Porównywanie nie jest mi obce. Wielokrotnie frustrowałam się, gdy ktoś miał coś, na co ja nie mogłam sobie pozwolić. Dotyczyło to głównie wartości materialnych, które przez bardzo długi czas traktowałam jako najwyższą wartość w życiu. Pieniądze postrzegałam jako cel - tylko jeśli masz ich dużo, to znaczysz wiele. Zdarzało się, że ta pułapka myślenia pchała mnie do kupna drogiej rzeczy, co pozwalało mi poczuć się na równi z osobą, z którą się porównuję.
Świadomość bycia kimś gorszym stanowi dla młodego człowieka wielkie piętno. Od porównywania do problemów z samoakceptacją niedługa droga. Rodzice odgrywają wielką rolę w budowaniu zdrowego stosunku dziecka względem siebie i innych. To ich zadaniem jest kształtować w dziecku poczucie tego, że jest wartościowe - bez względu na to, jak wypadnie na tle pozostałych. Podcinanie skrzydeł zachodzi, gdy dziecko, mówiąc, że zajęło 2. miejsce w konkursie, słyszy, że to nic wielkiego, bo przecież 2. miejsce to nie to samo, co 1. W takim człowieku już od najmłodszych lat może pojawić się poczucie bycia niewystarczającym, co prawdopodobnie przełoży się także na sposób postrzegania ludzi i ciągłe rywalizowanie z nimi, byle tylko choć raz wygrać, choć raz poczuć się najlepszym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Dzięki Bogu moja mama nigdy ani słowem, ani czynem, nie dała mi do zrozumienia, że powinnam analizować swoje sukcesy na podstawie innych. Nigdy nie porównywała naszego życia do tego, jak żyje ktoś inny. Od dzieciństwa powtarzała mi, że najważniejsze jest to, co ja sama myślę o sobie. Jeśli jestem z siebie dumna, nawet jeśli inni nie postrzegają mojego działania w kategoriach sukcesu, umniejszając mu, to ja i tak już wygrałam.
Staram się brać do serca jej słowa, z którymi w pełni się zgadzam. Nie zawsze jest to łatwe, bo żyjąc wśród ludzi, zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy, mądrzejszy, bardziej lubiany... Gdy tylko pojawia się pokusa porównywania się i towarzyszący jej dyskomfort, próbuję się z nią mierzyć, odwołując się do tego wszystkiego, co już osiągnęłam. Przypominam sobie, jaka byłam jeszcze kilka lat temu i jak długą drogę pokonałam, by stać się osobą, którą jestem teraz.
Gdy zaczynam wątpić w swoje możliwości, wiedząc, że są lepsi ode mnie, uświadamiam sobie, że mam powody do dumy, bo zostałam obdarzona zdolnościami, które są w stanie wiele zdziałać. Rozwinięcie ich wymagało czasu i wysiłku. Satysfakcja z realizowania się smakuje znacznie lepiej niż satysfakcja z prześcignięcia tej, czy tamtej osoby. Warto przyjąć taką perspektywę, zamiast ciągle gonić za miejscem na podium.
Bardzo zależy mi, aby pozostać sobą w świecie, który zapewnia sporo pokus, by stać się kimś innym. Warto jednak wiedzieć, co tak naprawdę oznacza dla mnie bycie sobą. Kluczowa w poznawaniu siebie jest odpowiedź na pytanie: kim jestem? Gdy zaczęłam zgłębiać to pytanie w odniesieniu o Boga, zrozumiałam, że od Niego już na starcie dostałam złoty medal. Każdy z nas w Jego oczach jest bezkonkurencyjny.
Wracam do tej myśli, ilekroć ciągnie mnie w niewłaściwą stronę, jaką jest porównywanie się.
