Myślę, że jest sporo ludzi, którzy nie wiedzą, że nie wiedzą prawie nic, bo wścibscy i ciekawscy chcą wiedzieć zbyt wiele, lecz nie starają się rozumieć. Są też tacy, którzy tak wiele zrozumieli, że w końcu wiedzą już, iż naprawdę nic nie wiedzą. Jest ich niewielu, a są to mędrcy lub święci. Ale najtrudniejsi do zniesienia są ci, co z niewzruszoną pewnością wiedzą, że wiedzą. I ci już niczego naprawdę się nie dowiedzą.
Pewien wschodni mnich przez dziesiątki lat zasiadał w jednym miejscu, nieruchomo, przed posągiem, aby pojąć jego tajemnicę. I już zdawało mu się, że coś pojął, gdy nagle wpadła do świątyni roztańczona dziewczynka i krążąc w pląsach wokół posągu, odkrywała te jego wizerunki, których mnich nigdy nie widział. I posąg zdawał się tańczyć z tą małą, zwierzając jej wiele swych tajemnic, choć ona go o to nie prosiła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą robić” (św. Augustyn).
Pewien człowiek kupił kiedyś na bazarze wiolonczelę o jednej strunie. Nie szukał więcej strun, lecz codziennie siadał i godzinami ciągnął smykiem po tej strunie, trzymając zawsze palec na jednym i tym samym miejscu. Mijały tygodnie, a anielsko cierpliwa żona znosiła te jednostajne dźwięki, mając cichą nadzieję, że albo pęknie struna, albo mąż pęknie z nudów. Ale że on niewzruszenie grał nadal, ośmieliła się powiedzieć do niego któregoś wieczoru: „Wiesz, mężu, widziałam, że inni grają na tym instrumencie i ma on cztery struny. I oni prowadzą smyczek po wszystkich strunach, a ich palce są w nieustannym ruchu”. Mąż przerwał na chwilę, pokiwał z politowaniem głową i odrzekł: „Oj, kobieto, której włos jest długi, a rozum krótki. To wiadomo, że oni mają swoje palce w ruchu, ponieważ wciąż szukają właściwego miejsca. A ja je już znalazłem!”.
Jest pewien taki niebezpieczny bezruch umysłu, bezruch duszy i serca, który niektórzy biorą za wiedzę, wierność, powagę, niezachwianą pewność jakiejś oczywistości. Im często wystarczy jedna książka, kilka prostych haseł, uporczywe trwanie przy swoim i śmiertelna zarozumiałość w stosunku do poszukujących, korygujących, odkrywających wciąż nowe strony tej samej rzeczywistości, nowe twarze tych samych (zdawałoby się do końca poznanych) ludzi, nowe oblicza (tak już dokładnie opisanego) Boga. Ci drudzy podobni są do tej małej tańczącej wokół posągu. Mają coś z aniołów, którzy dlatego potrafią latać, że nie przywiązują zbyt wielkiej wagi do swojej osoby. Ich cechuje lekkość, na którą nie może się zdobyć pycha z natury bardzo ociężała (także umysłowo). Łatwo jest bowiem być ciężkim, a trudniej lekkim. Upadek szatana spowodowany był „siłą grawitacji”… Najwięcej wysiłku wymaga bowiem śmiech z samego siebie. Ale tylko wtedy stać kogoś na taniec, w którym poznaje się to, co jest w ruchu, a więc jest żywe. Niewzruszoność jest cechą nieboszczyków.
I abyśmy, znalazłszy prawdę, nigdy nie ustali w jej poszukiwaniu...
