jako zagrożenie.

Wczoraj, tuż po wysłaniu listu do Was, spotkałem Irę i Ninę, które schroniły się w naszym klasztorze. Dziewczyny właśnie wróciły ze stacji metra. Wyobraźcie sobie, że poszły tam z dwoma pełnymi i ciężkimi torbami książek!!! Trochę z duszą na ramieniu, bo przecież nie wolno było wychodzić. Uznały jednak, że ludziom spędzającym godziny w podziemiach stacji metra Lukianivska potrzeba nie tylko chleba, ale i dobrego słowa. Mówiły, że książki natychmiast się rozeszły. Opowiadały też, że na stacji, na obydwu torach ustawiono wagony z otwartymi drzwiami, by ludzie mogli siedzieć i leżeć nie tylko na peronie, ale również wewnątrz pociągów. Ira i Nina są od lat związane z prowadzonym przez dominikanów w Kijowie Instytutem św. Tomasza. Widać, że formacja dominikańska i miłość do słowa nie poszły w las, skoro zaryzykowały zostawienie bezpiecznego klasztoru, by zanieść ludziom książki.

Reklama

Ojciec Jakub Nesterowicz odprawiał wczoraj wieczorną mszę świętą w Parafii Chrystusa Króla w Chmielnickim, na terenie której znajduje się nasz dom. Przed samym końcem zaczęły wyć syreny, a ludzie poderwali się z miejsc. Proboszcz szybko skończył czytać ogłoszenia parafialne, Jakub udzielił błogosławieństwa i wszyscy szybko zeszli do piwnic. Na pewno słowa rozesłania: „Idźcie w POKOJU Chrystusa”, brzmią w wyjątkowy sposób w takich momentach.

Rozmawiałem dziś z Nikitą, kandydatem do Zakonu z Charkowa. Wiemy, że miasto to jest mocno atakowane przez wroga. Nikita został ze swoimi rodzicami, którzy nie chcą na razie opuszczać miasta. Mieszkają blisko stacji metra, więc często tam chodzą szukając ukrycia, kiedy są alarmy. Mówił, że większość sąsiadów w jego bloku jest na miejscu. Nie wyjechali. W Kijowie jest chyba inaczej.

W tej chwili w drodze do Ukrainy jest br. Igor Selishchev, który pochodzi z Ukrainy i jest diakonem. Właśnie skończył formację w Krakowie i widząc co się dzieje, bardzo prosił prowincjała, by mógł już jechać do Ojczyzny i służyć potrzebującym na miejscu. Serce mu pękało siedząc w spokojnym Krakowie. Mam nadzieję, że bezpiecznie dotrze do celu.

W Fastowie trochę nerwowo. Wszyscy obawiają się walk w okolicach miasta. Jest ryzyko, że od strony Byszewa mogą jechać rosyjskie czołgi. W Domu św. Marcina ludzie masowo lepią pierogi, pieką chleb, przygotowują jedzenie dla potrzebujących i obrońców miasta.

Wczoraj w nocy na swoim profilu w Facebooku podzieliłem się informacją, że w wyniku nalotu wojsk rosyjskich na lotnisko zakładów Antonow w Hostomelu pod Kijowem spłonął jeden z największych i najpotężniejszych na świecie samolotów AN-225 „Mrija”. Jego nazwa oznacza „marzenie”. Faktycznie, przylot „Mriji” na jakiekolwiek lotnisko był wielkim wydarzeniem i marzeniem pasjonatów lotnictwa. Może pamiętacie, że to właśnie ta „Mrija” dostarczyła maseczki i inny sprzęt medyczny do Polski na początku pandemii. Sam widziałem ją z bliska jeden raz na targach lotniczych w Berlinie. Okazje się, że nawet wielką „Mriję”, to wielkie „Marzenie” i dumę ukraińskiej awiacji może ktoś zniszczyć. Smutna prawda naszego życia! Ta wojna pogrzebała już nie jedną mriję i nie jedno marzenie setek tysięcy Ukraińców. Wierzę jednak w to, i tak też patrzę na mój Zakon i na to, co jako dominikanie robimy w Ukrainie, że nowa rzeczywistość przyniesie jeszcze większe i piękniejsze mrije. Drodzy, pamiętajcie, że kiedy ktoś albo coś odważy się bezczelnie zniszczyć wasze „mrije”, wasze marzenia, nie oznacza to wcale, że przyszedł koniec. Ukraińcy nas wszystkich dziś tego uczą, marząc o swojej wolnej, spokojnej i mogącej się rozwijać Ojczyźnie. Oni walczą o te marzenia, gotowi wiele zapłacić. Widzę to w oczach „naszych chłopców i dziewcząt” broniących Kijowa.

Reklama

Serdecznie Was pozdrawiam prosząc o modlitwę!

Darowizny na wsparcie działalności dominikanów na ogarniętej wojną Ukrainie można wpłacać na następujące numery konta

POLSKA PROWINCJA ZAKONU KAZNODZIEJSKIEGO O.O DOMINIKANÓW

PL03 1600 1374 1849 2174 0000 0033 PLN

PL52 1600 1374 1849 2174 0000 0024 EUR

PL73 1600 1374 1849 2174 0000 0034 USDSWIFT CODE BANKU: PPABPLPK

Z dopiskiem: "Wojna na Ukrain

2022-02-28 20:18

Ocena: +3 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wołanie o pokój

Niedziela lubelska 10/2022, str. I

[ TEMATY ]

uchodźcy

pomoc

inwazja na Ukrainę

Karol Porwich/Niedziela

Dla uchodźców z Ukrainy niepokój jest treścią codzienności

Dla uchodźców z Ukrainy niepokój jest treścią codzienności

Ukraina potrzebuje solidarności całego świata; potrzebuje naszej solidarności i naszej modlitwy.

Łamiąc wszelkie zasady prawa międzynarodowego, wojska rosyjskie zaatakowały wolny i niepodległy kraj. Rakiety i bomby spadają na ukraińskie miasta; są zabici i ranni. Wobec wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą, 24 lutego w archikatedrze lubelskiej modlono się o pokój. – Daj nam pokój, o Panie. To wołanie, krzyk pod niebo o pokój, który jest niszczony przez wojnę i agresję na Ukrainie. Gromadząc się w katedrze, okazujemy solidarność i współczucie. Modlimy się za tych, którzy zginęli i prosimy o moc i błogosławieństwo dla tych, którzy bronią swojej ojczyzny. Jesteśmy, by dać znak, że jesteśmy gotowi im pomóc, że wyciągamy do nich ręce – powiedział abp Stanisław Budzik.

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję